40 | the secret

Potrzebowałem chwili, żeby zrozumieć, co się stało. Dłoń przesunęła się po materacu w poszukiwaniu drugiego ciała, jednak natrafiła jedynie na pustkę. Mruknąłem z niezadowoleniem, podnosząc się do siadu, a zaspany wzrok zaczął przeszukiwać niewielkie pomieszczenie, próbując odnaleźć Junho. Byłem zły na samego siebie i na niego, że ostatecznie zasnąłem, pozostając w jego objęciach całą noc, jednak po chłopaku nie było śladu. Moje ubrania leżały złożone na krześle, a gdy sięgnąłem po telefon, miał rozładowaną baterię, więc nawet nie wiedziałem, która jest godzina. Z wielką niechęcią podniosłem się z materaca, czując ból w każdym mięśniu, czego zasługą z pewnością była wczorajsza ucieczka doprawiona seksem.

Przyjrzałem się własnemu ciału, jakbym widział je po raz pierwszy w życiu, zastanawiając się, jak postrzegał je Junho. Przyznał się do bycia gejem, a nawet wyznał, że się mu spodobałem. Ciekawe, czy nadal tak uważał... Może żałował nocy ze mną i właśnie dlatego uciekł nad ranem z łóżka, zostawiając mnie samego. Nie chciał, żebym go odrzucał, więc czemu pozwolił mi obudzić się w samotności. Westchnąłem, zaczynając wsuwać na nagie ciało ubrania, jednocześnie opracowując plan wyjścia z mieszkania w taki sposób, by uniknąć interakcji z domownikami.

Po drugiej stronie drzwi panowała cisza, więc może nikogo nie było. Może matka chłopaka wyszła do pracy, więc byliśmy tylko we dwójkę? Może uda mi się przemknąć, złapać w rękę buty i wybiec, zanim w ogóle zorientuje się, że wstałem?

Przeczesałem palcami przetłuszczone, różowe włosy, czując narastające zdenerwowanie i nieprzyjemny ucisk w żołądu, zanim zdecydowałem się nacisnąć na klamkę. Wyjrzałem na korytarz, dostrzegając pustkę, więc przygryzając dolną wargę, zacząłem skradać się wzdłuż pogrążonej w półmroku ściany, docierając do wejścia do kuchni. Gdy zajrzałem do środka, nawiązałem kontakt wzrokowy z uśmiechniętą kobietą, która stała oparta o blat kuchennej szafki, otulając drobne ciało dłońmi. Była już w pełni ubrana, a jej piękną twarz niezmiennie szpeciły worki pod oczami oraz poszarzała cera.

– Dzień dobry – wydukałem, od razu kłaniając się matce Junho.

– Dobrze spałeś, Minsu? – zapytała, więc skinąłem głową. Nie mogłem zaprzeczyć, zasnąłem niczym kamień, nie przebudzając się nawet wtedy, gdy chłopak uciekał z łóżka. – Junnie powinien wrócić za kilka minutek.

– Nie chcę się narzucać, będę szedł do...

– Zostań na śniadanie – powiedziała, wyraźnie zaskoczona moją chęcią szybkiego wyjścia. – Specjalnie kazałam Junho kupić troszkę więcej jedzenia, żeby cię godnie ugościć.

– Nie trzeba było.

– Nie wypada mi wypuścić cię głodnego.

Już zacząłem otwierać usta, aby odpowiedzieć, że nie jestem głodny i odmówić wspólnego posiłku, co było bardzo niegrzeczne z mojej strony, kiedy zamek w drzwiach przeskoczył, a już chwilę później w progu stanął czarnowłosy chłopak, niosąc w ręku papierową torbę z zakupami. Od razu uśmiechnął się do mnie szeroko i, całkowicie zaskakując mnie swoim zachowaniem, przywitał się, muskając wargami mój policzek. Nie byłem w stanie nawet mu odpowiedzieć, jedynie przyciskając dłoń do przyjemnie mrowiącej skóry, gdzie został ślad ust Junho, który już zdążył wejść do kuchni i zaczął pomagać mamie z zakupami.

Przyglądałem się im, nie mając wątpliwości, że jest to ich rutyna. Wspólne śniadania matki z synem, na których ustach gościły delikatne uśmiechy, jakby szczerze cieszyli się każdą chwilą spędzoną wspólnie. Chłopak podszedł do radia, które musiało zostać tutaj przyniesione z sąsiedniego pokoju, i włączył je, przez kilka chwil walcząc z długą, srebrną anteną, próbując złapać jak najlepszy sygnał, zanim kuchnie wypełniła melodia tegorocznego, letniego przeboju. Dopiero wtedy zerknął na mnie, przypominając sobie, że wciąż tutaj stoję, będąc całkowicie zagubionym. Przyglądałem się im, jak skończony debil, zamiast wykorzystać chwilę nieuwagi domowników do ucieczki.

– Chciałbyś się umyć, hyung? – zapytał, odrywając matkę od krojenia pora.

– Ty też się nie myłeś wczoraj, Junnie – zauważyła. – Idźcie się ogarnąć, dam sobie radę ze śniadaniem.

– Dobrze! – odpowiedział, posyłając jej ciepły uśmiech i podchodząc do mnie. – Co powiesz na wspólny prysznic? – zapytał szeptem, pochylając się do mojego ucha.

Skinąłem głową, po prostu zgadzając się na propozycję młodszego chłopaka, a następnie ruszyłem za nim w stronę niewielkiej łazienki na końcu korytarza. Poprosił, bym zaczekał na niego, kiedy na chwilę wszedł do swojego pokoju, by wrócić z czystymi ubraniami, informując mnie, że chociaż będą trochę za duże, może mi pożyczyć. W ten sposób znowu skończyliśmy sam na sam w małym pomieszczeniu, a gdy tylko drzwi do łazienki zamknęły się za nami, moje wargi zostały zaatakowane przez usta Junho. Wpił się w nie z namiętnością, chwytając mnie za biodra, z zadowoleniem wymieniając się pocałunkami i angażując w nie języki. Uniosłem dłonie, zatrzymując je na ramionach młodszego chłopaka, aby móc maksymalnie się do niego przysunąć, a przyjemne ciepło zaczęło zbierać się w dole brzucha, ponownie domagając się seksu.

Zacząłem go rozbierać, nie przejmując się niczym. Liczyło się tylko to, że nasze ciała z powrotem znalazły się blisko siebie. Kiedy ściągnąłem koszulkę z Junho, czochrając mu czarne, przydługie włosy, z powrotem zapragnąłem połączyć nasze usta, jednak chłopak pokrzyżował te plany. Chwycił moją twarz w duże dłonie, przyciskając kciukami zaczerwienione i wilgotne od śliny wargi, a następnie spojrzał mi prosto w oczy. W jego czekoladowych tęczówkach mogłem dostrzec miliony gwiazd, które jakby pojaśniały na mój widok. Trwaliśmy w tej pozycji przez dłuższą chwilę, pozwalając gorącym oddechom mieszać się w niewielkiej przestrzeni między naszymi spragnionymi siebie wargami. Koszulka wyślizgnęła się spomiędzy moich palców, upadając na podłogę, czym zupełnie się nie przejęliśmy, zbyt zajęci patrzeniem na siebie.

To było takie dziwne uczucie. Z jednej strony zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że powinienem jak najszybciej odwrócić wzrok i nabrać dystansu, aby uchronić się przed potencjalnym cierpieniem. Z drugiej strony serce czuło się tak dobrze, kiedy Junho patrzył na mnie w ten sposób. On nie widział we mnie rzeczy ani swojej własności. Jego spojrzenie tak bardzo przypominało mi spojrzenie Siwoo. Jego dotyk był równie czuły i subtelny, równie troskliwy i niewinny.

A może to wszystko sobie ubzdurałem. Moje serce ubzdurało sobie, że powinno bić tak szybko.

– Nie rozmawialiśmy od wczoraj – szepnął, wciąż ściskając miękkie policzki w dłoniach. – Jak się czujesz? Wszystko dobrze?

– Tak – odpowiedziałem. – Mam tylko zakwasy.

– Czy teraz mi powiesz, co się stało?

– Nie. Nie chcę o tym mówić, to bardzo uwłaczające – wyznałem.

– Zatem nie będę naciskał – obiecał, w końcu z powrotem pozwalając naszym wargom się spotkać.

Uwolnił moją twarz, by również zacząć mnie rozbierać. Nie śpieszyliśmy się, po pozbyciu się każdego elementu garderoby potrzebowaliśmy czasu, aby nacieszyć się swoimi ustami, śliskimi językami i dotykiem odsłoniętego kawałka skóry. Palce się splatały, jakby ręce interesowały nas bardziej niż pośladki czy nabrzmiałe od podniecenia członki. Moje ogolone na gładko krocze, ocierało się o kręcone włosy łonowe Junho, kiedy weszliśmy pod prysznic, chowając się za śliską zasłoną.

Tutaj było jeszcze mniej miejsca, więc staliśmy praktycznie na sobie bez możliwości rozdzielenia się, jednak wcale nam to nie przeszkadzało. Szczęka bolała mnie od nadmiaru pocałunków, ale nie potrafiłem odessać się od ust młodszego chłopaka, co prędzej czy później będzie musiało nadejść. Wiedziałem, że popełniam ogromny błąd, łamiąc własne zasady. Nie powinienem był zostawać na noc, nie powinienem patrzeć mu w oczy, nie powinienem go całować, nie powinienem obściskiwać się z nim pod prysznicem. Teraz było już za późno, zaangażowaliśmy w to emocje i, co było chyba najgorsze, prawdopodobnie czuliśmy się bardzo podobnie, jednak żaden nie chciał tego przyznawać.

Nagle w nasze ciała uderzyła zimna woda, więc w końcu oderwałem się od Junho, wydając cichy syk, gdy na ciele od razu pojawiła się gęsia skórka. Sięgnąłem do kurka, na którym chłopak trzymał dłoń, aby jak najszybciej go zakręcić, drżąc z zimna. Moje zachowanie wyraźnie rozbawiło pierwszoklasistę, za co miałem ochotę zdzielić go w tył głowy.

– Lodowata – wykrztusiłem, wtulając się mocniej w drugie, ciepłe ciało.

– Musi zlecieć zimna, potem będzie cieplejsza – wyjaśnił, chcąc z powrotem odkręcić wodę, ale mu przeszkodziłem.

– Niech zleci, ale nie na nas.

– Dasz radę, hyung – powiedział z całkowitym przekonaniem w głosie. – Nie można marnować wody.

Krzyknąłem piskliwie, kiedy zimny strumień z powrotem zaczął opadać na nasze ramiona, a dłonie rozbawionego Junho od razu sięgnęły po mydło, aby zacząć wcierać je w moją skórę, trochę rozgrzewając ją w ten sposób. Pozwalałem mu na to, jedynie próbując zagrzać się jego ciepłem i wyklinając na siebie, że zgodziłem się na wspólny prysznic. Mimo że chłopak był młodszy, był większy, nie tylko przewyższając mnie wzrostem, ale też jego barki były szersze, klatka piersiowa bardziej wypukła, uda mocniej nabite. Gdy mnie obejmował, chowając przed zimną wodą, czułem się przy nim taki malutki. Czułem, że mógłbym schować się w jego ramionach przed całym światem i nikt nigdy by mnie tutaj nie znalazł.

Nie powinienem się tak czuć.

– Twoja kolej – powiedział, przekazując mi kostkę mydła.

Udawałem, że wcale prawie nie wyślizgnęła mi się z rąk, i zacząłem myć Junho, poznając w ten sposób jego ciało. Skrzywił się, gdy namydlałem mu plecy, napiął mięśnie, gdy przesuwałem dłońmi po bicepsie, czym zasłużył sobie na moje parsknięcie pełne sztucznej pogardy, zamruczał, gdy zacisnąłem palce na sterczącym członku. Kiedy skończyłem, a ledwo ciepła woda przestała uderzać w nasze ciała, z powrotem wpiliśmy się w swoje wargi. Wilgotne końcówki różowych włosów przyklejały się do moich policzków oraz karku, jednak kosmyki młodszego były znacznie wilgotniejsze za zasługą mokrych palców, które wplotłem w nie. Wspiąłem się na Junho, zaciskając uda wokół jego tali i zapierając na biodrach, pragnąc uprawiać z nim seks jeszcze raz, chociaż miał być moim jednorazowym numerkiem.

– Masz jeszcze jedną prezerwatywę? – zapytał, bezbłędnie odczytując moje zamiary.

– Jebać prezerwatywy – wymruczałem, podgryzając lekko spękane wargi chłopaka.

– Hyung – upomniał mnie, uciekając od moich ust i odchylając delikatnie głowę do tyłu.

Westchnąłem z dezaprobatą.

– Nie, miałem tylko jedną – odpowiedziałem, wpatrując się w niego błagalnie, pozwalając mojej erekcji ocierać się o jego brzuch. – Nie możesz zostawić mnie w takim stanie. To będzie bardzo niegrzeczne z twojej strony, a przecież jestem twoim sunbae.

Zaśmiał się, wciąż trzymając mnie na rękach.

– Czy istnieje szansa, że moje palce cię zadowolą, sunbae? – spytał, uśmiechając się do mnie zadziornie.

– Przekonajmy się – szepnąłem, przytrzymując się Junho mocniej, gdy przesunął jedną dłoń, aby zacząć przyjemnie podrażniać wejście do mojego ciała.

– Minsu – wymruczał, przyciskając usta do bladej skóry na szyi, zostawiając na niej malinkę.

Na to też nie powinienem mu pozwolić, ale zamiast go powstrzymać, sam naznaczyłem chłopaka w tym samym miejscu, starannie robiąc purpurowy ślad w kształcie serca. W ten sposób podpisaliśmy nawzajem nasze ciała, jakbyśmy zadeklarowali sobie wierność i większe uczucie niż cielesne pożądanie.

Z łazienki wyszedłem pierwszy, czując się wyjątkowo zmęczony wspólnym prysznicem, a w moim wnętrzu z powrotem zapanowała chwila spokoju. Zawsze czułem się tak kilka minut, czasem tylko sekund, po seksie, jednak poczucie pustki i nienasycenia bardzo szybko powracało, towarzysząc mi prawie zawsze, jakbym wiecznie był głodny. W kuchni na stoliku naszykowana była już większość miseczek, a młoda kobieta rozkładała ryż, tym razem nakładając każdemu równą porcję. Uśmiechnąłem się do niej, kiedy dostrzegła moją obecność.

– Wejdź, usiądź – powiedziała, brzmiąc, jakby naprawdę cieszyła się, że tutaj jestem.

– Mogę w czymś pani pomóc? – zapytałem, ale zaprzeczyła. Usiadłem na tym samym stołku co wczoraj. – Junho myje włosy, zaraz przyjdzie.

– To dobrze, śniadanie już właściwie gotowe. Masz jakieś ulubione danie, Minsu?

– Bardzo lubię pierożki mandu.

– Więc zrobię je, kiedy Junnie zaprosi cię następnym razem.

– Nie musi pani.

– Ale chcę.

Przygryzłem delikatnie dolną wargę, zerkając z wyrzutem na metalowe pałeczki ułożone przy moim talerzyku.

– Nie jest pani ciężko? – zapytałem niepewnie. – Chyba nie macie zbyt wiele pieniędzy, a czesne za szkołę są naprawdę bardzo wysokie.

– Nie musisz się tym martwić, jesteś na to za młody – odpowiedziała, zerkając na mnie przez ramię i uśmiechając się ciepło. – Poza tym nie płacimy za szkołę, Junnie jest na stypendium, dlatego ważne dla nas jest, aby miał wysokie osiągnięcia w sporcie i dobre wyniki w nauce. Jeśli straci dofinansowanie, będę musiała przenieść go do publicznej placówki.

Rozchyliłem wargi, gdy w końcu zrozumiałem znaczenie usłyszanych kilka miesięcy temu słów. W końcu dowiedziałem się, czym był sekret młodszego chłopaka, który tak bardzo chciałem odkryć, grożąc pierwszoklasiście jego wyjawieniem i zemstą za dokuczanie mi.

– Twoje osiągnięcia są imponujące, Junho, więc cieszymy się, że nasza szkoła może zapewnić ci możliwość rozwoju.

– Nie chciałbym, żeby ktoś...

Moje teorie o byciu dzieckiem przestępcy lub imigrantem z Korei Północnej okazały się dalekie od prawy. Intrygująca mnie tajemnica nie była niczym strasznym, a jednak mogła znacząco wpłynąć na to, jak chłopak był postrzegany przez innych uczniów. Prywatna placówka z wysokimi opłatami była miejscem, gdzie trafiali uczniowie z zamożniejszych rodzin, którym się lepiej powodziło, szczycąc się uczęszczaniem w ich mury takich osób jak syn najbogatszych ludzi w mieście, którym był Hayoon. Biedny Junho z nieciekawej dzielnicy, którego koszty nauki pokrywa szkoła, byłby świetnym kozłem ofiarnym, nawet jeśli nie przyznałby się do bycia gejem.

Nie zdążyłem w żaden sposób zareagować na te słowa, kiedy w progu pojawił się czarnowłosy chłopak, pocierający wilgotne kosmyki ręcznikiem i przyglądający się mi uważnie. W jego oczach widziałem niepewność, jakby szczerze się bał, iż obchodzi mnie coś takiego jak status społeczny i ilość zer na koncie. Oczywiście, że życie z byłym przyjacielem, który szastał pieniędzmi na lewo i prawo było wygodne, jednak on sam okazał się okropną osobą. I wbrew pozorom Junho, którego tak bardzo nienawidziłem, zdawał się jego przeciwieństwem.

W tym momencie podjąłem dwie, ważne decyzje, które bez wątpienia będą miały ogromny wpływ na moje dalsze życie.

Wstałem od stołu, aby podjeść do chłopaka i schować się z nim za framugą drzwi do kuchni. Od razu objął mnie w tali, nawiązując ze mną kontakt wzrokowy, znowu atakując mnie swoimi pięknymi oczami, które mieniły się niczym najszczersze diamenty. Dlaczego tak łatwo pozwalałem im mnie skradać? Dlaczego okazywałem się taki słaby, gdy w nie spoglądałem?

– Przyjedź dzisiaj do mnie po południu – powiedziałem, na co uniósł w zaskoczeniu brwi. – Zapisz sobie gdzieś mój adres.

– Po co?

– Weź ze sobą książki i notatki – kontynuowałem, a te słowa wywołały u niego szeroki uśmiech.

– Będziesz udzielał mi korepetycji? – dopytał, szczerze ucieszony tą myślą.

– Ale nie za darmo – odpowiedziałem, zniżając głos do szeptu. – Będziesz płacił mi za nie seksem.

Zaśmiał się cicho, przysuwając wargi do mojego ucha.

– Cała przyjemność po mojej stronie.

– Nie wątpię.

***

Kiedy wróciłem do mieszkania, nikogo w środku nie było. Od razu przeszedłem do mojego pokoju, mając świadomość, że muszę ogarnąć panujący w nim bałagan do przyjazdu Junho, jednak mimo to pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było rzucenie się na łóżko i podpięcie telefonu do ładowania. Westchnąłem z przyjemności, kiedy ciało opadło na miękki materac, doceniając jego wygodę bardziej niż kiedykolwiek. Urządzenie potrzebowało chwili, aby uzupełnić minimalny poziom baterii, zanim się włączyło. Po wpisaniu pinu zaczął wibrować, dostarczając wcześniejsze powiadomienia, w tym informacje o pięciu próbach połączenia od matki oraz trzech wiadomości, w których pyta mnie, czy wrócę do domu, prosi, abym potwierdził, że wszystko jest w porządku, jednak to ostatnia z nich sprawiła, że zamarłem w bezruchu.

Moja mama napisała, że mnie kocha i się martwi. Tak bardzo chciałem, żeby nasza relacja wyglądała tak, jak dawniej. Bym mógł się do niej przytulać i wierzyć, że będzie wspierała mnie nieważne co. Jednak ta wiara okazała się naiwna, ponieważ kobieta nie potrafiła kochać geja, więc postanowiła wyprzeć mój homoseksualizm. Więc dlaczego, chociaż doskonale wiedziałem, że te słowa są kłamstwem, tak bardzo zapragnąłem w nie uwierzyć? Czyżby zawinił temu Junho, który bez wątpienia kochał swoją mamę akceptującą syna takim, jaki był?

Odpisałem jej, że jestem już w domu cały i zdrowy, pomijając zadrapanie na przedramieniu, które powstało podczas przeciskania się przez siatkę. Następnie odnalazłem w telefonie listę pobranych aplikacjami, wahając się jeszcze przez krótką chwilę, zanim zdecydowałem się odinstalować aplikację randkową dla gejów, na której wciąż czaił się JJ, szukając kolejnych ofiar. Odłożyłem telefon na poduszkę i sięgnąłem do szuflady od półki nocnej, żeby upewnić się, że mój zapas prezerwatyw wciąż się nie wyczerpał.

– Obym nie żałował tych decyzji – szepnąłem sam do siebie, przykładając dłoń do klatki piersiowej, gdzie wyczułem szybkie bicie serca.

Pierwszy raz biło w taki sposób na myśl o kimś innym niż Siwoo. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top