32 | just me and you

Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Wyglądał, jakby nie minął dzień, jakbyśmy rozstali się raptem kilka minut temu. Był przystojniejszy, niż zapamiętałem; jego cera była blada, oczy ciemne i bystre, ale też pełne ciepła. Wszystko w nim było dla mnie niczym definicja domu. Duże dłonie zacisnęły się na rancie stołu, gdy wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę, nie potrafiąc odezwać się ani słowem, aż w końcu Siwoo po prostu usiadł przy stoliku obok swojej siostry, układając palce na uszku filiżanki.

Yubin uśmiechała się do nas z wyraźnym zadowoleniem; kątem oka dostrzegałem, jak błądzi spojrzeniem ode mnie to do swojego brata i z powrotem. Czekała, my również czekaliśmy, jednak nie byłem pewien na co. W końcu starszy chłopak pierwszy oderwał ode mnie wzrok, wbijając go w moje dłonie otulające kubek z czekoladą.

– Gratuluję – odezwał się, a jego głos wypełnił mnie przeraźliwą tęsknotą do tego stopnia, że aż łzy zaczęły cisnąć się do oczu.

Nabrałem powietrza ustami, przetrzymując je trochę za długo w płucach, aż w końcu również znalazłem w sobie odwagę, żeby się odezwać.

– Czego? – zapytałem, a mój głos był nienaturalnie wysoki, przez co zabrzmiałem wyjątkowo żałośnie.

Dziwnie było spotkać się teraz z Siwoo. Kiedyś byliśmy nierozłączni, dzieliliśmy wspólnie dnie oraz noce, kochaliśmy się i uprawialiśmy naszą miłość, poznając najmniejsze zakamarki naszych ciał i największe tajemnice naszych dusz. Po naszym rozstaniu całkowicie zerwaliśmy kontakt, jakbyśmy nagle przestali istnieć, a wraz z nami prawie dwa lata spędzone razem.

– Zaręczyn – odpowiedział, unosząc filiżankę do ust. Jego wzrok powędrował do moich oczu, a następnie z powrotem przeniósł się na dłonie.

– Ach... – Tylko tyle byłem w stanie powiedzieć.

Również spojrzałem na moje palce, puszczając w końcu parzący mnie kubek, i zacząłem na nowo przyglądać się pierścionkowi od Hayoona, jakbym właśnie pierwszy raz zobaczył go na oczy. W moim wnętrzu pojawiło się dziwne pragnienie, aby zerwać krążek i rzucić nim przez cały lokal, chcąc w ten sposób zaprzeczyć jego istnieniu. Z jakiegoś powodu wstydziłem się przed byłym chłopakiem faktu, iż byłem zaręczony z własnym przyjacielem, z którym go zdradziłem.

Yubin sięgnęła przez stolik do mojej dłoni, pociągając ją w swoją stronę, by móc przyjrzeć się morganitowi oraz wszystkim diamentom, które otaczało różowe złoto. Pierścionek bez wątpienia zapierał dech w piersiach, co ostatecznie potwierdziła mina dziewczyny, która zdegustowaniem usiłowała ukryć zachwyt.

– Siwoo oppa kupił ładniejszy – podsumowała, puszczając mnie i opadając z powrotem na swoje siedzenie.

– Od Hayoona? – dopytał mój były chłopak.

Kolejny głęboki oddech, którym próbowałem zapanować nad sobą.

– Tak – przyznałem się. – Mieszkamy razem.

– W końcu wyprowadziłeś się na stałe od rodziców?

– Zerwałem z nimi kontakt.

– Nie tylko z nimi – wymsknęło mu się, nim zdążył zacisnąć zęby na języku.

– O tobie można powiedzieć to samo. – Odbiłem piłeczkę, a po tych słowach po raz kolejny zapanowała cisza.

Młodsza dziewczyna zmroziła nas spojrzeniem pełnym dezaprobaty, pakując do ust kolejne porcje lodów. Postanowiłem pójść jej śladem i zanurzyłem wargi w mojej czekoladzie, ostrożnie biorąc kilka łyków gorącego napoju. Gdy odsunąłem od siebie rant kubka, mimowolnie spojrzałem na Siwoo, z którym od razu nawiązałem kontakt wzrokowy. Nie uciekaliśmy nigdzie oczami, wpatrując się w siebie ze śmiałością oraz tęsknotą, zapewne obaj pragnęliśmy cofnąć czas, aby naprawić to, co zepsuło się między nami, i nie dopuścić do rozstania.

Mogłem oszukiwać samego siebie, mogłem próbować oszukać najlepszego przyjaciela, ale własnego serca nie dało się oszukać. Ono doskonale wiedziało, dla kogo biło, i nie zamierzało zmieniać zdania. Nawet jeśli czułem coś do Hayoona, nawet jeśli doszło między nami do wielu rzeczy, nawet jeśli przyjąłem jego oświadczyny, nie łączyło mnie z nim to, co nieprzerwanie czułem do Siwoo. Był moją pierwszą miłością i jak na razie jedyną. Jednak nawet jeśli udałoby się cofnąć czas, nawet jeśli nie zdradziłbym, jeśli nie pokłóciłbym się z chłopakiem o jego kłamliwie odwołany przyjazd, by zabrać mnie na randkę do Seulu, nic by się nie zmieniło. On nadal musiałby wyjeżdżać, a ja tkwić tutaj.

– Co u Jaemina? – zapytałem, chcąc odpłacić się piękny za nadobne.

Sekundę po wypowiedzeniu tych słów pożałowałem tego. Nie chciałem, żeby Siwoo potwierdził mi ich związek. Z jednej strony udowodniłoby to, że od początku miałem rację, ale z drugiej nie byłem gotowy, by usłyszeć od byłego chłopaka, że ma już kogoś innego.

– Chyba dobrze – odpowiedział zdawkowo.

– Chyba?

– Wyprowadził się – wyznał i dodał, wiedząc, że zaraz o to również bym zapytał: – W końcu zamieszkał ze swoją dziewczyną, w którą tak trudno było ci uwierzyć.

Skinąłem głową, zagryzając wargi. Możliwe, że to był moment, w którym powinienem go przeprosić lub powiedzieć cokolwiek, aby okazać skruchę. Ja jednak wciąż uparcie milczałem, nie chcąc uwierzyć w to, że nie miałem racji, że oskarżyłem partnera o niewierność niesłusznie, że pierwszy go zdradziłem i że to przeze mnie rozpadł się nasz związek. Nigdy też nie wyobrażałem sobie, jak to będzie naprawdę spotkać Siwoo po rozstaniu, więc ciężko było mi z naszą nową relacją, w której byliśmy chłodni oraz zdystansowani. Żaden z nas nie chciał zostać ponownie zraniony, więc nie potrafiliśmy sobie przebaczyć.

Siwoo dopił swoją kawę, odkładając na spodeczek pustą filiżankę, a następnie zrobił coś, co jednocześnie przyniosło mi ulgę i rozczarowanie – wstał i gestem dłoni kazał zrobić to samo siostrze.

– Poproś o jakiś jednorazowy kubeczek na te lody i wychodzimy – zdecydował. – Zjesz je w samochodzie.

Yubin spojrzała na niego spode łba, bardzo nieśpiesznie zbliżając łyżeczkę do ust, którą następnie oblizała z największą starannością.

– Czy Minsu oppa pojedzie z nami? – zapytała, sięgając do mojego nadgarstka, który chwyciła mocno, jakby w ten sposób próbowała przyrosnąć do mnie.

– Mogę cię odwieźć – odpowiedział starszy pozornie pozbawionym emocji głosem.

– Do nas do domu? – doprecyzowała jego siostra. – Wciąż masz trochę jego rzeczy w swoim pokoju. Ostatnio wspominałeś, że chcesz się do niego odezwać, żeby je zabrał.

Siwoo westchnął głośno, zerkając na mnie przelotnie kątem oka i wpatrując się z dezaprobatą w siostrę. Już otwierał usta, żeby coś odpowiedzieć, jednak go wyprzedziłem:

– Chętnie zabiorę swoje rzeczy – wypaliłem, nim zdołałem dobrze przemyśleć własną decyzję. – Jeśli to nie problem.

– Oczywiście, że nie – zapewnił mnie od razu, jakby poczuł się urażony, że w ogóle zasugerowałem coś takiego.

– W takim razie postanowione! – Yubin zawołała stanowczo zbyt głośno, przez co kilka osób w kawiarni spojrzało na nią z zainteresowaniem. – Minsu oppa jedzie do nas!

Jeśli myślałem, że w kawiarni atmosfera była ciężka i napięta, zapewne nie spodziewałem się, jak dziwnie będzie w samochodzie. Oczywiście nastolatka uparła się, żebym siedział z przodu, więc w milczeniu wgapiałem się w przednią szybę, zaciskając kurczowo palce na kolanach, a dziwne dreszcze przechodziły po moim ciele, gdy dłoń Siwoo sięgała do dźwigni skrzyni zmiany biegów. Srebrny Hyundai pokonywał pogrążone w mroku i ciepłym świetle latarni ulice, przerywając panującą ciszę warkotem silnika.

Wiele rzeczy wydarzyło się na tych siedzeniach. Nie tylko przyjemne chwile uniesień, które bezpruderyjnie wdzierały się do wnętrza mojej głowy, ale też kilka nieprzyjemnych słów oraz kłótni, które miały tutaj miejsce. O tych drugich starałem się myśleć teraz szczególnie, jednak coś wewnątrz mnie uważało, że nawet najboleśniejszy cios teraz pozostawał bez znaczenia. Serce pragnęło wyrwać się z piersi, aby z powrotem oddać się w ręce mężczyzny, do którego należało. Niezaprzeczalnie to właśnie szatyn z siedzenia obok był moją pierwszą, prawdziwą miłością.

Kochałem go i wiedziałem, że mimo nieprzyjemnych słów, które padły między nami, on również wciąż czuł do mnie coś więcej. Połączyło nas coś wspaniałego i wyjątkowego, przeżyłem z nim mój pierwszy raz, ufnie oddając partnerowi swoje ciało. Jak mógłbym za nim nie tęsknić? Jak mógłbym nie czuć się przy nim, jakbyśmy byli dla siebie stworzeni? Jak mógłbym kiedykolwiek przestać go kochać? Prawdopodobnie za czterdzieści lat zapomnę szczegóły jego wyglądu, rysy twarzy zniekształci czas, ale moja miłość do niego będzie trwała, niczym nigdy niegasnący płomień.

– Minsu! – zostałem przywitany radosnym okrzykiem kobiety, która zaczęła wycałowywać moje policzki. – Jak ja dawno cię nie widziałam!

– Przepraszam za najście – powiedziałem, kłaniając się nisko.

– Zawsze jesteś tutaj mile widziany – zapewniła mnie, jakbym nigdy nie złamał serca jej jedynemu synowi. – Jesteś głodny? Chcesz coś zjeść?

– Nie, dziękuję – odpowiedziałem, odwzajemniając niepewnie jej uśmiech, który przekazała w genach dalej do osoby stojącej za moimi plecami. – Chcę zabrać moje rzeczy i będę szedł.

– Siwoo cię odwiezie – zapewniła, zerkając na najstarsze dziecko przez moje ramię.

– Nie trzeba – zapewniłem ją, zanim zrobił to mój były chłopak. – Jeszcze raz bardzo dziękuję.

Miałem okropne wyrzuty sumienia po zamienieniu tych kilku krótkich zdań. Wciąż byłem tutaj widziany jak członek rodziny, chociaż odwróciłem się od nich, gdy rozstałem się z Siwoo. Z jakiegoś powodu w mojej głowie pojawiło się przekonanie, że znienawidzą mnie po naszym zerwaniu, że nagle stanę się dla nich obcym człowiekiem, że nie będę tutaj już mile widziany. Jednak rzeczywistość okazała się inna, sprawiając, że jeszcze bardziej zatęskniłem za tamtymi dniami, kiedy nic poza naszą dwójką nie miało znaczenia. Liczyła się jedynie nasza miłość, dzięki której mieliśmy pokonać wszystkie przeszkody. Zawiodła nas, my siebie zawiedliśmy.

Do pokoju starszego wszedłem z duszą na ramieniu. Z każdym krokiem, z każdym przesunięciem wzrokiem po dobrze znajomych meblach wypełniało mnie uczucie, jakbym właśnie wrócił do domu. Dąb sonoma witał mnie w świetle lampy, łóżko nie było pościelone, jakbyśmy dopiero z niego wyszli po długim, dobrym seksie. Moje spojrzenie musiało zatrzymać się na nim zbyt długo, ponieważ Siwoo odchrząknął niespodziewanie. Spojrzałem na niego zawstydzony, zastając go stojącego, opierając się o framugę drzwi.

– Pójdę do łazienki – poinformował mnie. – Później pomogę ci spakować twoje rzeczy.

Skinąłem głową, następnie przez dłuższą chwilę przyglądając się miejscu, w którym zniknął. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i przeczesałem różowe włosy palcami, zahaczając pokaźnym morganitem o splątane wiatrem kosmyki. Otuliłem tułów dłońmi, jakby było mi zimno, i zacząłem przechadzać się po pomieszczeniu, dostrzegając kilka porozrzucanych kartek na biurku. Bez problemu rozpoznałem pismo byłego chłopaka, który musiał notować coś bardzo szybko, ponieważ z trudem rozczytywałem pojedyncze wyrazy, nietworzące żadnej spójnej i logicznej całości. Z lekkim uśmiechem błądziłem spojrzeniem dalej, tym razem zatrzymując je na niewielkim pudełeczku w kolorze ciemnego, czerwonego wina, leżące obok lampki. Zerknąłem przelotnie w stronę drzwi, nim sięgnąłem po nie z drżącym sercem.

Wiedziałem, że nie powinienem tego robić, jednak nie byłem w stanie się powstrzymać przed uchyleniem wieczka i zajrzeniem do środka. Gula stanęła mi w gardle, gdy światło zatańczyło w białym kamieniu otulonym złotem. Pierścionek był prosty i bardzo klasyczny, ale kiedy wyobrażałem go sobie jeszcze kilka miesięcy temu, wyglądał właśnie tak. Oczy mi się zeszkliły, gdy zupełnie nie myśląc nad tym, co robię, zsunąłem z palca prezent od Hayoona, a następnie bardzo ostrożnie wyciągnąłem z pudełeczka biżuterię, nasuwając ją na przeznaczone jej miejsce. Nie byłem zdziwiony, iż złoty krążek pasował na mnie idealnie.

– Co robisz? – Dobiegł mnie głos Siwoo. Od razu zacząłem nerwowo ściągać pierścionek z palca, jednak chłopak nie był idiotą.

Podszedł do mnie i w milczeniu przyglądał się, jak walczę z biżuterią, którą następnie odkładam na miejsce, przepraszając nerwowo i próbując jakoś się wytłumaczyć, chociaż jedynie wyrzucałem z siebie przypadkowe słowa. Ku mojemu zaskoczeniu, kiedy spojrzałem na twarz ukochanego, nie wydawał się zły lub zniesmaczony moim zachowaniem. W jego oczach było coś nostalgicznego.

– Bardzo ładny – powiedziałem, zamykając wieczko i odkładając pudełeczko na miejsce.

– Pewnie nic niewart przy tym, który nosisz – odpowiedział. – To prawdziwe diamenty?

– Tak, ale to nie ma znaczenia – zapewniłem go. – Pierścionek zaręczynowy jest tyle wart, ile warte jest uczucie między narzeczeństwem.

Uśmiechnął się i odwrócił tyłem do biurka, by przysiąść na blacie. Nasunąłem różowe złoto na palec, na którym mieszkało ostatnimi czasy, a następnie poszedłem w ślady Siwoo, siadając obok niego. Chłopak ostrożnie sięgnął po moją dłoń, by przyjrzeć się z dokładnością pierścionkowi.

– Piękny jest – wyznał, nie puszczając moich palców. – Bardzo chciałem kupić ci pierścionek z diamentem, dlatego brałem dodatkowe zmiany w pracy, a mimo to nie było mnie na niego stać. Ostatecznie wybrałem biały szafir, mając nadzieję, że powiesz właśnie coś takiego. Teraz wiem, że nawet z diamentem ten pierścionek byłby bezwartościowy.

Pierwsza z łez spłynęła mi po policzku, skapując na spodnie od mundurka. Czułem, że za chwilę jej śladem pójdą kolejne, jednak nie próbowałem ich powstrzymać, pragnąc zaznać w końcu odrobinę ulgi w rozrywającym serce cierpieniu.

– Więc dlaczego go nie zwróciłeś? – zapytałem drżącym głosem.

– Nie wiem – odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc i w końcu puszczając moją dłoń. – Z własnej głupoty. Chyba ciągle miałem nadzieję, że kiedy się obudzę, zdarzenia z tamtego dnia okażą się jedynie koszmarem, a ty będziesz spał obok mnie.

– Kocham cię – wykrztusiłem z siebie, nie potrafiąc zatrzymać tych słów.

– Ja ciebie też kocham.

Te wyznania sprawiły, że rozpłakałem się całkowicie, a ciało zaczęło drżeć przez silny szloch. Spróbowałem zagłuszyć wydawane przeze mnie dźwięki wierzchem dłoni, jednak na nic się to nie zdało. Zupełnie straciłem nad sobą kontrolę, jakby dopiero teraz do mnie dotarło, że to naprawdę koniec. Nasza miłość nie potrafiła przezwyciężyć trudów tego świata, a jednak tak bardzo pragnąłem spróbować jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz, dopóki płuca będą wypełniały się powietrzem, pragnąłem próbować bez końca, aż by się udało lub bym umarł z wyczerpania.

Siwoo bez słowa podał mi opakowanie chusteczek, z którego wyciągnąłem od razu trzy sztuki, wycierając z twarzy łzy i wydzielinę z nosa. Spróbowałem wziąć normalny oddech, co wciąż przychodziło mi z trudem, chociaż pierwsza fala zbyt silnych emocji powoli przemijała. Gdy w końcu byłem w stanie widzieć, dostrzegłem tuż przed sobą parę ciemnych oczu, błyszczących się niczym oczy porcelanowej lalki; chłopak musiał zejść z biurka i stanąć naprzeciwko mnie. Nie potrafiłem opisać słowami, jak bardzo go kochałem.

Zapewne właśnie przez tę niemoc zdecydowałem się zadziałać pod wpływem impulsu i przysunąć się do warg ukochanego. Chciałem jeszcze raz poczuć ich miękkość i skosztować dobrze znanego smaku. Jednak szatyn się odsunął, zwiększając dzielącą nas odległość.

– Nie popełniaj tego samego błędu dwa razy – pouczył mnie.

– Uważasz, że nasz związek był błędem...? – zapytałem z niedowierzaniem.

– Nie – odpowiedział. – Uważam, że zdrada jest błędem.

Nieprzyjemne ukłucie zażenowania i wstydu ugodziło prosto w mój mostek, ale mimo to skinąłem głową.

– Masz rację – przyznałem. – Hayoon zrobił się ostatnio bardzo zaborczy i zazdrosny...

– Ostatnio – prychnął, uśmiechając się z kpiną.

– Co masz na myśli? – zapytałem, unosząc brwi.

– Zawsze taki był – wyjaśnił. – Tylko przed tobą udawał innego. Przysięgał, że odbierze mi ciebie, gdy tylko podwinie mi się noga, i dotrzymał obietnicy. Jesteś jego narzeczonym, a do mnie nawet się nie odzywałeś.

Oblizałem słone wargi i wziąłem kolejny głęboki oddech, próbując się uspokoić.

– Myślałem, że nie chciałeś, żebym się odzywał – wyszeptałem.

– Codziennie czekałem na wiadomość od ciebie, jednocześnie samemu nic nie pisząc, by ci się nie narzucać. Mam nadzieję, że jesteś naprawdę szczęśliwy z Hayoonem.

Teraz i po jego policzku spłynęła łza, więc odruchowo sięgnąłem dłonią, by czule wytrzeć ją kciukiem. Jednak nie zabrałem palców z miękkiego policzka Siwoo, nie chcąc oddzielać się od ukochanego.

– Pewnego dnia pocałowaliśmy się po raz ostatni, nie wiedząc, że jest to ostatni raz – powiedziałem niepewnie. – Może... Może moglibyśmy się pocałować jeszcze raz, żeby się pożegnać i domknąć nasz związek?

Wpatrywaliśmy się sobie w oczy i mógłbym przysiąc, że słyszałem bicie jego serca, którego rytm był identyczny z moim. Muskałem opuszkami jego skórę przy wargach, na które ostatecznie przeniosłem spojrzenie. Pamiętałem słowa przyjaciela, pamiętałem ból, jaki mu sprawiłem, wypowiadając nie jego imię, i wiedziałem, że znienawidzi mnie, jeśli pocałuję Siwoo, a jednak moje serce nie zamierzało się zatrzymać.

Decyzję musieliśmy podjąć nagle, ponieważ nim dotarło do mnie, co się dzieje, usta poruszały się znajomym rytmem. Otarły się o drugie, muskając je z delikatnością oraz czułością, i kiedy rozchyliły się, chcąc pogłębić pocałunek, który dopiero się zaczął, twarz ukochanego uciekła, rozdzielając nas brutalnie. Zerknąłem na niego błagalnie spod przymrużonych powiek, wciąż mając rozchylone wargi – zbyt krótko, niewystarczająco, nie zdążyłem na nowo się nim nacieszyć. Zamiast pełny stałem się pusty, tęsknota nie zmniejszyła się, lecz wzrosła.

– Siwoo – wyszeptałem w taki sposób, w jaki często wypowiadałem to imię podczas namiętnych chwil uniesień.

Chyba ostatecznie właśnie to sprawiło, że były chłopak również postanowił odrzucić zdrowy rozsądek oraz myśli o konsekwencjach. Złapał dużymi dłońmi moją talię, pozwalając naszym językom się spotkać, gdy ciasno objąłem jego szyję. Wcisnął się między moje nogi, które chętnie go objęły, a kilka kartek zsunęło się z biurka na ziemię, gdy przylgnąłem do blatu plecami, ciągnąć za sobą partnera. Jego pocałunki były cudownie znajome, wilgotne, tęskne i przepełnione miłością, bezbłędnie odczytywaliśmy swoje zamiary, pieszcząc się językami i wymieniając porcjami śliny, pomrukując cicho z zadowolenia. Palce Siwoo przeniosły się teraz na mój rozporek, by rozpiąć go sprawnie i zacząć zsuwać ze mnie spodnie. W tym czasie sam zacząłem rozpinać guziki od koszuli, nie przejmując się drżeniem rąk, wywołanym ekscytacją.

Kilka chwil i znowu byłem nagi przed ukochanym, ufnie oddając mu całego siebie. Pozwoliłem jego kciukom ostrożnie podrażnić kolczyki tkwiące w brodawkach, uśmiechając się z lekkim zawstydzeniem w reakcji na jego pytające spojrzenie. Ostatecznie musnął przekłucia wargami, składając na nich motyle pocałunki, i zrobił coś, czego najbardziej przez ten czas mi brakowało; zaczął obcałowywać mój mostek, ponieważ właśnie tam było serce bijące tylko dla niego.

– Minsu – mruknął, przechodząc pocałunkami na moje usta, gdzie ponownie nasze języki się spotkały.

Pozwoliłem mu wziąć mnie na ręce, ciasno obejmując jego tułów nogami i wtulając twarz w zagłębienie szyi. Ułożył mnie na łóżku, na którym spędziliśmy wiele nocy, a następnie ściągnął przez głowę swoją koszulkę i zaczął zsuwać spodnie wraz z bielizną, odsłaniając sterczącego członka. Nie potrafiłem nie porównać go z Hayoonem, mając świadomość, że przyrodzenie mojego przyjaciela było znacznie pokaźniejsze, jednak szybko odpędziłem te myśli gdzieś daleko, gdy ukochany wyciągnął z szuflady prezerwatywę oraz nasz ulubiony, aloesowy lubrykant.

Zapewne popełnialiśmy w tym momencie błąd, ale zupełnie się tym nie przejmowaliśmy, zamierzając martwić się później ewentualnymi konsekwencjami. Teraz skupiliśmy się na sobie, na słodkim drżeniu spragnionych siebie ciał, na licznych pocałunkach, znakujących każdy skrawek mojego ciała, jakby ukochany pragnął nimi zmyć ze mnie poprzedniego partnera i na nowo uczynić tylko swoim. Pozwalałem mu na to, z błogością wypowiadając imię starszego chłopaka, aż w końcu wypełnił mnie sobą, a pomieszczenie wypełniło się naszymi jękami. Ciasno obejmowałem jego biodra udami, palce wplotłem w brązowe włosy, zaciągałem się zapachem ciała, który tak dobrze znałem i który był dla mnie zapachem domu, i pragnąłem z całego trzepoczącego radośnie serca, aby ta chwila nigdy się nie kończyła. Jednak jej koniec prędzej czy później będzie musiał nadejść, wyrzucając nas z bańki szczęścia prosto w lodowate objęcia okrutnego świata.

– Kocham cię – wyszeptał do mojego ucha, nim wcisnął do jego wnętrza język.

– Kocham cię – wyjęczałem, wbijając paznokcie w jego bladą skórę, gdy szybkimi, sprawnymi ruchami uderzał w moje pośladki. – Ach! Siwoo.

Uniosłem powieki, wbijając zeszklone spojrzenie w sufit, i nie potrafiłem nie uśmiechnąć się z błogością, powtarzając bez przerwy:

– Siwoo. Siwoo. Siwoo.

Możliwe, że nie byłbym taki głośny, gdybym wiedział, że Hayoon, od którego pierścionek zaręczynowy wciąż wciśnięty był na mój serdeczny palec, właśnie otrzymał od nieznanego numeru wiadomość brzmiącą:

„Minsu oppa właśnie uprawia seks z moim starszym bratem". 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top