20 | tip of the iceberg
Machałem stopą w rytm skocznej piosenki, która wypełniała mój pokój, wydobywając się z głośnika telefonu. Byłem w zaskakująco dobrym nastroju, kiedy przyjemnie chłodna maseczka w płachcie przylegała do twarzy, a plasterki ogórka zasłaniały oczy. Chciałem jutro zapierać dech w piersi. Gdy w końcu zobaczę się z Siwoo, przypomnę mu, jaki piękny jest jego chłopak, jak bardzo gładka oraz miękka jest moja skóra i jak mocno kocha jego dotyk. Uśmiechnąłem się delikatnie, przez co poczułem, że maseczka delikatnie odkleja się w okolicach ust, więc szybko przywołałem powagę na twarz i poprawiłem delikatny materiał.
Mój spokój nie trwał długo, ponieważ lecąca piosenka została przerwana przez wibracje oraz charakterystyczną melodyjkę oznaczającą przychodzące wideo połączenie. Wypuściłem gwałtownie powietrze nosem, po omacku odnajdując urządzenie, by wyuczonym odruchem odebrać. Przez chwilę zapanowała cisza, którą przerwał cichy chichot Hayoona.
– Cześć, Ha – przywitałem się z nim; tylko dwie osoby mogły dzwonić do mnie w ten sposób, więc mimowolnie poczułem lekkie rozczarowanie, że nie jest to Siwoo.
– Zrobiłeś domowe spa beze mnie? – zapytał z udawaną pretensją. – Chętnie posiedziałbym w maseczce i ze stópkami w gorącej wodzie z rozpuszczoną solą zmiękczającą skórki. Moje pięty ostatnio znowu zrobiły się szorstkie.
– Naprawdę dzwonisz do mnie, żeby poskarżyć się na szorstkie pięty? – zapytałem, uśmiechając się. Wciąż nie widziałem mojego rozmówcy przez ogórki na oczach, ale w wyobraźni miałem jego rozbawiony wyraz twarzy, który znałem tak dobrze.
– Skieruj telefon trochę w dół, bo teraz widzę tylko czubek twojej głowy – poinstruował mnie, nim wyjaśnił: – Dzwonię w innej sprawie i zapewne już byś wiedział, gdybyś widział.
– Musisz mi wybaczyć, dopóki minutnik nie skończy odliczać, nie mam zamiaru się odogórkować – westchnąłem.
Przez kolejną chwilę na nowo zapanowała cisza, nawet zdążyłem pomyśleć, że Hayoon po prostu się rozłączył lub coś przerwało nam połączenie, jednak w końcu dobiegł mnie jego przepełniony niepewnością głos:
– Moi rodzice wyjeżdżają jutro i wracają dopiero w sobotę koło południa – zaczął, wzdychając ciężko. – Znowu zostawiają mnie samego na noc, więc pomyślałem, że...
– Jutro widzę się z Siwoo – przerwałem mu, wiedząc, do czego zmierza.
Od pamiętnego incydentu w łazience jak ognia unikałem sytuacji, w których miałbym zostać sam na sam z przyjacielem. W szkole spędzaliśmy czas na zatłoczonych korytarzach, salach lekcyjnych lub na dworze, spacerując wzdłuż boiska, na którym grali głównie uczniowie ze sportowych klas. Kiedy spotykaliśmy się po zajęciach, chodziliśmy do wypełnionych ludźmi miejsc, takich jak kawiarnie, centra handlowe czy punkty widokowe, gdzie mogliśmy cieszyć się dobrą pogodą oraz ulicznym jedzeniem. Pójście do domu Hayoona, gdzie bylibyśmy tylko my, Tantan oraz gosposia, która wychodziła koło dwudziestej lub dwudziestej pierwszej, a następnie zostanie tam na noc i spanie w jednym łóżku z przyjacielem, było niemożliwe. A on doskonale o tym wiedział.
– Zapomniałem – szepnął wyraźnie zasmucony; w tym momencie cieszyłem się, że jednak nie widzę jego twarzy. – Te dwa tygodnie zleciały zaskakująco szybko.
– Nie mi – wyznałem. – Były dla mnie męczarnią, mam zakwasy w obu rękach.
Ha parsknął rozbawiony moim głupim, zboczonym tekstem, więc i ja się uśmiechnąłem, mając nadzieję, że chociaż trochę poprawiłem mu humor.
– Było powiedzieć, pożyczyłbym ci pieniądze na wibrator albo jeden z moich.
– Masz wibrator? – zapytałem, samemu parskając śmiechem.
– Dwa – wyznał. – Jestem singlem, muszę sobie jakoś radzić.
– Trzeba znaleźć ci dziewczynę lub chłopaka – stwierdzałem, poprawiając coraz bardziej odklejającą się maseczkę. – Fajnie będzie chodzić razem na podwójne randki.
– Tak – westchnął głosem pozbawionym entuzjazmu. – Fajnie byłoby chodzić razem na randki. Będę kończył, Min-Min. Muszę się jeszcze pouczyć na jutrzejsze zajęcia.
W tym momencie zapragnąłem uderzyć się w czoło. Hayoon mógł udawać, że jest wszystko w porządku, ale ja wiedziałem, że moje słowa z jakiegoś powodu go zraniły. Wiedziałem to nie tylko po brzmieniu jego głosu, ale też po tym, że Ha nigdy nie uczył się o tej godzinie, zazwyczaj spędzając całe wieczory na graniu lub oglądaniu serialu. Oczywiście nie mogłem go przeprosić za to, co powiedziałem, ponieważ od razu by wszystkiemu zaprzeczył i się speszył, więc musiałem grać w jego grę.
– Jasne – mruknąłem, wahając się przez krótką chwilę. – W sumie Siwoo przyjeżdża dopiero jutro wieczorem, więc po prostu mu powiem, żeby zabrał mnie z twojego domu. Zdążymy spędzić trochę czasu razem, jeśli wrócę z tobą ze szkoły.
– Byłoby super.
– To do jutra!
– Pa, Min-Min!
Odłożyłem telefon na łóżko tuż obok swojego uda, a następnie wypuściłem głośno powietrze i sięgnąłem do maseczki, ściągając ją z twarzy, chociaż jeszcze nie upłynęła odpowiednia ilość czasu. Mój wzrok wbił się w sufit, odnajdując na nim znajome mi plamy, a coś w żołądku zaczęło przekręcać się nieprzyjemnie, kiedy powoli docierała do mnie świadomość, że zgodziłem się zostać sam na sam z Hayoonem w jego domu.
Co zrobię, kiedy zamknie za nami drzwi do swojego pokoju? Kiedy z jakiegoś powodu moje ciało znowu zacznie domagać się należytej uwagi, a przez ostatnie dwa tygodnie coraz częściej dochodziłem, cicho szepcząc imię przyjaciela i przypominając sobie, jak jego język sunął po moich wargach, a dłoń zaciskała się na prąciu.
Kochałem Siwoo i chciałem być mu wiernym, jednak od incydentu w łazience moje myśli coraz bardziej wymykały się spod kontroli, błądząc przeróżnymi drogami, na które nigdy nie powinny były zbaczać. Wiedziałem, że myślenie o kimś nie jest zdradą, ale mimo to karciłem się za to. Wciąż miałem sobie za złe tę chwilę słabości, która doprowadziła do takiego stanu rzeczy, wciąż bałem się, że i Siwoo nie jest mi wierny, że oboje się jedynie ranimy i okłamujemy.
Zastanawiałem się też, czy naprawdę będę umiał spojrzeć mu w oczy i udawać, że między mną a Hayoonem do niczego nie doszło. Czy będę w stanie kochać się z moim chłopakiem, wiedząc, że doszedłem w ustach przyjaciela? Czy będę mógł powiedzieć mu, że go kocham, kiedy nie byłem mu wierny?
Jak bardzo zakłamany się okażę?
Rzuciłem ściągniętą maseczkę oraz plasterki ogórka na podłogę, kiedy zadzwonił minutnik w telefonie, a ja sięgnąłem ręką, aby go wyłączyć. Gdy chciałem z powrotem spojrzeć na porzucone rzeczy, czując się trochę źle przez robienie w pokoju większego bałaganu, kątem oka dostrzegłem resztę sporego ogórka, który leżał na biurku, dokładnie tam, gdzie go zostawiłem wraz z niewielkim nożykiem.
Na mojej twarzy pojawił się półuśmiech, gdy wstałem z łóżka, by wziąć do ręki warzywo, wiedząc już, że dotrzyma mi towarzystwa dzisiejszej nocy.
***
Biegłem chodnikiem ile sił w nogach, wyklinając na samego siebie i na moją tendencję do spóźniania się. Oczywiście w ostatniej chwili zdecydowałem się nałożyć na twarz makijaż, pożyczając od matki podkład i trochę cieni do powiek, które zapewne teraz spływały wraz z potem po mojej twarzy. Chciałem wyglądać naprawdę zjawiskowo, kiedy w końcu zobaczę się z Siwoo i po raz kolejny wprawię jego serce w drżenie. Ponownie sprawię, że mnie zapragnie i będzie chciał mieć tylko dla siebie, a wtedy nic i nikt nie stanie nam już na drodze.
Żadnego Jaemina. Żadnego Hayoona.
Hayoona, który nie czekał na mnie przed budynkiem liceum, o co go poprosiłem, kiedy autobus odjechał mi tuż przed nosem i musiałem czekać na kolejny. Nie chciałem, żeby przyjaciel dostał karę za moje przewinienia, więc kazałem mu zaczekać na mnie pod klasą, licząc, że w ostatniej chwili zdążę na lekcję. Gdy wbiegłem do środka, na korytarzach już prawie nikogo nie było, jedynie niewielka garstka uczniów szepczących między sobą pozostawała poza salami, gotowi by wejść do nich wraz z rozbrzmieniem dzwonka. Srebrną kurtkę wrzuciłem do szafki, przytrzaskując dwukrotnie rękaw, kiedy próbowałem ją zamknąć w pośpiechu.
Mogłem odetchnąć z ulgą, kiedy w końcu przekroczyłem próg klasy raptem kilka sekund po usłyszeniu irytującego dźwięku obwieszczającego początek zajęć. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, upewniając się, iż nie ma w nim jeszcze nauczyciela, a następnie zacząłem kierować się w stronę mojej ławki, odnajdując spojrzeniem uśmiechającego się do mnie przyjaciela. Zatrzymałem się jak wryty, otwierając szeroko oczy, a moje mięsiste wargi rozchyliły się mimowolnie. Ignorowałem złośliwe szepty rozlegające się dookoła mnie, gdy oniemiały przyglądałem się czarnym lokom
Hayoona, które okalały jego przystojną twarz, sprawiając, że wyglądał jak książę albo jak wampir, ewentualnie książę wampirów.
Nie byłem pewien, jak długo po prostu stałem na środku klasy i wgapiałem się w przyjaciela, ale z tego dziwnego transu wybudził mnie odgłosy zamykanych drzwi oraz witania profesora, który zapewne chciał rozpocząć już lekcję. Zamrugałem kilkukrotnie, w końcu ruszając się z miejsca i docierając do swojego krzesła, na które opadłem z lekką ulgą, wciąż będąc zmęczonym po biegu z przystanku do budynku liceum. Od razu odwróciłem się przodem do Ha i spojrzałem na niego najbardziej pytającym wzrokiem, na jaki było mnie stać. Chłopak wciąż się do mnie uśmiechał i jedynie wzruszył ramionami.
Byliśmy tak przyzwyczajeni do wspólnego farbowania włosów na blond, że chyba zapomnieliśmy o tym, że nasza przyjaźń wcale nie przestanie istnieć, kiedy zmienimy ich kolor. W końcu ja od prawie dwóch tygodni miałem dość jasny odcień brązu, a Hayoon od wczoraj był wampirzym księciem – zapewne właśnie dlatego do mnie dzwonił przez wideo rozmowę. Teraz żałowałem, że nie ściągnąłem tych ogórków z oczu, przynajmniej nie zrobiłbym z siebie debila przy całej klasie.
Tylko dlaczego, wpatrując się pustym wzrokiem w tablicę z notatkami otwartymi na przypadkowej stronie, wypełniało mnie niepokojące uczucie, mówiące, że nowy kolor włosów przyjaciela zmieni więcej, niż mogłoby się wydawać?
***
Mógłbym przysiąc, że w piątki czas leciał inaczej niż w pozostałe dni tygodnia; każda lekcja ciągnęła się w nieskończoność, wskazówki zegara poruszały się o wiele wolniej i wykonywały więcej obrotów, nim w końcu upłynęła minuta. Moja ręka bezmyślnie zapisywała na kartkach słowa, które padały z ust nauczyciela, a spojrzenie co chwilę uciekało na ekran telefonu, czekając, aż wyświetli się na nim wiadomość od Siwoo; już dwie godziny temu napisałem do niego z pytaniem, o której mam się go spodziewać, i z informacją, że po zajęciach idę do Hayoona, gdzie będę na niego czekał.
Cisza. Cisza przerażała mnie najbardziej.
W końcu rozbrzmiał dzwonek, kończąc piątkowe lekcje i wypełniając uczniów euforią. Każdy od razu zaczął pakować swoje rzeczy, chociaż nauczyciel urwał w połowie zdania. Ci, którzy nie mieli w piątki żadnych zajęć dodatkowych ani korepetycji, w końcu mogli cieszyć się weekendem, a ja pragnąłem podzielać ich radość, ale nie potrafiłem, kiedy wciąż moja wiadomość do chłopaka pozostawała bez odpowiedzi.
– Zamówimy sobie pizzę? – Usłyszałem głos przyjaciela tuż za plecami, więc zerknąłem na niego przez ramię, odkładając telefon na blat stolika, aby w końcu schować wszystkie przybory do torby.
– Jasne, tylko nie mam pieniędzy – odpowiedziałem, wstając i ruszając w stronę wyjścia z klasy, a Ha od razu poszedł za mną.
– Nie ma problemu, ja cię zaprosiłem, to ja stawiam – powiedział zadowolony i szturchnął mnie zaczepnie ramieniem, jakby w ten sposób chciał poprawić mi humor.
Na pożegnanie i rozpoczęcie miłego weekendu zostałem obrzucony wyzwiskami typu „pedał", „ciota" oraz „męska dziwka", aż w końcu zostaliśmy wciągnięci w wir uczniów na korytarzu, którzy zmierzali w stronę szafek. Kątem oka zerkałem na wyższego chłopaka, który teraz szedł obok mnie wyraźnie w dobrym humorze, a jego czarne loki delikatnie podskakiwały z każdym sprężystym krokiem. Oczywiście na pierwszej przerwie udawałem, że nowa fryzura nie robi na mnie takiego wrażenia, mruknąłem jedynie, że wygląda jak głupek, więc się zaśmiał cicho i odwdzięczył tym samym, komentując mój delikatnie rozmazany makijaż, nim pomógł mi go poprawić.
– Kupiłem ostatnio nową grę – dodał, gdy wsuwałem na siebie srebrną kurtkę, a on wyciągał swój wiosenny płaszcz z szafki. – Jeszcze w nią nie grałem, możemy przetestować razem.
– Jasne – odpowiedziałem, kiwając głową, nim po raz tysięczny dzisiejszego dnia zerknąłem na wyświetlacz telefonu. – Dlaczego Siwoo mi nie odpisuje? – zapytałem, mówiąc bardziej do siebie niż do przyjaciela.
– Może ma jeszcze zajęcia? – zasugerował, poprawiając kołnierz i wyciągając spod niego włosy.
– I przez kilka godzin nie znalazł chwili, żeby mi odpisać? – warknąłem. – Nienawidzę, kiedy tak milczy. Przecież martwię się o niego i stresuję.
– Na pewno ci odpisze, jak tylko będzie mógł – odpowiedział, obdarzając mnie delikatnym i wymuszonym uśmiechem. – Idziemy?
– Tak – westchnąłem, czując nieprzyjemny ścisk w żołądku.
Wbrew zapewnieniom przyjaciela Siwoo wciąż milczał. Nie odpisał, kiedy wsiadaliśmy do samochodu, którym kierował szofer rodziny Jin. Nie odpisał, kiedy dojechaliśmy na miejsce i decydowaliśmy się, jaką pizzę zamówić. Nie odpisał też, kiedy przeżuwałem bez apetytu kawałek ciasta z serem i kurczakiem. Nie odpisał nawet wtedy, gdy przeszliśmy z Ha całą pierwszą mapę w jego grze, na zmianę podrzucając sobie Tantana, który koniecznie chciał siedzieć na czyichś kolanach. Nie odpisał, kiedy słońce schowało się za horyzontem, a my zmęczeni udaliśmy się do pokoju, gdzie miałem doradzić przyjacielowi, które buty ma sobie zamówić.
Nie rozumiałem, dlaczego nie dostałem żadnej odpowiedzi od Siwoo. Milczał jak zaklęty, sprawiając, że bolał mnie brzuch i nie mogłem się skupić na niczym innym, niż czekanie. Co chwilę zerkałem na wyświetlacz telefonu, wchodziłem w wiadomości do chłopaka, a nawet wyglądałem przez okno, mając nadzieję, że zobaczę, jak jego samochód wjeżdża na podjazd. Zacząłem nawet podejrzewać, że chłopak przygotowuje dla mnie jakąś niespodziankę i celowo się nie odzywa.
Gdy byłem już bliski płaczu i zastanawiałem się, jak bardzo Hayoon będzie zły, jeśli wyrzucę którąś z jego rzeczy przez okno w akcie desperacji, mój telefon w końcu zaczął wibrować, informując mnie o przychodzącym połączeniu. Prawie rzuciłem się na niego, czując najprawdziwsze szczęście, kiedy na ekranie wyświetliło się zdjęcie Siwoo, i odebrałem, podchodząc do okna, aby spróbować znaleźć znajomy pojazd.
– Dlaczego nie odpisałeś, wiesz, jak się martwiłem? – zapytałem, nawet nie witając się z ukochanym, którego oddech słyszałem w słuchawce.
– Przepraszam, kochanie – westchnął wyraźnie zmęczonym głosem. – Mam dzisiaj naprawdę okropny dzień. Sporo nauki, do tego muszę projekt grupowy skończyć na poniedziałek.
– Mój biedaku – mruknąłem, wydymając dolną wargę. – Będę mógł ci jakoś pomóc? Gdzie jesteś? Za ile przyjedziesz?
Przez chwilę po drugiej stronie zapanowała cisza. Wstrzymałem oddech, aby na pewno nie zagłuszyć odpowiedzi od Siwoo, a moje serce biło tak szybko, że zapewne Hayoon, stojący kilka kroków ode mnie, mógł doskonale je słyszeć.
– Kochanie... – zawahał się, a następnie wypuścił gwałtownie powietrze. – Nie przyjadę.
Te dwa słowa zabrzmiały dla mnie jak wyrok śmierci. Nie, nie jak wyrok, jak egzekucja. Dokładnie w chwili, w której padły, umarłem, rozpadając się na miliony malutkich kawałków przepełnionych jedynie bólem. W oczach od razu zabłysnęły łzy, w gardle powstała nieprzyjemna gula, która utrudniała oddychanie oraz mówienie, a serce przebiły tysiące lodowatych, ostrych igieł. Tylko gdzieś na samym dnie tego wszystkiego tliła się malutka nadzieja, że się przesłyszałem.
– Nie przyjedziesz? – powtórzyłem piskliwym głosem.
– Przepraszam, po prostu nie dam rady – wyznał, zabijając mnie ponownie z każdym słowem. – Miałem nadzieję, że jakoś to ogarnę, ale mam za dużo nauki.
– Obiecałeś mi – wykrztusiłem, pozwalając pierwszej z łez przeciąć mój policzek. – Obiecałeś, że w ten weekend przyjedziesz.
– Wiem...
– Więc dlaczego łamiesz słowo?! – krzyknąłem, nie potrafiąc nad sobą zapanować, a na moim ramieniu spoczęła duża dłoń Hayoona, który wciąż stał tuż za mną, kiedy ja wpatrywałem się w okno, zalewając twarz łzami. – Potrzebuję cię, tęsknie za tobą, umrę, jeśli cię nie zobaczę.
– Przepraszam, kochanie, naprawdę bardzo bym chciał... – wyszeptał, a jego głosie dało się wyczuć żal. – Zadzwonię jutro przez wideo rozmowę i...
– To nie to samo! – warknąłem. – Potrzebuję cię fizycznie!
– Bo przez wideo rozmowę nie da się uprawiać seksu? – zapytał.
Wszystkie łzy nagle zamarły na policzkach, nie śmiąc płynąć dalej, kiedy padły te słowa. Poczułem się tak, jakby ktoś uderzył mnie z całej siły w twarz, wręcz czułem fizyczny ból, który przygniótł ciało.
– Nie wierzę, że to powiedziałeś – wykrztusiłem z siebie.
– Muszę kończyć...
– Oczywiście.
– Przepraszam – szepnął. – Naprawdę cię kocham.
– Gdybyś mnie kochał, to spotkałbyś się ze mną bez względu na wszystko – warknąłem. – Miłego pieprzenia się z Jaeminem.
– Minsu...
Rozłączyłem się, nie chcąc już dłużej słuchać kłamliwych zapewnień chłopaka, które tylko łamały mi serce. Czułem, że to wszystko zaczęło mnie przerastać; potrzebowałem Siwoo, potrzebowałem go teraz i tutaj, ale jego nie było i nie będzie. Zupełnie nagle i niespodziewanie zostałem sam. Zawiodła mnie kolejna osoba, która nigdy nie powinna mnie zawodzić, i nie byłem pewien, czy będę w stanie tym razem to przeżyć.
Wyłączyłem telefon, żeby mieć pewność, że Siwoo nie zasypie mnie wiadomościami, w których żałośnie tłumaczyłby się ze swojej zdrady, a następnie po prostu wypuściłem urządzenie z ręki, pozwalając mu upaść na podłogę. Chwilę po nim upadłem też ja, czując, że byłem wart nie więcej, niż zwykły śmieć, którego nikt nie chciał podnieść z brudnego chodnika w zatłoczonym centrum miasta. Nie powstrzymywałem płaczu, nie powstrzymywałem krzyku bólu oraz rozpaczy, który jakimś cudem wydostał się z mojego zaciśniętego gardła. Musiałem wyglądać teraz wyjątkowo paskudnie, kiedy łzy rozmazały makijaż, twarz zapewne zrobiła się czerwona, a z nosa wypływały smarki. Nie miało to dla mnie znaczenia, nic już nie miało znaczenia. Właśnie wbito gwóźdź do mojej trumny.
– Min-Min – szepnął Hayoon, klękając na ziemi tuż za mną, i zaczął gładzić moje plecy niczym matka pocieszająca swoje dziecko.
– Nie dotykaj mnie! – krzyknąłem na przyjaciela, który od razu zabrał dłoń. – Chcę umrzeć.
– To nie koniec świata, Min-Min – westchnął. – Hyung nie przyjedzie w ten weekend, ale na pewno przyjedzie...
– To już drugi raz z kolei! – wytknąłem, odwracając się do chłopaka, żeby móc nawiązać z nim kontakt wzrokowy. – To nie jest przypadek, on nie chce się ze mną widzieć, rozumiesz?
Ha otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale jedynie nabrał głośno powietrza do płuc i z powrotem je zamknął, przerywając nasz kontakt wzrokowy.
– Na pewno jest z Jaeminem – kontynuowałem. – Woli być z nim niż ze mną. Już mnie nie kocha, ale lituje się i kłamie, bo jestem żałosny.
– Nie jesteś...
– Naprawdę powinienem zdechnąć...
– Minsu!
– Wszyscy życzą mi śmierci...
– Ja nie, głupku – warknął, wyraźnie zły na mnie za te słowa. – Jesteś dla mnie wszystkim. Nie mam nikogo oprócz ciebie, więc musisz żyć dla mnie, rozumiesz?
Nie odpowiedziałem nic, pozwalając nieprzyjemnej guli zablokować moje gardło. Jedynie skinąłem głową, strzepując z brody wciąż płynące łzy, a następnie sięgnąłem do nosa, żeby wytrzeć go rękawem koszuli od mundurka, brudząc go w ten sposób w smarkach oraz w podkładzie. Hayoon też nic nie mówił, nieprzerwanie klęcząc tuż przy mnie i wpatrując się w swoje dłonie, jedynie co jakiś czas zerkając przelotnie w moje oczy. Miał dziwny wyraz twarzy, jeden z tych swoich tajemniczych wyrazów, których nigdy nie potrafiłem zinterpretować.
Czy to był koniec? Czy właśnie tak kończą się związki, które miały trwać przez wieczność? Jeśli tak, to dlaczego musiało to boleć aż tak mocno? Jakby Siwoo wyrwał mi z piersi serce, tworząc w niej jedynie krwawiącą dziurę.
„Bo przez wideo rozmowę nie da się uprawiać seksu?"
Najgorsze było to, że miał rację. Chciałem uprawiać z nim seks, ale dlatego, że go kochałem. Czy to źle? Pragnąłem znaleźć się jak najbliżej niego, aby móc nacieszyć się bliskością naszych ciał i serc, aby móc szeptać w jego wargi, że go kocham, że jest dla mnie najważniejszy, i w końcu zapomnieć o tym wszystkim, co było złe. Porzucić podejrzenia o jego romansie z Jaeminem oraz wyprzeć istnienie incydentu, który miał miejsce w łazience. Miało wszystko wrócić do normy, a jedynie legło w gruzach.
– Może chcesz wziąć prysznic? – zapytał Hayoon, kiedy trochę zapanowałem nad płaczem. – Odświeżysz się i uspokoisz. Mnie zawsze pomaga, kiedy płaczę.
Zerknąłem na niego, nie mając ochoty nawet oddychać, ale mimo to skinąłem głową – zostanie samemu, było teraz dla mnie dobrym rozwiązaniem. Może strumień wody nakierowany między nogi i ręka szybko przesuwająca się po członku przyniosą chociaż odrobinę ukojenia? Na twarzy przyjaciela pojawił się nieśmiały uśmiech, kiedy wstał, a następnie wyciągnął rękę w moją stronę, żeby pomóc mi podnieść się z podłogi. Nie oglądając się za siebie, ruszyłem w stronę wyjścia z pokoju, powłócząc nogami i obejmując mój tułów dłońmi, jakbym inaczej miał się rozpaść. Usłyszałam jedynie, jak Ha otwiera drzwi od szafy, a gdy przekroczyłem próg łazienki, z powrotem był obok. Ułożył kupkę czystych i z pewnością za dużych na mnie ubrań na półce, ostatni raz się uśmiechając, nim wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Rozebrałem się nieśpiesznie, rozpinając niezdarnie guziki od koszuli oraz spodnie. Tylko na krótką chwilę spojrzałem na odbicie mojego nagiego ciała w dużym lustrze, a wtedy na nowo zalałem się łzami – to było ciało, którego Siwoo nie chciał już dotykać. Wszedłem pod prysznic, od razu odkręcając wodę, aby zalała moją głowę oraz twarz, którą zacząłem pocierać dłońmi, chcąc pozbyć się resztek podkładu oraz cieni do powiek. Czułem, że oczy mnie pieką, kiedy dostała się do nich ciecz, a soczewki zmętniały, jakby miały zaraz wypaść i odpłynąć gdzieś kanalizacją.
Mimowolnie z mojego gardła wydobył się żałośnie brzmiący szloch, gdy oparłem się jedną ręką o ścianę pokrytą piaskowymi płytkami, a drugą złapałem zwisającego członka. Zacząłem suwać po nim palcami, próbując sprowokować go do nabrzmienia, jednak on zupełnie nie reagował na mój dotyk.
„Bo przez wideo rozmowę nie da się uprawiać seksu?"
– Kurwa mać – załkałem, nim zacisnąłem zęby na dolnej wardze.
Potrzebowałem Siwoo. Po prostu potrzebowałem go do życia. Wiedziałem, że bez niego sobie nie poradzę, że rozpadnę się zupełnie, że nie dam rady. Był dla mnie rozwiązaniem wszystkich problemów, promyczkiem słońca po latach życia w ciemności. Potrzebowałem go. Potrzebowałem Siwoo. Potrzebowałem seksu.
Dlaczego? Dlaczego czułem się, jakbym naprawdę miał umrzeć? Czy moje serce może po prostu stanąć, nie potrafiąc wytrzymać rozrywającego go bólu? Czy naprawdę mogę czuć fizyczny ból, chociaż fizycznie nie działa się mi żadna krzywda?
Zamarłem, kiedy moich uszu dobiegło ciche pukanie do drzwi. Przez chwilę byłem pewien, że jedynie się przesłyszałem, jednak dla pewności zakręciłem wodę i spojrzałem przez ramię w ich stronę, wtedy tuż za nimi rozległ się głos Hayoona:
– Zapomniałem dać ci ręcznika, mogę wejść? – zapytał dość nieśmiało.
Chciał wejść...
Chciał wejść do łazienki, wiedząc, że stoję nagi, a drzwi od jego prysznica są przezroczyste. Chciał wejść i ponownie zostać ze mną sam na sam w niewielkim pomieszczeniu, gdzie nikt nie naruszy naszej przestrzeni. Chciał wejść, kiedy ja kolejny raz płakałem przez Siwoo.
Chciał wejść...
Chciał...
A to było ciało, którego Siwoo nie chciał już dotykać.
– Min-Min? – dopytał, ponownie pukając do drzwi. – Mogę zostawić ręcznik pod...
– Wejdź! – odpowiedziałem, przerywając mu i wciąż wpatrując się w jego stronę.
Nie musiałem długo czekać; klamka od razu się poruszyła, a szczelina między framugą rosła, ukazując mi mojego przyjaciela. Jego wzrok był wbity w podłogę, długie palce naprawdę zaciskały się na frotowym materiale granatowego ręcznika, który dla mnie przyniósł. Czarne loki okalały jego delikatnie zarumienioną twarz, kiedy zamykał za sobą drzwi, by nie wpuszczać do pomieszczenia zimnego powietrza.
– Położę go tutaj, powinieneś sięgnąć – powiedział, odkładając ręcznik na rant umywalki.
– Pomógłbyś mi? – zapytałem, odwracając głowę z powrotem w stronę ściany.
– Oczywiście. – Od razu dostałem odpowiedź. – Tylko w czym?
– Umyłbyś mi ucho?
Hayoon roześmiał się cicho.
– Ucho? – powtórzył rozbawiony.
– Tak. – Skinąłem głową. – Ucho.
– Okay, mam wejść do ciebie?
– Tak.
– Sekunda, tylko ściągnę skarpetki, brodzik jest mokry.
Nie odpowiedziałem już nic, nasłuchując dźwięków zza pleców. Szelestu ubrań, bosych kroków przyjaciela, otwierania drzwi od kabiny prysznicowej, a następnie zamknięcia ich, kiedy wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegł zimny dreszcz. Czułem, że chłopak stoi tuż za mną, chociaż w ogóle go nie widziałem.
– Które ucho? – dopytał, a jego głos wciąż brzmiał wesoło, jakby uważał, iż żartuję.
– Obojętnie.
Przymknąłem delikatnie powieki, kiedy poczułem, jak palce Hayoona odgarniają moje mokre włosy z lewego policzka, by odsłonić małżowinę. Jego dotyk był bardzo ostrożny i jakby niepewny, zupełnie inny niż tamtego dnia, gdy doszło między nami do zbliżenia. Najwidoczniej naprawdę wyciągnął lekcje z tego incydentu.
– Wygląda na czyste – zauważył, ale mimo to jego dłoń sięgnęła tuż obok mojej głowy, wędrując w kierunku żelu pod prysznic.
– Nie mydłem – sprecyzowałem, dostrzegając, jak najpierw ręka zamiera w bezruchu, a po kilku chwilach się cofa.
W łazience zapanowała elektryzująca cisza, którą przerywało jedynie kapanie wody ze słuchawki prysznicowej oraz dwa dość szybkie oddechy. Czekałem, czekałem na to, co miało nadejść i na konsekwencje mojego zachowania. Sam jeszcze nie wiedziałem, jak daleko zamierzam się posunąć i jak bardzo będę tego żałował, kiedy dostanę już spełnienie, mające przynieść mi ulgę w cierpieniu.
Kątem oka dostrzegłem czarne kosmyki, a lewy policzek owiał ciepły oddech, nim w końcu do ucha wślizgnął się mokry język. Zamknąłem oczy i rozchyliłem wargi, spomiędzy których wydostało się ciche westchnienie, gdy ciepło oraz przyjemne łaskotanie momentalnie zgromadziło się w dole podbrzusza. Po omacku odnalazłem dłonią osłonięte materiałem spodni udo Hayoona, a następnie przesunąłem ją do jego krocza, gdzie bez problemu wyczułem spore wybrzuszenie i zacisnąłem na nim palce.
To zadziałało na przyjaciela niczym czerwona płachta na byka. Wyciągnął język z mojego ucha, jednocześnie mocno łapiąc mnie za biodra i zmuszając do obrócenia się. Wyczułem pośladkami zimną ścianę, a moje spojrzenie wbiło się w ciemne oczy Ha, wpatrujące się we mnie z intensywnością. Ponownie odnalazłem jego krocze, tym razem sięgając palcami do guzika od spodni, który odpiąłem jednym, sprawnym ruchem.
Nie potrafiłem jednak zrobić kolejnego kroku, nie potrafiłem wsunąć ręki pod bieliznę i odnaleźć tam nabrzmiałego członka. By popełnić ten błąd, z pewnością ogromny i niosący za sobą równie wielkie konsekwencje, potrzebowałem większej zachęty. Potrzebowałem mieć pewność, że przyjaciel da mi to, czego nie chciał dać mi mój chłopak. Seks. Dużo seksu. Najlepiej kilka razy dziennie, by już nigdy nie czuć tego dziwnego pragnienia, które można zaspokoić tylko seksem. Prawdziwym seksem, a nie niesatysfakcjonującą masturbacją.
Prawie niezauważalnie skinąłem głową, dając tym samym pozwolenie, by jego wargi wpiły się w moje, a śliski język wdarł się do wnętrza ust, łącząc nas w namiętnym, pożądliwym pocałunku będącym wierzchołkiem góry lodowej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top