29 | i was born sick, but i love it

Ostatecznie wróciliśmy do domu bardzo późno. Światło na podjeździe zapaliło się automatycznie, kiedy samochód szofera wjechał na wysypaną malutkimi kamyczkami drogę. Hayoon wysiadł pierwszy, prawie wyskakując z pojazdu, byleby otworzyć mi drzwi i podać pomocną dłoń. Chłodne, nocne powietrze wdarło się pod moją koszulę od mundurka, podrażniając bolące i pulsujące gorącem sutki, przez które przechodziły srebrne, podłużne kolczyki, zakończone niewielkimi kuleczkami. Przyjaciel uśmiechnął się do mnie, a następnie złożył czuły pocałunek na moim czole, tuż przy linii przefarbowanych na pastelowy róż włosów.

– Wyglądasz przepięknie – wyszeptał, owiewając moją skórę swoim ciepłym oddechem.

– Chyba trochę przesadziłem, nie uważasz? – zapytałam niepewnie, przyglądając się, jak mężczyzna w średnim wieku wyciąga z bagażnika kilkanaście toreb z zakupami, które zrobiliśmy dzisiaj.

– Nie – odpowiedział od razu. – Nigdy nie ma przesady w wyrażaniu samego siebie.

Skinąłem głową, ale wcale nie byłem przekonany, iż postąpiłem dobrze. Potrzebowałem odreagować po zdarzeniach z dzisiejszego dnia, zapomnieć o tym, że Junho na mnie nasikał, o tym całym upokorzeniu, które mnie przez to spotkało. Chciałem też zrobić coś, co zadziałałoby im wszystkim na nerwy – wytykali mi, że jestem gejem, więc chciałem jeszcze bardziej to podkreślić, a różowe włosy oraz kolczyki w sutkach wręcz krzyczały, że jestem tym, kim jestem. To byłem ja.

Hayoon otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszego, od razu zrzuciłem buty przy wejściu, nim moje zmęczone długim dniem stopy wyczuły ciepłe panele. Światło w korytarzu zapaliło się automatycznie, więc ruszyłem w stronę schodów wiodących na piętro, aby dostać się do pokoju przyjaciela, w którym ostatnimi dniami mieszkałem. Jednak gdy moja noga natrafiła na trzeci stopień, drzwi do salonu otworzyły się, pozwalając mi dojrzeć przygaszone, ciepłe światło oraz ojca Hayoona, który spoglądał na nas bez żadnego wyrazu twarzy. W tym momencie byli bardzo do siebie podobni; obaj używali tajemniczej, ciężkiej do rozczytania mimiki.

– Poproszę cię, synu, na słowo – powiedział, ignorując moje przywitanie, i odszedł w głąb pokoju, zostawiając uchylone drzwi.

Od razu wyczułem, że mamy kłopoty, a jedno spojrzenie na przyjaciela utwierdziło mnie w tym przekonaniu.

– Idź, zaraz przyjdę – szepnął do mnie, posyłając mi ciepły, lekko wymuszony uśmiech, a następnie podążył za ojcem, z jakiegoś powodu nie domykając za sobą drzwi.

Odwróciłem się, początkowo chcąc pójść na piętro, jednak ostatecznie zamarłem w bezruchu, próbując zrozumieć słowa padające za ścianą. Nie pomagał w tym szofer, który kończył układać nasze zakupy na progu, stękając cicho przez ich ilość oraz ciężar. W końcu pożegnał się ze mną, więc jedynie skłoniłem się, dziękując mężczyźnie za jego pracę, a następnie przysiadłem na stopniu, opierając głowę na dłoni i boleśnie wbijając łokieć w kolano.

– Po prostu nie mamy już do ciebie zaufania. – Usłyszałem opanowany ale stanowczy głos matki przyjaciela.

Obiecałem, że będę go pilnował, że przyłożymy się do nauki, jednak zawiodłem, przez co miałem poczucie winy. Zbyt łatwo uległem pokusie ucieczki ze szkoły, byleby odciąć się od żenującego zdarzenia oraz od nienawiści, którą mnie tam otaczano. Chwila słabości wystarczyła, żebym zupełnie się poddał i schował głowę w piasek, a przecież obiecałem sobie, że będę odważny i że nie dam moim oprawcom tej satysfakcji. Najwidoczniej nie zawiodłem jedynie rodziców przyjaciela, którzy dali mi dach nad głową oraz jedzenie, ale też samego siebie.

W takich chwilach tęskniłem za Siwoo, który zawsze pojawiał się przy moim boku niczym superbohater, a wtedy nikt nawet nie śmiał spojrzeć na nas krzywo. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego z naszej dwójki uwzięli się jedynie na mnie – może wyczuli, że nie jestem tak silny psychicznie, jak on – ale ściskanie jego dłoni sprawiało, iż czułem się bezpiecznie. Tak bardzo chciałem chociaż jeszcze jeden raz obudzić się w jego objęciach i wspólnie przywitać dzień, marudząc na wczesną godzinę. Jednak to przepadło, te dni nigdy nie wrócą.

– Przez jedne wagary? – spytał Hayoon z niedowierzaniem. – Mieliśmy słuszny powód, żeby na nie pójść.

– Jubiler, fryzjer, kosmetyki i salon piercingu? – dopytał pan Jin. – Myślisz, że nie widzę, za co płacisz moimi pieniędzmi? Wiem, kiedy i ile wydajesz, nie jesteś poza kontrolą.

– Debile ze szkoły znęcają się nad Minsu...

– Więc zabierasz go na zakupy?

– Nawet nie wiecie, co oni mu zrobili!

– Hayoon. – Mężczyzna nie pozwalał jedynemu synowi na dyskusję. – Zasady były jasne. Żyj swoim życiem, ale masz się uczyć. Wagarujesz, dostajesz średnie wyniki z testów, jak ty chcesz się dostać na studia i je skończyć? Kto po mojej śmierci będzie zarabiał pieniądze? Odpowiem ci – ty. Ty będziesz odpowiedzialny za naszą firmę, za wszystko, co stworzyliśmy. Jeśli nie chcesz, nie musisz, nie musisz się też uczyć, ale wtedy odcinam ci wszystkie karty, a po skończeniu liceum wynosisz się z domu i żyjesz zupełnie, jak chcesz za samodzielnie zarobione pieniądze.

– Przepraszam – odpowiedział ojcu tak cicho, że nie byłem pewien, czy aby się nie przesłyszałem.

Zapadła cisza, więc zamknąłem oczy, próbując jeszcze bardziej wyostrzyć zmysł słuchu, by mieć pewność, że przypadkiem nie zaczęli szeptać. Za moimi powiekami zapanowała ciemność; światło na korytarzu musiało się zgasić, więc teraz nie mogłem się ruszyć, jeśli nie chciałem zdradzić, że wciąż tu jestem.

– Zwróciłem wasze bilety na lot do Paryża – pierwszy odezwał się pan Jin.

– Słucham? – wykrztusił Hayoon, wyraźnie zszokowany.

– To twoja kara – wyjaśnił. – Ustawiłem też limit na twoją kartę i chciałbym, żebyś zwrócił mi tę do konta oszczędnościowego...

– Dlaczego zwróciłeś bilety? – zapytał głosem bliskim płaczu. – Nie możesz!

– Mogę, Hayoon, i to zrobiłem – odpowiedział z opanowaniem.

– Nie! – krzyknął. – Za jedne wagary psujesz nam całe wakacje?! To niesprawiedliwe!

– O jedne wagary za dużo. – Do rozmowy przyłączyła się matka Hayoona. – Zwracaj się do ojca z szacunkiem.

– Nienawidzę was! – krzyknął, a następnie usłyszałem, jak coś upada na ziemię. – Zabierzcie sobie te głupie pieniądze! Nie chcę ich ani nie chcę was! Teraz udajecie odpowiedzialnych rodziców, ale nigdy was przy mnie nie było.

Drzwi do salonu otworzyły się gwałtownie, a chwilę później na korytarz wyszedł Hayoon. Światło zapaliło się automatycznie, wykrywając ruch, i oświetliło jego zapłakaną twarz oraz szkliste oczy, które wpatrywały się teraz prosto we mnie. Wykrzywił się w grymasie smutku, a następnie ruszył w moją stronę, od razu chwytając mnie za nadgarstek i wciągając na piętro. Posłusznie ruszyłem za nim, nie mając pojęcia, co powinienem powiedzieć. Wiedziałem, że zostałem przyłapany na podsłuchiwaniu, jednak to nie miało teraz znaczenia. W tym momencie liczyła się tylko jedna rzecz – mój przyjaciel cierpiał, a ja chciałem dać mu ulgę.

– Są beznadziejni – powiedział, trzaskając drzwiami od pokoju. – Przez głupie wagary nie polecimy do Paryża! – Jego dolna warga drżała. – A ja tak bardzo chciałem zabrać cię do Paryża!

– Mnie? – zdziwiłem się, ponieważ przyjaciel do tej pory nie wspominał o żadnej wycieczce.

– Oczywiście, że ciebie – odpowiedział. – Z kim innym miałbym lecieć do Paryża?

Uśmiechnąłem się do niego pocieszająco i wtuliłem w falującą klatkę piersiową, z lekki trudem słysząc pośpieszone bicie serca. Ręce Hayoona objęły mnie ciasno, a jego twarz wtuliła się w moje włosy, jakbym był dla niego wszystkim, ponieważ... byłem dla niego wszystkim. Od samego początku miał tylko mnie i pieniądze rodziców, za które kupił Tantana, kiedy zacząłem spotykać się z Siwoo. Czyżby w tamtym momencie, w którym przełożyłem ukochanego ponad naszą przyjaźń, tak bardzo potrzebował miłości, że postanowił kupić sobie drugiego przyjaciela? Zapewne dużo lepszego niż ja.

– Kocham cię, Hayoon – wyszeptałem, czując, że łzy wypływają spod moich zamkniętych powiek. – I wcale nie musisz zabierać mnie do Paryża.

– Ale chciałem zabrać cię do Paryża – odpowiedział. – Naprawdę chciałem cię tam zabrać.

Uniosłem głowę, zmuszając przyjaciela do zrobienia tego samego, i nawiązałem z nim kontakt wzrokowy. Wyciągnąłem się, by sięgnąć jego ust, lecz zanim moje wargi złączyły się z jego, wyszeptałem:

– Zabierz mnie do łóżka.

Zaczęliśmy się całować, długo i namiętnie, wpychając języki do gardeł i podgryzając. Odessaliśmy się od siebie dopiero po kilku minutach, szczęka mnie bolało, a ciężki oddech mieszał się z drugim głośnym spaniem, kiedy wargi przyjemnie mrowiły po długiej przyjemności. Zacisnąłem dłonie na koszuli Hayoona, zapewne gniotąc ja w tych miejscach, a następnie zacząłem ciągnąć chłopaka w stronę łóżka. Niestety wykonał raptem jeden krok, nim jego ciało zaczęło stawiać opór, nie chcąc podążać za mną.

– Min-Min – szepnął cicho, wypuszczając mnie ze swoich objęć i chwytając moje przedramiona. – Wybacz, ale nie mam ochoty.

Poczułem potworny uścisk w klatce piersiowej i jakoś trudniej było mi zaczerpnąć powietrza, kiedy te słowa padły z ust przyjaciela. Właśnie stało się coś, czego bałem się najbardziej na świecie – Hayoon pierwszy raz odmówił mi seksu, a ja potrzebowałem go. Potrzebowałem w końcu zupełnie odreagować to całe upokorzenie, które dzisiaj przeżyłem.

– Ha – szepnął błagalnym tonem. – Sprawię, że nabierzesz ochoty, a zajebisty seks dobrze ci zrobi. Sprawi, że na ramionach będzie lżej, że...

– Przepraszam – przerwał, puszczając mnie, i spróbował wyrwać się z mojego uścisku. – Naprawdę nie mam ochoty. Może na ciebie seks tak działa, ja muszę się czuć dobrze, żeby było mi przyjemnie. Może później.

– Ale ja potrzebuję teraz...

– Potrzebujesz?

– Chcę – poprawiłem się szybko. – Chcę uczcić nasze narzeczeństwo, czy to źle?

Westchnął, kręcąc głową, a następnie przysunął się do mnie, aby złożyć czuły pocałunek na moim czole. Przewróciłem oczami i puściłem go, wiedząc już, że dzisiaj nie mogę na niego liczyć. Obiecał mi, że zawsze będzie przy mnie, że nie zrani mnie tak, jak ranił mnie Siwoo, ale właśnie to robił. Odtrącał mnie, odmawiał i zostawiał samego.

Usiadłem na łóżku, a następnie opadłem plecami na materac, zaciągając się przyjemnym zapachem pościeli, łączącym płyn do płukania, zapach ciała Hayoona i zapach mojego ciała. One oba powinny teraz tutaj leżeć, a tymczasem przyjaciel szperał w szufladzie w biurku, by po chwili wyjść na balkon. Wsunąłem palce w różowe włosy, wciąż czując dziwne ciepło rozchodzące się od świeżych przekłuć, i zamknąłem oczy, próbując uspokoić oddech oraz zapanować nad potrzebą seksu.

Jednak to nie było takie proste. Potrzebowałem seksu, po prostu go potrzebowałem. Tak samo, jak wody i jedzenia, a może nawet bardziej. Seks był dla mnie niczym święty pokarm, posiłek bogów, dawał swego rodzaju siłę, którą potrafiłem czerpać tylko ze stosunku. Przez to miałem żal do przyjaciela, który zamiast mi pomóc, po prostu...

Do moich nozdrzy dotarł drapiący, nieprzyjemny zapach dymu tytoniowego, więc poderwałem się do siadu, zerkając w stronę stojącego w progu drzwi balkonowych chłopaka, który między długimi palcami trzymał białe zawiniątko, co chwilę unosząc je do ust, zaciągając się i wypuszczając z płuc kłąb szarego dymu.

– Żartujesz, Hayoon? – zapytałem ostro, przyciągając jego spojrzenie. – Od kiedy palisz?

– Nie palę – odpowiedział, paradoksalnie po tych słowach wsuwając papierosa między wargi. – Okazjonalnie się uspokajam tytoniem.

Prychnąłem, przewracając oczami i czując narastające zdenerwowanie na przyjaciela.

– Okazjonalnie się uzależnisz – ostrzegłem go, na co on prychnął, jakby naśladował moje wcześniejsze zachowanie.

– Jesteś ostatnią osobą, która może mi to wytykać – odpowiedział, ostentacyjnie zaciągając się trującym dymem z żarzącego się zawiniątka.

Uniosłem brwi zaskoczony tymi słowami i skrzyżowałem ręce na piersi, okazując moje niezadowolenie. Najpierw odmówił mi seksu, a później wykłócał się o palenie papierosów, chociaż wiedział, że nienawidzę ich smrodu oraz nimi gardzę. Nie chciałbym być z kimś, czyj zapach kojarzyłby mi się z moim ojcem.

– Bo? – dopytałem, będąc na skraju wytrzymałości.

Cudowny pierwszy dzień narzeczeństwa. Dosłownie wszystko w nim było koszmarne.

Hayoon oparł się o framugę, całkowicie przekręcając głowę w moją stronę i utrzymując ze mną kontakt wzrokowy, kiedy z zawiniątka na podłogę w pokoju spadł popiół. Nie przejął się nim oraz faktem, że mógłby zostawić ślad na panelach, gdy nerwowo przełykał ślinę, nim w końcu rozchylił usta i powiedział:

– Bo jesteś uzależniony od seksu, Min-Min – zarzucił mi, sprawiając, że gorąco uderzyło w moje ciało, a skóra zaczęła nieprzyjemnie piec.

– Bzdura – warknąłem, a łza nie wiadomo skąd przecięła mój policzek. – Obiecałeś, że nie będziesz jak Siwoo, więc nie zachowuj się tak, jak on.

Po tych słowach zapanowała cisza, która nieprzyjemnie napierała na bębenki uszne. Kolejne łzy dołączyły do pierwszej, kiedy całkowicie wszedłem na łóżko, żeby obrócić się tyłem do Hayoon i zwinąć w kłębek. Byłem zły na siebie za to, że znowu płakałem, jednak zbyt wiele wydarzyło się dzisiejszego dnia. Sytuacja w szkole sama w sobie pchnęła mnie na sam skraj przepaści, a teraz odmowa przyjaciela osunęła grunt spod moich stóp, sprawiając, że zacząłem się osuwać po stromym zboczu, nieubłaganie zbliżając się do nieprzeniknionej ciemności, nawet nie wiedząc, czy gdzieś tam głęboko pod ziemią znajdę kiedyś jej dno.

I co z tego, że pokłócił się z rodzicami? Co z tego, że zepsuli mu plany na wakacje? Pozwalali mu być sobą, pozwalali mi mieszkać u nich, wiedząc, że jesteśmy razem, zaakceptowali go, dawali jakiś wybór, nie próbowali wyleczyć go z miłości do mnie. Ja nie miałem już rodziców w ogóle; matce zależało jedynie na tym, bym był jej wyimaginowanym, idealnym synem, a ojciec nawet nie zabiegał o mnie i zapewne nawet się cieszył z mojej wyprowadzki. Chciałbym mieć takich rodziców jak Hayoon, chciałbym, żeby im zależało na mojej przyszłości, chciałbym, żeby oni chcieli, bym był częścią ich rodziny.

Materac się uginał pod ciężarem drugiego ciała, które zaczęło się do mnie zbliżać, ostatecznie siadając tuż przy moim boku i pochylając się nad policzkiem, gdzie miękkie wargi złożyły czuły pocałunek.

– Śmierdzisz – szepnąłem, wyczuwając nieprzyjemny, tytoniowy oddech. – Nawet nie próbuj mnie całować.

– A mogę zawiązać ci oczy? – zapytał, przyjemnie podrażniając małżowinę uszną niskim głosem, by chwilę później wsunąć do jej wnętrza wilgotny język.

Podniecenie od razu uderzyło w nasadę mojego penisa, wywołując powoli rosnący wzwód, gdy westchnąłem przeciągle z przyjemności. Po omacku spróbowałem odnaleźć dłonią krocze przyjaciela, jednak jego ręka chwyciła moją dłoń, przeplatając nasze palce i udaremniając mi mój plan. Nie przestawał lizać i podgryzać mojego ucha, jakby bawił się mną i moją wytrzymałością, chcąc doprowadzić do szaleństwa przez narastające z każdym oddechem oraz z każdym uderzeniem serca podniecenie. Przez przymrużone z przyjemności powieki spoglądałem na moją wolną, lewą dłoń, na której serdecznym palcu błyszczał zaręczynowy pierścionek, odbijając najmniejszy promień światła w diamentach, drogim kamieniu oraz różowym złocie, idealnie pasującym teraz do koloru moich włosów.

– Ha – wysapałem, stając się coraz zachłanniejszy z każdą sekundą, z każdym wsunięciem się wilgotnego, śliskiego języka do mojego ucha, z każdym słodkim mlaśnięciem, który wydawał, odklejając się od podniebienia, gdy chował się do ust po świeżą porcję śliny.

– Nie kłamałem, mówiąc, że nie mam ochoty na seks – wyszeptał z tytoniowym oddechem. – Jednak kocham cię i jeśli ty masz ochotę, mogę cię zaspokoić w inny sposób.

Uśmiechnąłem się, ostrożnie obracając się na plecy, by móc spojrzeć w twarz przyjaciela, którego oczy wpatrywały się we mnie z najszczerszą czułością. Skinąłem delikatnie głową, mocniej zaciskając palce na przeplecionych z nimi palcach Hayoona, kiedy unosił nasze dłonie, by móc ucałować mnie w śródręcze. Po tym geście odsunął się, by zejść z łóżka i rozpocząć swoją zabawę.

Wpierw sięgnął po krawat, którym zgodnie z obietnicą zawiązał mi oczy, starannie przyciskając materiał do moich powiek i tworząc niewielki supełek na tyle głowy. Ponownie opadłem na łóżko, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu, który cisnął mi się na usta na samą myśl o tym, jaką niespodziankę szykuje dla mnie przyjaciel. Czułem, jak jego ciepłe palce rozpinają moją koszulę od mundurka, odsłaniając obolałe przekłucia, a wargi delikatnie całują klatkę piersiową, jakby chciały przynieść mi ulgę w cierpieniu. Na ciele od razu powstała gęsia skóra, gdy zaczął rozpinać i zsuwać ze mnie spodnie wraz z bielizną, odsłaniając nabrzmiałego członka, który ułożył się wygodnie na moim udzie, również czekając na dalsze pieszczoty od partnera.

Hayoon musiał zejść z łóżka, ponieważ materac się uniósł, a gdzieś kilka kroków na prawo udało mi się dosłyszeć dźwięk odsuwanej szuflady i przesuwania różnych przedmiotów po jej dnie. Przygryzłem delikatnie wargę, ignorując dreszcze wywoływane chłodnymi podmuchami nocnego wiatru, wpadającego do pokoju przez otwarte drzwi balkonowe. Kiedy przyjaciel do mnie wrócił, ostrożnie ułożył mi dłoń na kolanie, popychając je w moją stronę, więc niepewnie zgiąłem obie nogi i rozłożyłem na boki, aby umożliwić mu dostęp do moich genitaliów.

– Używałeś kiedyś kulek analnych? – zapytał mnie z ciemności znajomy głos, więc od razu pokręciłem głową. – Wiesz, jak wyglądają?

– Tak – szepnąłem, czując rosnącą ekscytację.

– Mogę ich użyć?

– Tak.

Poczułem delikatny pocałunek na wewnętrznej stronie kolana, a chwilę później dosłyszałem cichy odgłos otwieranego żelu analnego, który rozlał się między moimi pośladkami, łaskocząc wrażliwą skórę, gdy spływał na pościel. Następnie wyczułem niewielki, punktowy nacisk na wejście do mojego ciała; tylko przez kilka sekund stawiałem opór, by po chwili pozwolić pierwszym, niewielkim kuleczkom wsunąć się we mnie bez żadnego dyskomfortu czy bólu. Zaczerpnąłem głośno powietrza, otwierając przy tym szeroko usta, gdy kuleczki zwiększały się, wpierw napierając na mnie, aby zaraz dzięki poślizgowi wskoczyć do środka, wzmagając przyjemne uczucie wypełnienia.

– Ta już stawia opór – zauważył Hayoon, mocniej przyciskając erotyczną zabawkę do mojego ciała. – Boli?

– Troszkę, ale to przyjemny ból – odpowiedziałem. – Nie przerywaj.

– Zostały trzy – dodał, lekko zasmucając mnie tą informacją, ponieważ chciałem, aby nigdy się nie kończyły. Poczułem kolejne wskoczenie, wzmagające podniecenie. – Teraz dwie.

– Chcę wszystkie.

– Dostaniesz wszystkie – obiecał.

Zacisnąłem dłonie na pościeli, poszerzając uśmiech pełen zadowolenia, gdy moje podbrzusze zaczęło wyczuwać nacisk wypełnionych jelit, a to jeszcze nie był koniec. Kolejna kulka, stawiając jeszcze mocniejszy opór niż jej poprzedniczka, ostatecznie wsunęła się do mojego wnętrza, pozostawiając na deser ostatnią i największą ze wszystkich. Świeża porcja śliskiego żelu wylała się na moje ciało, nim przyjaciel docisnął kulkę, umożliwiając jej dołączenie do reszty.

– Zmieściły się – zauważył, całując mnie w wewnętrzną stronę uda.

– Chcę więcej – wyszeptałem, wciąż będąc niezaspokojonym.

– Spokojnie, to było dopiero rozciąganie – odpowiedział lekko rozbawiony. – Mam coś znacznie lepszego. Powiedzieć ci, czy chcesz mieć niespodziankę?

– Niech będzie niespodzianka – zdecydowałem, uśmiechając się jeszcze szerzej.

– Gdybym zrobił coś nie tak, to mów – poprosił.

Skinąłem głową, a największa z kulek zaczęła napierać na mnie od środka, gdy Hayoon pociągnął za uchwyt. Stało się to dość niespodziewanie, więc wciągnąłem głośno powietrze i lekko spiąłem mięśnie, zaskoczony nagłym wzrostem przyjemności z nowego doznania. Kulki, jedna po drugiej, wyskakiwały z mojego wnętrza, przyjemnie mlaskając od dużej ilości nawilżacza i pozostawiając po sobie jedynie pustkę. Nie trwała ona jednak długo, ponieważ już chwilę później na świeżo rozciągniętą dziurkę naparło coś znacznie większego, wywołując delikatne pieczenie. Było gładkie i przyjemne w dotyku, kiedy wślizgiwało się do mojego wnętrza. Na samym szczycie znajdowało się zgrubienie, którego owalny kształt zmniejszał się, tworząc trzpień, nieśpiesznie zwiększający swą objętość z długością.

– Już – powiedziałem, kiedy poczułem charakterystyczne ukłucie w środku, informujące mnie, że głębsza penetracja sprawi mi jedynie ból.

– Gotowy? – dopytał.

– Chyba tak.

Nie zdążyłem nawet zamknąć ust, kiedy moje wnętrze wypełniły wibracje. Westchnąłem z przyjemności, zaciskając mięśnie na wibratorze, który pierwotnie pulsował delikatnie oraz miarowo, ale po kilku chwilach jego tryb przełączył się na nieregularne, zmiennie rosnące i malejące wibracje, mające doprowadzić mnie do całkowitego szaleństwa. Odnalazłem po omacku dużą dłoń Hayoona, z którą przeplotłem palce, mocno zaciskając je na jego śródręczu i dziękując w ten sposób za nową przyjemności. Zostałem obdarzony drugim pocałunkiem w wewnętrzną stronę uda, kolejny przycisk na erotycznej zabawce kliknął cicho podczas wciskania i wtedy równocześnie wydarzyły się dwie rzeczy: usta przyjaciela objęły starannie moje jądra, zasysając się na nich, a główka wibratora zaczęła się poruszać w moim wnętrzu, imitując ruchy pchnięć.

– Kurwa... – wykląłem piskliwie, wbijając paznokcie w skórę Hayoona, kiedy ciało wręcz zaczęło drżeć z nadmiaru przyjemności. Nie chciałem dochodzić, ale nie potrafiłem zapanować nad nagłym wystrzałem z mojego członka, który zaczął pulsować w rytm wibratora i wyrzucać z siebie kolejne porcje ciepłej spermy. – Chciałbym mieć wielokrotny orgazm – dodałem rozmarzonym głosem, kiedy język przyjaciela zaczął zachłannie zlizywać z mojego brzucha świeże nasienie.

***

Nie byłem już tak zadowolony oraz pewny siebie, kiedy samochód następnego ranka zatrzymał się na parkingu pod liceum Daeil. Chłopcy w mundurkach zmierzali w stronę wejścia do budynku, poruszając się samotnie, w parach lub w większych grupach. Niektórzy mieli kapryśną minę, niezadowoleni z kolejnego dnia w szkole, inni chichotali w towarzystwie znajomych, próbując umilić ten poranek wygłupami. Mnie nie było do śmiechu, kiedy Hayoon otworzył moje drzwi i wystawił dłoń, aby pomóc mi wysiąść. Przełknąłem ślinę, niepewnie pozwalając mu mnie przytrzymać, a kiedy poranny wiatr rozwiał pastelowo różowe włosy, od razu objął moją talię, dociskając do siebie i ruszając w stronę liceum.

Oczywiście mój nowy wygląd natychmiastowo wzbudził zainteresowanie innych uczniów, którzy szturchali się łokciami, pokazywali na mnie palcami i szeptali między sobą intensywnie, nawet nie odrywając ode mnie wścibskich spojrzeń. Starałem się iść z wysoko uniesioną głową, aby nikt nie pomyślał, że brakuje mi pewności siebie lub że wstydzę się tego, kim jestem i jak wyglądam. Szedłem, przyklejając się do ciała Hayoona, jakbym wręcz chwalił się tym, że jest moim chłopakiem, a właściwie już narzeczonym, i gardził każdym innym, kogo mijaliśmy, wchodząc do budynku.

Przez chwilę pomyślałem, że mieliśmy wielkie szczęście, iż nie spotkaliśmy po drodze żadnego nauczyciela, który padłby na zawał, widząc farbowane, różowe kosmyki, jednak moja mina szybko zrzedła, kiedy dostrzegłem chłopaka stojącego nieopodal mojej szafki.

Ciężkie, à la wojskowe buty zostały zastąpione podniszczonymi tenisówkami, koszula od mundurka opinała starannie wyrzeźbione mięśnie, nabite uda osłaniały wyprasowane w kant spodnie, a wielkie, czarne i piękne oczy otworzyły się szeroko na mój widok. Nie wiedziałem, po co ten gówniarz tutaj stał, ani dlaczego wybrał sobie miejsce tak blisko mojej szafki, jednak nie zatrzymywałem się, pozwalając Hayoonowi prowadzić mnie prosto do niego. Przywołałem na twarz uśmiech, udając najszczęśliwszego człowieka na świecie, kiedy odgarniałem farbowane włosy lewą ręką, chcąc, by Junho zauważył drogi pierścionek, zdobiący teraz mój serdeczny palec.

Czy ja próbowałem wywołać w nim zazdrość?

Przyjaciel również wpadł na podobny pomysł, ponieważ z chwilą, w której dotarliśmy na miejsce, pchnął moje ciało na szafki, dociskając mnie całym sobą do zimnej, metalowej powierzchni, a następnie zaatakował moje wargi namiętnymi, zachłannymi pocałunkami, jakby miał zamiar mnie zjeść. Odwzajemniałem je wszystkie, pozwalając śliskiemu językowi wsunąć się do moich ust i przesunąć po podniebieniu, by po chwili naprzeć na niego moim. Nie zamknąłem oczu, chociaż właśnie to chciałem zrobić w pierwszym odruchu. Moje spojrzenie uciekło w bok, odnajdując ciemne, błyszczące niczym nocne niebo obsypane miliardami gwiazd oczy, z którymi nawiązałem kontakt wzrokowy.

Może minęły sekundy, może minuty, a może godziny lub nawet dni, tygodnie, lata, nim Junho w końcu odwrócił się do mnie tyłem, pośpiesznie odchodząc w stronę łazienek na parterze. Uśmiechnąłem się, przerywając pocałunek z przyjacielem i czując się jak zwycięzca, ponieważ zrobiłem przy tym szczeniaku coś bardzo, bardzo gejowskiego, a on nie był w stanie wyszczekać chociażby jednej obelgi w moją stronę. Hayoonowi najwidoczniej to nie wystarczyło do pełnej satysfakcji, ponieważ odsunął się ode mnie gwałtownie i ruszył za pierwszoklasistą, również wchodząc do łazienki i nawet na mnie nie czekając.

Nie wiedziałem, co siedziało w jego głowie, więc czując rosnący niepokój, pobiegłem za przyjacielem, który właśnie wyciągał z torby pilniczek do paznokci, opierając się ramieniem o jedne z zamkniętych drzwi do kabin.

– Co ro... – zacząłem, ale urwałem, kiedy syknął na mnie uciszająco.

W milczeniu przyglądałem się, jak drżącymi z nerwów dłońmi wykręca wpierw jedną z długich śrub, a następnie drugą. Pociągnął za klamkę w chwili, w której budynek wypełnił się głośnym dźwiękiem dzwonka, więc dźwięk upadania metalowego uchwytu wewnątrz kabiny został prawie całkowicie zagłuszony. Teraz Hayoon trzymał w dłoni odkręconą klamkę, z której starczał długi pręt, umożliwiający otworzenie drzwi, a to oznaczało, że ktokolwiek siedział w środku, nie mógł wyjść tak łatwo.

Zwariował.

– Spadamy – zdecydował przyjaciel, wrzucając wykręconą klamkę do kosza na śmieci, i ruszył biegiem do wyjścia z łazienki, łapiąc mój nadgarstek w chwili, w której mnie mijał.

Nawet nie protestowałem, wybuchając śmiechem, kiedy przeskakiwaliśmy po kilka stopni naraz, próbując zdążyć na lekcję przed nienawidzącą mnie nauczycielką, co oczywiście skończyło się niepowiedzeniem. Wpadliśmy do klasy, kiedy kobieta stała już przy swoim biurku, zapewne psiocząc na nas, a jej spojrzenie pełne pogardy wbiło się we mnie oraz w moje różowe włosy, gdy kłanialiśmy się jej, przepraszając. Musiała uznać nasze uśmiechy za złośliwość kierowaną w jej stronę, ponieważ od razu zapowiedziała, że po lekcjach zostaniemy odbyć karę.

Nie żałowaliśmy. Stanowczo było warto dopiec gówniarzowi, który zapewne nie tak łatwo, o ile w ogóle, wydostał się z kabiny. A nawet jeśli już siedział grzecznie w swojej ławce, na pewno najadł się strachu oraz stresu, w końcu poznając smak dwóch uczuć, którymi karmił mnie ze swoją głupią paczką homofobów.

Nie żałowałem też tego, jak teraz wyglądałem, ponieważ z jakiegoś powodu usta wszystkich dzisiaj były zamknięte przez całe zajęcia. Nikt ze złośliwych kolegów z klasy nie odważył się skrytykować nowego koloru moich włosów, nawet nie wiedziałem, czy dostrzegli kolczyki pod koszulą mundurka lub pierścionek zaręczynowy na palcu. Dzisiaj szepty były liczne, ale bardzo ciche, nie padło żadne obraźliwe określenie, nie krzyknięto w moją stronę słowa „pedał", „ciota", czy „dziwka", jakby napisanie sobie na czole „jestem gejem" wystarczyło wszystkim, by znudzili się swoimi przepełnionymi jadem obelgami.

Jednak trochę zbyt wcześnie nazwałem ten dzień jednym z najlepszych dni w moim życiu.

– Wczoraj wagary, dzisiaj spóźnianie – westchnął wychowawca, przysiadając na swoim biurku w pokoju nauczycielskim i przyglądając się nam uważnie. – Nie jestem pewien, czy ten kolor włosów jest zgodny z regulaminem.

– Jak mieliśmy blond włosy, nikt się nie czepiał, panie profesorze – zauważył Hayoon. – Co jest nie tak z różowym? Różowy jest gorszy? To homofobia czy ksenofobia?

Mężczyzna westchnął, ewidentnie nie chcąc wdawać się w dyskusję z chłopakiem, ponieważ już raz z nim przegrał. Ostatecznie po prostu wzruszył ramionami, zerkając w stronę otwierających się drzwi za naszymi plecami. Skinął głową.

– Nie śpieszyło się wam do szkoły, więc nie śpieszy się wam do domu – stwierdził, krzyżując ręce na piersi. – Chciałbym, żebyście przeszli wszystkie klasy na trzecim piętrze i odkleili od ławek oraz parapetów gumy do życia.

– Ohyda – mruknął Hayoon. – Czy nie powinno się tego robić podczas sprzątania klas po lekcjach?

– Powinno, jest po lekcjach i wy właśnie to posprzątacie – odpowiedział mu. – Wiecie, gdzie znajdziecie środki czystości.

– Ty też – odezwał się nauczyciel geografii, który do tej pory przeglądał jakieś papiery, siedząc przy biurku obok. – Macie to samo przewinienie, więc pomożesz swoim starszym kolegom.

Krew odpłynęła mi z twarzy, gdy obracałem się gwałtownie w stronę drzwi, by nawiązać kontakt wzrokowy ze stojącym przy nich Junho. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top