27 | hopelessness
Wspominałem ten dzień jako jeden z najgorszych dni w moim życiu, dlatego tak bardzo nie lubiłem wracać do niego pamięcią. Z trudem przełykałem przeżute jedzenie, na zmianę zerkając na siedzących przede mną rodziców. Ojciec czekał na jakiś ważny telefon, więc co chwilę podnosił urządzenie, aby się upewnić, że nie przegapił połączenia lub jakiejś wiadomości, a matka przyglądała się mi intensywnie, próbując mieć kontrolę nad sytuacją. Bała się, że nie posłucham jej zakazu i powiem mężczyźnie o mojej prawdziwej orientacji, którą uznawała za chwilowy bunt młodzieńczy i liczyła, iż wystarczy poczekać, żeby wszystko wróciło do „normalności".
Odchrząknęła znacząco, gdy odłożyłem pałeczki na blat stołu, jednak zignorowałem jej zachowanie, przełykając głośno ślinę i wbijając intensywne spojrzenie w głowę rodziny.
– Tato – odezwałem się niepewnie, przyciągając jego pytający wzrok, kiedy wkładał do ust kolejnego smażonego pierożka z warzywnym nadzieniem. – Jestem gejem.
Po tych słowach zapanowała cisza. Matka zamknęła oczy, czekając na wybuch awantury, ojciec niezmiennie przeżuwał jedzenie, a ja wstrzymałem oddech, bojąc się nawet mrugnąć, by niczym nie sprowokować złości mężczyzny. Przyglądałem się, jak przełyka, a następnie sięga po łyżkę, aby nabrać do niej trochę bulionu z zupy. Jego oczy z powrotem powędrowały na ekran telefonu, sprawiając, że poczułem się zmieszany.
– Umm – mruknąłem, dostrzegając, jak kobieta kręci głową, chcąc, żebym odpuścił. – Mam chłopaka, nazywa się Han Siwoo i jest o rok starszy. Chciałbym go wam przedstawić...
– Idź do swojego pokoju – wtrącił się ojciec, nawet na mnie nie patrząc.
– Dlaczego? – dopytałem. – Jeszcze nie skończyliśmy...
– Kazałem ci pójść do swojego pokoju.
– Ale...
– Niedobrze mi się robi, więc wyjdź stąd – warknął, również odkładając pałeczki i w końcu na mnie patrząc, a jego spojrzenie było przesiąknięte obrzydzeniem.
– Kochanie – odezwała się matka. – Nie ma sensu się denerwować. To zwykła młodzieńcza ciekawość, przejdzie mu.
– Nie powtórzę czwarty raz – odpowiedział, a w tym momencie jego telefon zaczął wibrować oraz grać irytującą melodyjkę, więc pośpiesznie po niego sięgnął, wstając od stołu, i odebrał.
Kiedy ojciec stracił nami zainteresowanie, witając się radośnie z kimś po drugiej stronie, spojrzałem na kobietę, która przecierała twarz dłonią, jakby była zmęczona. Przez chwilę chciałem wziąć do ręki odłożone pałeczki, aby wrócić do posiłku, jednak moja ręka zamarła w powietrzu, gdy w głowie odbiły się echem słowa ojca.
– Po co zaczynałeś? – zapytała z dezaprobatą. – Tylko wprowadzasz nerwową atmosferę w domu.
Nie odpowiedziałem. Podniosłem się z krzesła, zaciskając zęby na dolnej wardze, i wyszedłem na korytarz, zerkając ostatni raz na ojca, który uśmiechał się, przytakując do słuchawki, nim zamknąłem się w swoim pokoju. Moje plecy oparły się o drzwi, a do oczu od razu napłynęły łzy, kiedy zrozumiałem, że zostałem odrzucony. Zarówno przez ojca, jak i przez matkę. Straciłem ich oboje przez to, kim tak naprawdę byłem.
***
Pośpieszne tupanie obcasów niosło się przez komisariat, kiedy zdyszana kobieta prawie wbiegła do środka, rozglądając się panicznie po wszystkich stanowiskach zajętych przez pełniącą nocną służbę policjantów. Jej spojrzenie bardzo szybko odnalazło jedynego syna, siedzącego na ławeczce z boku pomieszczenia tuż obok swojego najlepszego przyjaciela. Poprawiła torebkę, która zsuwała się z jej ramienia, jednak nie podeszła do mnie, lecz do matki Hayoona, zajętej rozmową z umundurowanym mężczyzną.
– Miałaś go pilnować – prawie krzyknęła, kiedy zatrzymała się przed drugą kobietą.
– Jest prawie dorosły, nie będę prowadziła go za rączkę – odpowiedziała jej pani Jin opanowanym głosem, przepraszając swojego dotychczasowego rozmówcę.
– Jak możesz być taka spokojna, kiedy twój syn prawie zabił mojego?!
– Słucham? – prychnęła. – Twój syn brał w tym taki sam udział jak mój. Żaden nie przyznaje się do tego, że prowadził samochód, zostali złapani, kiedy byli poza nim i zajmowali się czymś innym wspólnie.
– Hayoon zawsze miał dziwne pomysły – zarzuciła moja matka. – Może nie pamiętasz, czyje ślady zębów ma na kostce Minsu.
– Nie dziwię się, że uciekł z domu.
– Jak śmiesz?!
– Najwidoczniej obie jesteśmy beznadziejnymi matkami.
– Minsu! – krzyknęła w moim kierunku. – Wracasz do domu!
– Nie wrócę do tamtego miejsca – odpowiedziałem, pozwalając, żeby przyjaciel chwycił moją dłoń i zamknął ją w czułym uścisku.
– Nie masz prawa przebywać gdzieś bez mojej zgody!
– Ale ja mam prawo zgłosić znęcanie się nad nim – wtrąciła się matka Hayoona.
– Jesteś bezczelna.
– Minsu zostanie u nas, a ty nie będziesz miała kłopotów.
– Wszystko załatwione, możemy się rozejść. – Kłótnie przerwał pan Jin, który właśnie zszedł z piętra, gdzie znajdowało się biuro komisarza. Obie kobiety spojrzały na niego, ściągając usta, by powstrzymać się od dalszych kąśliwych słów. – Stało się coś? – dopytał, wyczuwając dziwną atmosferę.
– Nie – odpowiedziały w tym samym czasie.
Ostatnia łza spłynęła po moim policzku. Jeszcze kilka minut temu oba były obficie nimi zalane, kiedy błagałem rodziców najlepszego przyjaciela, aby nie pozwolili mojej matce, wezwanej przez mundurowych, zabrać mnie do domu. Chyba nigdy w życiu nie czułem się bardziej upokorzony, niż dzisiaj, prosząc obcych ludzi, którym ukradłem samochód, by zaspokoić szczeniackie zachcianki, jednak nie miałem innego wyboru. Na szczęście w tym akcie desperacji nie byłem sam, ponieważ bardzo szybko dołączył do mnie Hayoon, przyrzekający, że od dzisiaj stanie się bardziej odpowiedzialny i że będzie się pilnie uczył, jeśli tylko pozwolą mi z nim zostać.
Nie sądziłem, że nasze błagania poskutkują, jednak teraz mogłem odetchnąć z ulgą, wiedząc, że nie wrócę do domu. Tylko dlaczego zamiast ulgi poczułem przytłaczający smutek? Dlaczego tak ciężko było mi oderwać wzrok od własnej matki, kiedy mijałem ją, odchodząc z ludźmi, z którymi nie łączyła mnie ani jedna kropla krwi? Straciłem rodzinę. Straciłem Siwoo. Zaciskając kurczowo dłoń na dużej dłoni Hayoona i pozwalając mu prowadzić się do samochodu, zastanawiałem się, ile jeszcze przyjdzie mi stracić i za co płacę tak ogromną cenę.
Za to, kim byłem? Za to, kim się stałem? Za to, że ten świat po prostu mnie nienawidził? Za to, że pragnąłem kochać, a jedynie raniłem?
W końcu przekroczyliśmy próg domu państwa Jin, będąc zmęczeni po kilkugodzinnym pobycie poza domem; przejażdżką, seksem, drugą przejażdżką, ale tym razem radiowozem, przesłuchaniem, czekaniem na przyjazd rodziców, a na koniec na uciszenie sprawy za pomocą pieniędzy oraz wpływów ojca Hayoona. W tym momencie spodziewałem się właściwie wszystkiego, nawet rzucania talerzami, które rozbijałyby się w drobny mak na ścianach, nie przewidziałem jedynie tego, że po prostu zostaniemy odesłani do pokoju. Bez kazania, bez kary, po prostu bez żadnych konsekwencji, jakby nic się nie stało. Jakby tak naprawdę nikomu nie zależało na życiu naszej dwójki. Mój przyjaciel w ogóle nie wyglądał na zaskoczonego obojętnością rodziców, kiedy ciągnął mnie po schodach na piętro.
Więc tak wyglądało prawdziwe życie Ha. Było zaskakująco smutne.
– Jesteś głodny? – zapytał mnie z uśmiechem, kiedy dotarliśmy do drzwi do jego pokoju.
– Nie – odpowiedziałem mimo świadomości, że od dawna mój żołądek jest całkowicie pusty. – To wszystko? Nie dostaniemy żadnej kary?
Wzruszył ramionami.
– Zapewne do śniadania dołączą mi karteczkę, że są rozczarowani moim zachowaniem – mruknął zupełnie nieprzejęty. – Chodźmy się wykąpać w takim razie. Lepię się od własnej spermy.
Skinąłem głową, niezmiennie pozwalając się prowadzić przyjacielowi, który teraz zamknął nas w jasnej, pachnącej czystością łazience. Jego wargi od razu odnalazły moje, kiedy zaczął mnie rozbierać, a ja nie pozostałem mu dłużny, pozbawiając chłopaka zbędnych, brudnych ubrań. Z początku całowaliśmy się delikatnie, jakby ten czuły gest miał być jedynie słodkim pocieszeniem po gorzkim zakończeniu naszej randki. Jednak z każdą upływającą sekundą, z każdym przesunięciem języka, z każdym otarciem się warg i ściągniętym ubraniem, w ten gest wkradało się coraz więcej namiętności, która była przytłaczającym i bardzo zachłannym uczuciem.
Złapałem mocno nadgarstek Hayoona, nim zdążył wsunąć we mnie palce.
– Nie jestem czysty – mruknąłem, lekko onieśmielony własnymi słowami.
– Nie przeszkadza mi to...
– Chyba nie wiesz, co mam na myśli.
– Nie przeszkadza mi to.
Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. W jego oczach próbowałem znaleźć zapewnienie, że naprawdę wie, o czym rozmawiamy. Nie znalazłem w nich niczego, co wyrażałoby niepewność lub niezrozumienie. Jednocześnie poczułem dwie skrajnie inne emocje: przyjemne ciepło, które wywołała myśl, jak bardzo Ha musiał mnie kochać, iż nie brzydził się mojego ciała do tego stopnia, oraz uciskające żołądek przerażenie, które wywołała dokładnie ta sama myśl. Znałem go. Znałem tego człowieka jak nikogo innego i widziałem, jaki był, kiedy na czymś naprawdę mu zależało. Nie odpuszczał. Nie szedł na kompromis. A kiedy już to dostał, nigdy nie oddawał.
Był zachłanniejszy nawet ode mnie.
– Mi to przeszkadza – odszepnąłem, na co uśmiechnął się czule.
– Nie chcesz się kochać?
– Chcę, ale musisz dać mi chwilę, żebym...
– Chcesz spróbować czegoś nowego? – Nie pozwolił mi dokończyć, a w jego ciemnych oczach pojawiły się iskierki.
– Dobrze – zgodziłem się, nieśmiało odwzajemniając uśmiech przyjaciela, który z zadowoleniem zaprowadził nas pod prysznic.
Ciepła woda przyjemnie uderzała w nasze ciała, a dłonie Hayoona śmiało rozpoczęły namaszczanie mojej skóry przyjemnie pachnącym żelem. Ponownie odnaleźliśmy swoje wargi, nie przejmując się strumieniami, spływającymi po naszych twarzach, kiedy na nowo rozpalaliśmy pożądanie. Dotykaliśmy się wszędzie, nie miałem oporów, aby umyć przyjacielowi jędrne pośladki, zwisające jądra czy nabrzmiałego penisa, on również dbał o moją czystość w każdym miejscu, nawet w uszach, za co byłem mu ogromnie wdzięczny. Pozwolił mi umyć swoje cudowne, czarne loki, kiedy klęczał, czule obcałowując mojego członka. Ja pozwoliłem mu nazywać mnie kochaniem i kłamałem, ponieważ właśnie tego chciał. Chciał, bym odwzajemnił jego uczucia, czego ja nie potrafiłem zrobić.
– Jakieś specjalne życzenia, nim zaczniemy? – zapytał, układając mnie na łóżku, a woda z moich włosów zaczęła wsiąkać w pościel.
Pozwoliłem, by zawisł w rozkroku nad moim ciałem, pochylając się nisko nad klatką piersiową. Przez krótką chwilę byłem absolutnie pewien, że zacznie całować mój mostek, jak miał to w zwyczaju robić Siwoo, aby powiedzieć, że to miejsce jest szczególnie ważne, ponieważ właśnie tam bije serce, które należy tylko do niego. Nawet przymknąłem powieki, tęsknie przywołując we wspomnieniach dotyk warg ukochanego, jednak przyjaciel miał zupełnie inne plany – czegoż innego miałbym się spodziewać? Jego zęby zacisnęły się delikatnie na prawej brodawce, aby już po chwili zassać się na niej, podrażniając zaróżowioną skórę sprawnym językiem.
– Myślałeś kiedyś o kolczykach w sutkach? – zapytał w przerwie między pieszczotami.
Zachichotałem cicho, sięgając dłońmi do jego mokrych loków, aby odgarnąć je z twarzy Hayoona, który sprowokowany tym gestem postanowił nawiązać ze mną kontakt wzrokowy.
– Nie – odpowiedziałem szczerze. – Głównie dlatego, że ojciec wyrzuciłby mnie z domu, ale teraz nikt mnie nie wyrzuci, więc mogę się nad tym zastanowić.
Uśmiechnął się do mnie szeroko.
– Zawiąż mi oczy – poprosiłem, a widząc lekkie zaskoczenie u partnera, dodałem: – To moje specjalne życzenie.
– Dobrze.
Zostałem obdarzony jeszcze jednym pocałunkiem, pozwalając zębom Ha złapać za dolną wargę i odciągnąć ją od dziąseł. Kiedy tylko ją wypuścił, zszedł ze mnie, odchodząc gdzieś pośpiesznie. Skorzystałem z chwili jego nieobecności, by docisnąć dłoń do mostka. Bardzo ostrożnie suwałem po nim opuszkami palców, wyobrażając sobie, że są one ustami ukochanego, który tak bardzo lubił obcałowywać to miejsce. Spod zamkniętych powiek wypłynęły dwie łzy; jedna spłynęła po prawym policzku, druga po lewym, ginąc w moich farbowanych, jasnobrązowych włosach – im również nie było dane być razem. Nie otworzyłem oczu nawet wtedy, kiedy usłyszałem, że przyjaciel wrócił. Pozwoliłem mu czule pocałować moją skroń, gdzie musiał dostrzec ślad po łzie, a następnie wyczułem miękki materiał delikatnie układający się na powiekach. Uniosłem ostrożnie głowę, aby umożliwić zawiązanie kawałka materiału, a kiedy z powrotem opadłem na poduszkę, supeł nieprzyjemnie wbijał się w moją potylicę.
Wciąż milczałem, jedynie nasłuchując szelestu pościeli oraz drugiego oddechu. Mój penis został otoczony przyjemnym, wilgotnym ciepłem, kiedy wargi Hayoona zassały się na nim, by pokryć prącie porcją śliny. Ta pieszczota nie trwała długo, ponieważ już chwilę później ciepły płyn został zastąpiony zimnym żelem, który swoją niską temperaturą przyjemnie podrażnił zaróżowioną żołądź. Westchnąłem, gdy duża dłoń zaczęła rozprowadzać płyn na całej długości, a do mojego szybkiego oddechu i cichych pojękiwań dołączyły drugie. Mogłem się jedynie domyślać, co robił Ha; albo drugą dłonią również podrażniał swojego członka, albo jego palce powędrowały do innej części ciała. Przecież mówił, że również lubi być penetrowany, a teraz niezaprzeczalnie przygotowywał mnie do tego, abym pierwszy raz w życiu w kogoś wszedł.
Nie mogłem zaprzeczyć, że nie raz zdarzało mi się zastanawiać i wyobrażać, jak to jest być aktywem w łóżku, jednak nigdy nawet nie śmiałem poprosić Siwoo, byśmy spróbowali uprawiać seks odwrotnie. Rozdzieliliśmy nasze role tak automatycznie i naturalnie, iż nie mieliśmy wątpliwości, że to ja przyjmuję go w moim ciele, pozwalając, by starannie wypieścił moje wnętrze. Jednak bardzo lubiłem stymulację prącia, lubiłem, kiedy mi obciągał, lubiłem dochodzić w jego ustach i nie wątpiłem, że lubiłbym dochodzić w nim.
Materac po obu stronach mojego ciała ugiął się, kiedy Hayoon ukląkł nade mną okrakiem, jego śliskie od żelu analnego palce musnęły ociekającego płynami członka, a chwilę później poczułem na samym czubku żołędzi narastające ciepło. Westchnąłem, czując, jak ustępuje ono naporowi, starannie otaczając główkę penisa. Było zupełnie inaczej niż w ustach: ciaśniej, cieplej, mniej wilgotno. W końcu pośladki przyjaciela opadły na moje uda, a członek ułożył się na podbrzuszu.
– I jak? – Dobiegło mnie pytanie przepełnionego zadowoleniem, niskiego głosu.
– Bardzo ciepło – powiedziałem piskliwie. – Jesteś bardzo ciepły w środku.
– Ty też – odpowiedział lekko rozbawiony tym spostrzeżeniem. – Robiłeś to w ten sposób z Siwoo hyungiem?
Przełknąłem ślinę, czując bolesne ukłucie w sercu.
– Nie – wyznałem, wiedząc, że jeszcze mocniej połechtam ego Hayoona. – Jesteś moim pierwszym.
– To dla mnie zaszczyt – zapewnił, unosząc się i wysuwając mojego penisa ze swojego ciała. Przez chwilę została w nim jedynie żołądź, ale to było raptem kilka sekund, przez które chłodne powietrze podrażniło wrażliwą skórę, nim gorąc ponownie ją otoczył, wydobywając z mojego gardła wysoki jęk.
Przyjaciel nie zamierzał dawać mi forów, agresywnie nabijając się na sterczącego penisa i jęcząc wraz ze mną, kiedy uderzał go w czuły punkt. Odnalazłem po omacku napinające się uda, na których mogłem wyczuć opuszkami palców sterczące włoski, i wbiłem w nie paznokcie, czując narastające ciepło oraz mrowienie w jądrach, gdy klaskanie pośladków Hayoona o moje biodra odbijało się echem od ścian pomieszczenia.
– Zwolnij, bo dojdę – załkałem.
– Chcę, żebyś doszedł – odpowiedział, na złość przyśpieszając swoje ruchy. – Marzę, byś doszedł we mnie.
Prychnąłem.
– Głupek – wyszeptałem, zanim jeszcze mocniej wbiłem w przyjaciela paznokcie, podkurczyłem palce u stóp i między jękami zacząłem krzyczeć: – Ha, kurwa! Hayoon! A!
– Jesteś piękny, kiedy dochodzisz.
– Powiedz mi, kiedy nie jestem piękny – zaśmiałem się, z trudem łapiąc oddech i drżąc po orgazmie, innym niż wszystkie dotąd, ale tak samo przyjemnym.
– Zawsze jesteś piękny. – Dostałem odpowiedź, a już po chwili zachłanne wargi przylgnęły do moich, zasysając się na nich łapczywie. Czułem, że tym pocałunkiem jestem całkowicie zdominowany przez przyjaciela, którego język penetrował wnętrze moich ust, jakby chciał udowodnić sobie i mi, że teraz ja należę do niego, a on należy do mnie. – Kocham cię – wyszeptał, owiewając napuchnięte i zaczerwienione wargi swoim ciepłym oddechem. – Kocham cię najbardziej na świecie i zrobię wszystko, żeby dać ci szczęście.
– Ja ciebie też kocham – odpowiedziałem, a te słowa zabrzmiały tak szczerze, jak nigdy, gdy z ciemności panującej przed moimi oczami wyłoniła się twarz chłopaka, którego imię wyryte było w moim sercu.
Usta przyjaciela odsunęły się od mojej twarzy, a miękki materac ze sprężynami zaczął uginać się co chwilę w nowych miejscach, gdy chłopak zbliżał się do poduszek. Doskonale wiedziałem, co się dzieje, wciąż trzymając dłonie na udach Hayoona, które teraz były na wysokości mojej szyi. Rozchyliłem wargi, pozwalając, by nabrzmiały członek wsunął się między nie. Przyjaciel oparł się o ramę łóżka, która zatrzeszczała, kiedy zaczął wykonywać pchnięcia biodrami, wpychając żołądź prosto do mojego gardła. Jego jęki zmieszały się z odgłosami krztuszenia, stróżki śliny wraz z łzami spływały po mojej twarzy, wsiąkając w materiał zawiązany na oczach oraz w pościel, a palce mocno wbijały się w uda. Nie protestowałem, bo chociaż nie było to przyjemne, czułem pewnego rodzaju satysfakcję, słysząc słodkie dźwięki przyjemności, które podrażniały mi uszy.
Lubiłem seks, uwielbiałem seks, kochałem seks, ubóstwiałem seks. Seks był najlepszą rzeczą, jaka czekała na nas w naszych żałosnych i pozbawionych sensu życiach. Tylko seks, tylko on był wart istnienia.
Sperma wlała się prosto do mojego przełyku, ściekając wzdłuż jego ścianek. Czułem, że jestem cały mokry, nie tylko w wodzie, ale też w pocie, ślinie, łzach, lubrykancie oraz mieszance substancji, które wypływały spomiędzy pośladków Hayoona i skapywały na moją szyję. Przyjaciel odepchnął się od ramy łóżka, z powrotem cofając się na jego środek, aby nagrodzić moje trudy kolejnym namiętnym pocałunkiem.
– Najpiękniejszy – wyszeptał z uśmiechem, kiedy w końcu odwiązał mi oczy, pozwalając światłu wywołać grymas na mojej twarzy.
Opadł na moje ciało, przyklejając się do lepkiej skóry, samemu będąc nie mniej spoconym. Jego dłonie starannie objęły mą talię, nogi przeplotły się z drugą parą nóg, a opadający członek przylgnął do leżącego, układając się na moich udach. Pozwoliłem sobie wsunąć palce w wilgotne loki, które wciąż pachniały szamponem i po prostu rozkoszować się przeżytym orgazmem i bliskością drugiej osoby, nim moja zachłanność zażąda więcej, stwierdzając, iż nie było to dla niej wystarczające.
– Nie odpowiedziałeś – powiedział, kiedy przyjemnie łaskotał moją skórę, delikatnie suwając po niej krótkimi paznokciami.
– Hmm? – mruknąłem, wybudzony z półsnu.
– Wyjdziesz za mnie? – zapytał cicho, a to pytanie zabrzmiało niczym szelest jesiennych liści na chłodnym, szczypiącym w policzki wietrze.
W moich wyobrażeniach idealnego ślubu zawsze widziałem Hayoona stojącego u mego boku. Podawał on obrączki mi i Siwoo, a w jego oczach błyszczały łzy wzruszenia, kiedy widział, że jego najlepszy przyjaciel wychodzi za mąż za mężczyznę swojego życia. Tuż przy Siwoo byłaby Yubin, krzywiąc się podczas pierwszego pocałunku świeżo upieczonego małżeństwa. Gdzieś w tyle znajdowaliby się nasi rodzice: matka pożyczyłaby chusteczkę mojej nowej teściowej; ojciec stałby z kamienną twarzą, ale przeszedłby i nie powiedziałby ani jednego złego słowa; tato Siwoo biłby głośne brawo. A potem? Potem zostawiałbym dzieci na głowie męża i wychodziłbym z przyjacielem na soju i samgyeopsal, narzekając na rodzicielstwo, ale tak w głębi serca będąc najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Teraz ta idealna wizja zmieniła się drastycznie. Sala ślubna była zupełnie pusta; nie było w niej rodziców, którzy mnie porzucili, nie było też rodziców mojego męża, ponieważ nie przejmowali się nim, nie było świadków. Byłem tylko ja, stojący przede mną Hayoon i świadomość, że na całym ogromnym świecie został mi tylko on i że jeśli puszczę jego dłoń, to spadnę w nieskończoną nicość, przepełnioną smutkiem, samotnością i żalem.
– Tak – odszepnąłem, tymi słowami kończąc naprawdę długi i pełny skrajnych emocji dzień – wyjdę za ciebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top