28 | your hand, my hand, our hands
Ta noc nie należała do najlepszych nocy; budziłem się co kilka minut, wybudzany przez niespokojne sny, które od razu zapominałem. Na zmianę wyswobadzałem się z objęć Hayoona, by po kolejnym przebudzeniu ponownie się do niego przysunąć, wtulając w ciepłe ciało przyjaciela i pragnąc odnaleźć przy nim spokój. Kiedy unosiłem powieki, wgapiając się we wszechobecną ciemność, czułem ich narastający ciężar. Z każdym otwarciem oczu stawały się coraz cięższe, aż w końcu w ogóle nie byłem w stanie ich podnieść, nawet kiedy prosto do ucha wpadał niski głos Hayoona.
– Pora wstawać – wymruczał, składając czułe pocałunki na mojej małżowinie.
– Jeszcze pięć minut – odpowiedziałem, odwracając głowę, aby uciec od warg przyjaciela.
– Cóż to za zły humor w pierwszy dzień naszego narzeczeństwa? – zapytał lekko rozbawionym tonem, a materac przy mnie ugiął się, kiedy zaczął przechodzić na czworaka w dół łóżka. – Może uda mi się umilić nam ten poranek – dodał, a już chwilę później poczułem wilgotne ciepło obejmujące mojego członka.
Mimowolnie westchnąłem cicho i uniosłem wyżej biodra, pozwalając, aby usta przyjaciela wypieściły moją wrażliwą część ciała. Wciąż nie otwierając oczu, wymacałem skopaną na bok pościel, a następnie zacisnąłem na niej pięść, szarpiąc miękki materiał, gdy sapanie i ciche jęki wydostawały się z mojego gardła. Hayoonowi nie zajęło dużo czasu doprowadzenie mnie do orgazmu, kiedy bez oporów wywijał językiem, pokrywając śliną całą długość prącia oraz zaróżowioną, wrażliwą główkę, skupiając szczególną uwagę na wędzidełku. Gdy jego usta wypełnił gęsty, białawy płyn, z powrotem przysunął się do mojej twarzy, aby skraść z rozchylonych z przyjemności warg namiętny pocałunek.
Dopiero kiedy się rozdzieliliśmy, a przyjaciel pozostawił po sobie jedynie widmo ciepła drugiego ciała i posmak mojej własnej spermy na kubkach smakowych, znalazłem w sobie siłę, aby uchylić powieki i spojrzeć na przystojną twarz okalaną czarnymi lokami. Uśmiechnął się do mnie, więc od razu odwzajemniłem ten gest, czym zasłużyłem sobie na czułego całusa prosto w czubek nosa.
– Dzień dobry, kochanie – wyszeptał, gładząc delikatnie mój policzek długimi palcami. – Chyba miałeś ciężką noc, cały czas się kręciłeś.
– Umm – mruknąłem, nim odchrząknąłem, aby oczyścić gardło. – Tak, miałem koszmary.
– Co ci się śniło? – dopytał.
– Nawet nie pamiętam – odpowiedziałem szczerze. – Jakieś głupoty.
– Moje biedactwo – odszepnął, odgarniając mi niesforne włosy z oczu. – Może zerwiemy się z ostatnich lekcji, pojedziemy na zakupy, do fryzjera i po... pierścionek?
Prychnąłem rozbawiony jego lekką utratą pewności siebie, kiedy wypowiadał ostatnie słowo.
– Obiecałem twoim rodzicom, że będę cię pilnował, więc nie zrywamy się z lekcji...
– Ale? – dopytał, poszerzając swój uśmiech.
– Ale po lekcjach jak najbardziej możemy wcielić w życie twój plan – zgodziłem się, a moje słowa przypieczętował kolejny pocałunek zaczynający nowy dzień, który miał zmienić wszystko.
Prysznic wzięliśmy wspólnie, obmywając się z intensywnej nocy, Hayoon pomógł mi umyć włosy, szepcząc co chwilę różne komplementy i nie potrafiąc przestać się uśmiechać, gdy licznie naznaczał moje wargi swoimi wargami, jakby się bał, iż zapomnę, że teraz należę do niego. Śniadanie czekało już na nas w pustej jadalni, w której echem odbijał się każdy nasz krok oraz stukanie metalowych pałeczek. Obok talerza przy miejscu, które zawsze zajmował mój przyjaciel, czekała na niego kartka o kremowej barwie, na której staranne pismo nakreśliło kilka krótkich słów.
„Jesteśmy rozczarowani twoim nieodpowiedzialnym zachowaniem" – to wszystko, co państwo Jin mieli do powiedzenia o naszym wczorajszym wybryku, a Hayoon jedynie prześledził tekst pustym spojrzeniem, by następnie zgnieść papier i rzucić na środek stołu. Widziałem po nim, iż jedynie udawał, że nic go nie obeszła oziębłość najbliższych osób; jego oczy zeszkliły się, odbijając blade promienie dzisiejszego słońca, wyglądającego spod licznych chmur na błękitnym niebie.
***
Dłoń przyjaciela ściskająca moją, znacznie drobniejszą, była dla mnie czymś podobnym do liny bezpieczeństwa. Czułem, że tak długo, jak ją ściskam, nic złego nie może się stać. Nawet jeśli szliśmy szkolnym korytarzem, wzbudzając powszechne zainteresowanie i prowokując niektóre osoby do rzucenia kąśliwą uwagą lub chamskim słowem. Nawet jeśli moje sine worki pod oczami po ciężkiej nocy przykryłem dość odważnym makijażem, który skupiał na mnie uwagę i wywoływał ciche chichoty. Dopóki ściskałem czyjąś dłoń, nie byłem sam.
Moim kolejnym spostrzeżeniem, które zaobserwowałem dzisiejszego dnia, był fakt, iż chociaż do tej pory dokuczano mi w obecności Hayoona, licznie życząc śmierci, wytrącając różne rzeczy z rąk lub popychając, to od kiedy jego duża dłoń chowała w uścisku moją, a wargi publicznie naznaczały mnie pocałunkami, nagle zaczęli trzymać się przy nim na dystans. Mimo iż byłem słabym ogniwem w ich oczach, nic nieznaczącym szarakiem, którego można było zgnieść butem niczym karalucha, rodzice mojego przyjaciela byli zbyt wpływowymi ludźmi, by się im narażać, więc z chwilą, w której ta dłoń zaciskała się na mojej, jego immunitet spływał na mnie. Jednak tylko wtedy, gdy byliśmy obok siebie, o czym przekonałem się na przerwie obiadowej.
Biegłem korytarzem, nie mając na ramieniu nawet torby ze szkolnymi przyborami, zostawiając ją pod opieką Ha, aby jak najszybciej dobiec do łazienki. Poprzednią przerwę spędziliśmy w jednej z jej kabin, tej najbliżej okna, całkowicie skupieni na sobie, kiedy ujeżdżałem siedzącego na muszli przyjaciela, sprawiając, iż plastikowa klapa trzeszczała pod nami niebezpiecznie, aż w końcu na jej gładkiej powierzchni powstało podłużne pęknięcie. Mimo iż wyszliśmy z łazienki roześmiani i lekko spóźnieni, nie znalazłem czasu, aby opróżnić pęcherz z zalegającego w nim płynu, a nauczycielka, która darzyła mnie najszczerszą nienawiścią, nie pozwoliła mi udać się za potrzebą fizjologiczną w czasie trwania lekcji, zmuszając moje nogi do zaciskania się i nerwowego drżenia.
Właśnie dlatego z ogromną ulgą dotarłem do pisuarów, rozpinając spodnie od mundurka i wyciągając na wierzch penisa, aby w końcu opróżnić przepełniony, obolały pęcherz. Wziąłem kilka głębszych oddechów, próbując rozluźnić napięte mięśnie, i kiedy już prawie mi się udało, drzwi do pomieszczenia otworzyły się gwałtownie, a metalowa klamka uderzyła o boczną ścianę. Spiąłem się na nowo, próbując zignorować nieproszonych gości, kiedy dobiegł mnie znajomy i znienawidzony głos. Choi Seho – to nazwisko i imię w tej chwili zabrzmiało dla mnie jak wyrok.
– Nie wiedziałem, że to łazienka dla pedałów – mruknął, kiedy wymijał mnie wraz z resztą członków klubu bokserskiego, którzy łazili za nim niczym wierne kundle.
Pomieszczenie wypełniły złośliwe chichoty, a chwilę później przedarł się przez nie trzask otwieranego okna, w którym były kraty. Zacisnąłem zęby na wardze, wgapiając się we własne dłonie, w których ściskałem penisa, i zastanawiałem się, co powinienem w tej chwili zrobić. Kusiło mnie, by po prostu wyjść stąd jak najszybciej i dotrzeć do innej łazienki, w której w końcu będę mógł sobie ulżyć, jednak bałem się tego zrobić. Bałem się, że jeśli teraz po prostu wyjdę, dam im satysfakcję, pokażę, że się ich boję, a nie chciałem, aby tak myśleli, mimo że w dużej mierze było to prawdą.
Strzykanie zapalniczki poprzedziło charakterystyczny, nieprzyjemny zapach tytoniu papierosowego, który dotarł do moich nozdrzy. Zerknąłem kątem oka na stojących przy oknie chłopaków, aby zauważyć, że część z nich właśnie zaciągała się trującym dymem, wyraźnie rozbawiona moją obecnością. Szybko odwróciłem wzrok z powrotem na mojego marnie wyglądającego członka, zaklinając go, by w końcu przepuścił płyn zebrany w pęcherzu, jednak on jak na złość zablokował się zupełnie, najwidoczniej mając większe poczucie wstydu niż ja.
– Junho, chodź tu na chwilę. – Usłyszałem za plecami rozbawiony głos Seho, a chwilę później moje małżowiny uszne podrażnił niezrozumiały szept, który wywołał falę głośnego rechotu.
Przewróciłem oczami, próbując skupić się na swoim zadaniu i nienawidząc siebie za tę dziwną blokadę, która właśnie mnie dopadła. Przymknąłem powieki, wyobrażając sobie mały, górski strumień z przezroczystą taflą wody, która chlupocząc, spływa w dół, otaczając czule zaokrąglone kamienie, pokrywające jej dno. Całą siłą woli skupiłem się na tym obrazie, aż w końcu moja tama pękła, a strumień żółtego płynu zaczął uderzać w białą porcelanę i spływać do kanalizacji. Z ulgą otworzyłem oczy i kiedy tylko to zrobiłem, dostrzegłem, że tuż obok mnie stoi druga osoba, która właśnie rozpina rozporek od spodni prawie identycznych z moimi, a następnie...
Pośpiesznie odwróciłem wzrok od penisa Junho, który pokazał się w pełnej krasie, satysfakcjonująco uzupełniając moje wyobrażenie o ciele tego dzieciaka. Poczułem, że krew zbiera mi się w policzkach, po raz kolejny reagując w podobny sposób w jego obecności i po raz kolejny makijaż ratował mnie z tej opresji. Mocniej napiąłem mięśnie, chcąc jak najszybciej skończyć i odejść, nim przedstawienie tych pojebanych homofobów rozpocznie się na dobre, jednak nie doceniłem ich. Byłem absolutnie pewien, że ten żart zakładał, iż będę wgapiał się w cudzego penisa z kapiącą ślinką, dlatego tak usilnie odwracałem wzrok od stojącego po mojej lewej stronie chłopaka; przez to początkowo nie rozumiałem, co się stało.
Przyjemne ciepło otoczyło dłonie, przeciskając się między palcami na wrażliwą skórę otaczającą członka, i mieszało z moim własnym moczem, który wciąż opuszczał przepełniony pęcherz. Potrzebowałem kilku sekund, które ciągnęły się dla mnie niczym miliony lat, by zrozumieć, czym jest to ciepło, którym zostałem obdarowany. Odskoczyłem jak oparzony, potrzebując jeszcze chwili, aby przerwać przepływ płynu, i spojrzałem szeroko otwartymi oczami na Junho, który z lekkim uśmiechem nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, wyraźnie zadowolony widokiem moich rozchylonych w niedowierzaniu warg. Złośliwy rechot wbił się w bębenki uszne niczym długie i grube gwoździe.
Obsikał mnie. Ten jebany szczeniak mnie obsikał.
– Pedały ponoć to lubią – wykrztusił dławiący się własnym śmiechem Seho. – Stanął ci?
– Jesteście pojebani! – krzyknąłem, nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić, a to zagubienie i piskliwy głos jeszcze bardziej rozbawiły moich prześladowców.
– Chcieliśmy dla ciebie dobrze – odpowiedział mi, przygryzając w rozbawieniu język. – Prawda, Jun?
– Prawda, hyung – przytaknął posłusznie młodszy, przyciągając z powrotem moją uwagę.
Właśnie skończył zapinać rozporek, a jego spojrzenie powędrowało na mnie i, początkowo byłem pewien, że jedynie mi się wydawało, zatrzymało się na moim penisie trochę dłużej, niż to było naturalne. Ja nie mogłem się ubrać, wciąż mając ręce brudne w moczu, a chociaż najchętniej poszedłbym do umywalek, bałem się, że ktoś zablokuje mi przejście lub wyrzuci roznegliżowanego na korytarz. W którąkolwiek stronę bym nie poszedł, mogła czekać na mnie mina. Czułem się naprawdę bezsilny oraz rozbity, pragnąłem jedynie, aby Hayoon postanowił pójść za mną do łazienki i poradził sobie z tą sytuacją zamiast mnie.
Gdzie był, kiedy go potrzebowałem?
Zamrugałem szybko, żeby pozbyć się łez, które napłynęły mi do oczu przez zdenerwowanie.
– Każdy gej ma tak małego fiuta? – To pytanie zadane przez dźwięczny głos oderwało mnie od chaotycznych, nieskładnych myśli. – Czy tylko ten, który bierze w dupę?
Podniosłem spojrzenie na wyższego, ale młodszego, chłopaka, z którym teraz nawiązałem kontakt wzrokowy. W jego oczach dostrzegłem coś dziwnego, coś na pograniczu zafascynowania i pogardy, a kiedy dodatkowo jeden z kącików ust powędrował wyżej od drugiego, wykrzywiając kuszące wargi pierwszoklasisty w bardzo seksownym uśmiechu, moje żyły zapłonęły wściekłością.
– Twój penis jest duży – powiedziałem, unosząc dłonie, żeby przyłożyć ich wierzch do klatki piersiowej Junho, a cienki materiał białej koszuli od mundurka pozwolił mi idealnie wyczuć twardość jego mięśni. – Więc znasz odpowiedź na to pytanie.
Przesunąłem ręce w dół, wycierając je z moczu o chłopaka. Byłem pewien, że mnie odepchnie, zwyzywa, a nawet przygotowałem się psychicznie, iż może mnie uderzyć w przypływie złości, jednak on nie zrobił zupełnie nic. Wciąż się uśmiechał, pozwalając mi suwać dłońmi, na zmianę ich wierzchem i śródręczem, po jego mundurku, aby wytrzeć je do sucha. A przynajmniej pierwotnie robiłem to z tego powodu, bo już za trzecim przesunięciem opuszki palców zaczęły wkradać się w każde zagłębienie w brzuchu, badając jego dokładną strukturę, chcąc wiedzieć, gdzie zaczyna i kończy się każdy mięsień.
Jak dobrze, że miałem makijaż, który zasłaniał kolor mojej twarzy.
– Jun, bo jeszcze pomyślę, że ci się to podoba – prychnął Seho, przypominając nam, że wcale nie jesteśmy sami.
– Pamiętasz naszą rozmowę w pokoju nauczycielskim? – Junho odezwał się do mnie, przelotnie zerkając na swoich kumpli. Nie czekał na moją odpowiedź. – Powiedziałem wtedy, że jeśli twój dotyk może zarazić mnie gejostwem, to powinieneś dotykać mnie częściej. Nie sądziłem, że weźmiesz to tak do serca, sunbaenim.
– Pierdol się, sukinsynie – odpowiedziałem, w końcu zabierając z niego ręce, a jego uśmiech nagle przygasł.
Nie zamierzałem zostawać w tej łazience ani chwili dłużej, czując się już wystarczająco upokorzony, więc pośpiesznie zapiąłem rozporek, a następnie, pokazując wszystkim zebranym oba środkowe palce, po prostu wyszedłem z łazienki, bardzo starannie obmacując klamkę. Na korytarzu od razu uniosłem dłonie do góry, jakbym był chirurgiem zmierzającym prosto na operację, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy, nie mogąc dłużej wytrzymać tego ciśnienia.
– Min-Min, co się stało? – Hayoon prawie rzucił swoim telefonem, przez który właśnie rozmawiał, kiedy zobaczył mnie zapłakanego.
– Muszę umyć ręce – wykrztusiłem przez łzy, zanosząc się jeszcze większym płaczem. – Muszę... Umyć... Błagam, Ha...
***
Wizażystka kończyła ratować mój zrujnowany płaczem makijaż, zasypując nas różnymi radami, jak dobrze podkreślić oko lub ukryć zaczerwienienia, jednocześnie polecając najdroższe kosmetyki, jakie miał w ofercie zatrudniający ją sklep. Zdecydowałem się nie odzywać, wgapiając puste spojrzenie w zaciśnięte na kolanach dłonie, kiedy Hayoon co chwilę pomrukiwał na znak, że słucha kobiety, i mówił, które z proponowanych przez nią kosmetyków kupi dla swojego narzeczonego. Ostatecznie pozwoliłem mu zabrać mnie ze szkoły znacznie wcześniej, więc pozostawało jedynie czekać, aż wychowawca zadzwoni do naszych rodziców, zgłosić, że wagarujemy. Przyjaciel oczywiście zupełnie się tym nie przejmował, próbując za wszelką cenę poprawić mi nastrój.
– Wyglądasz cudownie – zapewnił mnie, kiedy wyszliśmy na korytarz, po którym wśród setek witryn niespiesznie spacerowali ludzie obwieszeni licznymi torbami na zakupy. – Mamy jeszcze dwie godziny do umówionej wizyty u fryzjera, więc może skoczymy do jubilera, żebyś wybrał sobie pierścionek?
– Dobrze – zgodziłem się, a już chwilę później duże dłonie Hayoona ścisnęły moją twarz, unosząc kciukami kąciki ust, bym się uśmiechnął. – Co robisz? – zapytałem, lekko rozbawiony jego zachowaniem.
– Nie chcę, żebyś przejmował się tymi homofobami – wyjaśnił, wciąż zniekształcając mi policzki.
– Nie przejmuję...
– Min-Min, widzę, że się przejmujesz – wszedł mi w słowo. – Niedługo zacznie się przerwa międzysemestralna, a potem byleby dotrwać do egzaminów i kończymy tę szkołę. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził lub upokorzył, przysięgam. Kocham cię.
– Ja ciebie też – wyrecytowałem, niczym wyuczoną formułę, ale tego dnia, ponownie ściskając dużo większą dłoń, naprawdę chciałem uwierzyć, że te słowa były prawdziwe.
Ku mojemu zaskoczeniu w kwestii wyboru pierścionka to Hayoon okazał się znacznie wybredniejszy ode mnie. Przeglądaliśmy gabloty ze srebrem i ze złotem, próbując „znaleźć coś, co będzie w stanie dorównać mi urodą". Na wstępnie mój przyjaciel odrzucił wszystkie pierścionki z cyrkoniami, wyzywając je od taniego badziewia i domagając się od ekspedienta zaprowadzenia go do pierścionków z prawdziwymi diamentami, ignorując moje mało subtelne szczypanie go w ramię i powtarzanie, że cyrkonie całkowicie mnie satysfakcjonują. Ostatecznie zostałem ostatnią osobą zapytaną o zdanie podczas tego wyboru i skończyłem z krążkiem w kolorze różowego złota z dość pokaźnym morganitem na samym środku, którego poprzedzało dziesięć najprawdziwszych diamentów. Nie zostałem też poinformowany o jego cenie, ale nie umknął mojej uwadze fakt, iż przyjaciel zapłacił za niego kartą do swojego drugiego konta z oszczędnościami, a to był pierwszy raz, kiedy przy mnie jej użył.
U fryzjera usiedliśmy na miękkich, białych kanapach, które zapadły się lekko pod ciężarem naszych ciał, a Hayoon odruchowo sięgnął po modowy magazyn, by przerzucać w nim kartki, czekając na naszą porę. Zamiatająca podłogę kobieta podeszła do nas ze sztucznych uśmiechem i zapytała, czy życzymy sobie czegoś do picia, a następnie udała się na zaplecze, aby przygotować dwie filiżanki zielonej herbaty. Oparłem głowę na ramieniu przyjaciela i ułożyłem lewą dłoń na jego udzie, aby móc przyglądać się drogiej ozdobie wciśniętej na serdeczny palec.
Czy nie powinien to być najszczęśliwszy dzień w moim życiu? Czy nie powinienem spędzać go z innym mężczyzną u boku? Miałem czuć się lepiej przy Hayoonie, ponieważ w przeciwieństwie do Siwoo zawsze miał być przy mnie, ale odnosiłem wrażenie, że z każdym dniem niewidzialne sidła coraz mocniej zaciskają się na mojej kostce, a ja, zamiast próbować je zdjąć, jedynie szarpałem nogą niczym oszalałe z agonii zwierzę.
– Kochanie? – Niski szept przyjaciela owiał moją skroń. – Ja tylko podetnę końcówki i odświeżę kolor, a ty?
– Ja... – zacząłem niepewnie, do tej pory nawet się nie zastanawiając nad tym, co będę robił z nim u jego ulubionego fryzjera. – Ja...
W mojej głowie pojawiło się wspomnienie z moich ostatnich ingerencji w domagające się przycięcia włosy. W środku nocy i bez żadnego ostrzeżenia poprosiłem matkę o pomoc w przefarbowaniu ich produktem średniej jakości z półki całodobowego sklepu. Wtedy naiwnie wierzyłem, że naturalny, brązowy odcień wielokrotnie tlenionych kosmyków sprawi, iż ja sam stanę się normalniejszy, że przestaną mi dokuczać w szkole, że zacznie układać mi się z chłopakiem. Wszystko jednak potoczyło się zupełnie inaczej, brutalnie pokazując mi, iż nie mogę uciec od mojej inności... Więc dlaczego by jej nie podkreślić?
– Ja bym chciał przefarbować włosy – odpowiedziałem w końcu, a kiedy przesunąłem głowę, by móc dojrzeć szczękę i kawałek twarzy przyjaciela, zauważyłem, że się uśmiecha.
– Na jaki kolor?
Przygryzłem delikatnie dolną wargę, a następnie dość gwałtownie podniosłem do góry lewą rękę, zwracając naszą uwagę na błyszczącą ozdobę.
– Różowy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top