41 | love me, fxxk me
Krążąc po całym mieszkaniu, czując nieprzyjemny ucisk w brzuchu i nawracające mdłości, pozwalałem myślom podążyć najmroczniejszymi ścieżkami. Gdy wskazówki zegara sunęły nieubłaganie, a kolejne minuty przemijały, wiedziałem już, że gówniarz mnie wystawił. Powinien być u mnie już czternaście minut temu, tymczasem w samotności na zmianę siadałem na łóżku lub spacerowałem nerwowym krokiem w tę i z powrotem wzdłuż korytarza. Nie powinienem był mu zaufać, nie powinienem był odinstalowywać aplikacji randkowej, ani tym bardziej odsłaniać się przed moim szkolnym oprawcą, który najwidoczniej jedynie bawił się moim kosztem. Zacząłem nawet układać w głowie szczegóły okrutnej, słodkiej zemsty, którą dokonam, kiedy skończy się przerwa letnia i wrócimy do szkoły. Zamienię jego życie w piekło, aby nie różniło się od mojego.
Oczami wyobraźni widziałem, jak Seho wraz z resztą półgłówków z klubu bokserskiego wytrąca mu książki z rąk, wylewa na niego napoje, mydło w płynie, jak wspólnie sikają na niego po treningu, jak biją go po szkole. Wbrew moim oczekiwaniom to wyobrażenie wcale nie sprawiało mi przyjemności.
Podskoczyłem i poderwałem się do siadu, kiedy ciszę panującą w mieszkaniu przerwał dzwonek do drzwi. Prawie rzuciłem się w kierunku niewielkiego ekraniku, który połączony był z kamerą przy drzwiach, a wtedy moim oczom ukazała się twarz Junho z lekkim zagubieniem na twarzy. Wydąłem dolną wargę, próbując przekonać samego siebie, że wciąż jestem na niego zły i że wcale nie cieszę się, iż jednak przyszedł, przynosząc mi ulgę. Odczekałem jeszcze chwilę, zanim nacisnąłem na klamkę, aby wpuścić chłopaka do mieszkania, ponieważ nie chciałem, żeby pomyślał, iż na niego czekałem. Uśmiechnął się do mnie, śmiało wchodząc do środka, i zrzucił ciężkie, czarne buty, których nawet nie zawiązał; za chodzenie w nich po szkole kiedyś nawet dostał karę, którą odbywał ze mną. Na ramię miał zarzuconą szkolną, znoszoną torbę, a kiedy odwrócił się do mnie przodem, od razu przysunął się, by złożyć delikatny pocałunek na moich wargach, witając się, jakbyśmy byli w sobie zakochani.
Znowu poczułem się przy nim w ten sposób. Moje serce przyspieszyło, mocno uderzając w klatkę piersiową, ciepło rozeszło się od przyjemnie mrowiących ust, by rozpłynąć się po całym ciele, a nie tylko w podbrzuszu. Nie chciałem tego, nie chciałem tak się czuć przy Junho, nie chciałem się tak czuć przy kimkolwiek, kto nie był Siwoo.
– To mój pokój – powiedziałem, wskazując palcem uchylone drzwi. – Chcesz coś do picia lub jedzenia?
– Poproszę wodę – odpowiedział, kierując się do odpowiedniego pomieszczenia.
Jeszcze przez chwilę przyglądałem się jego plecom w koszulce z krótkim rękawkiem, którą założył dzisiaj rano, a następnie ruszyłem do kuchni, ignorując ciepło w policzkach. Nalałem wodę do dwóch szklanek, ostatecznie decydując się wyciągnąć z lodówki miskę z pokrojonymi owocami, które przygotowałem wcześniej na nasze spotkanie. Następnie wróciłem do swojego pokoju, zerkając na młodszego chłopaka, który pozwolił sobie usiąść na łóżku i rozglądać się dookoła z zaciekawieniem.
– Masz ładny pokój – powiedział, od razu biorąc ode mnie dwie szklanki, by pomóc mi z naczyniami, których jakimś cudem nie wypuściłem.
Odstawiliśmy je na biurko, a pierwszoklasista od razu poczęstował się kawałkiem ananasa, wsuwając go między popękane i błyszczące się od wazeliny wargi. Nie pozwoliłem mu dobrze pogryźć jedzenia, wpijając się w jego usta smakujące słodkim owocem. Zamruczał z zaskoczenia, pośpiesznie przełykając kawałek ananasa, zanim nasze języki spotkały się, aby zacząć wymianę namiętnej czułości. Junho coraz lepiej się całował, nabierając wprawy z każdym naszym pocałunkiem, i nawet nie stawiał oporu, kiedy zacząłem napierać na jego twardą klatkę piersiową. Zaprowadziłem go z powrotem do łóżka, a nasze wargi oderwały się od siebie tylko na chwilę, gdy chłopak usiadł na materac, pozwalając mi wprosić się na swoje kolana, na które opadłem okrakiem. Duże dłonie spoczęły na mojej talii, kiedy wplotłem palce w przydługie, czarne kosmyki, nie zamierzając dać chłopakowi możliwości odsunięcia się ode mnie.
Potrzebowałem jego bliskości, jego pocałunków, dotyku oraz penisa. Potrzebowałem znowu poczuć się kochany i bezpieczny, odnajdując te dwie rzeczy w ramionach kogoś, kto jeszcze wczoraj był dla mnie definicją antonimów tych słów. Dawno nie czułem tego rodzaju głodu, nie tylko pragnąłem uprawiać seks z Junho, by zaspokoić to nieprzerwanie trwające we mnie pragnienie, lecz pożądałem go jeszcze w ten inny sposób, pierwotny, w ten, który znałem jeszcze zanim pierwszy raz zasmakowałem seksu. Pragnąłem się z nim pieprzyć i pragnąłem się z nim kochać.
Tego pragnienia też nienawidziłem i najchętniej bym się go pozbył, jednak było już za późno. Zaangażowaliśmy emocje w naszą relację i teraz musiałem zbierać żniwa tych decyzji. Musiałem znosić szybkie bicie serca, które przyśpieszało w jego obecności.
Nie wiedziałem, czy ludzie mają jakiś limit całowania, jednak kiedy odsunąłem usta od młodszego chłopaka, piekły mnie całe wargi oraz język. Zacząłem go rozbierać, łapiąc za krawędź koszulki i podciągając ją do góry. Tym razem również nie stawiał oporów, pozwalając mi się rozebrać, odsłaniając umięśniony brzuch i klatkę piersiową. Przesunąłem dłońmi po wszystkich wypukłościach oraz wgłębieniach, zatrzymując je na barkach, a następnie nawiązałem kontakt wzrokowy z czarnymi, ciepłymi oczami, które przyglądały się mi z prawdziwym uwielbieniem.
Ja też je uwielbiałem.
– Domyślam się, że korepetycje płatne z góry – wyszeptał przez opuchnięte wargi.
– Później będzie nam łatwiej się skupić – odpowiedziałem, schodząc z jego kolan, żeby zacząć rozpinać spodnie, a następnie trochę niezdarnie wysunąłem nogi z ciasnych nogawek, błagając w duchu, żeby Junho przestał mi się przyglądać. – Zrobimy to na szybko, bo ktoś się spóźnił, a wolałbym, żeby cię tutaj nie było, kiedy wróci moja matka – dodałem, wyciągając z szuflady nawilżającą prezerwatywę oraz bezzapachowy lubrykant.
– Przepraszam, nigdy nie byłem w tej dzielnicy i się zgubiłem – wyznał, sprawnie łapiąc szeleszczące opakowanie, którym w niego rzuciłem.
W końcu zsunął z siebie spodnie wraz z bielizną, odsłaniając nabrzmiałego członka, w tym samym czasie, w którym wcierałem w siebie śliski żel i wpychałem palce, rozciągając się niedbale. Nie był to mój pierwszy stosunek, który odbywałem w pośpiechu, z Hayoonem często zdarzało nam się uprawiać „seks na czas" podczas przerw między lekcjami, po kolei zaliczając wszystkie kabiny w szkolnych ubikacjach. Nagi Junho nasunął prezerwatywę na penisa i spojrzał na mnie, wyczekując dalszych instrukcji. Nie miałem zamiaru mu ich podawać, po prostu wpraszając się z powrotem na jego uda, by ponownie usiąść okrakiem na chłopaku, jednak tym razem nacelowałem żołędzią na mój odbyt. Jęknąłem, gdy grube prącie zaczęło wciskać się we mnie, a Junho delikatnie zmarszczył brwi, ponownie łapiąc mnie w talii, którą wciąż zakrywała koszulka.
Objąłem go ciasno, kiedy opadłem całkowicie, wyczuwając przyjemny ucisk od środka. Wtuliłem twarz między jego szyję a ramię, tuż przy malince w kształcie serca, którą zostawiłem tam rano. Teraz mogłem dostrzec plecy partnera, które musiał starannie ukrywać przede mną podczas wspólnego prysznica i które zdobiły krwawe ślady moich paznokci. Poczułem lekkie wyrzuty sumienia, przypominając sobie, jak agresywnie się z nim obchodziłem podczas naszego pierwszego razu, usprawiedliwiając się przekonaniem, iż będzie on również ostatnim. Jego dotyk był taki delikatny, jakbym był zrobiony z kruchej porcelany, która miałby się rozpaść przy mocniejszym nacisku długich palców.
Zacisnąłem powieki i zacząłem unosić się, a następnie opadać na uda chłopaka, sprawiając nam przyjemność. Na początku robiłem to powoli, głęboko i delikatnie, jednak z każdą chwilą przyśpieszałem, całkowicie skupiając się na wirujących w moim wnętrzu emocjach. Ciepło w podbrzuszu wywołane fizycznym zaspokajaniem oraz ciepło wytwarzane przez szybko bijące serce mieszały się ze sobą, sprawiając, iż czułem się, jakbym mógł dotykać gwiazd. Słodkie jęki Junho mieszały się z moim dyszeniem i krótkimi, piskliwymi dźwiękami, które mimowolnie wydobywały się z wysuszonego gardła. Zaciągałem się zapachem jego skóry i włosów, a kiedy ułożyłem dłoń na odstającym obojczyku, palcami byłem w stanie wyczuć przyśpieszony puls na szyi. W tym momencie odnosiłem wrażenie, że nasze serca biją jednym rytmem, jakby złączone ciała połączyły się naprawdę. Każdy oddech był naszym oddechem, każdy dotyk był mój i jego, a krew przedostawała się przez skórę i scaliła układy krwionośne.
– Minsu – wyszeptał z uwielbieniem w głosie, sprawiając, że spod zaciśniętych powiek wypłynęły dwie łzy: jedna przepełniona przyjemnością oraz ulgą, a druga tęsknotą.
– Siwoo – wykrztusiłem, mocniej chowając się w ramionach partnera, jakbym naprawdę chciał stać się jego częścią.
Wolną rękę ponownie wsunąłem w ciemne kosmyki chłopaka, ostatni raz przyśpieszając ruch bioder, gdy byłem coraz bliżej spełnienia. Nie hamowałem jęków, gdy ciepła sperma wystrzeliła na nasze brzuchy, jednak zmusiłem się, aby nie zwalniać. Dzielnie napinałem zmęczone mięśnie, które powoli zaczynały boleć i odmawiać posłuszeństwa, dopóki nie wyczułem charakterystycznych skurczy oraz drżenia ciała u partnera, zwiastujących orgazm. Uwielbiałem być zaspakajanym i uwielbiałem zaspakajać. Dopiero kiedy oddech Junho zaczął się uspokajać, usiadłem na nim całym ciężarem ciała, ignorując kropelki potu spływające pod koszulką wzdłuż mojego kręgosłupa. Uśmiechnąłem się, wypuszczając młodszego chłopaka z objęć, i zacząłem przeczesywać wilgotne, różowe włosy palcami, zerkając na jego ciało oraz moją koszulkę ubrudzone białą spermą.
– Wytrzymałeś dłużej, niż bym się spodziewał – powiedziałem, zaczepnie ściskając miękki policzek bruneta, a następnie przysunąłem się do jego warg, chcąc go pocałować, wciąż będąc spragnionym jego czułości.
Ku mojemu zaskoczeniu Junho odwrócił twarz, uciekając przed moimi ustami, i zanim zdołałem zapytać, ścisnął moją talię, podnosząc mnie z siebie. Wstałem, czując delikatne pieczenie po intensywnym stosunku, a luźna koszulka zsunęła się do połowy pośladków.
– Zaprowadzisz mnie do łazienki, hyung? – zapytał, ściągając prezerwatywę i podnosząc swoje ubrania.
– Oczywiście – odpowiedziałem, mając nieodparte wrażenie, że zrobiłem coś nie tak. Mimo to wciąż usilnie uśmiechałem się do młodszego chłopaka, udając, że niczego nie zauważam. – Chcesz wziąć wspólny prysznic?
– Nie, chciałbym szybko się ogarnąć i zacząć korepetycje – powiedział, nawet na mnie nie patrząc.
Skinąłem głową, ruszając w stronę korytarza, gdzie zatrzymałem się dopiero przed wejściem do łazienki, wiedząc, że Junho podąża za mną. Wydukał podziękowania, od razu wchodząc do środka i zatrzaskując mi drzwi przed nosem. Otworzyłem szerzej oczy, będąc szczerze zaskoczony tym zachowaniem, a serce, które do tej pory otaczało przyjemne ciepło, przeszył kłujący ból. Jeszcze przez chwilę stałem oniemiały, wpatrując się w nieprzejrzystą szybę i walcząc z własnymi emocjami.
Czyżby się odgrywał za wczoraj, kiedy chciałem po prostu wyjść po seksie? Jeszcze przed chwilą tak zabiegał o moją uwagę i czas, a teraz traktował jak niewartego miłości śmiecia. Traktował mnie jak wszyscy dookoła; jak każdy ze szkoły; jak moi rodzice; jak Hayoon. Traktował mnie jak puszczalską szmatę i dziwkę, którą teraz jestem dla Siwoo. Pozwoliłem sobie wmówić, że jest inaczej, ale najwidoczniej kolejny raz okazałem się skończonym idiotą, powalając emocjom zaangażować się w naszą relację.
Wytarłem łzy z policzków, klnąc na młodszego chłopaka w myślach, i wróciłem do pokoju, żeby zmienić koszulkę i założyć bieliznę. Kiedy wciągałem na siebie spodnie, zastanawiałem się, czy naprawdę mam udzielić mu korepetycji, czy wyrzuć za drzwi, wyzywając od naiwnych dzieciaków, a chociaż bardziej skłaniałem się ku drugiej z opcji, widok Junho sprawił, iż całkowicie ją porzuciłem. Jego rzęsy były mokre i sklejone, jakby i on płakał, chowając się przede mną w łazience. Więc jednak to ja zrobiłem coś nie tak. Tylko co?
Odchrząknąłem, zgarniając z biurka wszystkie moje notatki z pierwszej klasy, i usiadłem na łóżku, udając, że nic się nie stało. Zacząłem rozdzielać zeszyty, segregując je przedmiotami, a materac obok mnie się ugiął, gdy chłopak również usiadł. Jego długie palce sięgnęły do moich różowych włosów, czule odgarniając je z twarzy. Mimowolnie zerknąłem na niego, nawiązując kontakt wzrokowy z czekoladowymi tęczówkami. Były naprawdę przepiękne.
– Od czego chcesz zacząć? – zapytałem, ponieważ nie wiedziałem, czego dokładnie miałem go uczyć.
– Dlaczego tak bardzo zależy ci na seksie? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Oblizałem nerwowo usta.
– Nie miałem takiego przedmiotu w szkole – mruknąłem, chcąc zmienić temat, jednak Junho nie dawał za wygraną.
– Na początku myślałem, że chodzi o mnie, ale teraz wiem, że chodzi o seks – kontynuował. – Osoba nie jest ważna, prawda? Dlaczego?
Westchnąłem, przerywając nasz kontakt wzrokowy.
– Seks jest przyjemny, to wszystko – powiedziałem wymijająco. – Nie ma tu ukrytego dna.
– Może mam mniejsze doświadczenie, ale też uważam, że seks jest przyjemny – zaczął. – Jednak mimo to nie prosiłbym o niego osobę, której nienawidzę.
– Od czego chcesz zacząć? – ponowiłem pytanie.
Nie chciałem się tłumaczyć ani bardziej otwierać przed Junho, któremu wciąż nie ufałem całkowicie. Nie chciałem też przyznawać się, że moje uczucia do niego są dalekie od nienawiści.
– Od fizyki – odpowiedział, w końcu sięgając po swoją torbę i dając mi spokój.
– Masz problemy ze ścisłymi przedmiotami?
– Nie, z matematyki jestem dobry. Po prostu nauczyciel fizyki mówi w jakimś obcym języku i nic nie rozumiem z jego tłumaczeń.
Zaśmiałem się, sięgając po notatki w granatowej oprawie.
– Coś oprócz fizyki?
– Biologia i angielski.
– Z angielskiego sam jestem kiepski – wyznałem. – Najwyżej pouczymy się razem.
Tymi słowami zasłużyłem na uśmiech Junho, który od razu odwzajemniłem, a już chwilę później nasze języki ponownie się smakowały.
***
Z niezrozumiałych i męczących majaków wyrwało mnie pukanie do drzwi. Poderwałem się do siadu na łóżku, nie wiedząc, jaki mamy dzień i godzinę, a nawet nie pamiętając, kim oraz gdzie jestem. Zaklejone snem oczy odnalazły twarz matki, która stała w uchylonych drzwiach i obdarzała mnie nieśmiałym uśmiechem. Zacząłem przecierać twarz, czując, że każdy włos sterczy w innym kierunku, a kiedy podniosłem z powrotem powieki, tuż przy mnie siedział równie zaspany Junho, witający się z kobietą zachrypniętym głosem. Słońce wciąż było wysoko na niebie, jednak znajdowało się znacznie bliżej zachodu.
– Kupiłam kapustę pekińską – powiedziała moja matka, podnosząc szeleszczącą reklamówkę pełną podłużnych, zielonobiałych warzyw. – Pomożecie mi zrobić kimchi?
Już chciałem odmówić, jednak młodszy chłopak mnie wyprzedził.
– Z wielką przyjemnością, proszę pani – odpowiedział, odwzajemniając jej uśmiech, zanim zniknęła, zamykając za sobą drzwi.
– Nawet nie wiesz, na co się zgodziłeś – mruknąłem, zerkając na rozrzucone po łóżku notatki, wśród których spaliśmy, kiedy zmęczenie nauką wzięło nad nami górę. Położyliśmy się tylko na chwilę i oczywiście znowu zasnęliśmy w swoich objęciach. Junho miał na mnie działanie usypiające. – Moja matka nie jest tolerancyjna.
– Wydawała się miła – stwierdził, sięgając do moich rozczochranych włosów. – Masz koguta na głowie, hyung.
– Zjadłbym KFC... – westchnąłem, sprawiając, że parsknął śmiechem.
Potrzebowaliśmy kilku minut do ogarnięcia się po nieplanowanej drzemce. Nie wiedziałem, jak powinienem zachowywać się przy Junho i jak przedstawić go kobiecie, w końcu nie był moim chłopakiem, chociaż uprawialiśmy ze sobą seks. On również zdawał się zagubiony pod tym względem, jednak mimo to bez żadnego oporu założył rękawiczki i zaczął sprawnie otaczać w pikantnych przyprawach liście kapusty, które rwała moja matka. Zaczęła zadawać mu podstawowe pytania: jak się nazywa, ile ma lat, skąd się znamy. Nawet zaciekawiła się, kiedy powiedział, iż trenuje boks. Zapytany o rodziców, odpowiedział, że od śmierci dziadka mieszka tylko z mamą, bo ojca nie ma. Również przyprawiałem kapustę, robiąc to znacznie wolniej i z mniejszym zaangażowaniem, bardziej przysłuchując się rozmowie młodszego chłopaka z moją matką, niż skupiając się na zadaniu.
Próbowałem zrozumieć. Przyłapała mnie śpiącego w ramionach Junho, więc musiała podejrzewać, że jest coś między nami, a mimo to nawet nie zapytała, czy jesteśmy razem lub czy siedemnastolatek ma jakąś dziewczynę, sugerując, iż nie może interesować się mężczyznami, a zwłaszcza mną. Do tego sprawiała wrażenie, jakby naprawdę chciała go poznać i mieć z nim pozytywne relacje, co z każdą mijaną sekundą zakłamanej uprzejmości, doprowadzało mnie do szału.
– Jesteśmy razem – powiedziałem, wtrącając się matce w słowo i przyciągając tym samym spojrzenia towarzyszącej mi dwójki.
– Hmm? – mruknęła, wyraźnie zbita z tropu.
– Junho i ja – doprecyzowałem. – Nie jesteśmy kolegami. Junho też jest gejem.
– Nie chciałam pytać otwarcie, ale właśnie tak myślałam – odpowiedziała, odrywając kolejny liść kapusty od podłużnej główki. – Stwierdziłam, że sam mi powiesz, co was łączy, kiedy będziesz na to gotowy.
– I to wszystko? – zapytałem, prostując się i przyglądając się twarzy kobiety z niedowierzaniem. – Byłem z Siwoo ponad półtora roku, a ty nawet nie chciałaś go poznać!
– Minsu...
– Był moją prawdziwą miłością! – krzyknąłem. – Nie chciałaś nawet o nim słyszeć! Powtarzałaś, że mi przejdzie! Zarzucałaś mu, że miesza mi w głowie! A teraz się domyślasz?! Czekasz, aż sam ci powiem?! Powiedziałem ci o Siwoo, licząc, że potraktujesz go tak samo, jak Junho! Wolałaś się mnie wyprzeć, niż go zaakceptować!
Zamilkłem, kiedy policzki matki zaczęły przecinać łzy. Zszarpałem gumowe rękawiczki, zrzucając je z rąk prosto do miski z przyprawami i zignorowałem kobietę, ruszając w stronę mojego pokoju, przytłoczony wściekłością oraz żalem.
– Chodź, Junho! – zawołałem chłopaka, pośpiesznie zaczynając zbierać najważniejsze rzeczy. Słyszałem, że zamienił kilka słów z kobietą, zanim stanął w progu, przyglądając się mi z wyraźnym zagubieniem na twarzy. – Mogę dzisiaj spać u ciebie? – zapytałem, chociaż zdążyłem już zapakować większość rzeczy do torby.
– Możesz – odpowiedział, podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramiona. – Hyung, twoja mama płacze...
– Ja też przez nią płakałem – powiedziałem bezemocjonalnym tonem. – Chodźmy.
Wysunąłem się z uścisku jego dłoni, a następnie ruszyłem do wyjścia, pragnąc uciec jak najszybciej z tego mieszkania, od matki i od własnych uczuć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top