19 | beautiful liar

Tęskniłem za dniami, w których moja miłość do Siwoo wciąż jeszcze rozkwitała wraz z naszym związkiem. Pamiętałem, jak każdy najmniejszy gest przyprawiał mnie o trzepotanie serca, jak odkrywaliśmy swoje najgłębsze warstwy, odsłaniając się przed sobą, jak przed nikim innym. Jednym z tych dni, które najbardziej lubiłem wspominać, był nasz pierwszy raz. Ten udany pierwszy raz...

Leżałem w ramionach Siwoo, pozwalając, aby moje powieki co chwilę opadały, zamykając się o kilka sekund dłużej, niż było to konieczne. Z całych sił próbowałem nie zasnąć, ale już dawno zgubiłem się w fabule oglądanego przez nas filmu, nie czytając w ogóle napisów wyświetlanych na ekranie laptopa. Dłoń chłopaka gładziła przyjemnie moją talię, korzystając z tego, że osłaniający ją podkoszulek podsunął się wyżej, odsłaniając nagą skórę.

– Śpisz? – zapytał mnie, kiedy w pewnym momencie nie zmusiłem się do tego, aby z powrotem otworzyć oczy, co zrobiłem od razu, kiedy ukochany przyłapał mnie na próbie drzemki.

– Przepraszam – wymruczałem, poprawiając się na jego ramieniu i mocniej obejmując ciepłe ciało. – Albo ten film jest okropnie nudny, albo ja jestem zbyt śpiący – wyznałem, mimowolnie ziewając.

Siwoo zaśmiał się cicho, zatrzymując odtwarzanie, by ostatecznie zamknąć laptopa. Wysunął się z moich ramion, kiedy odkładał go na półkę nocną, a następnie szybko do mnie wrócił. Uśmiechnąłem się, czując jego miękkie wargi na czole, gdzie złożył czuły pocałunek.

– Jest prawie druga w nocy, jeśli jesteś śpiący, to po prostu zgaśmy światło – powiedział, owiewając moją twarz swoim ciepłym oddechem.

– Wolałbym dostać jeszcze kilka buziaków – wyszeptałem, czym zasłużyłem sobie na całusa w czoło, dwa w czubek nosa, a następnie w usta.

Uśmiechnąłem się, oddając otrzymaną czułość, z początku niewinnie znacząc wargi chłopaka motylimi pocałunkami, by już po chwili ostrożnie przejechać po nich końcówką języka. Lubiłem smakować ust Siwoo, kochałem, kiedy nasze języki spotykały się ze sobą, a my mrucząc cicho z przyjemności, ocieraliśmy dwa śliskie mięśnie o siebie, nie chcąc przestawać najlepiej już nigdy.

– Kocham cię – powiedziałem, patrząc prosto w ciemne oczy partnera, kiedy w końcu odsunęliśmy się od siebie.

– Ja ciebie też – odpowiedział, ostatni raz całując mnie w czubek nosa, nim wstał z łóżka, pozostawiając po sobie jedynie nieprzyjemne zimno. – Zgaszę światło – dodał, zmierzając prosto w stronę wyłącznika, a ja skinąłem głową, chociaż nie mógł widzieć tego gestu, będąc odwróconym do mnie plecami. – Chyba że chcesz skorzystać jeszcze z łazienki.

– Nie. – Zsunąłem się w dół łóżka, by wygodniej ułożyć się na poduszkach; ostatnio częściej spałem u Siwoo niż we własnym domu. – Wracaj tutaj, bo mi zimno bez ciebie – poskarżyłem się.

Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech, chwilę później niknąc w ciemności, która zapanowała w pokoju. Jedynym źródłem światła stała się teraz uliczna latarnia, której żółte światło wkradało się do wnętrza pokoju. Jednak, żeby było ono dla nas wystarczające, potrzebowaliśmy więcej czasu.

– Nie ściągnąłeś soczewek – zauważył, kiedy kładł się obok mnie.

– Nie szkodzi – odpowiedziałem, od razu przyklejając się do ciała ukochanego. – Mogę w nich spać, chociaż tego nie lubię, ale nie chce mi się ich teraz zdejmować.

– Leniuszek – zaśmiał się, nim złożył kolejnego całusa na moim czole. – Dobranoc.

– Dobranoc – odszepnąłem.

Teraz pomieszczenie wypełniła cisza, przerywana jedynie naszymi oddechami, które zgrywały się ze sobą, tworząc cichą, szumną melodię. Z każdym wdechem zaciągałem się przyjemnym zapachem ciała Siwoo i pościeli, które przyczyniały się do tego, że czułem się bezpieczny oraz szczęśliwy, jakby to właśnie bliskość ukochanego sprawiała, iż byłem w domu. Przed powiekami zaczęły majaczyć jakieś dziwne obrazy, które były połączeniem oglądanego przed kilkoma minutami filmu z moimi własnymi przeżyciami, które z jakiegoś powodu umysł postanowił przywołać tej nocy.

Niestety ze snu wybudził mnie Siwoo, wysuwając się z objęć i próbując wstać z łóżka. Zmarszczyłem z niezadowoleniem nos, próbując powstrzymać chłopaka przed ucieczką, z trudem zaciskając palce na jego nadgarstku.

– Gdzie idziesz? – zapytałem, niechętnie otwierając oczy.

– Do łazienki – szepnął. – Śpij, zaraz wrócę.

– Mhm – odmruknąłem, uwalniając go z wyraźnym niezadowoleniem.

Zapewne, gdym ściągnął soczewki przed snem, jak robiłem to zazwyczaj, nigdy nie wydarzyłoby się to, co ostatecznie miało miejsce tej nocy. Przyglądałem się zaspanym wzrokiem, jak szatyn wysuwa się z łóżka, stając bosymi stopami na ziemi, a moje spojrzenie przyciągnęła pewna część ciała, wyraźnie odznaczająca się pod materiałem bielizny.

– Siwoo – szepnąłem jego imię, zatrzymując go w ten sposób.

– Zaraz wrócę – powtórzył, odwracając się do mnie tyłem, chcąc wyjść z pokoju.

– Nie idź do łazienki – poprosiłem, czując, jak ciepło wkrada się na moje policzki.

– Co?

– Nie idź – ponowiłem prośbę. – Wróć do mnie.

Chłopak zawahał się przez chwilę, ostatecznie wypuszczając głośno powietrze i ponownie siadając na łóżku. Uśmiechnąłem się do niego, od razu sięgając drobną dłonią do częściowo ukrytej w półmroku twarzy, by przyciągnąć ją do siebie i wpić wargi w te należące do ukochanego. Nasze pocałunki od razu stały się namiętne, gdy język Siwoo wdarł się do wnętrza moich ust, smakując je ze starannością.

Pozwoliłem jego ciału zawisnąć nad moim, otaczając je nagimi udami bez chwili zastanowienia, jakbym miał to w nawyku. Moja ręka potrzebowała delikatnej zachęty od chłopaka, który chwycił mnie za nadgarstek, kierując dłoń w odpowiednie miejsce, bym mógł wymacać pod materiałem bielizny stwardniałego członka i zacisnąć na nim palce. To nie był pierwszy raz, kiedy go dotykałem, z jakiegoś powodu bardzo lubiłem mieć w dłoni penisa Siwoo.

– Mógłbyś coś dla mnie zrobić? – zapytał szeptem, gdy jego ciężki oddech wpadał do moich rozchylonych ust.

– Dla ciebie wszystko – odpowiedziałem, wykonując ręką nieśpieszne ruchy, by nie doprowadzić partnera zbyt szybko do orgazmu; chciałem, byśmy wspólnie mogli nacieszyć się tą chwilą.

– Dobrze, trochę się wstydzę o to prosić... – zaczął niepewnie. – Ale mam taki mały... Umm... Fetysz? Chyba można to nazwać fetyszem.

Zaśmiałem się cicho, wpatrując się prosto w ciemne oczy mojego chłopaka, w których teraz mogłem dostrzec onieśmielenie.

– Wzbudziłeś moją ciekawość – wyznałem, odpędzając senność w zapomnienie, a mój kciuk wkradł się pod materiał bielizny, aby przesunąć opuszką po główce penisa, z której delikatnie sączył się preejakulat.

Na twarzy Siwoo również pojawił się uśmiech.

– Mógłbyś... pojęczeć? – poprosił wyraźnie zawstydzony. – Tak cichutko, żeby nikt nie usłyszał. Po prostu podnieca mnie to.

– Nie wiem, czy potrafię tak na zawołanie – wykrztusiłem z siebie, samemu czując się teraz onieśmielony tą prośbą. Bardzo chciałem zadowolić ukochanego, pragnąłem zrobić wszystko, aby było mu jak najprzyjemniej, jednak wciąż byłem prawiczkiem, który z nerwów przed pierwszym razem dostał biegunki.

– Więc powiedz mi, co mogę zrobić, aby było ci łatwiej – zaoferował, więc przygryzłem delikatnie wargę, czując zbierające się ciepło w dole brzucha.

– Cyba jest coś takiego – wyznałem, sprawiając, że chłopak uśmiechnął się z nadzieją. – Jeśli cię to nie obrzydza...

– Kochanie, nic w tobie mnie nie obrzydza – zapewnił mnie.

– Ucho – szepnąłem. – Nigdy tego nie sprawdzałem, ale jak widzę to na pewnego rodzaju filmach, to dość intensywnie na mnie działa.

– Ucho? – powtórzył pytająco.

– Język w uchu – doprecyzowałem, wsuwając całą dłoń pod bieliznę Siwoo. – Oczywiście, nie chcę, żebyś się do tego...

Urwałem, kiedy chłopak dość nagle pochylił się nisko nade mną, aby bez żadnego ostrzeżenia ani wahania wepchnąć śliski mięsień do mojego przewodu słuchowego. Przymknąłem powieki, czując narastające podniecenie, które bardzo nagle wzrosło z delikatnego ciepła do intensywnego mrowienia u nasady penisa, a spomiędzy moich warg uciekło słodkie, ciche jęknięcie, zapewne ku uciesze partnera. Nie sądziłem, że kiedykolwiek znajdę w sobie odwagę, by poprosić Siwoo o spełnienie tej małej fantazji, jednak teraz jego język naprawdę penetrował moje ucho, pokrywając je śliną, a mi sprawiało to najszczerszą przyjemność.

– O to chodziło? – dopytał, odsuwając się ode mnie odrobinę, a jego oddech połaskotał wilgotne wnętrze.

– Tak – odpowiedziałem, przygryzając wargi przez nienasycenie po zbyt krótkich pieszczotach. – Chcę więcej.

– Minsu – szepnął, unosząc się na łokciach, by spojrzeć w moje przymrużone z przyjemności oczy. Jego oddech był ciężki, kiedy moja dłoń wciąż suwała się po twardym penisie. – Może spróbujemy jeszcze raz? – zapytał, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że od razu zrozumiem, o co mnie pyta.

– Teraz? – zapytałem lekko spanikowany.

– Dlaczego nie? Oczywiście nie naciskam, to tylko propozycja.

– Wiesz, że nie przygotowywałem się... – wykrztusiłem.

– I tak chyba jest lepiej – zauważył. – Bardziej naturalnie, nie planowaliśmy tego, ale obaj chcemy, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie.

Moja ręka znieruchomiała, kiedy wciąż przyglądałem się Siwoo. Kochałem jego piękne, ciemne oczy i ufałem ich właścicielowi, którego przepełnione miłością spojrzenie wypełniło mnie pewnego rodzaju spokojem. Skinąłem głową, deklarując w ten sposób moją chęć podjęcia próby, chociaż nie ukrywałem, iż byłem jednocześnie podekscytowany i przerażony tą wizją.

Wargi chłopaka odnalazły moje, kiedy cofnąłem dłoń, wypuszczając z uchwytu króciutkich palców nabrzmiałego penisa, by zacisnąć je na brzegu koszulki, osłaniającej ciało Siwoo. Pociągnąłem ją, zmuszając ukochanego do przerwania naszego pocałunku, aby pozbyć się zbędnego teraz materiału. Szatyn nie powrócił do pieszczenia moich ust, prostując się i sięgając do swojej bielizny, którą zsunął wpierw do kolan, a następnie przysiadł na brzegu łóżka, aby ściągnąć ją w całości. Wziąłem głęboki oddech, sięgając do podkoszulka, niezdarnie wydobywając z niego moje ciało i z pewnością czochrając jeszcze bardziej już wcześniej nieułożone włosy.

Odnalazłem spojrzeniem Siwoo, który właśnie otwierał zębami prezerwatywę, w drugiej ręce trzymając buteleczkę z lubrykantem; zapewne obie te rzeczy kupił, kiedy miałem spędzić z nim naszą pierwszą noc, o której wolałbym nie pamiętać. Nie odezwałem się ani słowem, gdy podał mi żel intymny, samemu w końcu wydobywając zwiniętą gumkę, którą nakierował na swojego sterczącego członka, zaskakująco sprawnie rozwijając ją na jego długości.

– Nie masz może świecących w ciemności? – zapytałem o pierwszą rzecz, jaka wpadła mi do głowy, kiedy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, a chłopak parsknął rozbawiony tym głupim pytaniem.

– Obiecuję, że następnym razem zaopatrzę się w takie prezerwatywy, jakie tylko sobie wymarzysz – odpowiedział, wracając do łóżka, by usadowić się między moimi nogami. – Wszystko w porządku? – dopytał, kiedy zauważył, że wciąż mam na sobie bokserki.

– Tak – odpowiedziałem, niepewnie sięgając do własnej bielizny, by zsunąć ją z odstających pośladków oraz sterczącego już członka. Siwoo od razu przyszedł mi z pomocą, aby całkowicie pozbyć się ze mnie materiału, całując przy okazji moje kolano po wewnętrznej stronie.

– Chciałbyś się odwrócić? – zapytał, kiedy moje bokserki wylądowały gdzieś na łóżku.

– Nie wiem... – wydukałem, co ponownie przywołało uśmiech na twarzy chłopaka.

– Jeśli chciałbyś zwolnić lub przestać, to...

– Poczekajmy chwilę – poprosiłem, czując, jakby jakiś dziwny wąż zaczął wić się w moim żołądku. – Chciałbym się oswoić z zaistniałą sytuacją.

– Oczywiście – zgodził się, ponownie pochylając nade mną, aby złączyć nasze wargi i złożyć na nich czułego całusa.

Sięgnąłem dłońmi do jego twarzy, by móc pogładzić miękkie policzki ukochanego, jednocześnie brałem głębokie oddechy, próbując opanować swoje rozszalałe z nerwów ciało, ponieważ najbardziej w świecie nie chciałem, aby wypadek z naszej ostatniej próby wydarzył się po raz kolejny. Siwoo uznał, że składanie na moich wilgotnych wargach słodkich pocałunków pozwoli mi się uspokoić i nabrać pewności siebie, za co byłem mu wdzięczny. Niepewnie zacieśniłem uda, dotykając nimi nagich bioder ukochanego, który potraktował ten gest, jako prośbę o zwiększenie bliskości.

Opadł swoim ciałem na moje, pozwalając naszym genitaliom się spotkać, chociaż jego nabrzmiały członek wciąż pozostawał osłonięty prezerwatywą, a kiedy przymknąłem oczy z przyjemności, gdy wyczułem na sobie ciężar ciała kochanka, wsunąłem palce w jego brązowe włosy. Starszy chłopak skorzystał z okazji, która właśnie mu się nadarzyła, by po raz kolejny przysunąć wargi do mojego ucha, początkowo delikatnie muskając jego płatek, by po chwili wepchnąć do środka swój śliski język. Właśnie w ten sposób wydobył z mojego gardła słodki jęk skumulowanej przyjemności. Mocniej zacisnąłem nogi na ciele ukochanego, dociskając dłonią jego głowę, aby nie przestawał pieścić mnie w ten sposób.

Zdecydowanie ten rodzaj pieszczoty mogłem nazwać swoim ulubionym.

– Chciałbyś się odwrócić? – Po dłuższej chwili ponowił pytanie, które wpadło prosto do mojego ucha.

– Tak – odszepnąłem z delikatnym uśmiechem.

– Kocham cię – wymruczał, całując moje wargi.

– Ja ciebie też – odpowiedziałem, cofając nogi, aby móc wykonać prośbę.

Serce drżało nerwowo, jednak niezmiennie wypełniała je ekscytacja, kiedy wypiąłem pośladki, a chwilę później dosłyszałem dźwięk otwieranej buteleczki z lubrykantem. Pokryty zimnym płynem palec Siwoo bardzo delikatnie naprał na wejście do mojego ciała, rozsmarowując żel dookoła zaciśniętej dziurki, nim pozwolił sobie wsunąć się do środka. Westchnąłem cicho w pościel, w którą wbijała się teraz moja twarz, czując, jak opuszka uciska ścianki jelita, a palec przyjemnie wsuwa się i wysuwa. Usta chłopaka zaczęły składać pocałunki na moich pośladkach, kiedy druga dłoń zacisnęła się na jądrach, przyjemnie je masując.

W tym momencie nie rozumiałem, czego wcześniej się tak bałem i dlaczego musiałem tyle z tym zwlekać. Wiedziałem, że to dopiero początek, ale finał naszej słodkie bliskości zapowiadał się bardzo przyjemnie. Moje ciało nie miało problemów z przyjęciem kolejnego palca, który wsunął się do jego wnętrza bez problemu, bardzo szybko sprawiając, iż stawałem się jeszcze zachłanniejszy, jednak Siwoo nigdzie się nie śpieszyło. Rozciągał mnie powoli i z dokładnością, chcąc mieć absolutną pewność, że nie sprawi mi bólu podczas stosunku. Pojękiwałem, mocząc pościel własną śliną, która wypływała przez rozchylone wargi.

– Kochanie? – zapytał mnie w końcu, kiedy już całkowicie zatraciłem się w przyjemności, którą zadawały mi jego ręce. – Czujesz się już gotowy?

– Bardzo – odpowiedziałem, wzdychając. – Ale chcę cię widzieć.

– Oczywiście – odparł ze słyszalnym uśmiechem na twarzy i wysunął ze mnie palce, abym mógł ponownie się obrócić.

Zdziwiłem się lekko, kiedy opadłem na plecy, a chłopak chwycił moje łydki, układając je na swoich ramionach. Po raz kolejny pocałował wewnętrzną stronę kolana, gdy pochylał się nade mną, wyginając mnie w dość nietypowej pozycji. Teraz moje krągłe pośladki wypięły się do niego, ułatwiając sterczącemu członkowi nakierowanie się na rozciągnięte i pokryte śliskim lubrykantem wejście. Ostatni raz skinąłem głową, nim Siwoo wszedł we mnie.

Poczułem się przyjemnie wypełniony, moje ciało nie stawiało oporu, przyjmując w sobie drugiego chłopaka, jakby właśnie do tego było stworzone. Aż w końcu krocze ukochanego docisnęło się do mnie najbardziej, jak to było możliwe.

– Jak się czujesz? – zapytał.

– Dobrze – zapewniłem go. – Bardzo dobrze. Chociaż jeszcze nie dowierzam, że naprawdę właśnie uprawiamy seks.

Uśmiechnął się, nim złożył czuły pocałunek na czubku mojego nosa, a następnie zaczął poruszać się we mnie. Nie potrafiłem powstrzymać jęków, niektórych słodkich i delikatnych, innych bardzo zawstydzających, kiedy biodra Siwoo uderzały o moje pośladki, sprawiając nam w ten sposób przyjemność. Było naprawdę cudownie, przynajmniej dopóki mięśnie ud nie zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, co początkowo starałem się zignorować, nim ostatecznie poprosiłem Siwoo o zmianę pozycji, obiecując sobie, że przetestujemy wspólnie całą gejowską Kamasutrę.

***

Kiedy samochód matki zatrzymał się pod liceum Daeil, naprawdę miałem ochotę rozpłakać się i błagać kobietę, żeby odwiozła mnie z powrotem do domu. Jednak nim zdołałem w ogóle na nią spojrzeć, sięgnęła ręką do mojego ramienia, by potrzeć je w geście wsparcia.

– Wyglądasz bardzo przystojnie – zapewniła mnie, chociaż w ogóle nie to było moim problemem.

Pod szkołą nie czekał na mnie Hayoon, chociaż od dnia, w którym moja twarz poznała bliżej proteinowy shake, robił to codziennie. Wypuściłem głośno powietrze, czując jednocześnie rozczarowanie oraz ulgę, i w końcu wysiadłem z samochodu, zarzucając na ramię torbę, poprawiając srebrną kurtkę i pozwalając, aby wiatr rozczochrał moje jasnobrązowe włosy; tlenione kosmyki zaprotestowały przeciwko ciemnej farbie, znacznie ją rozjaśniając.

Gdy szybkim krokiem zmierzałem w stronę wejścia do budynku, odnosiłem wrażenie, że wścibskie spojrzenia skupiają się na mnie jeszcze bardziej, niż zazwyczaj. Wbiłem wzrok w ziemię, przyglądając się własnym, brudnym butom, które uderzały o płyty chodnikowe pokrywające chodnik. Moje wargi zacisnęły się mocno, gdy gdzieś nieopodal rozległy się śmiechy, a coś w moim wnętrzu było przekonane, że to ja jestem ich przyczyną.

Czułem się bardzo samotny oraz zupełnie obdarty z pewności siebie, jakbym do tej pory czerpał ją jedynie z blond włosów.

Kiedy pchnąłem drzwi wejściowe, od razu skręcając w stronę mojej szafki, poczułem uścisk na ramieniu, który zmusił mnie do zatrzymania się i nawiązania krótkiego kontaktu wzrokowego z przyjacielem. Jego szeroko otwarte oczy nie dowierzały, że ja to naprawdę ja, gdy przyglądał się mojej nowej fryzurze, a jego twarz wyrażała tylko jedną emocję: cierpienie.

– Zastawiłeś na mnie pułapkę? – zapytałem, błagając, aby Hayoon nie poruszył tematu moich włosów.

– Bałem się, że jak mnie zobaczysz, to pójdziesz w przeciwnym kierunku – wyjaśnił, wypowiadając te słowa bardzo cicho. – Widzę, że to była słuszna obawa.

Westchnąłem.

– Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem, co mam powiedzieć – wyznałem, odwracając wzrok. – Chciałbym ściągnąć kurtkę.

– Oczywiście. – Puścił moje ramię, pozwalając mi odejść, by dostać się do szafki, jednak to wcale nie oznaczało, że nasza rozmowa dobiegła końca. – Mógłbyś najpierw mnie wysłuchać, nim podejmiesz jakąś decyzję.

– Cokolwiek powiesz, to nie zmieni faktu, że zdradziłem mojego chłopaka, którego, kurwa, kocham – powiedziałem trochę zbyt ostrym tonem.

– Siwoo wie? – dopytał.

– Jeszcze nie – wykrztusiłem z siebie, czując, że jeśli się nie przyznam do niewierności, to wyrzuty sumienia mnie zadręczą. – Ale zamierzam mu powiedzieć. Po prostu nie chcę tego robić przez telefon. Obiecał, że przyjedzie w następny weekend, wtedy się przyznam i poproszę o wybaczenie.

– Możesz zwalić całą winę na mnie...

– Hayoon... To jest twoja wina – powiedziałem, nawiązując z nim kontakt wzrokowy. – Poprosiłem cię, byś zostawił mnie samego. Dlaczego tego nie zrobiłeś?

– Dlaczego nie powiedziałeś, żebym przestał, kiedy zacząłem? – odpowiedział pytaniem na pytanie, a ja nerwowo oblizałem wargi. – Obaj tego chcieliśmy w tamtym momencie, co nie znaczy, że nie był to błąd. Żałuję nie mniej niż ty, to była głupia chwila słabości i... ciekawości?

Zmarszczyłem pytająco brwi, więc przyjaciel wypuścił głośno powietrze.

– Pamiętasz, co powiedziałem ci w kinie? – zapytał, jednak nie oczekiwał odpowiedzi na to pytanie. – Że nigdy nie byłem z chłopakiem. Chciałem spróbować, chciałem... to kurewsko durne, ale chciałem sprawdzić, czy naprawdę będę czerpał przyjemność z dotykania chłopaka. I... i wykorzystałem cię do tego jak skończony skurwysyn. W tamtej chwili widziałem w tobie jedynie geja, który mógłby być chętny, zupełnie zapominając, że jesteś moim przyjacielem. Więc zrozumiem, jeśli już nigdy więcej się do mnie nie odezwiesz.

Jakoś w połowie tej wypowiedzi z oczu Hayoona zaczęły wypływać łzy, ściekając po jego przystojnej twarzy i skapując na podłogę między naszymi stopami. Jakoś pod koniec tej wypowiedzi moje oczy przyłączyły się do jego, czyniąc z nas najżałośniej wyglądających ludzi dzisiejszego poranka.

– Przyrzekam, Minsu – kontynuował. – Przyrzekam na wszystko, że to nigdy się nie powtórzy. Jesteś dla mnie wszystkim, wiesz, że nie mam nikogo prócz ciebie, rodzice moją na mnie wyjebane, tak samo, jak cała rodzina, tylko ty mnie kochasz na całym tym pierdolonym świecie. Kim ja będę, jeśli cię stracę?

– Wiesz, że teraz grasz na moich uczuciach? – zapytałem go, pociągając nosem, kiedy zaczęły wyciekać z niego smarki.

– Wiem, po prostu jestem dupkiem – odpowiedział. – Dupkiem, który nie może cię stracić. Wczoraj to już nawet Tantan miał mnie dość, przemoczyłem mu łzami całe futerko, potem musiałem go myć, bo się polepiło.

Mimowolnie uśmiechnąłem się, próbując przełknąć gulę, która powstała w moim gardle, jednak nie drgnęła nawet o milimetr, gdy wciąż przyglądałem się płaczącym oczom przyjaciela.

– Zapomnijmy o tym, Min-Min – kontynuował, a następnie powiedział coś, co od samego początku moja egoistyczna strona chciała usłyszeć: – Nie mów o niczym Siwoo, żaden z nas nigdy już więcej o tym nie wspomni, ponieważ nic się nie stało. Tamten incydent nigdy nie miał miejsca. Tak będzie lepiej.

Wystawił w moją stronę mały palec prawej dłoni, który był dwa razy dłuższy od mojego. Przyglądałem się mu przez dłuższą chwilę, nie wiedząc, co powinienem zrobić.

Chciałem być normalny, ponieważ chciałem mieć mojego Ha, z którym nie zdradzałbym partnera. Chciałem, aby wróciły te dni, w których czułem beztroskie szczęście, ponieważ ten jeden człowiek był obok mnie i śmiał się równie głośno. Jeszcze kilka minut temu sądziłem, iż te czasy nigdy nie powrócą, a teraz jedno kłamstwo obiecało mi wszystko, czego chciałem: odzyskać przyjaciela, odzyskać ukochanego, może nawet kiedyś odzyskać rodzinę.

Mój mały palec objął się z tym znacznie dłuższym, a opuszki kciuków złączyły, pieczętując obietnicę wspólnego życia w tym słodkim oszustwie.

Oczywiście Hayoon był pięknym kłamcą, o czym dowiedziałem się niecałe dwa tygodnie później. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top