56 | friends
Wpatrywałem się w przyjaciela, nie wiedząc, co powinienem zrobić. Początkowo naprawdę pragnąłem wyrzucić go za drzwi, ponieważ tak było łatwiej. Jednak gdy nawiązałem z nim kontakt wzrokowy i dostrzegłem w jego oczach najszczerszą rozpacz, nie potrafiłem po raz kolejny odwrócić się do niego plecami. Westchnąłem, przesuwając spojrzeniem po całym jego ciele; zdążył opalić się przez wakacje, długie do ramion, czarne loki miał związane w kucyka z tyłu głowy, tułów przykrywała biała koszula z krótkim rękawkiem, na nogach miał brązowe spodenki oraz klapki Gucciego. To był cały Hayoon, którego znałem od wielu lat i którego kochałem, ponieważ był moim najlepszym przyjacielem. Bolesna, przytłaczająca tęsknota opadła na moje ramiona niczym kilkutonowy kamień.
Mięśnie zadziałały automatycznie, w ogóle nie pytając mnie o zdanie. Pokonałem dystans dzielący mnie i byłego najlepszego przyjaciela, żeby móc objąć go w pasie i wtulić się w ciało o znajomym, przyjemnym zapachu. Ramiona Ha od razu mnie objęły, a twarz chłopaka schowała się w zagłębieniu mojej szyi. Czułem jego ciepły oddech na skórze, twardość ciała, lekko sterczący kręgosłup, który mogłem bez problemu wyczuć pod białą koszulą. Zapach płynu do płukania tkanin mieszał się z zapachem perfum oraz olejku do włosów, który wcierał w loki. To właśnie był mój przyjaciel, to był człowiek, z którym łączyło mnie więcej, niż z kimkolwiek innym, i jeszcze kilka miesięcy temu dałbym się za niego pokroić.
– Tęskniłem za tobą – wykrztusił drżącym głosem. – Umierałem każdego dnia bez ciebie.
Odsunąłem się od niego, zupełnie nie wiedząc, co powinienem teraz zrobić. Z jednej strony nie chciałem wyrzucać Hayoona za drzwi, z drugiej w moim pokoju wciąż czekał na mnie nagi Junho, do którego mój członek napompowany krwią bardzo chciał wrócić.
– Możemy pogadać? – zapytał pierwszy, widząc, że jestem zagubiony. – Tylko pogadać i tylko przez chwilę. Wiem, że pewnie potrzebujesz czasu.
– Dobrze – zgodziłem się, kiwając delikatnie głową. Ha uśmiechnął się do mnie z najszczerszą ulgą i już chciał zrobić krok w stronę mojego pokoju, ale go zatrzymałem. – Chodźmy do kuchni. Chcesz się czegoś napić?
– Masz sok z limonki?
– Chyba jest.
Ruszyłem do kuchni, ignorując dyskomfort w spodniach, żeby jak najszybciej dostać się do lodówki. Przesunąłem wzrokiem po różnych półkach, w końcu dostrzegając butelkę z limonkowym płynem. Hayoon sam wyciągnął szklanki, doskonale wiedząc, gdzie stoją, w końcu nie raz u mnie był. Rozlałem resztkę soku do naczyń, a następnie oparłem się o stół obok przyjaciela, czekając, aż zacznie mówić. Jemu najwidoczniej się nie śpieszyło, ponieważ popijał napój, wpatrując się przed siebie nieobecnym wzrokiem. Dopiero kiedy odchrząknąłem, zerknął na mnie i się uśmiechnął.
– Przepraszam – szepnął, a następnie sam odchrząknął, żeby oczyścić gardło. – Jestem świadom tego, że posunąłem się znacznie za daleko, i naprawdę żałuję, że cię tym skrzywdziłem.
– Żałujesz tylko tego, że mnie skrzywdziłeś?
– Tak. – Skinął głową dla potwierdzenia. – Nie żałuję tego, co było między nami, ponieważ cię kocham i chcę spędzić z tobą resztę życia.
Po plecach przebiegły mi dreszcze, sprawiając, że pojawiła się na nich gęsia skórka. Wciąż nie odwzajemniałem uczuć przyjaciela i wiedziałem, że nigdy tego nie zrobię, jednak... Bycie z nim było po prostu łatwe. Hayoon kochał mnie do tego stopnia, że wybaczyłby mi wszystko. Nie musiałbym się o nic martwić, nawet powrotem do szkoły, który odbierze mi Junho. Bo chociaż to dla młodszego chłopaka zranione serce biło szybciej, teraz nie miałem wątpliwości, że nasz wakacyjny związek skończy się wraz z rozpoczęciem kolejnego semestru nauki. Właśnie dlatego przyjaciel i jego objęcia były najracjonalniejszym wyjściem, zwłaszcza że byłem uzależniony od seksu, a kolejne spotkanie z przypadkową osobą z Internetu mogłoby zakończyć się dla mnie tragicznie.
– Nie kocham cię – powiedziałem, odstawiając szklankę na stół. – Nie w romantyczny sposób. Prawdopodobnie nigdy nie będę w stanie obdarzyć cię tym uczuciem. Prawdopodobnie przyjacielska miłość jest moim maksimum, które mogę ci zaoferować.
Chłopak również odstawił szklankę. Wziął głębszy oddech, garbiąc plecy, i sięgnął do prawej, przedniej kieszeni w spodniach. Wyciągnął z niej gruby, czarny długopis, który przyłożył do ust, a następnie wypuścił spomiędzy nich białą parę o zapachu agrestowej galaretki. Dopiero wtedy zrozumiałem, że błędnie rozpoznałem przedmiot.
– To elektroniczny papieros? – zapytałem, zerkając na urządzenie w ręku Hayoona.
– Umm – mruknął, kiwając głową.
– Skąd go masz?
– Byłem z rodzicami na wakacjach w Europie i po prostu potrzebowałem czasem wychodzić na szluga. Raz przyłapał mnie ojciec, powiedział, że wyrzuci mnie z domu, jeśli będę zasmradzał go tytoniem, a jak powiedziałem, że muszę palić, bo inaczej zwariuję, to kupił mi elektryka. Dopóki nie przyłapią mnie w szkole, to mam luz – odpowiedział bez cienia emocji na twarzy. – Wróciliśmy kilka tygodni temu do Korei, ale rodzice od razu wywieźli mnie do dziadków, żeby dopilnowali mojej nauki. Nienawidzę korepetycji. Wczoraj w nocy przyjechałem do domu i postanowiłem, że cię odwiedzę. Nie zapowiedziałem się, ponieważ zablokowałeś mój nowy numer telefonu... i numer mojej babci.
Po tej krótkiej historii po raz kolejny zaciągnął się trucizną, a następnie wypuścił słodkopachnącą parę. Nie podobało mi się, że palił, ale nie miałem prawa mu zakazywać, skoro miał pozwolenie od rodziców.
– Spanikowałem – przyznałem.
– Co robiłeś przez wakacje?
– Siedziałem w domu, udzielałem korków – odpowiedziałem, wymijająco. Hayoon uniósł brwi w zaskoczeniu. – Raz wpadłem na Seho w galerii i złamał mi nos.
– Co, kurwa?! – Oderwał pośladki od blatu stołu, żeby móc lepiej się mi przyjrzeć. Chwycił długimi palcami mój podbródek, oglądając nos z kilku stron w całkowitym skupieniu. – Zapierdolę go. Przysięgam ci, że zabiję go jak psa.
Nie odsunął się ode mnie. Wciąż stał za blisko i wciąż ściskał mój podbródek w palcach, gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Potwór w moim wnętrzu wbił ostre szpony w żołądek oraz jelita, ścisnął boleśnie jądra i napiął mięśnie w udach.
– Czy będzie ci to przeszkadzać? – zapytałem szeptem, jakbym się bał, że inaczej rozwścieczę nienasycone pożądanie, które mnie wyniszczało.
– Hmm?
– Czy będzie ci przeszkadzać to, że nie będę w stanie cię pokochać?
– Dopóki będziesz obok, nic innego nie będzie się dla mnie liczyło.
To mi wystarczyło. Stanąłem na palcach, by sięgnąć warg Hayoona, które znałem tak dobrze. Smakowały limonką i agrestem, a to połączenie bardzo mi się spodobało. Nie marnowaliśmy czasu, od razu wypełniając tę czułość namiętnością oraz pożądaniem, ponieważ właśnie tego oczekiwałem. Już zdążyłem zapomnieć, jak dobrze całował, zgrywając się ze mną idealnie, robiąc to znacznie lepiej niż Junho, który był mniej doświadczony. Przyjaciel złapał mnie pod uda, żebym mógł usiąść na stole i rozszerzyć nogi, gdzie znalazło się miejsce dla niego. Docisnął swoje krocze do mojego, wzmagając podniecenie i tym samym sprawiając, że stałem się jeszcze zachłanniejszy. Zacisnąłem zęby na jego dolnej wardze, odnajdując po omacku guziki od białej koszuli, które sprawnie zacząłem rozpinać, pragnąc pieprzyć się z Hayoonem dopóki nie zacznę krzyczeć z nadmiaru przyjemności.
Przyjaciel odsunął się nieznacznie ode mnie, wykrzywiając usta w szerokim uśmiechu, który od razu odwzajemniłem, odsłaniając falującą pośpiesznie klatkę piersiową. Pochyliłem się do karmelowej skóry opinającej szyję chłopaka, żeby zassać się na niej i stworzyć purpurowy tatuaż w kształcie serca, tym samym podpisując moją własność. W tym czasie duże dłonie ściągnęły ze mnie białą koszulkę, a opuszki zaczęły podrażniać przekłucia w brodawkach, bawiąc się srebrnymi kolczykami.
– Jak ty sobie radziłeś beze mnie, kochanie? – szepnął, gdy odessałem się od niego, pozostawiając na szyi przyjaciela dość sporo śliny.
– Chcesz wiedzieć? – zapytałem, uśmiechając się do niego zadziornie.
– Robiłeś coś brzydkiego? – odpowiedział pytaniem na pytanie, ale nie powiedziałem już ani słowa. Udałem, że zamykam usta na kluczyk, a następnie zsunąłem się z blatu stołu.
Chwyciłem dłoń Hayoona i zacząłem prowadzić przyjaciela w stronę mojego pokoju, wahając się ostatni raz z ręką zawieszoną nad klamką. Wtedy tę niepewność wyparło narastające pożądanie, krzyczące w moim wnętrzu, że właśnie tego pragnę i że jeśli nie okażę zwątpienia, uda mi się to dostać. Wszedłem do pomieszczenia, wciągając za sobą półnagiego Ha i nawiązując kontakt wzrokowy z czekającym na mnie Junho, który wciąż siedział na środku łóżka. Gdy zobaczył, że nie wróciłem sam, szybko złapał za kołdrę, by zakryć przyrodzenie, a jego czarne, ciepłe oczy otworzyły się szeroko. Dłoń Hayoona wysunęła się spomiędzy moich palców, gdy ruszyłem w głąb pokoju, a osłupiały przyjaciel niezmiennie stał w progu pomieszczenia, nie wiedząc, co się dzieje. Wszedłem na łóżko, na czworaka podchodząc do Junho i wpraszając się na jego umięśnione uda, na których ostatnimi miesiącami uwielbiałem siedzieć.
– Hyung...? – zaczął niepewnie, jednak nie pozwoliłem mu dokończyć pytania. Wpiłem się w jego wargi, od razu wpychając język do gardła młodszego chłopaka, który z lekkim wahaniem odwzajemniał namiętny pocałunek, przytrzymując mnie za biodra.
Gdy oderwałem się od siedemnastolatka, zerknąłem wyzywająco na Hayoona, który przez cały czas stał w tym samym miejscu.
– Chyba nie muszę was sobie przedstawiać – odezwałem się pierwszy, zanim którykolwiek zdołał wykrztusić z siebie słowo. – Odpowiadając na twoje pytanie, Ha, Junho jest moim chłopakiem od prawie trzech miesięcy. Natomiast odpowiadając na twoje pytanie, Junnie, pogodziłem się z Hayoonem.
– Nie rozumiem – wydukał najmłodszy z nas. – Po tym wszystkim, co ci zrobił?
– Ty za to nie zrobiłeś nic – wytknąłem.
– Mówiłeś, że go nie kochasz...
– Bo nie kocham, on to wie.
– Więc...
– Jesteś mi to winien, nie uważasz? – odpowiedziałem na jego pytanie, zanim zdołał je zadać. – Wybaczę cię, jeśli się zgodzisz.
Nie czekałem na decyzję Junho, wiedząc, że nie mogę dać mu czasu do zastanowienia się. Wstałem z jego ud, radośnie zeskakując z łóżka i lądując tuż przed Hayoonem, którego opanowany wyraz twarzy nie pozostawiał żadnych wątpliwości, iż doskonale wie, do czego dążę.
– Będę obok, więc nic innego nie powinno się liczyć – przypomniałem mu jego własne słowa sprzed kilku minut, obawiając się odrzucenia, jednak te obawy były bezpodstawne.
Przyjaciel pochylił się do moich ust, zupełnie nie przejmując się tym, że przed chwilą całowały innego chłopaka. Rozchylił wargi, wysunął język i przesunął nim po moim języku tak, aby Junho miał idealny widok na dwa śliskie mięśnie, krążące teraz wokół siebie. Ułożył dłonie na mojej nagiej talii, przysuwając mnie do siebie jeszcze bliżej, zanim pozwolił jednej ręce zsunąć się niżej i wylądować na moim pośladku. Ścisnął go, wywołując nową falę przyjemności, rozchodzącą się od tego miejsca wzdłuż całego ciała i kumulującą się w podbrzuszu. To było takie podniecające, zwłaszcza świadomość, że nie byliśmy tylko we dwoje. Objąłem lewą ręką szyję przyjaciela, aby nie ważył się ode mnie odsunąć, drugą wystawiłem w stronę młodszego chłopaka, wyczekując, aż do nas dołączy. Moje delikatnie drżące palce okrywała nicość, kiedy usta wciąż miałem zajęte całowaniem Hayoona, a ciało było śmiało przez niego dotykane. Zacząłem się obawiać, że jednak źle to rozegrałem, że nie dostanę tego, czego zażądał nienasycony głód w moim wnętrzu, że poniosę tego konsekwencje. Oderwałem się od ust przyjaciela dokładnie w tej samej chwili, w której wystawiona dłoń została zamknięta w drugiej dłoni. Zerknąłem w jej kierunku, dostrzegając Junho, którego policzki były całe czerwone, i uśmiechnąłem się do chłopaka, pociągając go bliżej.
– Dziękuję – szepnąłem, zanim wpiłem się w jego wargi, łącząc nas w kolejnym pocałunku.
Ręce Hayoona wsunęły się pod moje spodenki, a palce zaczęły podrażniać ciepłe wejście do ciała. Zamruczałem w całujące mnie wargi i zsunąłem dłoń z szyi przyjaciela, by po omacku odnaleźć guzik od jego spodni. Ubrania w tym momencie były nam wszystkim zbędne, dlatego chciałem się ich pozbyć jak najszybciej. Ha postanowił nie być mi dłużnym i również sięgnął do mojego rozporka. Odpiął go sprawnie i zsunął ze mnie spodenki, pod którymi nic nie miałem. Nagi oraz podniecony do granic możliwości odsunąłem się od całującego mnie Junho, by poprowadzić go z powrotem na łóżko. Słyszałem szelest ubrań za plecami i nie musiałem się odwracać, żeby wiedzieć, iż ostatni z nas również nie miał już nic na sobie.
Usiadłem na skraju łóżka, rozkładając szeroko nogi i pociągając siedemnastolatka w dół, by kleknął tuż przede mną. Zrobił to bez stawiania oporu, od razu przysuwając się do sterczącego członka, którego objął wargami i zassał się na nim. Jęknąłem głośno i piskliwie, wsuwając palce w jego ciemne włosy, a następnie opadłem plecami na materac. Gdy to zrobiłem, udało mi się nawiązać kontakt wzrokowy z Hayoonem, który właśnie wchodził na łóżko z rozpuszczonymi włosami, mijając obciągającego mi chłopaka. Uśmiechnąłem się, gdy zawisł nade mną okrakiem, pozwalając, bym objął rękami jego chude uda, a kiedy rozchyliłem wargi, od razu się w nie wsunął. Zdążyłem już zapomnieć, jak długiego miał penisa i jak głęboko potrafił go wsadzać. Pojedyncza łza spłynęła wzdłuż mojej skroni, ale nie przejąłem się tym, skupiając się na pieszczeniu językiem twardego prącia. Było zajebiście.
Chyba nigdy nie śmiałem pomyśleć, że jakakolwiek fantazja o seksie z dwójką partnerów mogłaby się spełnić. Dlatego tak trudno było mi uwierzyć, że działo się to naprawdę. A jednak Hayoon właśnie penetrował moje usta, a Junho lizał wędzidełko, wciskając mi palce do odbytu. I to był dopiero początek.
Kiedy przyjaciel uwolnił moje usta, opadł na łóżko, dysząc głośno, i przeczesał czarne loki palcami. Mój chłopak nie zamierzał tracić okazji, od razu wspiął się na środek materaca, zawisając nade mną, jakby chciał uniemożliwić komukolwiek dostęp do mojego ciała, i, chociaż nie sądziłem, że zrobi to zupełnie bez oporów, docisnął wargi do moich, żeby zacząć mnie całować. Objąłem jego tułów nogami, ściskając kolanami w biodrach, i odwzajemniałem każdą namiętną czułość. Wiedziałem, że chciał mieć mnie tylko dla siebie, że będzie rywalizował z Hayoonem o to, który z nich doprowadzi mnie do orgazmu, i bardzo, ale to bardzo, podobała mi się ta wizja. Czule musnąłem palcami jego policzek, zanim brutalnie odsunąłem chłopaka od siebie, zerkając z uśmiechem na przyjaciela. Czekał już na swoją kolej, od razu wpychając mi język do ust, gdy tylko rozdzieliłem je z ustami Junho. Dłoń siedemnastolatka trochę zbyt mocno zacisnęła się na mojej talii, żebym nie miał pewności, że jest o mnie zazdrosny, ale ta reakcja sprawiła jedynie, że zachichotałem.
– Ha... – wymruczałem w całujące mnie wargi.
– Hmm? – Wcale nie miał zamiaru się odsuwać.
– Pocałuj go – poprosiłem. Te słowa wystarczyły, żeby jednak zmienił swoje wcześniejsze zamiary.
– Co?
– Pocałuj go – powtórzyłem. – Dla mnie.
Obdarzyłem przyjaciela szerokim uśmiechem, gdy widziałem szczere zaskoczenie na jego twarzy. Zerknął w lewo na Junho, który nadal wisiał nade mną, przytrzymywany moimi nogami, a grdyka na jego gardle podskoczyła, gdy przełykał ślinę. Dwójka chłopaków wpatrywała się w siebie przez kilka długich chwil i nie miałem wątpliwości, iż nie pałają do siebie sympatią i że gdyby nie ja, nigdy nie skończyliby przy sobie nadzy. Pierwszy oczywiście poddał się Hayoon, odsuwając się ode mnie, żeby z powrotem usiąść na łóżku.
– Na trzeźwo tego nie zrobię – powiedział z całkowitą powagą w głosie.
– A jak przyniosę wino z barku rodziców? – zapytałem, wyswabadzając Junho, który również zdecydował się usiąść na łóżku, ale zrobił to po przeciwnej stronie niż mój przyjaciel.
– Przynieś najlepiej kilka butelek – westchnął, wypełniając mnie takim entuzjazmem, że rzuciłem się mu na szyję, by jeszcze raz go pocałować.
Był to szybki, niechlujny pocałunek, zanim ponownie zeskoczyłem na podłogę i prawie pobiegłem do salonu, gdzie za witryną stały równo ułożone butelki z różnymi, drogimi alkoholami, które ojciec lubił sprowadzać z całego świata, ale z jakiegoś powodu nigdy ich nie pił. Zupełnie nie znałem się na winach, właściwie nie znałem się w ogóle na alkoholach, więc wziąłem po prostu pierwsze dwie butelki, które wpadły mi w ręce. Gdy wróciłem do pokoju, zupełnie nie przejmując się wartością płynów w ciemnych naczyniach, rzuciłem je na łóżko i poszedłem jeszcze po trybuszon.
– Nie oszczędzasz na mnie, kochanie – mruknął Hayoon, kiedy w końcu usiadłem na łóżku pomiędzy dwójką nienawidzących się chłopaków. – Ojciec cię nie zabije za wypicie Dom Pérignon z dwa tysiące dziesiątego i dwa tysiące dwunastego roku?
– Ojciec już z nami nie mieszka – odpowiedziałem.
– Więc jest co opijać! – zwołał radośnie, ściągając papierek zabezpieczający otwarcie pierwszej butelki.
Spojrzałem na Junho, który również właśnie mi się przyglądał, a po jego twarzy widziałem, że z każdą chwilą jest coraz bardziej niepewny. Mój przyjaciel miał to już do siebie, że podejmował głupie decyzje znacznie łatwej niż dobre, więc nie sposób było zliczyć, ile razy wpakowaliśmy się razem w tarapaty. Uśmiechnąłem się do młodszego chłopaka i zacząłem podsuwać się do niego na łóżku, żeby po raz kolejny wprosić się na jego kolana. Tym razem nie wpiłem się od razu w jego wargi, jedynie delikatnie całując go w sam kącik ust.
– Co się dzieje? – zapytałem szeptem, żeby nie miał wątpliwości, że niezmiennie o niego dbam. Przecież cały czas byłem jego hyungiem.
– Nigdy nie piłem alkoholu, mam pewne obiekcje – odpowiedział, również szepcząc.
– Jeśli nie chcesz, nie musisz pić – zapewniłem go, ignorując odgłosy Hayoona męczącego się z otwarciem wina.
– Wiem, ale również boję się, że na trzeźwo nie dam rady – westchnął, sprawiając, że zacząłem chichotać. – Na pewno tego chcesz?
Skinąłem energicznie głową.
– Tak, bardzo tego chcę. – Nachyliłem się, a moje wargi musnęły ucho Junho, kiedy szeptałem: – Tylko ten jeden raz.
– Kocham cię – odpowiedział, czym zasłużył sobie na kolejny pocałunek w sam kącik ust.
– Wyborne! – krzyknął Hayoon, przyciągając naszą uwagę. Zdążył już pociągnąć kilka łyków alkoholu prosto z gwinta i teraz podawał mi ciemną butelkę.
– Dziękuję – odpowiedziałem, idąc w ślady przyjaciela. Śmiało przechyliłem naczynie, a musujący płyn wypełnił moje usta i zaczął spływać wzdłuż gardła. Miał paskudny, cierpki smak, ale nie przejmowałem się tym, udając, że picie alkoholu nie jest dla mnie czymś niecodziennym. – Junnie?
Siedemnastolatek zawahał się ostatni raz, nim wziął ode mnie butelkę i również ja przechylił, łykając alkohol. Gdy tylko oddał wino Hayoonowi, skrzywił się i pokręcił głową. Znowu zacząłem się śmiać, a przyjaciel prychnął z niedowierzaniem.
– Od kiedy wina są gazowane? – zapytał, wciąż się marszcząc przez cierpki smak alkoholu.
– Wino szampańskie, mówi ci to coś? – Ha mruknął z kpiną, ponownie przyciskając gwint butelki do ust.
– Kompletnie nie.
– Mi również – przyznałem, wybuchając kolejną falą śmiechu.
– Picie z wami tak drogiego alkoholu to bezeceństwo.
Tym razem nawet Junho się roześmiał, najwidoczniej czując się odrobinę lepiej w towarzystwie mojego przyjaciela. Hayoon wziął ostatni raz kilka łyków wina, a następnie podał butelkę mi. Przyjąłem ją, dociskając gwint do dolnej wargi, jednak zamarłem w bezruchu, kiedy Ha chwycił młodszego chłopaka za policzek i przysunął się do jego warg. Junho nawet nie drgnął, pozwalając starszemu na złączenie ich ust, posłusznie poruszał nimi w rytm pocałunków Hayoona, potrzebując dłuższej chwili, by w końcu opuścić powieki i bardziej się zaangażować. Z uśmiechem oblizałem szkło, wyczuwając na nim cierpki smak wina, a następnie przechyliłem butelkę, by duszkiem wypić kilka większych łyków, czując, jak alkohol rozgrzewa mnie od środka i wpada do żołądka, gdzie miesza się z czekoladowymi lodami oraz orzechowymi chrupkami. Gdy w końcu opuściłem naczynie, przyjaciel już na mnie czekał, od razu ze śmiałością kosztując moich smakujących winem warg i języka. Po omacku podałem butelkę Junho, by móc całkowicie skupić się na pocałunkach, którymi byłem obdarowywany.
– Uwielbiam się z tobą całować – mruknąłem, gdy w końcu się od siebie odsunęliśmy. – Ha dobrze całuje, prawda? – zapytałem mojego chłopaka, który przyglądał się nam, ściskając w dłoniach wino. Wzruszył ramionami.
Zachichotałem pod nosem, przysuwając się do niego, żeby pod żadnym pozorem nie poczuł się zaniedbany. Teraz gdy miałem porównanie, czułem, jak o wiele mniej wprawione są usta Junho, jak bardzo trzymają się utartych schematów, których nauczyły się od moich. Hayoon lubił wyprawiać różne rzeczy językiem, niektóre bardzo przyjemne, inne po prostu dziwne, ale to sprawiało, że całowanie się z nim było takie przyjemne. Kiedy odsunąłem się od Junho z uśmiechem pełnym zadowolenia, chłopak pośpiesznie oddał mi butelkę i, jakby się bał, że zaraz się rozmyśli, złapał za kark Hayoona, wpijając się w jego wargi. Patrzenie się, jak ich świecące od dużej ilości śliny języki ocierają się o siebie, było bardzo podniecające.
– Nie najgorzej – mruknął siedemnastolatek, odsuwając się od mojego przyjaciela.
Ha prychnął po raz kolejny, powtarzając wypowiedziane przed chwilą słowa z kpiną w głosie.
– Junnie za to cudownie obciąga – pochwaliłem mojego chłopaka, podając alkohol Hayoonowi, który z chęcią go przyjął. Ponownie spojrzałem w ciepłe, czekoladowe oczy Junho. – Sześćdziesiąt dziewięć?
Skinął głową, odwracając się do mnie plecami, by już chwilę później opaść nimi na miękki materac. Puściłem przyjacielowi oczko, kiedy klękałem okrakiem nad głową siedemnastolatka. Następnie pochyliłem się nad jego pięknym, umięśnionym ciałem, które tak bardzo lubiłem podziwiać oraz dotykać, i polizałem różową, odsłoniętą żołądź. Chłopak pode mną również przeszedł do rzeczy, bez oporów wsuwając mojego penisa do ust i zasysając się na nim. Podrażniał językiem wędzidełko oraz wrażliwą skórę, pozwalał, by preejakulat spływał w dół jego gardła. Gdy zasysałem się na prąciu u jego nasady, bawiąc się sprawianiem partnerowi przyjemności, wyczułem na sobie drugi język, który zaczął podrażniać wejście do mojego ciała. Jęknąłem, zaciskając trochę mocniej palce na członku, gdy śliski mięsień wciskał się w mój odbyt, a jednocześnie drugie usta zasysały się na żołędzi. Wykląłem głośno, zupełnie zapominając o pieszczeniu Junho, jedynie wbijając paznokcie w jego twarde, umięśnione udo. Zapragnąłem krzyczeć z przyjemności, ponieważ było mi tak dobrze.
– Kurwa mać – wykrztusiłem, z trudem biorąc każdy oddech, a moim partnerzy nie dawali mi nawet chwili spokoju.
Hayoon wcisnął we mnie dwa długie palce, którymi rozszerzył otwór, by móc głębiej wepchnąć język, a Junho podrażniał samym czubkiem języka wędzidełko na zmianę z ujściem cewki. Moje paznokcie przebiły się przez jego skórę na zewnętrznej części uda, gdy krzyknąłem, nie mogąc już dłużej wytrzymać:
– Stop! Stop, kurwa, bo zaraz dojdę!
Zostałem uwolniony od tortur nadmiernej przyjemności. Wciąż biorąc głębokie oddechy, opadłem na łóżko obok siedemnastolatka i próbowałem zapanować nad drżeniem ud. Potrzebowałem wykląć jeszcze kilka razy, czując, jak ślina ścieka wzdłuż mojego prącia oraz pośladków, a wtedy usłyszałem odgłosy ciamkania oraz ciche pomruki. Uniosłem się delikatnie na łokciu i spojrzałem na dwójkę chłopaków, która była zajęta wpychaniem sobie języków do ust. Hayoon pochylał się nad leżącym Junho, całując go do góry nogami, a młodszy chłopak nawet wsunął palce w jego długie, czarne loki. Podobało mi się to. Naprawdę mi się to podobało i nawet zacząłem szczerze pragnąć, byśmy już zawsze byli we trójkę. Podniosłem się z łóżka, podchodząc na drżących nogach do wysuniętej szuflady, skąd wyciągnąłem dwa opakowania prezerwatyw oraz lubrykant. Siedemnastolatek w ogóle nie zareagował, kiedy zacząłem rozwijać gumkę na jego penisie, a następnie pokryłem go sporą ilością śliskiego żelu. Dopiero gdy klęknąłem okrakiem nad jego biodrami i bardzo powoli zacząłem wsuwać w siebie twardego członka, jęknął wysoko i dźwięcznie prosto w usta całującego go Hayoona. Mój przyjaciel odsunął się od niego i zerknął na mnie, oblizując lubieżnie wargi. Nie odrywając spojrzenia od jego błyszczących oczu, napinałem mięśnie ud, żeby się unieść i następnie opaść na penisa w moim wnętrzu, a potem zrobić to jeszcze raz, jeszcze raz i jeszcze raz. Ha ponownie docisnął gwint ciemnej butelki do warg i upił kilka łyków, coraz mocniej przekręcając naczynie. W tym czasie ułożyłem dłonie na biodrach Junho, aby się go przytrzymać, a on chwycił mnie za uda, pojękując cicho razem ze mną.
– Ha... – westchnąłem, chcąc uzyskać więcej atencji od chłopaka z czarnymi lokami.
Mój były narzeczony uśmiechnął się, a następnie pochylił nad ciałem siedemnastolatka, by sięgnąć moich warg. Spodziewałem się zwykłego pocałunku, dlatego na początku tak bardzo zdziwiła mnie ciecz, która zaczęła wypełniać moje usta, wypluwana przez Hayoona. Posłusznie przełykałem cierpki alkohol, pozwalając kilku kroplom ścieknąć wzdłuż brody i skapnąć na umięśniony brzuch Junho. Jednak przyjaciel nie mógł sobie pozwolić na to marnotrawstwo, wpierw zlizał czerwoną stróżkę z mojej twarzy, by po chwili zrobić to samo z kroplami zebranymi koło pępka leżącego pode mną chłopaka. Zachichotałem, kiedy się z powrotem wyprostował.
– Co cię śmieszy? – zapytał, zerkając na mnie wyzywająco.
– Przypomniałem sobie o oliwkach z pizzy – odpowiedziałem, mierząc go wzrokiem. – Lubisz zjadać jedzenie z innych ludzi, co?
– Lubię wiele rzeczy, Min-Min – szepnął, w końcu wstając z łóżka. Obszedł je, odstawiając pustą już butelkę na bok, żeby nam nie przeszkadzała, i zatrzymał się tuż za mną, nachylając się, by owiać mój policzek ciepłym oddechem. Znieruchomiałem. – Niestety nigdy nie lubiłem się tobą dzielić.
Jęknąłem głośno, kiedy wcisnął mi język do ucha. Wyprostowałem plecy, odchylając się do tyłu i mocniej nadziewając się na Junho, żeby ułatwić Hayoonowi sprawianie mi tej przyjemności. Trwała ona jednak stanowczo zbyt krótko, gdy została przerwana na rzecz pokrycia twardego prącia solidną porcją lubrykantu. Chwyciłem mocno dłonie mojego chłopaka, przeplatając z nim palce, kiedy zbliżaliśmy się do momentu, na który czekałem najbardziej.
– Będzie bolało – ostrzegł mnie przyjaciel, kiedy zaczął wciskać się do mojego wnętrza, próbując zmieścić się obok Junho. Nie kłamał. Krzyknąłem, zanim wstrzymałem oddech, i wbiłem paznokcie w śródręcza trzymających mnie dłoni. Pojedyncza łza spłynęła wzdłuż lewego policzka, jednak nie była ona wywołana bólem, ale słodkim szczęściem, które w końcu usatysfakcjonowało potwora żyjącego w moim wnętrzu.
Krzyczałem dalej z każdym pchnięciem Hayoona, który przytrzymał mocno moje biodra, abym nigdzie mu nie uciekł. Jego jęki mieszały się z jęknięciami leżącego pode mną Junho. Młodszy chłopak co jakiś czas wybijał miednicę w górę, żeby wcisnąć się we mnie głębiej, a to doprowadzało mnie od szaleństwa. Kilka przekleństw opuściło moje wyschnięte gardło, oczy zaszły świeżymi łzami, wydawałem z siebie dźwięki, które nie były podobne do niczego, jednak nie potrafiłem ich powstrzymać. Nie, kiedy było tak dobrze. Zupełnie niespodziewanie Ha przeniósł jedną rękę na moją głowę, by wpleść długie palce w różowe włosy i szarpnąć za nie w tył. Posłusznie odchyliłem głowę, przymykając powieki z przyjemności, czując się całkowicie podległy dwóm chłopakom, którzy byli we mnie. Chciałem, by robili ze mną, co tylko chcieli.
– Nie rób mu tak – dobiegł mnie głos Junho.
– Jak? – prychnął Hayoon, zabarwiając niski, seksowny głos kpiną.
– Nie szarp go za włosy.
– Ach! – udawał zaskoczenie. – Mam nie robić tak? – Po tym pytaniu pociągnął za farbowane kosmyki jeszcze mocniej, sprawiając, że zapiekła mnie skóra na głowie. Uśmiechnąłem się i zachichotałem.
– Powiedziałem, żebyś tak nie robił z moim chłopakiem, dupku.
– Nie takie rzeczy z nim robiłem, dzieciaku. Lubisz to, prawda, Min-Min?
– Uwielbiam was obu – odpowiedziałem, otwierając oczy, by zerknąć na Junho. – Rób ze mną wszystko, co chcesz.
Po tych słowach Hayoon przyśpieszył, gwałtowniej wbijając się we mnie. Czułem w środku dwa poruszające się członki, czułem, jak napierają na jelito, jak przemieszczają się w podbrzuszu, jak ocierają się o siebie i o mnie. Czułem też, że wypływa ze mnie jakiś ciepły płyn, ale nie miałem pewności, czym był; spermą, ogrzanym w moim wnętrzu lubrykantem, krwią, czymś zupełnie innym? To sprawiło, że charakterystyczne mrowienie nasiliło się u nasady penisa, ostrzegając mnie przed czymś, na co było zdecydowanie za wcześnie.
– Ha – wykrztusiłem. – Zwolnij, jestem za blisko...
Niestety powiedziałem to zbyt późno. Zduszony okrzyk wydostał się z mojego gardła w chwili, gdy biała sperma wystrzeliła z członka prosto na klatkę piersiową Junho. Jeszcze mocniej ścisnąłem jego dłonie, które wciąż trzymałem, aż zabolały mnie palce i śródręcze, a uda zaczęły drżeć podczas orgazmu. Najlepszego w moim życiu. Łzy wypłynęły z oczu i spłynęły wzdłuż policzków, wpadając do rozchylonych ust, gdy próbowałem zaczerpnąć normalnie powietrza. Jednak kto by mógł oddychać zwyczajnie, kiedy przed chwilą doświadczył rozkoszy zarezerwowanej tylko dla bogów. Opadłem na ciało Junho, nie przejmując się tym, jak bardzo byliśmy brudni w różnych substancjach, teraz mogłem bez problemu słyszeć jego szybkie bicie serca, którego rytm zaczął mieszać się z moim głośnym śmiechem.
– Mógłbym teraz umrzeć – westchnąłem. – To najpiękniejsza chwila w moim życiu, nie mam co do tego wątpliwości.
– Ale nie zostawisz nas tak, kochanie? – zapytał Hayoon, który wysunął się ze mnie, żeby móc położyć się na moich plecach. – Musisz zaspokoić też nas.
– Błagam, nie kończy nigdy – odpowiedziałem, gdy pocałował mnie w wilgotną od potu skroń.
– Więc otworzę drugie wino.
Kiedy zszedł ze mnie, podsunąłem się wyżej, żeby móc przyssać się do warg Junho. Zacząłem obcałowywać je namiętnie, jednak ku mojemu niezadowoleniu chłopak odwzajemniał te pieszczoty z mniejszym zaangażowaniem niż na początku. Podsunąłem się jeszcze wyżej, więc wysunął się ze mnie, a gdy ugryzłem jego dolną wargę, odwrócił delikatnie twarz, przerywając nasz pocałunek. Wyprostowałem się, siadając na jego brzuchu, i nawiązałem kontakt wzrokowy z siedemnastolatkiem.
– Nie znałeś mnie od tej strony. – Domyśliłem się, co zaprzątało mu myśli. – Lubię, gdy się mnie dominuje. Siwoo mnie wiązał, a Ha używa do tego przemocy.
– To nawet wyjaśnia parę kwestii – odpowiedział zdawkowo, jednak nim zdołałem dopytać, co dokładnie miał na myśli, przerwał nam Hayoon, podając mi otwartą, prawie pełną butelkę wina.
Postanowiłem poruszyć tę kwestię w bardziej odpowiedniej chwili i przyssałem się do gwinta, powoli przyzwyczajając się do smaku alkoholu. Z każdym kolejnym łykiem zmieniał się z nieprzyjemnie cierpkiej trucizny w słodki i uzależniający nektar. Odstawiłem butelkę na podłogę, schodząc z Junho, a świat na jedną sekundę zawirował. W pokoju było bardzo gorąco i duszno mimo włączonej klimatyzacji, ale zupełnie się tym nie przejmowałem, kiedy zostałem przyciągnięty przez przyjaciela do namiętnego pocałunku, smakującego (ponoć) bardzo drogim winem. Zaśmiałem się w jego wargi, gdy pchnął mnie na materac.
– Mam pytanie – wymruczał, nachylając się tuż nade mną, by przesunąć językiem po srebrnym kolczyku w brodawce.
– Umm?
– Miałbyś coś przeciwko temu, żebym przeleciał twojego chłopaka?
Uśmiechnąłem się i zerknąłem kątem oka na Junho, który postanowił poczęstować się alkoholem. Jego czekoladowe oczy lśniły niczym czarne kryształy otulone promieniami letniego słońca. A może to one były słońcem.
– Będę miał? – zapytałem go, gdy oblizywał wargi z różowego płynu.
– Nie – odpowiedział, a następnie przeniósł wzrok na Hayoona. Miał czerwone policzki i uszy. – Nie będzie miał.
– Cudownie. Zatem poczęstuję się prezerwatywą i twoim chłopakiem.
Uniosłem się na łokciach i przeszedłem na czworaka po łóżku, by znaleźć się bliżej siedemnastolatka, który ponownie postanowił napić się wina. Gdy odsunął butelkę od warg, przejąłem ją i wziąłem kilka solidnych łyków, zanim z powrotem skupiłem się na Junho. Odstawiłem wino i chwyciłem w dłonie jego przystojną twarz, którą zacząłem obsypywać pocałunkami, przyciskając wargi nawet do powiek, zanim wpiłem się w znajome usta. Mimo zamkniętych oczu wiedziałem, w którym momencie wrócił do nas Hayoon i zaczął przygotowywać chłopaka do penetracji, ponieważ oddech Junho stał się cięższy oraz drżący. Opadłem powoli na łóżko, pociągając za sobą partnera, żeby się pochylił i tym samym wypiął. Rozłożyłem nogi, którymi objąłem wąską talię młodego boksera, a on nie omieszkał skorzystać z okazji. Bezproblemowo wsunął się do mojego rozciągniętego i śliskiego wnętrza, wypełniając pustkę. Uśmiechnąłem się, wpuszczając jego język do ust, żeby delikatnie zacisnąć na nim zęby. Poczułem, jak palce ostrożnie wsuwają się w moje lekko przepocone włosy, a następnie czule zaczynają głaskać obolałą skórę, jakby wynagradzały mi wcześniejszy ból. To był cały Junho.
– A! – krzyknął zupełnie nagle, odrywając się ode mnie i wyginając plecy w łuk.
Miał szeroko otwarte oczy i rozchylone wargi, przez które z lekkim świstem wdzierało się powietrze do wyeksponowanej klatki piersiowej. Uśmiechnąłem się, obejmując szyję chłopaka rękoma, z uwagą przyglądając się jego twarzy, na której malowało się wiele emocji.
– Jest inaczej niż z palcami czy korkiem analnym, co? – zapytałem, gdy wyczułem, jak jego penis rytmicznie wciska się głębiej do mojego wnętrza, a to oznaczało, że Hayoon zaczął wykonywać pchnięcia, pozwalając Junho poznać słodki smak bycia na dole. Chociaż tak naprawdę był w środku.
– Kurwa... – wydyszał, przymykając powieki i ponownie pochylając się niżej nade mną.
Zerknąłem ponad jego ramieniem, próbując dostrzec przyjaciela, jednak musiałem delikatnie wysunąć się spod chłopaka, żeby go zobaczyć. Jego karmelowa skóra lśniła od kropelek potu, a czarne loki okalały rumianą twarz i przyklejały się do wilgotnego karku.
– Ha – zawołałem go, zwracając na siebie uwagę byłego narzeczonego. – Powinieneś być delikatniejszy, to jego pierwszy raz.
Hayoon uniósł brwi, szczerze zaskoczony tymi słowami, i znieruchomiał, przenosząc spojrzenie na Junho, a następnie z powrotem na mnie. Skinąłem głową, by utwierdzić przyjaciela, że dobrze usłyszał.
– Było mówić wcześniej – mruknął. Wydawał się onieśmielony, ale wrócił do wykonywania pchnięć, które wydobywały z gardła siedemnastolatka słodkie jęki.
Znowu zachichotałem, spoglądając z powrotem na mojego chłopaka, który zacisnął zęby na dolnej wardze tak mocno, że zaczęła krwawić. Ponownie chwyciłem jego policzki, by przyciągnąć go do siebie i zassać się na niewielkiej rance, a metaliczny smak osiadł mi na języku. Jego słodkie jęki wpadały prosto do moich ust, a ja łykałem je, jakby były moim pożywieniem, jakbym mógł żyć, żywiąc się tylko nimi. Z każdą chwilą coraz bardziej pragnąłem, aby nasza mała orgia nigdy się nie kończyła. Gdybym miał jedno życzenie, poprosiłbym, abyśmy utknęli w pętli czasowej i przez wieczność na nowo przeżywali ten dzień. W końcu zostałem nasycony.
– Czy ja też dostanę całusa? – zapytał Hayoon, odsuwając się od Junho, żeby sięgnąć po butelkę z winem.
Szczęka bolała mnie od całowania, a napuchnięte, czerwone wargi mrowiły, ale ochoczo pokiwałem głową, pozwalając siedemnastolatkowi ze mnie zejść i opaść tuż obok na łóżko. Jego klatka piersiowa unosiła się i opasała pośpiesznie, a policzki niezmiennie były czerwone. Może z zawstydzenia, może z gorąca, a może od alkoholu. Możliwe, że z wszystkich trzech przyczyn. Podniosłem się z łóżka, czując, że coraz bardziej kręci mi się w głowie, i wpadłem w objęcia Hayoona. Odnaleźliśmy swoje usta bez problemu, z uśmiechem wymieniając się namiętnymi pieszczotami. Ułożyłem dłonie na jego ramionach, wyczuwając prawym kciukiem łańcuszek, na którym niezmiennie wisiał pierścionek zaręczynowy z różowym morganitem i diamentami. Zacząłem się zastanawiać, czy to naprawdę jest możliwe, iż będę mógł zatrzymać przy sobie ich obu na stałe. Kochałem Junho, a Hayoon był przy mnie zawsze i dawał mi poczucie stabilności, którego potrzebowałem. Zwłaszcza że już nie potrafiłem zaufać mojemu chłopakowi, który odwrócił się ode mnie, gdy Seho wymierzał mi cios prosto w twarz.
– Niech będzie sprawiedliwie – westchnął Ha, gdy odsunąłem się od niego. Złożył szybki pocałunek na moim czole, nim podszedł do leżącego na łóżku Junho. – Minsu to twój pierwszy? – zapytał go.
– Umm – mruknął, delikatnie kiwając głową i przykładając dłoń do podbrzusza, zapewne próbując się oswoić z nowym uczuciem. Teraz już wiedział, jak to było mieć w sobie penisa i czuć go głęboko w środku.
– To ja będę drugim – poinformował go, od razu wchodząc na łóżko i siadając okrakiem na siedemnastolatku, który, nie sądziłem, że to możliwe, poczerwieniał jeszcze bardziej. – Chcesz?
Zawahał się przez chwilę, nim skinął głową.
Uśmiechnąłem się, podnosząc z podłogi wino, żeby zwilżyć wyschnięte gardło. Z jakiegoś powodu nie potrafiłem oderwać się do gwintu, dopóki na mój język nie skapnęła ostatnia kropelka różowego płynu. Dopiero wtedy nieostrożnie odłożyłem na ziemię butelkę, która poturlała się pod ścianę, i wdrapałem się na własne łóżko, gdzie Hayoon właśnie ujeżdżał Junho. Usiadłem okrakiem na umięśnionym brzuchu pojękującego siedemnastolatka, a następnie uniosłem się i oparłem plecami o przyjaciela, umożliwiając mu wsunięcie we mnie długiego członka, by wypełnić nieprzyjemną pustkę. Zaśmiałem się, gdy niezdatnie próbowaliśmy odnaleźć wspólny rytm.
– Mówiłem, że w ludzkiej stonodze będziesz na środku – przypomniałem, a Ha parsknął śmiechem. Ułożył dłonie na dłoniach Junho, które przytrzymywały moje biodra, i przysunął się bliżej mnie, by wsunąć mi język do ucha.
Było idealnie. Znalazłem się w najprawdziwszym raju, z którego zostałem wyrwany przez wilgotny język liżący mnie po nosie i nieprzyjemny oddech jego właściciela. Mruknąłem, czując się gorzej niż po śmierci przez silny ból głowy oraz drapanie w gardle, i z trudem uniosłem powieki, dostrzegając tuż nad sobą błyszczące oczy Tantana cieszącego się moją obecnością. Potrzebowałem dłuższej chwili, by zrozumieć, że leżę nagi w objęciach Hayoona, w jego łóżku, w jego domu, chociaż zupełnie nie pamiętałem, jak się tutaj znalazłem i gdzie się podział Junho.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top