37 | face to face
Lubiłem, kiedy chłodny, wieczorny wiatr muskał moje nagie, wilgotne od potu ciało. Rozłożyłem się na łóżku i uspokajałem ciężki oddech, przeczesując palcami splątane, różowe włosy. Zza przeszklonych drzwi dobiegał mnie szum wody, a przez unoszącą się w niewielkim pomieszczeniu parę byłem w stanie dostrzec sylwetkę myjącego się mężczyzny. Powinienem wstać, ubrać się i zbierać do wyjścia, jednak ostatnimi dniami stałem się śpiący po seksie, najwidoczniej odzwyczajając się od stosunku w prawdziwym życiu, który był znacznie bardziej męczący od tego przez telefon lub wiadomości tekstowe. Po prostu nie sądziłem, że aplikacja randkowa dla gejów sparuje mnie z tym człowiekiem, któremu mimo początkowej niechęci zaufam na tyle, aby zacząć spotykać się z nim codziennie na seks w hotelach.
– Jeszcze nieubrany? – To pytanie sprawiło, iż uniosłem powieki, które miałem przymknąć tylko na chwilę.
– Nie chcesz powtórki? – zapytałem, co wywołało cichy śmiech u mojego partnera.
– Jestem za stary na tak częsty seks – odpowiedział, więc uniosłem się na łokciach, aby nawiązać kontakt wzrokowy z czterdziestodwuletnim mężczyzną. – Musi starczyć mi jeszcze energii na żonę – dodał, puszczając mi oczko.
– A myślałem, że jestem lepszy od twojej żony – mruknąłem, w końcu wstając z łóżka, aby zacząć się zbierać.
Uśmiechnął się, sprawiając, że w kącikach ust i przy oczach pojawiły się delikatne zmarszczki mimiczne. Mimo wieku uważałem, że był bardzo przystojny i seksowny; odstające kości policzkowe, duże oczy, lekko garbaty nos, nadający mu charakteru. Nie był wysportowany, jednak też nie zapuścił ciała, jak niestety robiło to sporo mężczyzn pracujących w biurach. Zdecydowanie był za stary, abym kiedykolwiek pomyślał o nim jak o kandydacie na partnera, jednak w łóżku potrafiliśmy dogadać się bez problemu. Bardzo lubiłem niszczyć jego fryzurę, szarpiąc za starannie zalizane do tyłu włosy.
– Jesteś – zapewnił mnie. – Ale ona ostatnio zaczęła coś podejrzewać. Raczej zwykły romans.
– Nasz jest niezwykły?
– Jesteś chłopakiem, tego raczej się nie spodziewa – westchnął, wsuwając na siebie eleganckie czarne spodnie, wyprasowane w kancik, a następnie sięgnął po koszulę. Ja właśnie kończyłem zapinać ostatni guzik od mundurka. – Zastanawiamy się, czy nie posłać syna do liceum Daeil, kończy w tym roku gimnazjum. Jak tam jest?
Zerknąłem na swoje ubranie, przypominając sobie, jak bardzo nienawidziłem wszystkich uczniów oraz nauczycieli w tej placówce. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy nawiązałem kontakt wzrokowy z mężczyzną.
– Chujowo – odpowiedziałem. – Jeśli twój syn jest skończonym, zadufanym w sobie dupkiem, to powinien świetnie się odnaleźć.
– Chyba nie może być tak źle – zaśmiał się, ale jego uśmiech zniknął, gdy zobaczył wyraz mojej twarzy.
Partner odkaszlnął, kończąc zapinać pasek, i przysiadł na skraju łóżka, aby wsunąć na nogi wypastowane na błysk pantofle. Niewiele o nim wiedziałem, nie znałem jego prawdziwego imienia, nie znałem nazwiska, znałem jedynie wiek oraz trochę słyszałem o żonie i synu. Po dokumentach, które nosił ze sobą w czarnej aktówce, przypadkowo odkryłem, iż pracował w firmie ojca Hayoona, co było dość paradoksalne. Z byłym przyjacielem wciąż nie miałem kontaktu, ignorując go w szkole i zastępując jego bliskość licznym wirtualnym seksem oraz wieczornymi schadzkami w hotelu z nieznajomym.
– Jutro się nie spotkamy – powiedział to tak nagle, że w pierwszej chwili znaczenie jego słów nie potrafiło do mnie dotrzeć.
– Co? – spytałem.
– Wyjeżdżam z rodziną na tydzień na wyspę Jeju – wyjaśnił. – Przywieźć ci coś?
Uniosłem wysoko brwi, chociaż nawet na mnie nie patrzył.
– Nie wspominałeś wcześniej – wytknąłem mu, czując narastającą w moim wnętrzu panikę.
– To była dość spontaniczna decyzja – zaczął się tłumaczyć. – Rozpoczyna się przerwa letnia, żona wymusiła na mnie ten wyjazd. Chyba wytrzymasz przez tydzień...
– Będziemy pisać lub rozmawiać?
– Nie – westchnął. – Nie może nas nakryć. Przez ten tydzień chciałbym poświęcić się rodzinie.
– Więc znajdę kogoś innego.
– Nie chcę, byś miał kogoś innego.
– Wybrałeś rodzinę, ja wybieram seks – odpowiedziałem, zgarniając z podłogi moją torbę szkolną, i ruszyłem do wyjścia, nawet się nie żegnając.
Zignorowałem zapewnienie mężczyzny, iż odezwie się do mnie, jak tylko wróci z urlopu, jednak wcale mnie to nie uspokajało. Myślałem, że w końcu znalazłem swoje stałe źródło seksu bez żadnych zobowiązań, jednak jak zwykle życie musiało dać mi w kość. Samotnie zjechałem windą na parter, zostałem pożegnany przez recepcjonistkę i wyszedłem na ulicę pełną miłosnych hoteli, gdzie kochankowie oddawali się przyjemnościom cielesnym, wynajmując pokoje na godziny. Ostatnio byłem tutaj częstym gościem, zdążyłem odwiedzić kilka z tych placówek, a nawet miałem swoje ulubione, gdzie materace w łóżkach były najbardziej sprężyste i najprzyjemniej się na nich pieprzyło.
W autobusie nie było wiele osób: kilku mężczyzn w średnim wieku, kilka chichoczących kobiet, kilka nastolatek w krótkich spódnicach od mundurków. Zająłem miejsce z samego tyłu i wcisnąłem w uszy słuchawki, chcąc oderwać myśli od codziennych problemów. Moi szkolni prześladowcy ostatnimi dniami odpuścili, najwidoczniej nudząc się dokuczaniem ciągle tej samej osobie i dając mi chwilę wytchnienia. Spróbowałem skupić się na nauce, ale nie wychodziło mi to, kiedy wciąż słyszałem wołanie zainstalowanej w telefonie aplikacji, gdzie co kilka chwil nawiązywałem nowe znajomości, odbywając wiele ciekawych wirtualnych stosunków. Ludzie mieli bardzo kreatywne fetysze, a pisanie o nich i fantazjowanie było zaskakująco satysfakcjonujące.
Ojciec naprawdę nie wracał do domu, więc w mieszkaniu zostałem sam z matką. Codziennie zawoziła mnie pod liceum, po zajęciach spotykałem się z kochankiem, a kiedy wracałem, czekała na mnie z obiadem. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele, ponieważ ucinałem wszelkie konwersacje, bojąc się przywiązać z powrotem do kobiety. Kiedyś byliśmy bardzo blisko, ale odkąd przyznałem się do bycia gejem, a ona zaczęła próbować mnie z tego wyleczyć, nasze relacje stanowczo się pogorszyły. Nie chciałem przeżywać tego cierpienia, kiedy odtrąca cię własny rodzic, jeszcze raz, więc nie zamierzałem robić sobie nadziei. W moją codzienność wdała się słodka monotonia, w której starałem się odnaleźć poczucie bezpieczeństwa. Mimo licznych wyzwisk oraz wytrąconych z rąk książek w moim życiu panował spokój. Jutro został ostatni dzień szkoły przed długą, letnią przerwą, którą poświęcę, aby znaleźć sobie nowego partnera seksualnego, poszerzając własne horyzonty.
Czekałem na ten dzień z utęsknieniem, z uśmiechem witając słońce, kiedy ponownie wspięło się na błękit nieba, otulając ciepłymi promieniami całe miasto i wkradając się do wnętrza mojego pokoju. Powłócząc nogami, przeszedłem do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic, słysząc odgłosy krzątania się z kuchni, kiedy matka przygotowała dla nas śniadanie. Z radia leciała muzyka, grając radosne, letnie hity, aby przypomnieć każdemu uczniowi, że dzisiaj ostatni dzień szkoły przed przerwą międzysemestralną. Czysty, wyprasowany mundurek czekał na mnie w pokoju, więc pośpiesznie zapiąłem wszystkie guziki, ukrywając pod cienkim, białym materiałem dwa srebrne kolczyki w sutkach.
Kiedy usiadłem przy stole, sięgnąłem pałeczkami po kawałek zawijanego omleta z warzywami, wsuwając go do ust i delektując się pysznym smakiem domowego jedzenia. Kobieta uśmiechnęła się do mnie przez ramię, kończąc wyciągać ryż z maszyny do gotowania, a kiedy ułożyła dwie miseczki na blacie, usiadła naprzeciwko mnie, przyglądając się uśmiechowi na mojej twarzy.
– Szkoda, że nie wyjedziemy nigdzie na dłużej – odezwała się pierwsza. – Może w któryś weekend wyskoczymy nad morze?
– Nie chcę wyjeżdżać z miasta – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – Będę miał zajęcie.
– Zajęcie? – powtórzyła. – Jeśli chcesz, to zapiszę cię na korepetycję, bardzo opuściłeś się w nauce przez ten semestr. Rozmawiałam z twoim wychowawcą i wytłumaczyłam cię, mówiąc, że mamy ciężką sytuację rodzinną, ale zależałoby mi, żebyś skończył szkołę z dobrymi wynikami.
Powstrzymałem się przed przewróceniem oczami.
– Sam dam radę – powiedziałem, aby pozbyć się problemu. – Nadrobię zaległości bez marnowania czasu i pieniędzy na korepetycję. A jak o pieniądzach mowa...
– Chcesz z powrotem dostawać kieszonkowe?
Pokiwałem głową, przełykając porcję jedzenia, którą właśnie skończyłem przeżuwać. Matka zacisnęła wargi, wbijając spojrzenie w ściskaną przez siebie łyżkę, jakby podjęcie tak prostej decyzji było dla niej niezwykle trudne. W końcu wypuściła głośno powietrze z płuc, a następnie podniosła spojrzenie, aby nawiązać ze mną kontakt wzrokowy.
– Przywrócę ci kieszonkowe, ale będę miała warunek – zaczęła, więc odłożyłem pałeczki, mając złe przeczucia i tracąc apetyt. – Tamtego dnia, w którym się pokłóciliśmy, poszłam do pani doktor bez ciebie i...
Wstałem od stołu, nie dając jej nawet dokończyć. Dość głośno wsunąłem krzesło po sobie i, nie odwracając się za siebie, chociaż matka krzyczała moje imię, wróciłem do pokoju, aby zgarnąć torbę szkolną i zarzucić ją na ramię. Słyszałem kroki na korytarzu, podążające za mną, jednak nie miałem zamiaru w ogóle wdawać się w dyskusję. Myślałem, że odpuściła, że pogodziła się z tym, że jestem gejem, albo nawet zaakceptowała, co byłoby niczym spełnienie marzeń, jednak okazało się, że po prostu byłem naiwny i dałem się nabrać na jej sztuczki.
– Pojadę do szkoły autobusem – oświadczyłem, kiedy ponownie minęliśmy się na korytarzu, a ja pośpiesznie zacząłem wsuwać na stopy buty.
– Minsu, to nie tak – zaczęła się tłumaczyć. – Dużo rozmawiałam z panią doktor i...
– Pa! – zawołałem, po raz kolejny przerywając jej homofobiczny wywód, i wyszedłem, trzaskając drzwiami.
Ostatnio poranki robiły się coraz cieplejsze, a południowe temperatury potrafiły wyjątkowo dać w kość. Na przystanku nikogo nie było, więc usiadłem na ławeczce i wyciągnąłem telefon z kieszeni, korzystając z tego, że mam jeszcze sporo czasu do przyjazdu autobusu z odpowiednim numerem. Od razu wszedłem w aplikację randkową, przesuwając listę konwersacji i ignorując kilka nieprzeczytanych wiadomości od mężczyzn, którymi straciłem zainteresowanie. Po znalezieniu stałego źródła seksu zacząłem się nimi bawić, flirtując prawie z każdym i rozwijając moją umiejętność do uprawiania seksu przez wiadomości, co było naprawdę przyjemne. Teraz na nowo zacząłem wyczuwać na sobie presję, mając świadomość, że mężczyzna, z którym sypiałem, zostawił mnie na tydzień, wyjeżdżając z rodziną na wyspę Jeju.
Ostatecznie mój palec zawisł nad konwersacją z chłopakiem o pseudonimie JJ, który tydzień temu zaproponował mi spotkanie i którego zignorowałem, ponieważ wtedy ryzyko było stanowczo nieopłacalne. Pamiętałem, że nie pisaliśmy ze sobą zbyt wiele, nie dostałem też od niego nagich zdjęć i nawet nie wymieniliśmy się gorącymi wiadomościami. Dosłownie po kilku minutach rozmowy, podczas której zdradziliśmy sobie, że obaj szukamy tutaj seksu i podzieliliśmy się doświadczeniem oraz preferencjami, zaproponował umówienie się w publicznym miejscu, aby po krótkim zapoznaniu się w prawdziwym życiu, znaleźć dogodne miejsce do odbycia szybkiego stosunku.
„Hej, nadal chcesz się spotkać?" napisałem, od razu blokując i opuszczając telefon, kiedy wyczułem w dole brzucha nieprzyjemny uścisk, wywołany poddenerwowaniem.
Wbiłem spojrzenie w dół ulicy, skąd za siedem minut miał przyjechać mój autobus. Ściskałem urządzenie w palcach, czekając, aż zawibruje i wyda dźwięk informujący o nowym powiadomieniu, jednak nieprzerwanie milczał, sprawiając, że zacząłem szukać innych możliwości. Raczej trudno będzie znaleźć kogoś, kto tak szybko zgodzi się na seks z nieznajomym z Internetu, ale nie miałem czasu, żeby budować z kimkolwiek relację, pozwalającą nam sobie minimalnie zaufać. Zostałem wystawiony przez poprzedniego partnera z dnia na dzień, więc wyczuwałem na sobie presję czasu.
Gdy wsiadałem do pojazdu, szukając wolnego miejsca, o co było trudno w tych godzinach, dostałem odpowiedź:
„Dzisiaj?".
Uśmiechnąłem się, czując ulgę.
„Może dzisiaj popiszemy, jak byśmy uprawiali seks, a jutro zrobimy to w prawdziwym życiu?" zaproponowałem.
Znowu cisza.
Liczne bloki oraz sklepy przesuwały się za brudnym oknem, tworząc miejski krajobraz. Silnik autobusu warczał, wydzielając nieprzyjemny zapach, a do środka wsiadało coraz więcej osób, spieszących się do szkół, na studia lub do pracy. Mój telefon zawibrował dwa przystanki przed liceum Daeil.
„Nie. Tylko spotkanie, nie podnieca mnie pisanie".
Przygryzłem dolną wargę, w pierwszej chwili chcąc odpisać chłopakowi, że w takim razie może pocałować mnie w dupę, jednak ostatecznie wyszedłem z aplikacji, wsuwając telefon do kieszeni w spodniach, i wstałem z siedzenia, aby stanąć przy drzwiach. Na moim miejscu od razu usiadł około piętnastoletni chłopak, a na jego kolana wprosiła się w zbliżonym wieku dziewczyna, która zaczęła chichotać, zawstydzoną intymnością tej chwili, mimo licznych świadków. Też tak chciałem, pragnąłem móc okazywać czułość bliskiej mi osobie, nie przejmując się ludźmi dookoła, jednak nie było mi to dane. Zapewne od razu zostalibyśmy zwyzywani albo nawet pobici, czego winą było homofobiczne społeczeństwo, w którym przyszło mi żyć.
Chciałem żyć w innym kraju, gdzie tacy jak ja są traktowani jak normalni ludzie, a ich matki nie próbują zaprowadzić synów na terapię.
Było jeszcze dość wcześnie, kiedy dotarłem pod budynek szkoły. Dopiero pojedyncze osoby zmierzały nieśpiesznie do wejścia; albo rozmawiając ze sobą z podekscytowaniem na myśl o wolnym, albo samotnie ciesząc się ładną pogodą, zwiastującą przyjemne wakacje. Odruchowo zerknąłem na parking, mimowolnie szukając wzrokiem białego Porsche, chociaż Hayoon zwykł przyjeżdżać prawie na ostatnią chwilę, zwłaszcza ostatnio. Wciąż nosił na szyi łańcuszek z pierścionkiem zaręczynowym, który mu oddałem, jednak niezmiennie nie odzywał się do mnie ani nie stawał w mojej obranie, kiedy byłem atakowany przez innych uczniów, jakby czekał, aż sam do niego przyjdę, jak mi to wywróżył. Nie zamierzałem tego robić, nie zamierzałem się godzić z tym dwulicowym, podstępnym egoistą, który zrujnował moje życie, próbując zgarnąć mnie tylko dla siebie.
Zmieniłem buty przy szafce, przeczesałem palcami włosy, przeglądając się w wyłączonym wyświetlaczu telefonu, a następnie ruszyłem wzdłuż korytarza, aby dojść do klatki schodowej i wspiąć się na odpowiednie piętro. Moje plany pokrzyżowały jednak silne palce, łapiące mnie znienacka za ramię i wciągające do jednej z łazienek na parterze, a ja krzyknąłem cicho, nie wiedząc, co się dzieje, wyrwany z zamyślenia.
– Cicho, sunbae – syknął Junho, zamykając za nami drzwi i odcinając nas od reszty uczniów, zmierzających przedwcześnie na zajęcia.
– Co ty robisz? – warknąłem na niego. – Masz mnie puścić!
Ku mojemu zaskoczeniu posłusznie uwolnił moje ramię, pozwalając mi cofnąć się o kilka kroków i rozmasowywać obolałe miejsce. Zacząłem rozglądać się po łazience, której ściany były popisane mazakami, a w środku unosił się gryzący zapach środków do czyszczenia, który nie został jeszcze przyćmiony przez nieprzyjemny smród tytoniu. Przełknąłem ślinę, dostrzegając, że jesteśmy zupełnie sami, i nieufnie zerknąłem na młodszego chłopaka, nawiązując z nim kontakt wzrokowy.
– Przepraszam, chyba złapałem cię za mocno – odezwał się pierwszy, przerywając nasze niezręczne milczenie.
– Czego ode mnie chcesz? – zapytałem, próbując nie okazywać po sobie prawdziwych emocji i zgrywać odważniejszego, niż naprawdę byłem.
– Chcę, żebyś wrócił do domu – odpowiedział, więc uniosłem wysoko brwi w zdziwieniu. – Mówiłem, żebyś nie przychodził do szkoły w ostatni dzień przed przerwą międzysemestralną. Nie jest jeszcze za późno, po prostu...
– Odpierdol się ode mnie – warknąłem. – Nienawidzę cię i nie mam zamiaru słuchać twoich rad. Zajmij się swoją homofobiczną dupą i więcej się do mnie nie odzywaj.
Echo moich słów odbiło się od ścian łazienki, zwielokrotniając się i docierając do naszych uszu. Kiedy ucichło, znowu zapanowała cisza, podczas której wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Czułem się z tym dziwnie i chciałem przerwać nasz kontakt wzrokowy, jednak nie potrafiłem. Coś w Junho mnie przyciągało: jego ciepłe spojrzenie, czarne rzęsy, przystojna twarz, włosy, które potargał wiatr, spękane usta, które wyglądały, jakby nie miały nic przeciwko całowaniu ich. Do tego długa szyja, umięśnione barki, ramiona, klatka piersiowa oraz brzuch prześwitujące przez cienki materiał letniego mundurka. Mógłbym wodzić po nich dłońmi, aby codziennie upewniać się, że są tak samo twarde. Z chęcią też dotknąłbym innej jego twardej części ciała.
Te myśli jednak powinny pozostać jedynie w mojej głowie. Przecież nienawidziliśmy się, on był homofobem, ja byłem gejem, wyzywał mnie, wylał mi shake'a na twarz, a na koniec nasikał na ręce. Raz też obronił mnie przed ciosem Seho i nawet mnie przeprosił, tłumacząc się, iż nie miał wyboru i musiał zachowywać się jak skończony dupek. Mimo to nie potrafiłem i nie chciałem mu zaufać.
Wyminąłem pierwszoklasistę i wyszedłem z łazienki, zostawiając go samego. Nie zatrzymywał mnie już, nie odpowiedział nic, jedynie stał w bezruchu, przyglądając się mi z bardzo dziwnym wyrazem twarzy, który już raz u niego widziałem. Tuż po tym, jak znalazł mnie pod ławką w klasie, kiedy odbywaliśmy wspólnie karę, a ja pokłóciłem się z Hayoonem, ponieważ wypowiedziałem imię Junho podczas orgazmu. Powiedziałem wtedy młodszemu chłopakowi kilka szczerych słów i przez chwilę wydawało mi się, że nawet uronił łzę.
***
Nauczyciel nie zamierzał kończyć wcześniej lekcji, chociaż nikt już go nie słuchał, a uczniowie jedynie kręcili się ze zniecierpliwieniem w ławkach. Niektórzy nawet pozwolili sobie zamknąć notatki i skupić uwagę na zegarze wiszącym tuż nad tablicą, którego wskazówki zdawały się płynąć coraz wolniej z każdą sekundą. Stukałem długopisem o kartkę w kratkę, starając się sprawiać wrażenie zainteresowanego, jednak myślami byłem daleko od szkoły, a co dopiero kończącej się lekcji. W końcu sekundnik rozpoczął kolejne okrążenie, każdy wstrzymał oddech, czekając jeszcze całe dziesięć sekund, aż w całym budynku rozbrzmi dzwonek, informujący o końcu zajęć.
Nauczyciel westchnął, słysząc szuranie krzeseł zniecierpliwionych uczniów, i w końcu pozwolił nam wyjść, Rozpoczęły się wakacje. Wszystkie książki zostały pośpiesznie wrzucone do toreb oraz plecaków, a tłum ludzi wylał się na korytarze szkolne, gdy każdy w pośpiechu zmierzał do szafek i do wyjścia. Byłem jedną z osób, które mimo wszystko wolały zostać w tyle; im mniej osób mijałem, tym mniej obelg padało w moim kierunku. Zerknąłem kątem oka na Hayoona, który minął mnie, przyciskając notatki do piersi, i zaczął przepychać się, aby jak najszybciej wyjść z klasy. Wyjrzałem przez okno, sunąc wzrokiem po czekających na parkingu samochodach, dostrzegając szofera państwa Jin, który stał przy pojeździe, wypatrując wśród wychodzących uczniów mojego byłego przyjaciela.
Nie sądziłem, że moje wnętrze wypełni się dziwną pustką, kiedy w głowie pojawi się myśl, iż mógłby czekać na nas. Moglibyśmy wyjść ze szkoły razem, trzymając się za ręce, mając na oczach przeciwsłoneczne okulary i zmierzając prosto na lotnisko, żeby zdążyć na samolot do Paryża. To było życie, które jeszcze nie tak dawno temu było moją codziennością. A je poprzedzało życie u boku Siwoo. Równie dobrze mógłbym właśnie biec z przyciśniętymi książkami, by jak najszybciej dotrzeć do srebrnego Hyundaia i wpaść w objęcia narzeczonego. Pojechalibyśmy razem do Seulu i kochali przez całą przerwę letnią. Obie te wizje tak bardzo różniły się od rzeczywistości, w której najwolniej ze wszystkich uczniów szedłem korytarzem, w samotności zmierzając do szafki, aby równie samotnie wrócić do domu i spróbować znaleźć mężczyznę, który zgodzi się na bezuczuciowy seks, dla samego zaspokojenia najbardziej pierwotnych potrzeb.
Wrzuciłem telefon do torby, ostatni raz zerkając na konwersację z JJ'em, który ostatnio był aktywny dwie godziny temu, a następnie sięgnąłem po buty. Jednak nim moja ręka zdążyła ich dotknąć, poczułem, jak ktoś stuka mnie w ramię. Odruchowo się odwróciłem i wtedy rozległy się ciche okrzyki, uczniowie stojący obok mnie zaczęli się rozbiegać, a w moją twarz boleśnie uderzyła spora porcja gęstego płynu. Do nozdrzy wdarł się zapach mydła, gdy zacząłem wycierać oczy, z trudem dostrzegając białą substancję przypominającą z wyglądu spermę, spływającą po całym ciele. Dookoła rozległy się śmiechy i wiwaty, a nawet sporadyczne oklaski, gdy Seho z resztą swojej bandy idiotów uśmiechał się do mnie szeroko.
– Skoro lubisz nagrywać seks taśmy, postanowiłem pomóc ci wyobrazić sobie, jakby to było, gdyby spuściła się na ciebie cała szkoła, dziwko – zaśmiał się, wyraźnie zadowolony ze swojego dzieła, po czym zaczął teatralnie pocierać palcami podbródek. – Chyba o czymś zapomniałem...
Nie byłem w stanie nawet otworzyć ust, czując w nich intensywny smak mydła w płynie, a oczy piekły mnie od podrażniających chemikaliów. Chciałem odejść, aby ogarnąć się w łazience i nie rozpoczynać dyskusji z prześladowcą, jednak reszta członków klubu bokserskiego zablokowała mi przejście. W akcie desperacji nawet zacząłem rozglądać się za Junho, licząc, że mimo moich ostrych słów, chłopak mi pomoże, jednak nie widziałem go wśród oprawców. Teraz żałowałem, że go nie posłuchałem, ten gnojek szczerze mnie ostrzegał i chciał pomóc, ale byłem zbyt dumny, aby mu zaufać.
– Już wiem! – zawołał Seho. – Przecież jeszcze lubisz, jak się na ciebie sika!
– Odpuść – wykrztusiłem, wypluwając ślinę smakującą mydłem.
– Chciałbyś, pedale – odpowiedział z zadowoleniem, wyciągając rękę, a już po chwili pojawił się na niej słoik z pomarańczowożółtym płynem.
– Nawet nie...
Nie skończyłem mówić, kiedy płyn pachnący jak sok jabłkowy z cytryną chlusnął mi w twarz, dostając się prosto do oczu. Krzyknąłem z bólu, kucając na podłodze, żeby schować się przed kolejnym ciosem, a spod zaciśniętych powiek zaczęły wypływać liczne łzy. Początkowo był to odruch na kwaśny sok, jednak po chwili zacząłem drżeć od silnego szlochu, będąc przytłoczonym zaistniałą sytuacją. Nienawidziłem siebie i swojego życia. Nie wiedziałem, ile czasu minęło, zanim śmiechy oraz odgłosy robienia licznych zdjęć ucichły, i zastąpiły je szepty oraz nieliczne kroki ostatnich uczniów zmierzających do wyjścia. Ignorowałem ich wszystkich, po prostu płacząc i nie będąc w stanie otworzyć oczu przez nieustające pieczenie.
Nie byłem pewien, na co czekam. Potrzebowałem pomocy, jednak nawet o nią nie prosiłem, nie chcąc być kolejny raz odrzuconym i wyśmianym. Nie miałem przecież nikogo, kto zatroszczyłby się o mnie; zraniłem Siwoo, odrzuciłem Hayoona, matka chciała wyleczyć mnie z bycia sobą. Powinienem znaleźć w sobie siłę i powstać z popiołów niczym feniks, ale byłem zbyt słaby.
Niespodziewanie poczułem uścisk dużych dłoni na moich, więc wstrzymałem oddech, próbując uspokoić szloch i zrozumieć, co się dzieje. Zostałem pociągnięty w górę, zachęcony w ten sposób, by wstać, a wtedy dłonie zaczęły prowadzić mnie w niewiadomym kierunku. Nie czułem się pewnie, idąc z zamkniętymi oczami, zmuszony, aby zaufać drugiej osobie, której intencji nie znałem, ale już chwilę później przez zapach mydła oraz soku przedarło się nieprzyjemne połączenie środków czystości i dymu papierosowego. Zostałem puszczony, a dźwięk odkręconej wody przedarł ciszę w łazience. Drgnąłem wystraszony, gdy mokry materiał zaczął pocierać mi oczy. Nie odzywałem się, nie potrafiąc wykrztusić z siebie krótkiego „dziękuję", ale byłem szczerze wdzięczny osobie, która się nade mną ulitowała, cicho mając nadzieję, że był to Hayoon i że zaraz zaczniemy uprawiać seks w jednej z kabin.
– Możesz otworzyć oczy? – Dobiegł mnie jednocześnie znajomy i nieznajomy szept; słyszałem już wcześniej ten głos, jednak nie w tak delikatnym i troskliwym wydaniu.
– Wciąż boli – odpowiedziałem, gdy mokry materiał zaczął wycierać resztę mojej twarzy, a duże dłonie odklejały włosy od czoła oraz policzków, delikatnie wsuwając je za uszy. – Mam w torbie małą buteleczkę z płynem do soczewek, wyciągniesz ją? Przepłuczę oczy, strasznie szczypią.
– Oczywiście, sunbae. – Dopiero ten zwrot grzecznościowy sprawił, iż rozpoznałem mojego towarzysza. W końcu słyszałem go z jego ust tyle razy, iż bez problemu byłem w stanie rozpoznać sposób, w jaki je wypowiadał.
Krew odpłynęła mi z twarzy, kiedy po omacku odnalazłem nadgarstek chłopaka i odsunąłem go od mojego policzka wraz z wilgotnym materiałem. Spróbowałem unieść powieki, które odruchowo chciały się zacisnąć, gdy pieczenie się nasiliło, jednak zmusiłem się, żeby spojrzeć na pierwszoklasistę, który przyglądał mi się z zaskoczeniem. Widziałem go wyraźnie tylko jednym okiem, więc z drugiego musiała wypaść soczewka, kiedy oblano mnie sokiem.
– Co mi zrobiłeś? – zapytałem ostrym tonem.
– Hmm? – zdziwił się Junho.
– Czym wytarłeś mi twarz? – doprecyzowałem. – Ścierką do podłogi? Moczyłeś ją w wodzie z toalety?
– Sunbae? – wykrztusił z siebie z niedowierzaniem. – Naprawdę uważasz mnie za kogoś tak podłego?
– Tak – odpowiedziałem szczerze. – Właśnie taki jesteś w moich oczach.
– Wycieram cię moją koszulką, mocząc ją w wodzie z kranu. Wybacz, nic innego nie miałem, a chciałem ci pomóc.
Nie odpowiedziałem już nic, po prostu puszczając nadgarstek młodszego chłopaka, który sięgnął do mojej torby, by wyciągnąć z niej niewielką, niebieską buteleczkę, i nawet odkręcił zakrętkę, zanim mi ją podał. Uniosłem głowę do góry, aby zacząć wkrapiać sobie przynoszący ulgę, chłodny płyn do oczu, dostrzegając, że Junho zaczyna płukać w zlewie czarną koszulkę, starannie ją wyciskając. Kiedy z powrotem opuściłem twarz, ponownie sięgnął do niej czystym materiałem, aby kontynuować oczyszczanie jej z mydła i soku, zlepiającego moją skórę oraz włosy.
Nie potrafiłem znaleźć żadnego uzasadnienia, dlaczego mi pomagał. Nie chciałem też przyznać się przed sobą do powodu, dla którego pozwalałem mu na to, chociaż byłem już w stanie zadbać o siebie samodzielnie. Przyglądałem się w milczeniu jego ciemnym, ciepłym niczym topiona, gorzka czekolada oczom, kiedy badał każdy skrawek mojej twarzy, delikatnie suwając po niej własną koszulką. W pewnym momencie dość niespodziewanie jego spojrzenie skrzyżowało się z moim, a Junho znieruchomiał, jakby również nie rozumiał, co właśnie się dzieje. Po prostu wpatrywaliśmy się w siebie, stojąc twarzą w twarz, jakby nie istniał świat poza naszą dwójką. I może zrobiłem to przez desperację, może potrzebowałem zapomnienia, może czegoś więcej, może ubzdurałem sobie coś, a może te uczucia były prawdziwe, cokolwiek to było, sprawiło, iż stanąłem na palcach, a następnie musnąłem wargi pierwszoklasisty, składając na nich czuły pocałunek. Nie odsunął się, nie odepchnął mnie, nie zwyzywał, ale też nie odwzajemnił.
Kiedy z powrotem opadłem na całe stopy, oblizując dolną wargę, która zamiast ustami chłopaka smakowała mydłem, Junho niezmiennie wpatrywał się w moje oczy, jakby jeszcze nie dotarło do niego, co się stało.
– Chcesz uprawiać ze mną seks? – zapytałem i dopiero te słowa go ocuciły.
Zamrugał kilkukrotnie, niczym wybudzony z dziwnego snu, a następnie wcisnął we mnie mokrą koszulkę.
– Oddaj, kiedy wypierzesz – powiedział, mijając mnie, i wyszedł z łazienki, trzaskając drzwiami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top