55 | intruder
Nie miałem ochoty rozmawiać z matką, więc siedziałem w milczeniu na przednim siedzeniu w samochodzie i przyglądałem się mijanym budynkom za oknem, ludziom spacerującym po chodnikach oraz dzieciom biegającym w parkach. Czułem niepokój na myśl, że już za miesiąc skończy się przerwa letnia i będę musiał wrócić do szkoły, gdzie wciąż nie będzie Siwoo, ale za to będzie w niej Hayoon, z którym się pokłóciłem, będzie Seho, któremu pozwoliłem się przelecieć, i będzie też Junho... Junho, który odwrócił się ode mnie w momencie, kiedy najbardziej go potrzebowałem.
Chociaż tę noc spędziłem w jego silnych, ciepłych objęciach, jak wszystkie wcześniejsze noce, wciąż byłem na niego zły i miałem żal. Nie potrafiłem wyrzucić z głowy wspomnienia, w którym odwracał ode mnie wzrok, pozwalając swoim starszym kolegom mnie pobić i upokorzyć. Duże dłonie, które przez ostatnie dwa miesiące były dla mnie definicją bezpieczeństwa, teraz nieprzyjemnie parzyły moją skórę, ponieważ straciłem zaufanie do ich właściciela.
– Kocham cię – szepnął prosto do mojego ucha, gdy przytulał mnie od tyłu przed zaśnięciem.
– Powiedziałem, że masz więcej nie powtarzać tego kłamstwa – odpowiedziałem mu wtedy.
– Co mam zrobić, byś uwierzył mi, że naprawdę cię kocham?
Zapanowała między nami dłuższa chwila ciszy przerywana jedynie pociąganiem nosem młodszego chłopaka, który znowu musiał zacząć płakać.
– Cofnąć czas – szepnąłem, zaciskając powieki, by w końcu zasnąć. Chciałem zapomnieć o tym dniu.
Junho już nic nie odpowiedział.
Rano zostałem poinformowany przez matkę, że gdy wróci z pracy, zabierze mnie w szczególne miejsce. Nie zdradziła żadnych szczegółów, ale mimo to bez żadnego oporu wsiadłem do jej zastępczego samochodu. Zbliżaliśmy się do centrum miasta, jednak nim wjechaliśmy w zakorkowane ulice otoczone licznymi sklepami i urzędami, skręciliśmy w prawo. Minęliśmy jeszcze kilka węższych uliczek, a gdy w końcu samochód zatrzymał się na parkingu niewielkiego teatru, spojrzałem na nią szczerze zdziwiony. Szare ściany były kiedyś białe, okna miały brązowe ramy, a przed frontowymi drzwiami znajdowały się szerokie schody z pomalowanymi na czarno poręczami. Parking znajdował się na tyłach budynku, gdzie stały również dwa duże kontenery na śmieci. Znałem to miejsce, ponieważ w szkole podstawowej czasami rodzice zabierali mnie tutaj na przestawienia dla dzieci. Teraz byłem na nie stanowczo za stary, więc nie wiedziałem, co mielibyśmy tutaj robić.
– Po co mnie tutaj zabrałaś? – zapytałem, gdy wysiadłem, a wiatr zaczął szarpać różowymi, wypłowiałymi włosami. Poprawiłem opatrunek od złamanego nosa, przyglądając się, jak kobieta wyciąga z bagażnika ogromną torbę zakupową, pełną pudełek na żywność. W środku były domowe wypieki, nad którymi musiała siedzieć całą noc.
– Nie mogę zepsuć ci niespodzianki – powiedziała z wyraźnym zadowoleniem w głosie i uśmiechnęła się do mnie ciepło. Podszedłem do niej prędko, żeby złapać za jedno ucho torby.
Parking był prawie całkowicie pusty, więc raczej nie odbywało się dzisiaj żadne przedstawienie. Chociaż tylne drzwi wejściowe były otwarte, w środku panował półmrok. Czerwony korytarz ze ścianami obwieszonymi plakatami sprzed kilku lat prowadził nas w głąb budynku, stukanie obcasów mojej matki niosło się wzdłuż niego, a wszędzie unosił się zapach starych mebli. Czułem się, jakbyśmy byli tutaj nielegalnie i mieli zamiar wypakować wielką torbę skradzionymi przedmiotami, chociaż wątpiłem, iż można było tu znaleźć coś wartościowego. Co chwilę zerkałem na kobietę, która wyglądała na bardzo pewną siebie, gdy mijaliśmy kolejne drewniane drzwi. Dopiero za zakrętem dostrzegłem, że jedne są uchylone, a przez szparę na korytarz wylewa się ciepłe światło. Z każdym następnym krokiem do moich uszu dobiegało coraz więcej dźwięków: ludzkich głosów, śmiechów i szurania krzesłami. Nieświadomie zwolniłem, gdy już prawie byliśmy na miejscu, dlatego matka weszła pierwsza, a jej uśmiech się powiększył.
– Cześć wszystkim! – zawołała od wejścia.
– Pani Jiwoo! – rozległo się radosne wołanie. – Dzień dobry!
– To dla nas?
– Z kim pani jest?
– Myśleliśmy, że już pani nie przyjdzie!
– Pani Jiwoo, zrobiłam dla pani bransoletkę z koralików!
Wypuściłem ucho wypchanej torby i przyglądałem się zgromadzonym z niepewnością, stając się nagle bardzo onieśmielony. W znacznej większości były to osoby w zbliżonym do mnie wieku, ale wśród tej zbieraniny odnalazłem dwie młode kobiety, które zaczęły pomagać mojej mamie w wypakowywaniu jedzenia, a jeden chłopiec wyglądał na czternastolatka. Czułem na sobie ciekawskie spojrzenia i gdy przyłapywałem kogoś na przyglądaniu się mi, ten szybko odwracał wzrok lub się do mnie uśmiechał szeroko. Jeden z chłopaków, który wyglądał na niewiele młodszego ode mnie, miał podbite oko, natomiast dwie dziewczyny, które siedziały na krzesłach obok siebie, miały poobdzierane policzki, ręce i kolana. Siedzenia były ustawione w okręgu na samym środku niewielkiego pomieszczenia. Wyglądało na nieużywaną od dawna garderobę, o czym świadczyły toaletki z ubrudzonymi lustrami oraz liczne szafy prawdopodobnie pozamykane na klucz.
– To pani syn? – W końcu ktoś zadał to pytanie, przypominając matce o mojej obecności.
– Tak – odpowiedziała, odstawiając pojemnik z ryżowymi ciastkami. – To jest właśnie Minsu, w końcu udało mi się go tutaj przyprowadzić.
– Dużo o tobie słyszeliśmy – odezwała się jedna z dziewczyn z obtarciami.
– Skoro dołączył do nas ktoś nowy, każdy powinien się przedstawić! – zawołała jedna z młodych kobiet. – Proszę się poczęstować i zająć swoje miejsce!
Pogoniła klaskaniem każdego, kto jeszcze kręcił się po sali. Matka przyniosła mi wolne krzesło, które stało w rogu pomieszczenia i z uśmiechem zachęciła, bym usiadł obok niej. Zacisnąłem zęby na dolnej wardze i mocno chwyciłem w palce twarde siedzenie, próbując powstrzymać nerwowe kołysanie się w tył i przód. Wciąż nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Ponownie przesunąłem spojrzeniem po przeróżnych osobach, które teraz zajadały się wypiekami mojej mamy, i zastanawiałem się, co może łączyć tak niejednolitą grupę osób.
– Ja zacznę! – zawołała ta sama kobieta, wycierając resztki jedzenia z kącików ust. Miała krótkie, pofarbowane na blond włosy i piękną sukienkę w duże, wielobarwne kwiaty. Zapanowała cisza. – Cześć, nazywam się Haesol, mam dwadzieścia trzy lata, jestem homoseksualna.
Skinąłem głową, ale zanim zdołałem cokolwiek powiedzieć, odezwała się następna osoba.
– A ja nazywam się Miok, mam dwadzieścia pięć lat i jestem niebinarny – przestawiła się osoba, którą do tej pory uznawałem za drugą, młodą kobietę. Miała czarne włosy związane w niskiego kucyka i za dużą o kilka rozmiarów, białą koszulę, którą z przodu wepchnęła do jasnoszarych spodni.
– Hej, jestem Gyuhee, mam siedemnaście lat, jestem panseksualna – odezwała się dziewczyna od bransoletki z koralików.
Następny był chłopak, który wciąż przeżuwał ciastko od mojej mamy. Miał delikatne rysy twarzy i bardzo atletyczną figurę:
– Cześć, nazywam się Jaehyo, dziewiętnaście, jestem transpłciowy.
– Ja nazywam się Youn, mam szesnaście lat, a to moja dziewczyna Hagyung! – zawołała radośnie dziewczyna z niewielką raną na policzku i obdartym lewym łokciem.
– Sama potrafię się przedstawić! – oburzyła się Hagyung, która miała sporego strupa na łokciu. Mimo zranień obie uśmiechały się szeroko, były bardzo ładne.
– Danwol, piętnaście, jestem homoseksualny – wydukał najmłodszy chłopak, nie zwracając uwagi na przekomarzające się dziewczyny.
– Namsun, dziewiętnaście, transpłciowa lesbijka – przedstawiła się kolejna dziewczyna, która wcześniej dopytywała się, kim jestem.
– Jungim, dwadzieścia, jej partnerka – przedstawiła się dziewczyna siedząca obok mnie, a następnie nawiązała ze mną kontakt wzrokowy i uśmiechnęła się zachęcająco, poprawiając sięgające do pasa włosy.
Również się uśmiechnąłem, mimo że wciąż czułem się niepewnie.
– Minsu, mam dziewiętnaście lat i jestem gejem. – Poczułem drobną, matczyną dłoń, która zaczęła przyjemnie gładzić moje plecy. – Cieszę się, że mogę was poznać.
– Witaj w rodzinie, hyung! Jestem Seonghoon, osiemnaście i jestem biseksualny – przywitał mnie chłopak o dość pokaźnej muskulaturze.
Okazało się, że spotkanie, na które zostałem zabrany przez matkę, polegało na luźnej rozmowie. Każdy, kto chciał, opowiadał o swoich ostatnich przeżyciach, dzielił się dobrymi chwilami oraz problemami, cieszyliśmy się wspólnie i cierpieliśmy razem. Rozumieliśmy się. Nie tylko ja byłem prześladowany w szkole, nie tylko mnie zawiedli rodzice, nie tylko ja kochałem, nie tylko ja na zmianę żyłem w koszmarze lub pięknym śnie. Gdy ponownie nadeszła moja pora, by zabrać głos lub po prostu poinformować innych, że dzisiaj nie mam nic do powiedzenia, zawahałem się. Nikt mnie nie poganiał, gdy rozważałem wszystkie za oraz przeciw zanim zdecydowałem się opowiedzieć o zdarzeniach ze szkoły, o wyzwiskach, przerobionych zdjęciach, wylanym lubrykancie na krzesło, obojętności nauczycieli i oblaniu mydłem oraz sokiem pomarańczowym. Ze łzami w oczach opowiedziałem o pobiciu w łazience w centrum handlowym, prawie szeptem przyznając, że mój własny chłopak odwrócił wzrok i pozwolił na to wszystko. Jedni od razu się na niego zezłościli, inni stanęli w jego obronie, rozumiejąc strach przed wyjściem z szafy, młoda kobieta od razu urwała dyskusję, przypominając zgromadzonym, że nikt nie jest tutaj, by oceniać. Zerknąłem niepewnie na matkę, która wycierała zapłakaną twarz w chusteczkę. Cała drżała od silnego płaczu, uświadomiona, jak wyglądało życie jej jedynego dziecka.
Nie przyznałem się tylko do jednej rzeczy – do uzależnienia od seksu.
Nie miałem pewności, czy bardziej się wstydziłem, czy może bałem, ale nie byłem w stanie wypowiedzieć tych słów na głos. Nie chciałem, żeby ktokolwiek wiedział, że jestem łatwy, puszczalski, niewierny, brudny. Nie chciałem, żeby się mną brzydzili.
***
Gdy nadszedł ostatni tydzień wakacji, czułem, jak moje wnętrzności skręcają się na samą myśl o powrocie do szkoły. Skończyliśmy już z Junho nasze korepetycje, więc wolny czas spędzaliśmy na korzystaniu z ostatnich wolnych dni. Zajadaliśmy się lodami, oglądaliśmy całe seriale w ciągu jednego dnia lub po prostu przesiadywaliśmy na niedokończonej budowie, słuchając muzyki i ciesząc się swoją bliskością. Nie potrafiłem przejść obojętnie obok lustra, za każdym razem poświęcając długie minuty na przyglądaniu się nosowi. Potrzebowałem wciąż na nowo upewniać się, że przegroda nie jest krzywa, chociaż odnosiłem wrażenie, że jest bardziej płaski niż wcześniej. Chłopak i mama zapewniali mnie jednak, że dobrze wygląda i nawet nie widać, że był złamany, ale nie wiedziałem, czy mogę im wierzyć.
Dzisiaj było wyjątkowo upalnie, więc zdecydowaliśmy się zostać w moim mieszkaniu i cieszyć się z klimatyzacji, która wiała na nas chłodnym powietrzem. Od południa nawet się nie ubraliśmy, nago leżąc obok siebie na łóżku, a Netflix sam włączał następny odcinek Riverdale, które znudziło mi się po trzecim sezonie, ale Junho wciąż przeżywał każdą minutę z zapartym tchem, więc nie przyznałem się do niechęci do serialu. Nie byliśmy głodni, czego winowajcą z pewnością było zjedzone wielkie pudełko lodów oraz paczka chrupek orzechowych, więc obawiałem się, że jedzenie pozostawione w lodówce przez matkę nie zostanie tknięte przed jej wieczornym powrotem, kiedy pośpiesznie wyjem pierożki mandu i pobiegnę z siedemnastolatkiem na autobus, żeby zdążyć przed zmrokiem do jego domu. Na razie jednak nie musieliśmy się tym przejmować, ponieważ wciąż zostało nam dużo czasu, który lubił przelatywać mi między palcami. Zwłaszcza gdy zbliżało się coś, czego nadejścia tak bardzo się bałem.
Przerażenie zaczęło płynąć w moich żyłach, na nowo budząc potwora, który mieszkał we mnie od kilku miesięcy. Ostatnio znowu stał się zachłanniejszy, a Junho był w stanie nasycić go na krótką chwilę.
Przekręciłem się na bok i spojrzałem na chłopaka, który podpierał brodę na lewej ręce, prawą nerwowo skubiąc dolną wargę. Uśmiechnąłem się delikatnie, sięgając dłonią do jego jędrnych pośladków, które zacząłem z przyjemnością ugniatać. Junho również się uśmiechnął, ale nawet nie drgnął, czytając koreańskie napisy mrugające na ekranie wraz z dialogami aktorów. Uważnie przyglądałem się jego twarzy, gdy wsunąłem dłoń między pośladki, zahaczając opuszkami o odbyt, ciepły i ciasny. Oblizał usta, biorąc głębszy oddech.
– Hyung – westchnął, gdy wcisnąłem w niego palec.
– Jestem głodny, Junnie – mruknąłem, wykrzywiając usta w podkówkę. – Nakarm mnie swoim ciałem.
Parsknął, ale ku mojej uciesze wcisnął pauzę, a następnie zamknął laptopa, by skupić się na mnie. Obrócił się na brzuch, odsłaniając twardniejącego członka, więc z zadowoleniem podniosłem się z łóżka, żeby usiąść okrakiem na chłopaku. Jego penis przyjemnie ocierał się o moje pośladki, kiedy nachylałem się do miękkich warg. Całowałem je namiętnie i zachłannie, zasysając, podgryzając oraz liżąc. Język Junho był śliski i smakował czekoladowymi lodami, więc z przyjemnością pozwalałem mu przesuwać się po moim podniebieniu i kubkach smakowych. Silne dłonie zacisnęły się na mojej talii, by przesunąć mnie w dół. Wtedy chłopak podniósł się do siadu, nie rozdzielając naszych warg i wciąż całując je z zachłannością, a następnie przycisnął mnie do siebie. Uwielbiałem, kiedy to robił, jakby nie chciał się dzielić mną ze światem, jakby miał już nigdy nie wypuszczać z objęć mojego drobnego ciała, jakby i on chciał uprawiać ze mną seks dopóki nie umrzemy z wyczerpania lub braku tchu.
Naprawdę wolałbym umrzeć, niż wrócić do liceum Daeil i skonfrontować się z Seho, z którym trzy tygodnie temu uprawiałem seks. Wciąż czułem obrzydzenie do samego siebie na myśl, że pozwoliłem mu mnie dotykać, lizać moje ciało, wepchnąć penisa do wnętrza. Chciałem wyprzeć ten dzień z pamięci, sprawić, że przestałby istnieć, a jednak nie potrafiłem. Zapewne, gdyby Junho dowiedział się prawdy o zdarzeniach z łazienki, również nie chciałby już mnie dotykać. Jednak dopóki go okłamywałem, dopóki milczałem i udawałem, że nic się nie stało, zamykał mnie szczelnie w objęciach i całował, jakby naprawdę mnie kochał.
– Spróbujmy czegoś nowego – szepnąłem cały zdyszany, kiedy oderwaliśmy od siebie wargi.
– Czegoś nowego? – powtórzył wyraźnie zainteresowany. Pokiwałem głową. – Czego?
– Nie wiem – odpowiedziałem, a on parsknął śmiechem. – Liczyłem, że ty mi powiesz. Masz jakieś pragnienia?
– Lubię kochać się z tobą tak, jak to robiliśmy do tej pory.
Ta odpowiedź nie była satysfakcjonująca ani dla mnie, ani dla potwora, którego musiałem nakarmić, jeśli nie chciałem, żeby pożarł mnie.
– Potrzebuję czegoś nowego, ogonek i lustro już mnie znudziły – poskarżyłem się, poprawiając ciemne włosy. Czarnych odrostów było już znacznie więcej niż farbowanych, brązowych kosmyków, które obcięliśmy dwa dni temu przy okazji odświeżania mojej różowej czupryny. – Może... Może spróbujemy jeszcze raz?
Junho uniósł brwi w niezrozumieniu, a srebrny kolczyk przesunął się odrobinę, wystając spod skóry bardziej niż normalnie. Teraz wsunąłem całe palce w czarne włosy, chcąc odgarnąć grzywkę chłopaka do tyłu i odsłonić kolczyka, który tak bardzo mi się podobał.
– Może spróbujemy jeszcze raz z tobą na dole – doprecyzowałem. – Jeśli wciąż chcesz zobaczyć, jak to jest być bottomem.
Chłopak zrobił minę, jakby się szczerze nad tym zastanawiał, ale po cieniu uśmiechu, kryjącym się na jego twarzy, wiedziałem, że jedynie się ze mną droczy. Szarpnąłem go delikatnie za włosy, by dostać się do gładkiej szyi, do której docisnąłem wargi. Byłem w stanie wyczuć szybki puls chłopaka, kiedy zassałem się na miękkiej skórze, powoli tworząc na niej mój podpis – bordową malinkę w kształcie serca. Następnie ponownie przeniosłem się na wilgotne usta, które tylko na mnie czekały.
– Dobrze – wydyszał, gdy ponownie oderwaliśmy się od siebie. – Spróbujmy jeszcze raz, nadal tego chcę.
Uśmiechnąłem się, z zadowoleniem schodząc z ud młodszego chłopaka, żeby podejść do mojej ulubionej szuflady w pokoju, gdzie przechowywałem prezerwatywy oraz lubrykant. Ledwo ją wysunąłem, zastanawiając się nad wyborem, gdy z korytarza dobiegł nas charakterystyczny dźwięk otwarcia drzwi pinem. Znieruchomiałem, zastanawiając się, czy mam może omamy słuchowe, jednak kiedy spojrzałem na Junho, nie miałem już wątpliwości, że ktoś właśnie wszedł do mieszkania.
Wątpiłem, żeby matka wróciła dzisiaj wcześniej do domu, a nawet jakby się okazało, że nie ma w pracy więcej obowiązków do wypełnienia lub że może wykonać je zdalnie z mieszkania, na pewno by nas o tym poinformowała. Brak telefonu ostrzegawczego całkowicie wykluczał powrót kobiety. W mojej głowie powstała bardzo wyraźna wizja osoby, która również znała pin do drzwi i która chciałaby się tutaj znaleźć pod nieobecność mamy – mój ojciec.
Przycisnąłem palec do ust, każąc Junho być cicho, a sam rzuciłem się na walające się po podłodze dżinsowe spodenki, które z lekkim trudem wcisnąłem na siebie bez bielizny, oraz białą koszulkę przewieszoną przez oparcie krzesła. Byłem blisko zwróceniu zjedzonych wcześniej lodów oraz chrupek orzechowych, gdy pośpiesznie wyszedłem na korytarz, jak najszybciej zamykając za sobą drzwi, żeby ojciec nie był w stanie zobaczyć nagiego Junho u mnie na łóżku. Zdołałem zrobić ledwie dwa kroki, nim moje spojrzenie skrzyżowało się z doskonale znajomym spojrzeniem brązowych oczu. Zatrzymałem się jak wryty, nie wiedząc, jak powinienem teraz zareagować. Wyrzucić nieproszonego gościa za drzwi, zadzwonić po policję, a może wysłuchać powodu, dla którego się tutaj znalazł. Nim zdołałem podjąć jakąkolwiek decyzję, intruz odezwał się pierwszy:
– Błagam, wysłuchaj mnie, Min-Min – poprosił Hayoon, nerwowo ściskając w palcach pierścionek z różowym morganitem oraz diamentami, który niezmiennie przez te wszystkie miesiące wisiał na jego szyi, czekając, aż będzie mógł wrócić na mój palec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top