123 | przełom?
W multimediach spojler 😜
Wendy P.O.V.
Podeszłam do stołu. Te wszystkie sytuacje naprawdę nakłoniły mnie do napicia się. Przecież jako piratka codziennie chodziłam napruta. Tutaj też chciałam znaleźć rum, bo tylko w nim miałam doświadczenie, ale na pierwszy rzut oka się nie pojawiał.
— Co to było? — obok mojego ucha rozległ się zirytowany głos Króla Nibylandii. Uśmiechnęłam się pod nosem.
— Zatańczysz może? — usłyszałam po drugiej stronie. Odwróciłam się i już chciałam zgodzić, gdy kretyn za mną mnie uprzedził.
— Nie, spierdalaj — przystojny syren, który do mnie podpłynął, ewidentnie się speszył i szybko zniknął w tłumie. Obejrzałam się na debilnego chłopaka za mną i oblizałam wargi.
— Chciałam z nim zatańczyć.
— Nie zatańczysz.
— Koleżanka chyba na ciebie czeka — uśmiechnęłam się i przechyliłam głowę. Wróciłam spojrzeniem do stołu wystawionego alkoholem i w końcu odnalazłam rum.
Nalałam sobie trochę do szklanki.
— Co ty odstawiasz? — warknął Peter. Miał na sobie już inne ciuchy. Obcisłą koszulkę pokazującą jego mięśnie i krótkie szorty tego samego koloru. Na szyi zawieszony miał wciąż naszyjnik z kłem rekina, a na rękach masę ciemnych bransoletek. Brązowe włosy były seksownie roztrzepane we wszystkie strony i pieprzony wzrost, przez który czułam się słabsza, teraz naprawdę się odznaczał. Bo on tak chciał. Chciał nade mną górować.
Niech się pieprzy.
Piraci uczyli mnie pić rum. Miałam się nim delektować. Ja jednak nie potrafiłam. Zatkałam nos i czym prędzej opróżniłam szklankę.
Peter złapał moja rękę z alkoholem i mocno ścisnął.
— Co ty robisz? — był wściekły.
— Z czym masz znowu problem? — odepchnęłam go od siebie i nalałam sobie drugą, którą także wypiłam. Zanim zdążył zareagować, zrobiłam to samo z trzecią.
— Pytam się co ty robisz?! — złapał moje nadgarstki i pchnął na kamienną ścianę, do której mnie przygwoździł.
— Zamierzam się upić — mruknęłam, patrząc mu zacięcie w zielone błyszczące oczy. Cholera, jego zapach na mnie działał jak płachta na byka. Ostra leśna woń pomieszana z oceanem i mocnymi perfumami.
— Zwolnij — nakazał, dociskając mnie mocniej.
— A tak, zapomniałam o twoich troglodyckich zagrywkach. Ja być silny i duży. Tak, pamiętam — warknęłam i odepchnęłam go od siebie. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, nalałam i opróżniłam czwartą szklankę.
Nie byłam pewna co tak naprawdę robię.
— Widziałaś chociaż resztę? — w końcu odpuścił i ustawił się obok mnie, opierając o stolik. Kątem oka widziałam jak posyła jakiejś dziewczynie uśmiech.
No bez jaj. On jest bezczelny.
— Alex tańczy z jakąś laską, a Ceddar... — urwałam, nie do końca wiedząc jak przedstawić to, co zaszło. Najwyraźniej jednak go bardzo zainteresowałam, bo zwrócił głowę w moją stronę — Ceddar się kompletnie nawaliła i pocałowała Brendana.
Zapadła cisza. Spojrzałam na Petera, którego szczękę możnaby zbierać z podłogi.
— Nie mówisz poważnie — nie dowierzał.
— Jak najbardziej poważnie — wybuchnęłam śmiechem. Sama nie mogłam w to uwierzyć.
Zielonooki uśmiechnął sie z uznaniem.
Ja za to przestałam się bawić w szklanki i wzięłam sobie rum, pociągając łyka bezpośrednio z gwinta. Czułam, jak powoli zaczyna mi szumieć w głowie.
— Nie powinniśmy pić — skwitował moje zachowanie zielonooki.
— Powiedział ten, który leżał na kanapie z kielichem — na to nie miał już odpowiedzi — poza tym, reszta jest całkowicie pijana. Dlaczego mam ich zawsze niańczyć? Tez się chcę zabawić.
To najwyraźniej przekonało chłopaka, bo podszedł do mnie, a jego plugawa, zakłamana i bezczelna ręką powędrowała na moją talię.
— Dawaj.
***
Nie miałam pojęcia dlaczego i co się stało z moją moralnością, ale godzinę później kompletnie pijana tańczyłam z Peterem na parkiecie.
Zresztą „tańczyłam", to za mało powiedziane. Skakaliśmy i wywijaliśmy jak opętani. Co chwilę traciliśmy równowagę, ale wtedy drugie szybko łapało pierwsze.
Podeszłam do Petera i zakręciłam biodrami. Miałam ochotę na więcej kontaktu fizycznego, więc założyłam mu ramiona na karku, a on objął mnie i dopasował się do mojego rytmu.
Śmiejąc się, poprawiłam koronę na jego głowie, która się zsunęła. Ja także taką dostałam od organizujących całą imprezę syren.
— Może odbijamy? — usłyszałam za sobą nieznajomy głos, a czyjes ręce znalazły się na moich biodrach. Odwróciłam się, patrząc w oczy nieznajomej istocie. Ewidentnie był płci męskiej, miał nogi, ale twarz porośnięta była brylantami i błyszczącymi kamieniami. Ręce za to przypominały bardziej płetwy dla ludzi. Nienaturalnie długie palce z błoną pławną pomiędzy nimi.
Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale znowu mnie uprzedził
— Dotknij ją jeszcze raz, a urwę ci łapy — warknął Peter zupełnie poważnie. Spojrzałam na niego, a nieznajomy odszedł od nas w popłochu. Zielonooki przez chwilę wyglądał zupełnie trzeźwo, gdy jego oczy przybrały naprawdę ciemny odcień, ale zaraz wrócił do normalności i zakołysał się — Ta noc jest błędem — stwierdził bardziej do siebie.
Zamrugałam parę razy. Miał racje. Ale czy to źle? Może w końcu się wybawimy i będzie spokój.
— Nie odstraszaj ode mnie facetów — uśmiechnęłam się niepewnie. Sama nie wiedziałam co o tym zachowaniu sądzić.
Peter poprawił moją koronę i złapał za policzek, zmuszając do spojrzenia w górę, na niego.
— Tej nocy jesteś moja — wypalił, ale mnie przeszły dreszcze. Cholera czy ja byłam wściekła? Zadowolona? — tylko dzisiaj — nachylił się, przystawiając twarz do mojego policzka, sunął nosem do ucha, aż złożył pocałunek na żuchwie.
Przymknęłam oczy z przyjemności. Jak to możliwe, że tak banalny gest wywoływał u mnie takie reakcje?
Tylko dzisiaj.
Mam gdzieś, że chce mnie tylko dzisiaj. Ja też go tylko dzisiaj chce. Nic więcej. Zakłamany szczur.
Odsunęłam od siebie Petera, całującego mnie po szyi i złapałam za policzki, zmuszając do spojrzenia na mnie. Ramiona zacisnął jeszcze ciaśniej na mojej talii.
— Tylko dzisiaj i koniec — mruknęłam. Pobawię się nim. A co? Czas na zemstę za te wszystkie akcje, kiedy bezczelnie mnie całował, żeby coś osiągnąć.
Król Nibylandii uśmiechał się szeroko, ledwo łapiąc równowagę i nachylił się, żeby mnie pocałować.
Nie zaprotestowałam, a gdy nasze wargi się połączyły, uniosłam ręce za jego głową i odwzajemniłam gest.
— Muszę się napić — skwitowałam, a Peter natychmiast mnie puścił. Nie podobało mi się to. Od razu w miejsca, których dotykał, uderzył chłód.
Debil.
Odwróciłam się na pięcie, a on podążył za mną. Podeszłam do stolika z alkoholami i wzięłam solidnego łyka z butelki z rumem.
W tamtym momencie już coś do mnie dotarło. To był t e n łyk. Wiedziałam, że to był ten, który dzielił mnie od urwania filmu i kompletnej utraty hamulców.
Nie miałam już nic do stracenia, a poczucie gorącej cieczy rozlewające się po moim ciele, tylko mnie w tym utwierdziło.
Nie wiedziałam jednak czy mi się to podobało i czy nie będę tego żałować, ale...
Pieprzyć to.
Jedna jedyna noc i wrócę do normalności.
Odwróciłam się do Petera i zachwiałam na nogach. Ten jednak szybko złapał mnie za ramię i przytrzymywał.
Oczy mi się przymknęły. Jego świecące tęczówki zaczęły mnie drażnić.
— Wszystko w porządku? — spytał, zabierając ode mnie butlę.
Wyciągnęłam przed siebie ramiona, kiwając lekko głową. Peter zrozumiał o co mi chodzi i kucnął lekko. Złapał moje biodra i podrzucił. Od razu założyłam mu nogi na plecach i wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi.
Zaniósł mnie na kanapę, przy której zeskoczyłam z niego i pchnęłam na obicie.
— Wiesz co robisz? — zaśmiał się, gdy powoli siadałam na nim okrakiem. W jego oczach błysnęła niepewność. Lodowate dłonie powędrowały na moje biodra. Gdy nie napotykał mojego sprzeciwu, złapał mnie mocniej i przyciągnął do siebie jeszcze bliżej.
Podniosłam się lekko i nachyliłam nad nim, składając pocałunki na jego szyi.
— Wendy, jesteś pewna tego, co tobisz? — spytał poważnie. Wtedy się od niego odkleiłam. Czułam, że palcami głaska moje kości, ale w oczach była szczera niepewność.
Ja jednak cała się gotowałam. Tak cholernie chciałam być bliżej niego. Całować go i dotykać.
Chyba ci coś na mózg padło.
— Masz rację — mruknęłam. Odkleiłam się od niego i spojrzałam w oczy. Schowałam w moich tęczówkach wszystkie emocje i chęci. Nie mógł o nich wiedzieć. Niech sam mnie błaga — chyba do reszty mnie posrało — spróbowałam wstać, ale Peter złapał mnie mocniej, uniemożliwiając mi to — Daj spokój — mruknęłam, odchylając głowę. Zarzuciłam włosami i oblizałam wargi.
Rzecz jasna nie umknęło to jego uwadze.
Teraz w jego oczach błyszczała zaciętość i determinacja.
Innymi słowy: wygrałam.
Znowu spróbowałam się wyrwać
— Ani mi się waż — warknął przez zaciśnięte zęby.
Zagryzłam policzek od środka.
Peter mierzył mnie spojrzeniem, aż w końcu podjął decyzję. Złapał mój kark i przysunął się, wbijając w moje wargi.
Niechętnie i leniwie oddałam pocałunek, żeby sobie za dużo gnój nie wyobrażał.
Odchyliłam głowę do tyłu, zmuszając go do skupienia się na samej szyi.
— Będziesz mnie błagał? — mruknęłam z ironią pod nosem, wczuwając się w jego ciepłe wargi na skórze.
— Będę cię błagał.
Zamurowało mnie.
Dobra. Tego, to się nie spodziewałam. To był żart. Nie sądziłam, że naprawdę jest w stanie to zrobić.
Cholera, ile jeszcze twarzy ma ten chłopak?
W końcu sama dałam za wygraną. Uśmiechnęłam się sama do siebie z triumfem i oddałam mu wszystkie gesty, którymi mnie obdarował.
Całowałam go zachłannie, a on to wszystko odwzajemniał. Mimo, że to ja na nim siedziałam, to on mnie dominował w pocałunku. Klasycznie.
Uśmiechnęłam się.
Przekręcił głowę i złapał moją szczękę prawą ręką, wbijając się w moje usta agresywniej.
Zaczęłam dyszeć, bo nie umiałam złapać oddechu.
Przeniósł obie dłonie na moje biodra, przyciągając mnie do siebie mocno.
Zacisnęłam na nim uda, próbując opanować żarzący się we mnie ogień.
Uniosłam się wyżej, a Peter wbił palce w moje ciało.
Lewą ręką złapałam jego żuchwę i przechyliłam głowę. Całowałam jego górną wargę. Wsunęłam pod nią swój język i przejechałam po jego równych białych ostrych zębach. Peter też nie próżnował. Rozchylił moje usta i zajął się dolną wargą. Zassał ją do siebie i pociągnął, po czym zagryzł. Nawet nie zauważyłam, gdy jego język wdarł się do środka, odnajdując mój. Zepchnął go ze swoich zębów i usiłował wcisnąć z powrotem do moich ust. Kiedy lekko się wycofałam, złapał go swoim i niemal splótł je ze sobą. W tym samym czasie naparł na mnie tak mocno, że wypuściłam głośno powietrze.
Ugryzł moja wargę tak silnie, że westchnęłam mu w usta. Cała drżałam. Krew we mnie wrzała.
Gotowała się w moich żyłach.
A ja gotowałam się ciałem chłopaka. Zaciągałam się jego ostrym zapachem z domieszką oceanu. Napawałam się jego ciepłymi miękkimi wargami. Pasowały do moich jak puzzle. Absolutnie idealnie.
Zielonooki przeniósł pocałunki na moją żuchwę, a zaraz po niej na moją szyję i gardło.
Ja w tym momencie mogłam chwilę odetchnąć i zacząć oddychać.
Poczułam jak zaciąga się moją skórą na szyi. Ciągnie ją do siebie. Podgryza. Zasysa. Całuje i liże. Robi mi kolejne malinki. Każdą większą od poprzedniej. Piekło mnie. Wbijałam paznokcie prawej ręki w jego bark, a lewą wplotłam w jego włosy i ciągnęłam za końcówki brązowych włosów.
Odchyliłam głowę do tyłu, ukazując mu gardło w pełnej okazałości, czego nie omieszkał nie wykorzystać. Wgryzł się centralnie w przód mojej szyi.
Jęknęłam, a on zaśmiał się cicho w moją skórę.
Jego ręce przeniosły się z moich bioder nieco wyżej. Podwinął sobie mój czarny top na plecach i wsunął pod niego dłonie.
Głaskał mnie. Rysował mi wzorki na nagiej skórze podczas, gdy ustami zaopatrywał mnie w siną biżuterię.
Sama nie wierzyłam w to, co ja znowu wyprawiam. Rum jednak szumiał mi w głowie do tego stopnia, że nie potrafiłam nawet połączyć ze sobą myśli.
Odchyliłam się do tyłu z przyjemności, ale przytrzymywał mnie rękami, które były tak silne, że mogłabym się na nich bez problemu położyć i odpłynąć.
Ugryzł moją skórę, wbijając palce w moje plecy. Posunął nimi w dół, drapiąc moje ciało.
— Peter... — wydyszałam, ciągnąc go za włosy.
Szarpnął za mój top na ramieniu, żeby osunął się w dół i powoli zrzucił ramiączko od mojego stanika. Natychmiast wgryzł się w mój obojczyk, ozdabiając do siniakami. Niespiesznie zjechał wargami na moje ramię, zasysając na nim skórę.
Wiedziałam, że zrobił mi jedne z największych i najciemniejszych malinek, jakie kiedykolwiek mi zasponsorował. Wiedziałam, że mam uszkodzoną skórę na plecach. Wiedziałam, że moje usta ociekają czerwienią przez ich zasysanie i zagryzania.
— Tak ci dobrze? — wysapał, odrywając się od mojego gardła. Pocałował je szybko i wysunął ręce spod mojego topu.
Ledwo widocznie kiwnęłam głową.
Lewą rękę położyłam na jego plecach, wbijając w nie długie paznokcie.
Wsunęłam ją pod koszulkę na karku i zatopiłam je w jego skórze.
Zaśmiał się tym swoim zachrypniętym głosem. Zadrżałam, próbując nie krzyknąć. Zsunął mój top z powrotem w dół, złapał moje gardło i zmusił do spojrzenia mu w oczu. Czułam, że byłam cała czerwona. Policzki piekły mnie żywym ogniem. Całe ciało mnie nim piekło. Każdy element, którego dotknął, a dotykał każdego milimetra mojej skóry.
Połączył nasze usta, a ja westchnęłam mu w wargi, ledwo opanowując jęk.
Peter złapał mnie mocniej i wstał. Podrzucił moje rozgrzane ciało w górę, a ja natychmiast splotłam mu nogi na pasie, dając się nieść.
Nie wiem gdzie się skierował, ale chwilę później wylądowałam plecami na łóżku, a on wyprostował się przede mną.
Natychmiast usiadłam. Ciężko oddychając, dobrałam się do jego paska, ale złapał moje zachłanne ręce i odrzucił je.
— Ale spokojnie — uśmiechnął się łobuzersko, co tylko mnie pobudziło.
Wróciłam z powrotem do leżenia i przeciągnęłam rękami po twarzy. Byłam spocona i cholernie ostro zgrzana.
Peter złapał za swoją czarną obcisłą koszulkę na karku i przeciągnął ją przez głowę. Rzucił nią na bok łóżka i chciał się na mnie położyć, ale oparłam mu rękę na klatce piersiowej, zatrzymując.
— Chcesz mnie? — mruknęłam, przechylając głowę.
— Tak — odpowiedział pewnie. Widziałam, że ledwo nad sobą panował, a jego oczy wręcz płonęły.
— Powiedz to.
— Chcę ciebie jak cholera — pokręcił głową z niedowierzaniem, że w ogóle coś takiego wydostało się z jego ust. Ja także nie ukrywałam zdziwienia.
Musiałam jednak trzymać fason.
— To szkoda, bo ja nie wiem czy chcę ciebie.
Wtedy, to już się zaśmiał i natychmiast na mnie położył. Złapał moje biodra i w akompaniamencie mojego głośnego śmiechu podniósł i docisnął do siebie.
Od razu złapałam jego twarz i przycisnęłam do siebie, całując bez opamiętania.
Ciągnęłam za jego wargi. Wbijałam się do środka językiem, próbując go zdominować. Jeden jedyny raz mógł odpuścić, ale nie. Musiał także dołączyć się do walki i ją klasycznie wygrać.
Jego ręce zsunęły się po moim ciele prosto na talię, którą złapały i podrzuciły wyżej. Zarzucił sobie moje nogi na plecy i zjechał pocałunkami na szyję.
Moje ręce wylądowały na jego brzuchu. Dokładnie badałam każdy z pojedynczych mięśni chłopaka, tworzących perfekcyjny sześciopak. Dotknęłam każdej blizny i wyczułam krzywo ułożone żebra po lewej stronie ciała. Nad jeansami miał głęboką bliznę, a pod obojczykiem siniaka. Poza tym, odnalazłam wiele nowych tatuaży, o których nie wiedziałam.
Wciąż skupiał się na mojej szyi. Napawał się jej smakiem i zapachem. Całował ją i wciąż brutalnie atakował zębami.
Wbiłam paznokcie w jego plecy i wygięłam się, jęcząc.
Peter oderwał się ode mnie i zawisnął nade mną, patrząc mi w oczy.
Podczas gdy żarówiasto zielone tęczówki wywiercały we mnie dziury, a ja dyszałam mu w twarz, jego lewa ręka sunęła w dół mojego ciała.
W końcu trafiła na rąbek koszulki, który złapała i pociągnęła w górę. Pomogłam mu, podnosząc ręce. Po chwili moje ubranie wylądowało już na podłodze.
Zagryzłam mocno wargę, patrząc mu w oczy.
Serce mi waliło jak oszalałe.
Jego tęczówki były nieprzeniknione. Groźne. Lodowate, a jednocześnie płonące ogniem. Ostre. Wręcz zwierzęce.
Patrzył na mnie ze ściągniętymi ciemnymi brwiami i obserwował reakcje wypisane na mojej twarzy, kiedy jeździł zimnymi palcami po moim boku.
Położyłam rękę obok głowy, a on splótł nasze dłonie i docisnął do materaca pode mną.
Czas jakby zwolnił.
Ciemna grzywka rozwalała się na wszystkie strony, a płonące, jasne zielone oczy przebijały się przez nią jak przez ścianę.
Zarysowane policzki aż prosiły się o przyciągniecie do siebie. Krwistoczerwone teraz usta, wołały o całowanie. Zadarty nos błagał o dopasowanie warg pod nim do siebie.
Zaczęłam rozpinać swoje spodenki. Ręce tak strasznie mi się trzęsły, że ledwo radziłam sobie z rozporkiem.
Peter zauważył moje trudności i sam się za to zabrał. Złapał jeansy i zsunął je z moich nóg, wyrzucając gdzieś na bok.
Od razu przylgnął do moich ust.
Dźwignęłam jego dłoń, zsunęłam na mój bok i zaczepiłam ją o moją bieliznę, nakłaniając go, żeby ją ze mnie zdjął.
Chciałam więcej.
Wtedy Peter nagle jakby otrzeźwiał.
— Ej, nie — zabrał rękę i zamrugał. Jego oczy błyszczały już trzeźwością — Nie, nie mogę — kręcił głową jakby w strachu.
Podparłam się na łokciach i zmarszczyłam brwi, patrząc mu w przerażone tęczówki.
— Dlaczego nie? — położyłam dłoń na jego klatce piersiowej.
Wtedy jakby trochę się uspokoił, ale dalej widziałam targane nim silne emocje.
— Bo jesteśmy pijani — przekrzywił głowę — Nie wezmę cię pierwszy raz kompletnie nawalonej — powiedział zupełnie poważnie. Z jednej strony go rozumiałam, ale z drugiej cholernie chciałam więcej — Musimy się opanować — na jego słowa wyłożyłam się wygodnie w łóżku i wyciągnęłam ciało, wyginając je w jego stronę. Przerzuciłam długie czarne włosy na lewe ramię i wciąż utrzymywałam z nim intensywny kontakt wzrokowy — Nie ułatwiasz mi zadania — podsumował, obserwując mnie bacznie.
Znowu nade mną zawisł i pocałował. Jego wargi pasowały do moich tak idealnie. Tak perfekcyjnie. Jakby powstały, żeby razem egzystować. Przymknęłam oczy, kładąc mu dłonie na bokach twarzy. On wciąż podpierał swoje nad moją głową. Jedną zabrał i położył na moim nagim brzuchu. Jęknęłam mu cicho w usta, co na chwile go odurzyło. Pociągnął nią niżej i natrafił na moją bieliznę, do której wsunął dłoń. Westchnęłam cicho, dając przyzwolenie, a moje paznokcie natychmiast przecięły jego plecy. Nigdy nie czułam czyjegoś dotyku w tak prywatnym miejscu, ale ten od Petera był...o jezu cudowny. Ledwo mnie dotknął, a ja już jęknęłam.
— Nie rób tak — powiedział błagalnie, ale nie posłuchałam go, ponawiając odgłos — Wendy... — dosłownie mnie błagał. Otworzyłam już usta, ale szybko mnie pocałował. Ewidentnie było mu cieżko nad sobą zapanować, ale zachował trzeźwy umysł i wycofał się — I tak nawet tego nie wolno mi tobie zrobić — natychmiast z niezadowolonym warkotem z gardła, wyciągnął ją i oparł z powrotem nad moją głową. Czułam, jakby świat zwolnił tylko po
to, żebyśmy mieli dla siebie czas.
Podniosłam biodra, przyciskając do niego ciało, co już absolutnie sprawiło, że zaczął się trząść.
Całkiem zabawny widok, gdy tak strasznie ze sobą walczył i tracił kontrolę. Musiał się męczyć, żeby mnie nie pożreć żywcem.
Cudowne uczucie.
Odchyliłam głowę, a Król Nibylandii pocałował moją szczękę.
— Jest tyle rzeczy, które chciałbym z tobą zrobić — westchnął mi do ucha, a ja wygięłam się na te słowa. Boże były takie cudowne. Niestosowne i dwuznaczne. Dla mnie idealne — Ale nie mogę.
W końcu zsunął się ze mnie i położył obok. Oboje ciężko oddychaliśmy, a nasze klatki piersiowe podnosiły się w nienaturalnych tempach.
Próbowałam złapać oddech, ale było ciężko. Wciąż silny zapach Petera mnie odurzał.
— Zostajesz na noc — wypalił. Nie brzmiało to jak pytanie, a raczej stwierdzenie. Nie planowałam jednak wracać teraz do łóżka z Ceddar. Wiedziałam od początku, że z nim zostanę.
Chłopak w końcu obrócił się w moja stronę i złapał w talii, przenosząc wyżej w łóżku.
Tam przekręciłam się na bok w jego stronę, a on w moją. Podciągnął ciemną kołdrę na tyle, żeby przykryła mnie pod sama szyję.
Palcami zakładał mi kosmyki włosów za ucho.
— To było jednorazowe — wypaliłam w końcu. Musiałam go trzymać na dystans. Ten jakby zwolnił ruchów, ale patrzył mi dalej w oczy. Na pewno mi się wydawało, ale w zielonych tęczówkach lśnił żal — Dzisiaj świętujemy. Od jutra wszystko wraca do normy.
— Nie jesteś królowa, a już tak się rządzisz? — mruknął, głaszcząc mój policzek kciukiem.
Uśmiechnęłam się dumnie i odwróciłam do niego plecami, żeby objął mnie od tylu.
Peter złapał moje włosy i przerzucił nad głowę, żeby umożliwić sobie dojście do mojej szyi, która powoli pocałował. Drugą ręką dosunął mnie do siebie i mocno objął w pasie, nie wypuszczając.
— Nie jesteś królowa — przedrzeźniłam go pod nosem, ale nie sądziłam, że to usłyszał i zamknęłam oczy.
— Jeszcze — usłyszałam za sobą, a zaraz później miarowy oddech, świadczący o tym, że chłopak zasnął. Zamarłam kompletnie, zszokowana tym, co usłyszałam.
Ale razem z tymi słowami doszedł mnie zapach alkoholu. Tak, na pewno tak gadał, bo był nawalony.
Już jutro wszystko wróci do normy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siema!
Chciałam taki fajny, ciekawy i GORĄCY rozdział Wam wrzucić w niedzielę wieczorem, żeby trochę osłodzić Wam przyszły tydzień.
Jak się podobało?
Nie chciałam, żeby pierwszy raz był w takiej średnio trzeźwej i przemyślanej sytuacji. Będzie, ale na innych warunkach.
Wypowiedzcie się co moglibyście zmienić w dzisiejszym rozdziale.
Nie wiem czy pasują Wam takie agresywne i brutalne zagrywki, ale ja mam jakiś pieprzony fetysz. Jeśli jednak mam się trochę uspokoić, to dajcie znać hahah.
W multimediach wstawiłam zdjęcie, które strasznie mi ich przypomina ✨💋
Powodzenia. To tylko pięć dni.
Całusy
Zosia ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top