21 | no regrets

Chyba nie docierało do mnie w pełni to, co właśnie się działo. To wszystko przychodziło nam z taką łatwością, jakbyśmy do tej pory wcale nie byli jedynie przyjaciółmi, jakby świat od początku dążył do tego, byśmy stali się kochankami. Mój język idealnie zgrywał się z tym Hayoona, wirując w naszych złączonych ustach; ocierały się o siebie, smakowały, napierały. Ich miłosny taniec zmieniał się w namiętne zapasy, aby po chwili stać się czułymi pieszczotami, których sobie nie szczędziliśmy.

Jednocześnie pozwalałem dużym dłoniom błądzić po moim ciele z zachłannością, jakby od dawna czekały na to, żeby poznać każdy jego skrawek. Palce zaciskały się na jędrnych pośladkach lub wciskały między nie, by następnie przesunąć się na talię i ugniatać ją z pożądaniem, a już kilka chwil później obejmowały sterczącego penisa, pocierając jego różową żołądź. Moje ręce były mniej śmiałe; tylko jedna odważyła się wsunąć pod materiał przyciasnej teraz bielizny Hayoona, aby wymacać jego członka, do którego przylgnęła, nie śmiąc nawet zaspokajać jego właściciela.

Kiedy usta przyjaciela odsunęły się od moich, pozostawiając je całe mokre od śliny oraz mrowiące po intensywnym pocałunku, bardzo długo wzbraniałem się przed otworzeniem oczu i nawiązaniem kontaktu wzrokowego z Ha. Jednak gdy to się stało, nie czułem się skrępowany, kiedy wpatrywałem się w ciemne tęczówki tak bliskiej mi osoby. Już dawno temu zaufałem Hayoonowi, więc możliwe, że moje serce oraz ciało również mu ufały i były gotowe powierzyć się w jego ręce, a na pewno to drugie z nich; pierwsze wciąż ściskało się boleśnie na myśl, że Siwoo nie przyjedzie, że przestało mu zależeć na mnie tak, jak mi na nim, że najwidoczniej nie myliłem się, oskarżając go o romans z Jaeminem.

Ale... Ha zawsze byłby przy mnie i nie odmówiłby mi seksu, prawda? Właśnie tych dwóch rzeczy potrzebowałem najbardziej; tej bliskości i pewności, że mam kogoś, kto mi jej nie odmówi.

– Min-Min? – wyszeptał, sięgając go mojego policzka, aby pogładzić go czule wierzchem palców.

– Ha – odpowiedziałem, opuszczając wzrok na jego zaczerwienione i błyszczące się wargi.

Nic więcej nie potrzebowaliśmy. Przyjaciel ponownie przysunął się do moich ust, tym razem jedynie składając na nich czuły pocałunek, by od razu po nim wysunąć moją rękę ze swojej bielizny. Tylko przez krótką chwilę pomyślałem, że chcemy jednak czegoś innego, jednak szybko zostałem uspokojony; Hayoon splótł ze mną swoje palce i wyprowadził spod prysznica, zupełnie nagiego, mokrego oraz podnieconego prowadząc do swojego pokoju.

Milczałem, przyglądając się, jak zamyka za nami drzwi, następnie odwraca się do mnie przodem, powoli ściągając z siebie ubrania. Odsłaniał ciało, które nie było mi obce, jednak nie było też znajome. Pozwolił mi teraz podziwiać swoje kościste ramiona, falującą pośpiesznie klatkę piersiową, wąską talię, delikatnie porośnięte włosami podbrzusze oraz krocze i chude, długie nogi. Mój wzrok jednak zatrzymał się na nabrzmiałym, grubym członku, wygiętym mocno do góry i z różową główką, wystającą ponad obrzezaną skórę. Gdy ponownie nawiązałem kontakt wzrokowy z przyjacielem, na jego twarzy widniał delikatny, pełen zadowolenia uśmiech. Dwoma krokami pokonał dzielący nas dystans, zatrzymując się bardzo blisko mnie, bym mógł wyczuć ciepło i delikatność jego ciała, a żołądź jego członka musnęła moje podbrzusze.

– Chciałbym wiedzieć, Min-Min – szepnął, chwytając mój podbródek w palce, aby unieść go do góry i jeszcze raz złączyć nas w motylim pocałunku.

– Co chciałbyś wiedzieć? – dopytałem, spijając z jego warg wszystko, czym mnie obdarzały, jakby były wodą, a ja umierałbym z pragnienia.

– Jak daleko chcesz się posunąć i czy nie będziesz żałował? – zapytał, wpatrując się prosto w moje oczy.

Przygryzłem delikatnie wargę, początkowo chcąc uciec gdzieś spojrzeniem, jednak dłoń przyjaciela mi na to nie pozwalała.

– Bardzo daleko – odpowiedziałem w końcu. – Naprawdę bardzo daleko, ale nie wiem, czy będę żałował. Nawet jeśli, to chcę żałować. Chcę... Chcę...

– Hmm?

– Seksu – wyszeptałem. – Pieprzmy się do świtu albo nawet dłużej, proszę...

Hayoon przyłożył dłoń do mojej klatki piersiowej, popychając mnie w głąb pokoju. Posłusznie ruszyłem, cofając się tak długo, aż moje nogi nie uderzyły o ramę łóżka. Wtedy zostałem pchnięty ostatni raz, upadając na miękki materac mokrymi plecami. Włosy wciąż ociekały wodą i przyklejały mi się do twarzy, ale nie zwracałem na nie uwagi, całkowicie skupiając się na chłopaku, który właśnie klękał, układając moje stopy na samym brzegu łóżka. Uśmiechnął się do mnie, gdy uniosłem się delikatnie na łokciach, żeby móc lepiej go wiedzieć, a następnie wsunął do ust środkowy palec, pokrywając go sporą ilością ciągnącej się niczym topiony ser śliny. Wsunął go do mojego wnętrza dokładnie w tej samej chwili, w której objął wargami jądra, zasysając się na nich lekko.

Westchnąłem z przyjemności, zaciskając dłonie w pięści na jasnej pościeli i gniotąc ją w ten sposób. Oblizałem napuchnięte wargi, zamykając oczy, aby móc całkowicie skupić się na otrzymywanej przyjemności. Właśnie tego było mi trzeba, właśnie to uczucie sprawiało, że wszystko było dobrze. Nieważne, ile filarów mojego życia właśnie się sypało, ważne, że mogłem dążyć do słodkiego spełnienia i przez ten czas nic złego nie mogło się wydarzyć.

– Ha... – wyszeptałem, dysząc delikatnie, kiedy język przyjaciela smakował intensywnie moje intymne miejsca.

Pokrywał śliną wszystko, co było możliwe, jądra, prącie, różową główkę penisa, zlizując z niej wypływający preejakulat, a teraz przeniósł się znacznie niżej, zastępując palce wciskające się do mojego wnętrza. To było nawet zaskakujące, jak bardzo się mnie nie brzydził, bez skrępowania kosztując mojego ciała w takich miejscach. Wciąż pamiętałem jego słowa, kiedy zarzekał się, że nigdy nie dotknąłby drugiego mężczyzny, które okazały się kłamstwem. Najwidoczniej Hayoon dość często kłamał, w końcu jeszcze niecałe dwa tygodnie temu obiecywał mi, że już nigdy więcej nie dotknie mnie w taki sposób, a teraz jego usta ponownie otoczyły mojego nabrzmiałego członka, którego żołądź napierała na przełyk przyjaciela.

Po omacku odnalazłem jego poruszającą się w górę i w dół głowę, by wpleść palce w czarne kosmyki, a następnie lekko za nie pociągnąć. Ha od razu odessał się od mojego penisa, pozwalając ciągnąć się za włosy i przysuwając do spragnionych jego pocałunków warg. Wpił się w moje rozchylone usta, od razu wsuwając śliski język do ich wnętrza, gdzie spotkał się z moim. Objąłem jego tułów nogami, czując, że delikatnie zaczynają drżeć, wolną ręką objąłem nagi bark, wbijając palce w miękką skórę Hayoona, jednocześnie nie wypuszczając czarnych kosmyków z uścisku drugiej dłoni.

Przyjaciel całował mnie bardzo namiętnie oraz intensywnie, do tego stopnia, że już po kilku chwilach bolała mnie szczęka oraz wargi od oddawania każdej czułości, jednak nie zamierzałem przestawać, nie chciałem się od niego odsuwać. Wpychanie mu języka do ust przychodziło mi zaskakująco naturalnie, bardzo szybko odnaleźliśmy wspólny rytm, który wprawiał nas w surrealistyczny trans. Pragnąłem, aby on trwał i trwał, żeby już nigdy się z niego nie wybudzać, by móc już zawsze zasysać się na słodkich wargach Hayoona.

Uchyliłem delikatnie powieki, kiedy ku mojemu niezadowoleniu przyjaciel przestał atakować moje usta. Tęskne spojrzenie od razu odnalazło się z tym jego, kiedy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, a w moich policzkach rozpłynęło się przyjemnie ciepło; patrzył na mnie w takich sposób, że aż poczułem się onieśmielony. W jego oczach dostrzegłem coś, czego od bardzo dawna nie widziałem w oczach Siwoo – najszczerszy zachwyt.

– Masz prezerwatywy? – zapytałem nienaturalnie wysokim głosem, a to pytanie sprawiło, że nagle do mojej głowy wdarła się przerażająco dziwna świadomość.

Będę uprawiał seks z Hayoonem.

Ja naprawdę będę uprawiał seks z własnym przyjacielem...

Znałem go tyle lat, miałem ślady jego zębów na kostce, dochowałem wiele wspólnych tajemnic, dotrzymałem dziesiątki obietnic. Przeżyliśmy ze sobą całe gimnazjum i prawie całe liceum, znając się od przedszkola, a jakbym kogoś zabił, to właśnie do niego zadzwoniłbym z prośbą o pomoc w pozbyciu się zwłok. Spędziłem wiele nocy w jego łóżku, gdy nocowaliśmy wspólnie, grając i jedząc niezdrowe jedzenie do późnych godzin, a teraz... Teraz mieliśmy uprawiać ze sobą seks.

– Nie – odpowiedział, pochylając się nade mną niżej. – Nie będą nam potrzebne, raczej nie zajdziesz ze mną w ciążę.

Prychnąłem, mimowolnie uśmiechając się do niego z rozbawieniem.

– Z prezerwatywą po prostu jest higieniczniej i...

– Nie brzydzę się ciebie, Min-Min – wtrącił się. – Nie ma w tobie niczego, co by mnie odrzucało. Myślę, że mógłbym spełnić każdą twoją zachciankę, dostosować się do każdego fetyszu...A wiem, że jeden na pewno masz.

Mówiąc to, przysunął wargi do mojej małżowiny, owiewając ją gorącym, łaskoczącym oddechem, by wsunąć do wnętrza ucha śliski język, gdy tylko zamilkł. Z mojego gardła wydostał się wysoki pomruk, a płuca zaczerpnęły haust powietrza, gdy otrzymałem swoją ulubioną pieszczotę.

– Ha – wyrzuciłem z siebie, gdy przyjaciel długą chwilę poddawał mnie przyjemnym torturom.

Mocniej wbiłem palce w skórę na jego łopatce, gdy wzdłuż ciała przechodziły dreszcze podniecenia, gromadząc się w dole brzucha i wędrując prosto do nabrzmiałego penisa.

– Co jeszcze mogę dla ciebie zrobić? – wyszeptał, całując moją małżowinę, nim z powrotem odsunął się ode mnie na tyle, byśmy mogli spojrzeć sobie w oczy.

Na jego twarzy niezmiennie gościł uśmiech, gdy przesunął lewą dłoń wyżej, by delikatnie odgarnąć mokre włosy z mojej twarzy. Postanowiłem pójść jego śladem, w końcu wypuszczając z uścisku czarne, kręcone kosmyki, i ostrożnie pogładziłem opuszkami palców policzek Hayoona, przyglądając się mu uważnie.

– Jesteś przystojny – szepnąłem, co poszerzyło jego uśmiech. – Bardzo przystojny.

– Podobam ci się? – dopytał.

– Tak – wyznałem i skinąłem raz głową, by potwierdzić własne słowa. – A czy ja...

– Tak – odpowiedział, nim skończyłem zadawać pytanie. – Szczerze mówiąc, to bardzo mi się podobasz, Min-Min. Cholernie mi się podobasz. Nawet nie wiesz, ile razy byłem bliski pocałowania cię lub dotknięcia w inny sposób, niż robi to przyjaciel.

– Myślałem, że... – urwałem, a brwi Hayoona uniosły się pytająco. – Zdarzało mi się wyobrażać sobie takie sytuacje... Czasami nawet... szeptałem twoje imię.

– Więc dzisiaj też to zrób – poprosił. – Chcę słyszeć, jak błogo jęczysz moje imię podczas orgazmu.

– Tak zrobię – obiecałem, zatrzymując kciuka na wargach przyjaciela, który delikatnie wysunął koniuszek języka, by polizać mnie po opuszce. – O ile doprowadzisz mnie do orgazmu – dodałem, barwiąc te słowa lekką złośliwością.

– Nie ostatni raz – obiecał, przyjmując wyzwanie, i odsunął się ode mnie, wstając z łóżka.

Teraz moje spojrzenie wbiło się w sufit, a klatka piersiowa uniosła wysoko, kiedy brałem głęboki oddech. Nogi wciąż delikatnie drżały, chociaż nie potrafiłem zrozumieć dlaczego i nie mogłem nad nimi zapanować. Czułem się przez to trochę głupio i miałem nadzieję, że pozostanie to niezauważone przez przyjaciela, który właśnie wyciągał coś spod łóżka. Słyszałem, jak przesuwa prawdopodobnie jakieś pudełko po podłodze, a następnie je otwiera, wydobywając z jego wnętrza swoją zdobycz. Ja w tym czasie wbijałem palce w swoje uda, aby zmusić je siłą do zaprzestania irytującego ruchu.

– Wszystko w porządku? – zapytał, kładąc dłoń na moim kolanie.

– Tak – odpowiedziałem od razu, nawet na niego nie patrząc.

– Przesuniesz się trochę dalej? – poprosił, więc od razu uniosłem się na łokciach, odrywając głowę od pościeli, mokrej przez spływającą z włosów wodę.

Pozwoliłem sobie usiąść, co nie pomogło na moją nagłą, dziwną przypadłość, jednak dzięki temu dostrzegłem, że Hayoon suwa dłonią po całej długosi swojego prącia, pokrywając go błyszczącą, bezbarwną substancją. Jego spojrzenie wbijało się we mnie bezpruderyjnie, a kciuk intensywnie pocierał wyeksponowaną żołądź. Przywołałem delikatny uśmiech na twarz, gdy zostałem przyłapany na trochę zbyt długim przyglądaniu się jego penisowi.

– Masz lubrykant, ale nie masz prezerwatyw – wytknąłem, próbując jakoś odwrócić uwagę od moich ud.

– Tak – potwierdził, nie widząc niczego dziwnego w moim spostrzeżeniu. – To jest dokładnie żel analny na bazie wody. Dobry do masturbacji, nie zostawia śladów na pościeli.

– A ja uważałem siebie za specjalistę od tych spraw w naszej przyjaźni – westchnąłem, kiedy rozbawiony chłopak z powrotem wszedł na łóżko, podając mi białą buteleczkę.

– Ma przyjemny zapach – dodał, kiedy otworzyłem ją niepewnie, a następnie wylałem odrobinę zawartości na dłoń.

Skinąłem głową, wyczuwając bardzo delikatny aromat substancji; był dziwnie znajomy, jednak zupełnie nie wiedziałem, czym pachnie lub co mi przypomina. Próbując nie myśleć o tym, jak nagle poczułem się onieśmielony zaistniałą sytuacją, uniosłem się odrobinę i sięgnąłem pokrytymi żelem opuszkami między pośladki, by wetrzeć go w wejście do mojego ciała, a nawet wsunąć bezproblemowo dwa palce, jakbym chciał się upewnić, że środek naprawdę działa.

– Ulubiona pozycja? – zapytał Hayoon, przysuwając się do moich ust, by uniemożliwić mi udzielenia odpowiedzi, wpychając do nich swój język.

Ponownie zaczęliśmy się całować, odganiając gdzieś na bok rozbawienie i zgryźliwe żarciki, które były dla nas codziennością. Pozwoliłem jego dużym dłoniom zacisnąć się na mojej talii, a wtedy wysunąłem z siebie palce i zacząłem powoli wchodzić na przyjaciela, zmuszając go, by usiadł na łóżku. Teraz jego nagie ciało oraz sterczący, twardy i śliski od żelu penis znalazł się w okolicach moich jąder, napierając na nie delikatnie, kiedy my zasysaliśmy się na swoich wargach oraz językach.

To była ostatnia chwila, w której mogłem się rozmyślić, nie stawiać kolejnego kroku, wpadając prosto w bezdenną przepaść zdrady rozpościerającą się przede mną. Jednak w tamtym momencie w mojej głowie nie było takich myśli; liczyło się jedynie to, że mogłem uprawiać seks, i nic innego nie miało dla mnie znaczenia. Chciałem runąć w dół niczym Ikar lecący zbyt blisko słońca. A Hayoon był moim słońcem.

Pozwoliłem mu nakierować główkę członka na mój częściowo rozciągnięty odbyt, by od razu samemu opaść, wciskając grube prącie do swojego wnętrza. Wypełniło mnie, pozwalając ciasno się otoczyć, wywołując lekki, piekący ból przez mój pośpiech i zachłanność. Przyjaciel jęknął wysoko, przerywając nasz pocałunek, kiedy usiadłem na nim, czując, jak penis we mnie uciska przyjemnie na prostatę.

– Kurwa, Min-Min – wyszeptał, chwytając moje pośladki, by zachęcić mnie do poruszania się na jego prąciu.

– Ha – odszepnąłem, obejmując szyję przyjaciela i wsuwając palce w jego piękne loki.

– Min-Min – powtórzył, nawiązując ze mną kontakt wzrokowy; teraz mogłem patrzeć na niego z góry i z tej perspektywy był równie przystojny.

Zacząłem poruszać biodrami, wpierw unosząc je, żeby wciśnięty do wnętrza członek wysunął się bezproblemowo, wydając lubiany przeze mnie, mlaszczący odgłos, a następnie opadłem pośpiesznie, nie wsuwając w siebie całej długości, by wbić żołądź w prostatę i wydobyć z mojego gardła słodki jęk rozkoszy. Właśnie tak to się zaczęło; dyszeliśmy sobie w twarze, owiewając je gorącymi oddechami, co jakiś czas łącząc się w bardzo namiętnych pocałunkach, polegających na wpychaniu języków do swoich ust i pokrywaniu warg jak największą ilością śliny.

To był mój pierwszy raz, podczas którego partner nie używał prezerwatywy. Było w tym coś intymnego, czułem się bliżej Hayoona niż kiedykolwiek z Siwoo. Świadomość, że nic nie oddziela nas od siebie, sprawiała, iż naprawdę nasze ciała łączyły się w jedno, idealnie do siebie pasując.

Preejakulat dość intensywnie zaczął wypływać z mojego członka, porywając brzuch przyjaciela, o który co chwilę ocierała się żołądź. Zupełnie się tym nie przejmowaliśmy, zajęci doprowadzaniem siebie nawzajem do orgazmu, niepewnie tlącym się w dole brzucha, cicho podpowiadając mi, że potrzebuje czegoś więcej.

– Zmęczyłem się – wydyszałem, puszczając jedną ręką szyję Hayoona, aby odgarnąć częściowo wyschnięte i zapewne już lekko spocone włosy z czoła.

W pokoju temperatura znacznie się podniosła, kiedy dwa nagie ciała poruszały się intensywnie w jednym rytmie, a gorące oddechy opuszczały płuca. Czułem, że krople spływające wzdłuż mojego kręgosłupa nie są już jedynie wodą po nieskończonej próbie umycia się.

– Połóż się – polecił, sam oddychając równie ciężko co ja, więc zapewne było mu nie mniej przyjemnie.

Zszedłem z chłopaka, czując nieprzyjemną pustkę oraz pieczenie, kiedy jego penis przestał mnie wypełniać. Z lekką ulgą opadłem na pościel, czując ból w mięśniach ud od intensywnego używania ich jeszcze chwilę temu. Ha od razu przysunął się do mnie, będąc równie spragnionym mojej bliskości. Teraz uniósł moją lewą nogę, opierając ją na swoim ramieniu, kiedy układał się delikatnie na boku tuż obok. Ponownie nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, a nasze oddechy zaczęły się mieszać, gdy członek ponownie wcisnął się we mnie aż do samej nasady. Sięgnąłem dłonią do twarzy przyjaciela, przysuwając ją bliżej siebie, aby móc złączyć nas w kolejnym namiętnym pocałunku, chociaż nasze wargi były już całe zaczerwienione i napuchnięte od ich nadmiaru.

Hayoon zaczął wykonywać szybkie i głębokie pchnięcia, wbijając się we mnie całą długością. Jego penis był znacznie dłuższy od penisa Siwoo, a sam chłopak znacznie mniej doświadczony, przez co skrzywiłem się delikatnie, czując bolesne kłucie, gdy całe prącie znajdowały się w moim wnętrzu. Odsunąłem się od ust przyjaciela, nawiązując z nim kontakt wzrokowy i widząc prawdziwą przyjemność w jego ciemnych oczach. Uśmiechnął się do mnie, więc mimo bólu odwzajemniłem ten gest.

– Nie tak głęboko – szepnąłem, gładząc jego policzek i delikatnie suwając się na pościeli z każdym pchnięciem.

– Boli? – zapytał, zaprzestając ruchów, więc skinąłem głową. – Przepraszam, było mówić.

– Przecież właśnie mówię – zaśmiałem się.

Hayoon również zachichotał krótko, tym razem znacznie ostrożniej wsuwając się we mnie.

– Tyle?

– Jeszcze trochę – poinstruowałem go, więc wcisnął się jeszcze z centymetr lud dwa głębiej, aż w końcu żołądź trafiła w odpowiedni punkt. – Tak jest idealnie.

Chłopak skinął głową, otwierając usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak ostatecznie się rozmyślił, przysuwając do mnie, aby ponownie zacząć mnie całować i wykonywać znacznie płytsze pchnięcia. Objąłem jego ciało, chcąc czuć go całym sobą, kiedy pojękiwaliśmy cicho w swoje wargi, co kilka chwil zapominając o wymienianiu się czułością, by zaraz z powrotem wpychać sobie języki do gardeł.

Było mi dobrze, było mi naprawdę dobrze. Właśnie tego potrzebowałem przez ostatnie tygodnie, próbując nieudolnie zastąpić sobie prawdziwy seks masturbacją. Nawet zaczynałem żałować, że tak długo się wzbraniałem przed straceniem wszelkich hamulców przy Hayoonie, przecież już od dawna mogliśmy się pieprzyć całymi dniami i nocami, doznając słodkiego spełnienia dzięki sobie nawzajem. Miałem żal do siebie, że zmuszałem się do cierpienia przez miesiąc, żyjąc w celibacie, który zarządził Siwoo bez pytania mnie o zdanie. Jeśli chciał celibatu, to niech bawi się w niego z Jaeminem, ja wypiszę się z tych tortur. To on wepchnął mnie na penisa mojego przyjaciela, ponieważ gdyby mnie nie zostawił, gdyby mnie nie odpychał, gdyby dzisiaj przyjechał, nigdy by do tego nie doszło. A może od początku właśnie tak miało być i nieważne, jak potoczyłoby się nasze życie, prędzej czy później skończylibyśmy w takim miejscu?

– Idealnie – wydyszałem, gdy Hayoon zaczął coraz częściej trafiać w moją prostatę. – Szybciej, jestem blisko.

Szatyn uniósł się delikatnie na łokciu, żeby mieć więcej swobody, a następnie przyśpieszył swoje ruchy, przyglądając się mi uważnie. Przez rozchylone wargi wyrzucałem z siebie gorące powietrze, wraz ze słodkimi, wysokimi jękami, które wypełniały cały pokój, a chociaż charakterystyczne, dobrze znajome mi ciepło zbierało się u nasady penisa, wciąż czegoś mi brakowało, aby orgazm ogarnął moje ciało. Poprawiłem odrobinę nogę, wciąż ułożoną na ramieniu przyjaciela, delikatnie denerwując się, kiedy narodziła się obawa, iż nie uda mi się zaznać pełni satysfakcji z naszego stosunku, a wtedy przyjaciel zrobił coś, czego potrzebowałem, chociaż sam o tym nie wiedziałem – mocniej nachylił się nade mną, wbijając mi w ramię moje własne kolano, a następnie ponownie wepchnął język do ucha, pokrywając jego wnętrze śliną.

Właśnie to sprawiło, że niepewny dotąd orgazm, tlący się gdzieś w dole brzucha, wybuchnął niczym różnokolorowe fajerwerki na niebie. Krzyknąłem cicho, gdy sperma zaczęła tryskać z mojego drżącego penisa prosto na nasze brzuchy oraz klatki piersiowe, a moje wargi zaczęły poruszać się w jednym rytmie:

– Hayoon, Hayoon, Hayoon – powtarzałem niczym mantrę, czując się najcudowniej na świecie.

– Nie musisz dziękować – wyszeptał żartobliwie, kiedy w końcu rozluźniłem mięśnie, czując, że wypełnia mnie słodka satysfakcja po silnym orgazmie, który zdjął ze mnie cały smutek oraz tęsknotę, pętające moje ciało ciasnymi więzami przez ostatni miesiąc.

– Głupek – mruknąłem, nawiązując z nim kontakt wzrokowy; obaj uśmiechaliśmy się do siebie niczym skończeni kretyni. – Co mogę dla ciebie zrobić? – dopytałem, wciąż czując nabrzmiałego penisa w moim wnętrzu.

– Bardzo bolało, kiedy wchodziłem głębiej? – zapytał, więc od razu pokręciłem głową, samemu nie będąc pewnym, czy była to prawda, czy kłamstwo. – Więc...

– Nie krępuj się – przerwałem mu, wiedząc, do czego zmierza.

– Jedno słowo i przestaję – obiecał, nim ponownie zaczął wykonywać pchnięcia, tym razem wchodząc we mnie całą długością.

Nie rozumiałem, dlaczego czułem ból, kiedy to robił. Przecież jelita były cholernie długie, więc jego penis powinien się mieścić we mnie bez żadnego problemu; nie raz też widziałem na różnego rodzaju filmach, jak panowie wsadzali w siebie o wiele dłuższe i grubsze przedmioty. Mimo wszystko milczałem, pojękując jedynie cicho wraz z Hayoonem, kiedy uderzał we mnie swoim kroczem.

Nie całował mnie już, całkowicie skupiając się na utrzymywaniu za mną kontaktu wzrokowego, przez co doskonale mogłem poznać, kiedy zaczęło ogarniać go spełnienie. Jego źrenice się rozszerzyły delikatnie, spojrzenie stało bardziej nieobecne, jednocześnie wargi wyszeptały moje imię i jeszcze coś, co pozostało całkowicie bezgłośne. Ha był przystojny, był bardzo przystojny w swoich pięknych, czarnych lokach, jednak podczas orgazmu, działo się z nim coś niesamowitego – na te kilka chwil stawał się najpiękniejszym człowiekiem na świecie.

– Kurwa – wykrztusił z siebie, opadając w końcu na mnie całym swoim ciężarem, a dwa lepkie od potu i spermy ciała skleiły się ze sobą. – To był najzajebistrzy seks w moim życiu.

Ja nie mogłem powiedzieć tego samego, kiedy do mojej głowy wdarły się wspomnienia ze wszystkich nocy spędzonych z Siwoo; z człowiekiem, którego kochałem ciałem i duszą.

– Min-Min? – dopytał lekko zmartwionym głosem, kiedy nie odezwałem się ani słowem.

– Było cudownie – zapewniłem. – Nie żałuję. Jeszcze...

– Nie powinieneś żałować – powiedział, zaskakując mnie tym stwierdzeniem.

– Nie?

– Nie – potwierdził, wysuwając się ze mnie, by odkleić nas od siebie i opaść na łóżko tuż obok, a przyjemny chłód otoczył moje ciało. – Ostatnio... Ostatnio Siwoo hyung tylko cię ranił. Ciągle przez niego płakałeś lub się denerwowałeś, zacząłeś podejrzewać go o romans, a przecież nie powinien nigdy pozwolić ci zwątpić w jego miłość do ciebie.

– Ha...

– Posłuchaj mnie, Minsu. – Nie pozwolił mi się wtrącić. – Ja nigdy cię nie skrzywdzę. Nikt nigdy nie będzie dla mnie nawet trochę tak ważny, jak ty. Na zawsze będziesz na pierwszym miejscu.

– Kocham Siwoo.

Hayoon wypuścił głośno powietrze.

– Mnie też kochasz – szepnął.

– Jak brata...

– Nie – odpowiedział tak szybko, że nie zdążyłem nawet zamknąć ust. – Nie jak brata. Od dawna nasza miłość nie jest niewinna, Min-Min. Nie udawaj, że nie czułeś tego napięcia seksualnego między nami. To, co stało się dzisiaj, było tak naturalne, jakbyśmy tylko czekali na tę chwilę. Nie odniosłeś takiego wrażenia?

Oblizałem nerwowo wargi, czując się przytłoczonym nadmiarem emocji i szczerych słów, które padały teraz z ust przyjaciela.

– Ha, ja... – zająknąłem się. – Ja...

– Nie chcę być twoim seks przyjacielem – wyznał, unosząc się delikatnie i odwracając na bok, żebyśmy mogli siebie widzieć. – Albo zapominamy o tym, co się stało, już któryś raz. Albo w końcu przestańmy udawać, że jesteśmy jedynie przyjaciółmi, i zacznijmy normalnie się spotykać jako para. Kocham cię, Minsu. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top