15 | no, no, no

Moja głowa co chwilę opadała, kiedy przysypiałem w autobusie, siedząc obok jakiejś starszej kobiety. Senne spojrzenie wyglądało przez brudne okno, pozwalając ciężkim powiekom przymykać się, gdy zasypiałem na kilka minut, nim z powrotem budziło mnie hamowanie lub przyśpieszanie. Aż w końcu krajobraz za oknem zaczął przedstawiać seulskie przedmieścia, sprawiając, że ożywiłem się nagle, wypełniając serce ekscytacją. Zapragnąłem wręcz krzyczeć ze szczęścia na myśl, iż jestem już tak bliski spotkania z Siwoo, za którym tęskniłem całym sercem, ciałem i duszą.

Autobus zatrzymał się na wielkim parkingu, kończąc swoją trasę i wypuszczając na zewnątrz pasażerów spragnionych wolności. Chwyciłem moją torbę, przerzucając ją przez ramię, żeby wraz z tłumem ludzi w końcu wysiąść z pojazdu. Na zewnątrz było dość sporo osób, które albo przyjechały właśnie do stolicy, albo z niej wyjeżdżały. Byli też ci, który żegnali, oraz ci, którzy witali. Jedną z takich osób był brązowowłosy chłopak, stojący dokładnie naprzeciwko mnie, więc z uśmiechem na ustach zacząłem biec w jego stronę, chcąc rzucić się w ramiona chłopaka.

– Siwoo! – zawołałem radośnie, czując znajome ciepło oraz delikatny zapach skóry ukochanego. Przesunąłem nosem po jego szyi, zaciskając dłonie wokół talii i pozwalając zamknąć się w szczelnym uścisku.

– Cześć, kochanie – przywitał się ze mną, składając motyle pocałunki na moim czole oraz policzkach. Nie potrafiłem przestać uśmiechać się jak idiota, kiedy nasze wargi w końcu się odnalazły, pozwalając nam połączyć się w czuły, ale subtelny, sposób, by nie przyciągać zbyt wiele niechcianych spojrzeń. – Jak minęła ci droga? – zapytał, gdy odsunęliśmy się od siebie.

– Dobrze, przespałem większość – odpowiedziałem szczerze, pozwalając Siwoo wziąć moją torbę i przewiesić ją przez ramię, wciąż nie dowierzając, że jestem właśnie w stolicy razem z ukochanym.

– Jesteś głodny? – Sięgnął dłonią do mojej, by spleść nasze palce, i obdarzył mnie jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.

– Zjadłbym coś – wyznałem szczerze, wiedząc, że już jakiś czas temu mój brzuch zaczął śpiewać z głodu przez brak śniadania, sprawiając, że czułem się zawstydzony, gdy osoby w autobusie musiały wysłuchiwać wydawane przez niego dźwięki.

– Ugotuję ci coś, zjemy razem – zaproponował. – Masz ochotę na coś konkretnego?

– Chyba nie – odpowiedziałem. – Zjadłbym wszystko.

Siwoo roześmiał się, a moje serce otuliło ciepło.

Znowu czułem się, jakbym był na swoim miejscu we wszechświecie i nie potrzebował już niczego więcej. Wystarczyło, aby ten jeden człowiek był przy moim boku, by się uśmiechał, by trzymał moją dłoń. Wierzyłem, że jeśli będziemy razem, nic złego nas nie spotka, że przetrwamy największe huragany i trzęsienia ziemi, ponieważ wciąż ściskamy swoje ręce, a nasze serca biją wspólnym rytmem.

Moim istnieniem był właśnie on, a ja byłem jego istnieniem, bo nie ma dnia bez słońca, a księżyca bez nocy. Jeden z nas musi istnieć, aby istniał drugi. Tak czułem i byłem o tym całkowicie przekonany.

Srebrny Hyundai czekał na nas zaparkowany dość spory kawałek od mojego miejsca wysiadki, ale nie narzekałem na to; nie kiedy miałem już Siwoo przy boku. Chłopak otworzył mi drzwi, za co mu podziękowałem, następnie położył moją torbę na tylnym siedzeniu i usiadł za kierownicą, spoglądając na mnie ze słodkim uśmiechem. Pochyliłem się, przysuwając do ukochanego, aby móc go pocałować. Tym razem nasze języki od razu spotkały się w złączonych ustach, nie bacząc na to, że ktoś mógł nas zobaczyć w środku pojazdu. Całowaliśmy się z utęsknieniem, przepełnieni szczęściem, że w końcu udało nam się spotkać, jakby serca obumierały z każdym dniem rozstania.

– Kocham cię – szepnąłem w zaczerwienione i wilgotne od śliny wargi szatyna.

– Ja ciebie też – odpowiedział od razu, zasysając się na moich ustach, nim opadliśmy z powrotem na nasze fotele. – Tak się cieszę, że jesteś tutaj. Bardzo za tobą tęskniłem.

Chłopak zapiął pas i odpalił silnik. Nie potrafiłem oderwać od niego spojrzenia przez całą podróż do mieszkania, w którym wynajmował pokój. Nie potrafiłem przestać podziwiać jego twarzy, gładkich, bladych policzków, ciemnych oczu oraz brązowych kosmyków niedawno umytych, ponieważ wciąż troszkę się puszyły. Przyglądałem się jego dużym dłoniom o długich palcach, które ślizgały się po kierownicy i zmieniały biegi, oraz chudym udom, na których wystukiwał rytm piosenki z radia, gdy staliśmy na czerwonym świetle lub w niewielkim korku, które tworzyły się przy wyjeździe z centrum.

Osiedle, na którym mieszkał, wyglądało naprawdę przyzwoicie; wysokie bloki wbijały się w błękitne niebo, dookoła było sporo zieleni oraz plac zabaw dla dzieci. Po drugiej stronie znajdował się niewielki sklep spożywczy, gdzie można było zaopatrzyć się w razie nagłej potrzeby. Nie umknęło jednak mojej uwadze, że Siwoo nie złapał mnie za rękę, gdy szliśmy chodnikiem do odpowiedniej klatki, jakby się bał, że ktoś nas zobaczy i dowie się, iż ma chłopaka.

Przemilczałem to.

– W mieszkaniu jest jeden z moich współlokatorów, zapewne jeszcze śpi – wyjaśnił, kiedy wchodziliśmy do windy, by wjechać na piąte piętro.

– Nie będzie mu przeszkadzała moja obecność? – zapytałem, niepewnie zerkając na partnera.

– Nie, pytałem go i nie miał nic przeciwko – odpowiedział od razu. – Jeszcze nie jest pewien, czy zostanie w mieszkaniu na noc, więc może się okazać, że będziesz tutaj całkiem sam.

– Poradzę sobie – zapewniłem chłopaka. – A co z drugim współlokatorem?

– Pojechał na weekend do domu – wyjaśnił. – Wróci zapewne jutro pod wieczór.

W końcu dotarliśmy pod odpowiednie drzwi, które Siwoo otworzył pinem. Zostałem wpuszczony jako pierwszy, więc mogłem rozejrzeć się po całym pomieszczeniu, gdzie na podłodze walało się pełno cudacznych butów. Zmarszczyłem delikatnie brwi, przyglądając się im: od eleganckich, brązowych trzewików do Air Maxów w jaskrawożółtym kolorze. Chłopak, widząc moją minę, uśmiechnął się do mnie szeroko i zrzucił swoje znoszone, czarne trampki, dopełniając dziwną kolekcję obuwia. Weszliśmy w głąb mieszkania, wzdłuż korytarza pokrytego ciemnymi panelami, aż w końcu zatrzymaliśmy się pod jednymi z licznych, zamkniętych drzwi, do których Siwoo wsadził klucz, obracając go sprawnie w zamku.

– To jest mój pokój – poinformował mnie, jakbym nie był w stanie sam się tego domyślić. – Umówiliśmy się, że zamykamy drzwi pod naszą nieobecność, żeby nie było problemów, kiedy coś zgubimy.

Skinąłem głową.

Pomieszczenie nie było zbyt duże: wąskie i podłużne; ściany pokrywała neutralna beżowa farba, która ewidentnie była kiedyś pokryta przeróżnymi plakatami, o czym świadczyły liczne odbarwienia; po lewej stronie stało łóżko i jeśli Siwoo chciał spać na nim ze mną, musielibyśmy spać jeden na drugim, co w sumie nie było złą wizją; pod oknem znajdowało się biurko, na którym leżał laptop oraz pełno przeróżnych notatników, książek oraz kartek; po prawej znajdowała się wąska szafa oraz niska komoda w zupełnie niepasujących do siebie kolorach.

– Witaj w moich skromnych progach – powiedział, kiedy zamknąłem za nami drzwi, a chłopak położył moją torbę na krześle, które do tej pory były wsunięte pod blat biurka. – Nie jest idealnie, ale nie jest też źle.

– Masz wszystko, co jest potrzebne – zauważyłem, podchodząc bliżej mojego chłopaka, który od razu przysunął się do moich ust, bezbłędnie odczytując moje zamiary.

Przyssaliśmy się do swoich warg, a nasze ciała przylgnęły do siebie, aby dzielił je jak najmniejszy dystans. Dłonie Siwoo chwyciły moje biodra, prowadząc mnie w stronę łóżka, a ja ułożyłem ręce na jego ramionach, napierając językiem na drugi język i pomrukując cicho z zadowolenia, że w końcu chwila bliskości pozwoli mi poczuć ulgę po wielu ciężkich dniach. Chłopak usiadł na materacu przykrytym granatową pościelą, a ja usadziłem się wygodnie na jego udach, by mieć ukochanego między nogami – czyli tam, gdzie było jego miejsce. Nie chciałem odsysać się od ust bruneta, podgryzając co jakiś czas jego słodkie wargi i dopraszając się więcej i więcej.

W podbrzuszu rozlewało się przyjemne ciepło, które kumulowało się w powoli twardniejącym członku, gdy dłonie Siwoo przesunęły się na moje pośladki ciasno opięte materiałem czarnych spodni. Wzdłuż całego ciała wędrowały przyjemne dreszcze podniecenia, gdy zacisnąłem palce na materiale koszulki chłopaka, aby spróbować ją ściągnąć z niego, co niestety wymagało ode mnie, bym przerwał nasz pocałunek.

– Zaczekaj, skarbie – powiedział, gdy tylko uwolniłem jego usta. Chociaż uniosłem koszulkę na tyle wysoko, by odsłonić mu cały brzuch, nie miał zamiaru unieść rąk, abym mógł całkowicie ją ściągnąć, co bardzo mi się nie spodobało.

– Na co? – zapytałem, ze zniecierpliwieniem kręcąc się na udach Siwoo, pragnąc, by już nie dzieliły nas od siebie zbędne ubrania.

– Zjedzmy coś najpierw – zaproponował, na co uniosłem wysoko brwi.

– Nie umrzemy, jeśli zjemy po seksie – zauważyłem, nawiązując kontakt wzrokowy z chłopakiem.

– Wiem – odpowiedział, puszczając moje pośladki, aby móc chwycić mnie za nadgarstki i zmusić do puszczenia jego koszulki. – Ale chciałbym najpierw zjeść. Do tego w samochodzie mocno burczało ci w brzuchu, słyszałem, więc nie zaprzeczaj.

– Nie możemy zjeść później? – jęknąłem niezadowolony, unosząc się delikatnie na kolanach Siwoo, aby przysunąć moje krocze do jego. – Tęskniłem za tobą, chcę się nacieszyć...

– Możesz się mną cieszyć, kiedy wspólnie coś ugotujemy i zjemy – przerwał mi. – W ten sposób też spędzimy czas razem.

– Siwoo...

– Nie – powiedział trochę zbyt ostro. – Przestań traktować nasz związek jak darmowe wizyty w burdelu, Minsu. Chcę się kochać, ale najpierw chcę zjeść coś z tobą, porozmawiać, porobić cokolwiek innego.

Po tych słowach zsunął mnie ze swoich kolan, a następnie wstał, by złożyć czuły pocałunek na moim czole i wyjść, zostawiając mnie samego w swoim pokoju. Z niedowierzaniem przyglądałem się drzwiom, za którymi zniknął, a po moich policzkach spływały łzy, których nawet nie chciałem wycierać – chciałem, żeby Siwoo wiedział, że swoimi słowami sprawił mi przykrość.

Usiadłem na łóżku, zastanawiając się, co takiego zrobiłem źle. Dlaczego mój chłopak nie rozumiał, że chcę uprawiać z nim seks, bo go kocham, bo nasze chwile bliskości sprawiają, że jestem szczęśliwszy, że łatwiej brać mi kolejny oddech i trzymać głowę uniesioną wysoko do góry, gdy cały świat dookoła jedynie obdarza mnie swoją nienawiścią. Zza ściany dochodziły mnie przeróżne dźwięki gotowania: stukanie noża o deskę do krojenia; szelest opakowań z jedzeniem, włączanie palników z gazem; stukanie naczyń i garnków. Powinienem pójść i pomóc Siwoo, cieszyć się, że jesteśmy obok siebie, że możemy się widzieć, możemy się dotknąć i możemy oddychać tym samym powietrzem. Zapewne właśnie bym to robił, będąc najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, gdyby chłopak chwilę wcześniej mnie nie odtrącił, posądzając o coś tak przyziemnego i okropnego.

Czy on sugerował, że jestem z nim tylko dla seksu? Nie wiedział, jak bardzo go kocham? Nie wierzył w moją miłość? Dlaczego mnie odtrącił? Zrobił to nie po raz pierwszy... Ostatnio częściej mnie odtrącał, niż przyciągał do siebie, jakby wcale nie chciał uprawiać ze mną seksu. Może to on mnie już nie kochał, ale z jakiegoś powodu wciąż okłamywał i trzymał przy sobie? Może nie chciał mnie więcej dotykać?

Po co ja przyjechałem do tego przeklętego Seulu?! Powinienem siedzieć w domu z mamą i...

Dokładnie w chwili, w której pomyślałem o kobiecie, mój telefon wrzucony do kieszeni w torbie zaczął dzwonić i wibrować, informując mnie, że mam połączenie przychodzące. Wziąłem kilka głębokich oddechów, aby uspokoić mój napad płaczu, kiedy wygrzebywałem urządzenie i spojrzałem na wyświetlacz.

Zupełnie zapomniałem o naszej umówionej wizycie u lekarza oraz obietnicy matki, że zadzwoni do mnie, aby upewnić się, iż nie zmieniłem zdania i naprawdę nie zamierzam pozwolić jej leczyć mnie z homoseksualizmu. Prychnąłem cicho, nim odebrałem telefon i przyłożyłem go do ucha.

– Halo – powiedziałem nienaturalnym głosem, który został zmieniony przez mój wcześniejszy płacz.

– Gdzie jesteś, Minsu? – Usłyszałem po drugiej stronie głos rodzicielki.

– U Siwoo – odpowiedziałem. – Nie namyśliłem się na...

– Spodziewałam się, ale mimo wszystko przyjadę po ciebie – przerwała mi, więc przewróciłem oczami. – Podasz mi adres?

– Jestem u Siwoo w Seulu – poinformowałem kobietę. – Wrócę jutro wieczorem, pa.

Nie czekałem na jej odpowiedź, od razu się rozłączając i wyłączając telefon, aby nie próbowała więcej się do mnie dobijać. Po moich policzkach spłynęły świeże łzy, a kiedy zerknąłem w stronę drzwi, nawiązałem kontakt wzrokowy z moim chłopakiem, który opierał się o framugę, zerkając na mnie pytająco.

– Mama chce mnie leczyć z miłości do ciebie – powiedziałem, wrzucając wyłączone urządzenie do torby. – A ty nawet nie chcesz uprawiać ze mną seksu.

– Bardzo chcę uprawiać...

– Nie kłam! – krzyknąłem na niego. – Pewnie nie wróciłeś do domu tylko po to, żeby nie widzieć się ze mną.

Ku mojemu zaskoczeniu Siwoo zaczął się śmiać, wchodząc do środka, by przytulić mnie i pozwolić mi rozpłakać się w swoich objęciach. Moja miłość nie była czymś płytkim, nie była czymś uzależnionym od fizyczności. Kochałem go najbardziej na świecie i jedynym, czego chciałem w zamian, było odwzajemnienie moich uczuć. Teraz pachnącą marchewką dłoń chłopaka gładziła czule moje tlenione kosmyki w uspokajającym geście.

– Nie zrozum mnie źle, Minsu – wyszeptał, owiewając moje ucho swoim ciepłym oddechem. – Po prostu myślę, że... Jakby to ubrać w słowa... Masz problem ze swoją seksualnością.

Odsunąłem się od niego, aby nawiązać kontakt wzrokowy z ciemnymi oczami Siwoo, przyglądającymi się mi z lekką niepewnością oraz miłością.

– Słucham? – zapytałem z niedowierzaniem.

Chłopak wypuścił głośno powietrze.

– Nie uważasz, że przykładasz zbyt dużą wagę do seksu?

– Seks jest ważny w związku.

– Ale nie najważniejszy, Minsu – powiedział, chwytając moją twarz w swoje dłonie, aby z czułością gładzić moje policzki. – Naprawdę chwilami czuję się jak twoja dziwka. Nie chcę się tak czuć, kocham cię i chcę być twoim chłopakiem. Chodź, pomożesz mi w gotowaniu.

Po tych słowach od razu złapał mnie za rękę, aby wyprowadzić mnie z pokoju i zaprowadzić do kuchni. Nie dał mi możliwości udzielenia mu odpowiedzi, od razu zmieniając temat i tłumacząc mi, co właśnie gotujemy i jak mam mu pomóc. Zrobił to specjalnie, chcąc, abym zastanowił się nad tymi słowami, chcąc, abym wziął je do serca.

A ja to zrobiłem. Zamknąłem je w moim serduszku, nie potrafiąc powstrzymać łez, które mimowolnie co kilka dłuższych chwil przecinały moje policzki.

***

Nabierałem ryż na łyżkę, przeżuwając kawałek mięsa i zerkając na Siwoo, który siedział po drugiej stronie stołu, uśmiechając się do mnie, gdy widział, jak się zajadam przyrządzonym przez nas posiłkiem. Naprawdę byłem głodny, więc mój żołądek skręcał się boleśnie, dopóki nie zacząłem napełniać go jedzeniem. W mieszkaniu panowała cisza, którą przerywało stukanie sztućców oraz mlaskanie, aż w końcu zupełnie nagle rozległy się czyjeś kroki na korytarzu.

Zerknąłem lekko wystraszony w stronę drzwi do kuchni, w których zatrzymał się czarnowłosy chłopak; jego kosmyki starczały w przeróżne strony, zaspane oczy wbiły we mnie ciekawskie spojrzenie, a naga klatka piersiowa falowała nieśpiesznie. Poczułem się lekko speszony, a moja ręka zamarła, gdy miałem wypełnioną ryżem łyżkę w ustach. Przyglądałem się nieznajomemu, na którego twarzy po chwili pojawił się uśmiech, a z gardła wydobył pomruk przyjemności.

– Cudownie pachnie, zostało trochę dla mnie? – zapytał, wchodząc do kuchni, aby zacząć zaglądać do garnków.

– To właśnie Jaemin, jeden z moich współlokatorów – wyjaśnił mi Siwoo, kiedy czarnowłosy chłopak zaczął wyjadać pałeczkami mięso prosto z patelni, gdzie smażyło się z warzywami.

– Hej – przywitał się z pełnymi ustami. – Jeszcze śpię, przepraszam za moje roztrzepanie.

– Yoo Minsu – przedstawiłem się. – Miło cię poznać, hyung.

– A myślałem, że kłamał, kiedy mówił, że jesteś śliczny niczym aktor lub piosenkarz – zaśmiał się, sięgając po różnej wielkości miseczki, by zacząć nakładać sobie jedzenie.

Spojrzałem na Siwoo, który pokręcił głową z dezaprobatą, kiedy żuł marchewkę, wciąż się uśmiechając. Albo mi się wydawało, albo coś w jego wyrazie twarzy się zmieniło, kiedy Jaemin przekroczył próg kuchni. Jakby stał się łagodniejszy... szczęśliwszy...

Zacisnąłem mocno palce na rączce łyżki, przenosząc z powrotem wzrok na współlokatora mojego chłopaka. Pozwalał sobie chodzić po domu w samych spodenkach od piżamy i nie założył nawet kapci, więc jego bose stopy stały na zimnych płytkach. Właściwie bez pozwolenia poczęstował się jedzeniem, które my ugotowaliśmy, a teraz przynosił swoje miseczki do stołu, aby usiąść przy nas, w ogóle nie przejmując się tym, iż może chcieliśmy zostać sami. Miał przystojną twarz, błyszczące oczy, mimo kryjącej się w nich senności, a do tego na odsłoniętym brzuchu mogłem dostrzec wyraźny zarys mięśni. Rozmiar stopy nie pozostawiał mi wątpliwości, iż jaskrawożółte Air Maxy należały właśnie do niego, a spore wybrzuszenie na kroczu mówiło, iż ma też sporego penisa lub wypchane gacie.

Kiedy spojrzałem ponownie na Siwoo, nie jadł, patrzył się prosto na mnie karcącym wzrokiem, jakby wiedział, jakie myśli siedzą w mojej głowie. Przełknąłem dość głośno jedzenie, odkładając łyżkę na stół, od którego wstałem bez żadnej zapowiedzi. Ruszyłem prosto do pokoju mojego chłopaka, który przeprosił Jaemina, idąc pośpiesznie za mną i zamykając drzwi, spodziewając się, że to, co zaraz powiem, powinno pozostać między nami.

– Co was łączy? – zapytałem, nie owijając w bawełnę. – Widziałem, jak zmieniło się twoje spojrzenie, kiedy go zobaczyłeś.

– Co nas łączy? – powtórzył po mnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. – Mieszkamy raz, gotujemy razem, jadamy razem, sprzątamy razem, czasem uczymy się razem, a wieczorami, kiedy się nam nudzi lub kiedy po prostu mamy ochotę, uprawiamy razem seks... – sarknął. – Minsu, kurwa, co ma mnie łączyć z moim współlokatorem?!

– To on jest powodem, dla którego nie chciałeś przyjechać, dla którego nie chcesz uprawiać ze mną seksu? – zapytałem, a Siwoo prychnął.

– Co się ostatnio z tobą dzieje? – warknął na mnie. – Mam dość twojego zachowania. Myślisz, że jak uprawiasz seks, to jesteś dorosły? Nie, Minsu, zachowujesz się jak dziecko, które jest obrażone lub zazdrosne z byle powodu. Nie rób cyrków. Z Jeaminem nic mnie nie łączy, jest tylko kumplem, i to heteroseksualnym kumplem.

– Pytałeś go o to?

– Mam pytać wszystkich moich znajomych o preferencje seksualne?

– Jak nie pytałeś, to skąd możesz wiedzieć, czy nie lubi też facetów?

– To ty śpisz w jednym łóżku z Hayoonem – wytknął mi. – A nigdy nie zarzuciłem ci niewierności, bo ci ufam, chociaż to ja mam większe powody do podejrzewania cię o zdradę, patrząc na twoje niewyżycie seksualne.

– Nie mieszaj w to Ha – warknąłem, czując, że nieprzyjemne dreszcze przechodzą wzdłuż mojego ciała, jakbym był winny, ale nie byłem. Nic mnie nie łączyło z przyjacielem, nawet jeśli miałem różne myśli.

– Więc ty nie mieszaj w to moich współlokatorów – powiedział ostro.

– Nie powinienem był tu przyjeżdżać – powiedziałem, czując się zranionym.

– Może nie powinieneś był.

– Myślałem, że za mną tęsknisz.

– A ja myślałem, że sobie ufamy – mówiąc to, wrócił do drzwi, żeby wyjść z pokoju i zostawić mnie samego... Zostawił mnie i poszedł do Jaemina.

Usiadłem na łóżku, podciągając kolana pod brodę, a następnie ciasno objąłem moje nogi rękoma. Nie chciałem płakać, więc z całych sił walczyłem ze łzami cisnącymi się do oczu. Nie rozumiałem, co się z nami działo, przecież wcześniej tak rzadko się kłóciliśmy, a ostatnimi czasy prawie każda nasza rozmowa kończyła się wymianą nieprzyjemnych słów.

Wszystko to było winą seksu. Od kiedy Siwoo zaczął mi go odmawiać, zrzucając winę na mnie, że to niby ja za często chcę go uprawiać i przykładam do niego zbyt dużą wagę, zaczęliśmy się kłócić. On zaczął mnie ciągle ranić swoją oziębłością oraz dystansowaniem się.

Może naprawdę przestałem pociągać go fizycznie? Może już mu się znudziłem? Może teraz wolał uprawiać seks ze współlokatorem?

Przecież gdyby nie dawał mi podstaw do podejrzewania go o zdradę, to nie robiłbym tego. Siwoo na pewno mnie zdradzał... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top