14 | little hope
Co się ze mną działo? Kiedyś nie byłem taki, kiedyś uważałem, że seks uprawia się jedynie z miłości; z osobą, która jest blisko serca i z którą chce się spędzić resztę życia. Uważałem moje chwile intymności z Siwoo za coś wyjątkowego, za coś, co będę umiał przeżywać tylko z nim. Więc dlaczego teraz myślałem o seksie w tak czysto fizyczny sposób? Dlaczego wyprałem tę czynność z emocjonalności, przypisując jej jedynie fizyczne cechy? Tak, seks był przyjemny i zapewne seks z Hayoonem sprawiłby mi wiele tej przyjemności, ale czy niósłby ze sobą coś więcej? Ha był moim przyjacielem, kochałem go jak brata, jednak nie jak partnera. Nie wyobrażałem sobie, bym mógł spędzić z nim resztę życia i wychowywać wspólnie dzieci jako jego mąż. To miejsce na obrazku mojej idealnej przyszłości było zajęte przez Siwoo, bo to do niego należało moje serce.
Więc czemu?
– Nie podobał ci się film? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos Hayoona, kiedy wychodziliśmy z sali kinowej.
Blondyn wrzucił puste pudełko po popcornie do wielkiego śmietnika, a następnie zrobił to samo z kubkiem po napoju. Musiałem cofnąć się o dwa kroki, aby wyrzucić również mój, który do tej pory niosłem bezmyślnie ze sobą.
– Podobał się – odpowiedziałem, chociaż przez większość seansu w ogóle nie zwracałem uwagi na wydarzenia wyświetlane na wielkim ekranie. – Jestem po prostu bardzo zmęczony.
– Wiem, że kłamiesz, ale nie wiem, czy powinienem ciągnąć cię za język – westchnął przyjaciel, wsuwając duże dłonie do kieszeni płaszcza, kiedy nieśpiesznie ruszyliśmy w stronę wyjścia z budynku. – Zostajesz u mnie na noc?
Uśmiechnąłem się do Hayoona, sięgając do jego lekko rozczochranych włosów, które na tyle głowy uformowały się w koguta. Moje palce wsunęły się pomiędzy tlenione kosmyki, rozplątując je.
– Wrócę do domu – odpowiedziałem w końcu. – Chcę sobie przemyśleć parę spraw.
– Czy to przez to, co ci powiedziałem? – dopytał. – Wiesz, że wciąż jestem twoim przyjacielem. Dokładnie takim samym, jakim byłem wcześniej.
– Wiem, głupku – westchnąłem, a następnie zdecydowałem się na kłamstwo: – Chodzi o Siwoo.
– W razie co, dzwoń – zaoferował się. – Dasz się chociaż odwieźć?
– Wrócę auto...
– Mama ma po mnie przyjechać – wszedł mi w słowo. – No wiesz... Swoim nowym samochodem.
– Przecież mówię – prychnąłem, udając, że mnie uraził swoim zachowaniem. – Wrócę autem z twoją mamą.
Hayoon roześmiał się, wystawiając łokieć w moim kierunku, abym złapał go pod ramię i pozwolił zaprowadzić się na parking. Lubiłem jego śmiech, lubiłem jego uśmiech, lubiłem też jego zapach oraz zapach płynu do płukania ubrań, jakiego używała gosposia państwa Jin. Lubiłem mojego przystojnego przyjaciela, na którego materiale płaszcza zaciskałem teraz drobną dłoń.
– Masz krótkie nogi, więc wskakujesz na tył – poinformował mnie, gdy wyszliśmy na dwór, a rześkie, nocne powietrze otoczyło nas z każdej strony.
Zdecydowanie był to dzień pełen wrażeń... I wcale nie miałem na myśli filmu o zombie.
***
Było jeszcze bardzo wcześnie rano, kiedy obudził mnie irytujący dźwięk budzika w telefonie. Jęknąłem cicho, odnajdując po omacku urządzenie, aby zacząć przesuwać po ekranie palcami, byleby z powrotem nastała cisza. Powieki unosiły się z trudem, kiedy wbiłem wzrok w biały sufit i wpatrywałem się w niego przez dłuższą chwilę, nim w końcu znalazłem w sobie na tyle energii, aby przejść do łazienki. Poza łóżkiem panowało okropne zimno, które od razu wywołało gęsią skórkę na moim ciele oraz nieprzyjemny dreszcz. Przemknąłem do łazienki, przelotnie zerkając do sypialni moich rodziców, jakbym chciał mieć pewność, iż wciąż śpią, jednak oczywiście nie zobaczyłem niczego prócz rozmazanych plam.
Zmyłem z twarzy resztkę snu, założyłem soczewki, aby w końcu móc widzieć wyraźnie, wysikałem się, starając, aby strumień spływał po białej ściance, a następnie spróbowałem palcami ogarnąć włosy, które lekko przetłuszczone musiały sterczeć w przeróżnych kierunkach. Kiedy wróciłem do mojego pokoju, przekręciłem klucz w drzwiach i wskoczyłem do łóżka, jeszcze ciepłego od mojego ciała. Przykryłem się kołdrą, zasłaniając gołe nogi, krocze osłonięte parą białej bielizny oraz część tułowia, na który wsunąłem czarny podkoszulek należący pierwotnie do Siwoo.
Gdy sięgnąłem po telefon, na ekranie właśnie pojawiła się informacja o przychodzącym połączeniu video. Ostatni raz poprawiłem włosy, nim odebrałem, uśmiechając się do zmęczonej twarzy Siwoo, który wciąż miał na sobie czarną koszulę zapiętą pod samą szyję, a ciemne kosmyki na jego głowie były zalizane do tyłu i usztywnione żelem.
– Dzień dobry, kochanie – przywitał się ze mną, ziewając chwilę później.
– Hej – przywitałem się z nim. – Ciężka noc w pracy?
– Nawet nie wiesz... – westchnął. – Ktoś przemycił narkotyki, banda dwudziestolatków się naćpała, robili problemy, musieliśmy wzywać policję.
– To faktycznie okropna noc...
– Na szczęście Namjoon sunbae powiedział, że bardzo rzadko się to zdarza – wyjaśnił, a następnie zaśmiał się cicho. – Miałem pecha, że zgodziłem się przyjąć tę zmianę. A jak u ciebie, kochanie, nadal jesteś zły?
– Trochę – odpowiedziałem, widząc, że chłopak resztkami sił walczy z sennością, a mimo to zadzwonił do mnie po powrocie z pracy, abyśmy mogli nacieszyć się sobą, nim pójdzie spać. – Byłem wczoraj z Ha w kinie na horrorze.
– I nie bałeś się? – dopytał.
– Oczywiście, że nie – prychnąłem. – Film w sumie nie był taki straszny, ale... – urwałem, milknąc nagle.
W pierwszej chwili naprawdę chciałem opowiedzieć Siwoo o wszystkim, czego dowiedziałem się o przyjacielu, jednak nagle w mojej głowie pojawiła się dziwna myśl, iż wcale nie powinienem tego robić. Nie byłem pewien dlaczego, ale poinformowanie mojego chłopaka, że mój przyjaciel, u którego wielokrotnie nocowałem, z którym spędzałem naprawdę wiele czasu, z których chodziłem na zakupy oraz do kina, również gustuje w mężczyznach, wydawało się bardzo złym pomysłem.
Co, jeśli w głowie Siwoo pojawią się myśli podobne do moich? Co, jeśli zacznie sobie wyobrażać, że robię z Hayoonem coś, czego nie powinienem robić? Co, jeśli w którymś momencie będzie kazał mi wybierać między sobą a moim przyjacielem.
– Ale? – mruknął, znowu ziewając.
– Chyba nie powinienem cię dłużej trzymać, wyglądasz na padniętego – szepnąłem do niego czule. – Jednak tak bardzo za tobą tęsknie. Chciałbym móc się do ciebie przytulić, pocałować, kochać się z tobą. Wspólna masturbacja przez kamerkę nie jest zadowalająca.
Na twarzy chłopaka pojawił się delikatny uśmiech, a jego ciemne oczy wpatrywały się z prawdziwym żalem na wyświetlaną moją podobiznę na ekranie. Opadł na swoje łóżko, unosząc telefon w wyprostowanej ręce, i wypuścił głośno powietrze.
– Ja też za tobą tęsknię – odszepnął. – Uwierz mi, że naprawdę chciałbym leżeć teraz z tobą w objęciach i szeptać ci do ucha, jak bardzo cię kocham.
Wydąłem dolną wargę, przyglądając się ukochanemu. Tak bardzo pragnąłem znaleźć się teraz przy jego boku, aż opuszki palców przylgnęły do wyświetlacza, jakbym naprawdę w ten sposób mógł dotknąć Siwoo, poczuć ciepło jego ciała, jego miękkość, teksturę koszuli, którą miał na sobie. Zapragnąłem, aby moje wargi zostały zwilżone jego śliną, by na skórze powstały malinki będące jego podpisami, aby każdy mógł wiedzieć, że jest na tym świecie człowiek, do którego należy moje serce oraz ciało, do którego należę cały ja.
– Mógłbym do ciebie przyjechać – szepnąłem, żałośnie wpatrując się w moje palce pragnące przeniknąć przez urządzenie.
Zaspane oczy Siwoo otworzyły się szerzej.
– Mógłbyś – potwierdził. – Przyjedź.
Od razu poderwałem się z łóżka, prostując się niczym struna i zerkając na chłopaka przyglądającego się z rozbawieniem mojej twarzy, na której dało się dostrzec nagłe ożywienie oraz małą nadzieję wypełniającą mnie teraz całego. Z trudem zmusiłem się do siedzenia, chociaż najchętniej zacząłbym skakać po całym pokoju, krzycząc, że chcę, że bardzo chcę przyjechać i że przyjadę.
– Mówisz poważnie? – zapytałem względnie opanowanym głosem.
– Tak. – Skinął głową. – Jeśli nie przeszkadza ci to, że będę w pracy całą noc to...
– Nie przeszkadza mi! – krzyknąłem, nie potrafiąc już nad sobą panować. Opuściłem rękę z telefonem, zupełnie nie przejmując się tym, że Siwoo prawdopodobnie widzi teraz jedynie moje uda, i podbiegłem do szafy, żeby wyciągnąć z niej plecak. – Przyjadę najbliższym autobusem do Seulu – powiedziałem, kładąc telefon na jednej z półek, by móc sięgnąć do pary obcisłych, czarnych spodni. – Myślę, że będę u ciebie za jakieś cztery godziny. Prześpij się w tym czasie, żebyś miał energię się mną nacieszyć. Wrócę jutro pod wieczór, zdążymy zjeść razem śniadanie i lunch. Twoi współlokatorzy nie będą mieli nic przeciwko? O matko, nie wiem, czy mi pieniędzy na bilety wystarczy!
Nawijałem jak najęty, wsuwając na siebie ubrania, prawie skacząc, kiedy naciągałem nierozciągliwy materiał na pośladki, które dzięki niemu zostaną idealnie wyeksponowane – jak ukochany je zobaczy, od razu będzie chciał się ze mną kochać przez długie godziny.
– Zaraz sprawdzę, ile pieniędzy mam w portfelu – kontynuowałem, łapiąc koszulkę i zamykając drzwi od szafy. – Kurde, dlaczego wczoraj płaciłem za to jedzenie w kinie. Dlaczego nic nie mówisz? Siwoo? Siwoo...? Ach!
Z powrotem otworzyłem mebel, by wyciągnąć z niego telefon, który leżał przy kupce bluzek z długim rękawem, i zobaczyłem na ekranie rozbawionego chłopaka, kręcącego głową z dezaprobatą. Uśmiechnąłem się do niego, przekładając telefon na łóżko i opierając go na niepościelonej kołdrze tak, abyśmy mogli się widzieć.
– Byleby starczyło ci na bilet w jedną stronę – powiedział, przyglądając się, jak grzebię w moim portfelu, sumiennie licząc każdy banknot. – Za powrót zapłacę ja.
– Chyba starczy – mruknąłem, wpychając pieniądze z powrotem do odpowiedniej przegrody. – Jak dobrze, że Ha sponsorował mnie na zakupach – dodałem bezmyślnie, przez co brwi Siwoo poleciały wysoko do góry.
– Sponsorował? – dopytał, prychając. – Od kiedy Hayoon to twój sugar daddy?
Zaśmiałem się.
– Wiesz, że powiedziałem to samo? – zapytałem rozbawiony. – Po prostu robiłem za jego tragarza, a on kupił mi mrożoną kawę z tej drogiej kawiarni dla snobów – wyjaśniłem, po raz kolejny gryząc się w język i nie mówiąc ukochanemu całej prawdy. Bo po co Siwoo potrzebne było wiedzieć, że przyjaciel kupił mi kurtkę za ponad dwieście tysięcy wonów?
– Będę szedł spać, kochanie – westchnął, przekręcając się na bok na łóżku. – Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz wjeżdżał do Seulu, żebym po ciebie wyjechał. Chyba że jakimś cudem obudzę się wcześniej, to sam się odezwę.
– Oczywiście.
– Kocham cię.
– Ja ciebie też.
– Do zobaczenia.
– Do zobaczenia za cztery godziny.
Po tych słowach obdarzył mnie ostatni raz swoim pięknym uśmiechem, a następnie rozłączył się, zostawiając mnie samego klęczącego na ziemi z portfelem w dłoni.
Cztery godziny – jeszcze tyle musiałem wytrzymać, żeby dostać się do mojego lekarstwa na wszelkie zło.
Sięgnąłem po telefon, żeby wyszukać na nim rozkład jazdy autobusów i pociągów do Seulu, by odnaleźć jak najwygodniejsze połączenie. Nie zajęło to sporo czasu; do stolicy było zaskakująco dużo kursów mających odjazdy właściwie co pół godziny. Teraz złapałem moją torbę szkolną, wyrzucając z niej książki na łóżko, nie przejmując się przy tym pogiętymi kartkami czy okładkami, by następnie zacząć upychać w niej kilka ubrań na zmianę.
Właśnie wtedy klamka w moich drzwiach drgnęła, informując mnie, iż ktoś właśnie próbuje dostać się do środka. Szybko zapiąłem torbę, odrzucając ją na bok, a książki walające się na łóżku przykryłem kołdrą, ukrywając te małe ślady zbrodni, której się dopuszczałem – rodzice na pewno nie pozwoliliby mi pojechać do Siwoo, dlatego nie mogli wiedzieć nic o moim wyjeździe. Jakoś mało przejmowałem się tym, że mogą się martwić, a właściwie, że mama będzie to robiła; ojca raczej już nic nie obchodziło, cokolwiek by się ze mną nie działo.
Przekręciłem klucz, uchylając drzwi i nawiązałem kontakt wzrokowy z kobietą.
– Czemu krzyczysz o tak wczesnej porze? – zapytała mnie, wpraszając się do środka i rozglądając po pomieszczeniu.
– Rozmawiałem przez telefon – wyjaśniłem, a następnie nerwowo oblizałem wargi, decydując się na kłamstwo: – Dzwonił Hayoon, poprosił mnie, żebym poszedł z nim do biblioteki. Mamy ważny sprawdzian.
– Od kiedy uczycie się w bibliotece? – zdziwiła się.
– Hayoon zawsze się tam uczy – kontynuowałem kłamstwo. – A moje oceny ostatnio spadły, więc chciałem pouczyć się z nim.
– To, kto w końcu chce się z kim uczyć, Minsu? – zapytała, wzdychając ciężko, zapewne wiedząc, że coś kręcę, i usiadła na moim łóżku, krzywiąc się przez zalegające na nim podręczniki, które z pewnością ją uwierały. – Powinieneś tutaj posprzątać, a nie włóczyć się po mieście z synem Jinów.
Zmusiłem się, żeby nie przewrócić oczami i usiadłem na krześle przy biurku, nerwowo zerkając na niewielki zegarek, który uświadamiał mnie o upływie kolejnych minut. Jeśli chciałem być jak najszybciej u Siwoo, a co za tym idzie, spędzić z nim jak najwięcej czasu, powinienem wyjść z mieszkania za kilka chwil.
– Coś się stało? – zapytałem, widząc, że matka nie ma zamiaru wyjść i pozwolić mi spakować się do końca, bym mógł po raz kolejny uciec z domu.
– Chciałabym wrócić do wczorajszej rozmowy...
– Ale ja nie chcę do niej wracać, mamo – przerwałem jej, czując powracającą złość. – Nie pójdę do lekarza. Nie jestem chory, żeby się na coś leczyć.
– Posłuchaj mnie – powiedziała ostro. – Pani doktor zajmuje się młodzieżą, która ma problemy ze swoją seksualnością.
– Nie mam problemów z moją seksualnością.
– Może wcale nie lubisz facetów...
– Mamo. – Spojrzałem na kobietę błagalnie. – Lubię. Nie mam żadnych wątpliwości, że lubię facetów.
– Minsu...
– Lubię facetów, lubię ich penisy, lubię je...
– Dobrze! – Teraz ona mi przerwała, ewidentnie nie chcąc słuchać o seksualnych preferencjach swojego jedynego dziecka. – Jeśli jesteś pewien tego, to co szkodzi ci porozmawiać z panią doktor. Wizytę mamy dzisiaj o pierwszej, pojedź tam ze mną, proszę. Zrób to dla swojej mamy, kiedyś tak bardzo mnie kochałeś.
– Kiedyś myślałem, że mogę na ciebie liczyć i ci ufać, mamo – powiedziałem bezemocjonalnym głosem. – A potem wypięłaś się na mnie, ponieważ przyznałem się do bycia gejem.
Nie chciałem dać po sobie poznać, jak bardzo bolały mnie te słowa, jednak na twarzy matki zrobiło się kilka nowych zmarszczek, których powodem byłem ja. Może myślała, że nawracając mnie na heteroseksualizm i zapewniając mi ożenek oraz dzieci sprawi, że będę szczęśliwy? Jednak szczęście mogłaby dać mi jedynie swoją akceptacją, a na to nie mogłem liczyć. Zapewne nawet nie pamiętała, jak ma na imię mój chłopak... Może chciała uszczęśliwić jedynie siebie? To był najprawdopodobniejszy scenariusz. Wszyscy w tym zapchlonym kraju są jebanymi egoistami.
– Zadzwonię do ciebie przed pierwszą i zapytam, jaką decyzję podjąłeś oraz, ewentualnie, skąd cię zabrać.
Po tych słowach wyszła, zostawiając mnie samego z torbą wypakowaną ubraniami, telefonem zablokowanym na stronie z odjazdami do Seulu oraz z wyrzutami sumienia. Nie mogłem jednak zrezygnować z mojego wyjazdu i spotkania z Siwoo na rzecz jakiejś głupiej wizyty u psychologa... czy tam seksuologa. Nieważne.
Nie miałem problemu z moją seksualnością. Nie miałem problemu z seksem.
Nie byłem chory.
***
W autobusie było zaskakująco tłoczno; najwidoczniej sporo osób postanawia wyjechać do Seulu w sobotni poranek. Może jechali do znajomych? Może do swoich drugich połówek, tak samo, jak ja? Może wybierali się na zwykłe zakupy? Otaczało mnie wiele różnych osób; od starszych babć, które przytulały do siebie wielkie torby wypełnione dziwnymi rzeczami, do nastolatków młodszych ode mnie, którzy żywiołowo o czymś dyskutowali, wypełniając cały pojazd swoimi rozemocjonowanymi szeptami.
Ja zdecydowałem się odciąć od tego świata, wpychając do uszu słuchawki i włączając jedną z moich ulubionych playlist. Rozbrzmiał szybki, radosny bit poprzedzający wokal jednego z członków boysbandu będącego teraz na topie, a moja stopa mimowolnie zaczęła wystukiwać cicho rytm dobrze znanej mi piosenki. Najchętniej, tak jak robił to Hayoon, poruszałbym ustami, udając, że śpiewam wraz z grupką chłopaków, a moje ręce równie chętnie zaczęłyby wymachiwać się na boki, nieumiejętnie próbując naśladować układ taneczny, który miałem przed oczami, gdy tylko słyszałem ten utwór.
I może faktycznie zdecydowałbym się na jedną, a może nawet na obie, z tych rzeczy, gdyby mojej uwagi nie przyciągnęła dobrze mi znajoma sylwetka. Autobus wyjeżdżał już z miasta, korzystając z tego, że o tej porze nie było wielkich korków, więc teraz przemierzaliśmy jedną z dzielnic na jego obrzeżach, gdzie, według plotek, można było spotkać wiele mało ciekawych osób; od narkomanów po byłych członków gangów – oczywiście nie wiedziałem, ile jest w tym prawdy. Jednak mimo wszystko czułem, że to wielkie odkrycie zobaczyć tutaj Junho idącego ze słuchawkami na głowie oraz w swoich wielkich, ciężkich, czarnych butach i wymachującego porem niczym dyrygent batutą przed gigantyczną orkiestrą.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
Co ty ukrywasz, mały gnojku? Chyba jestem coraz bliżej poznania twojej wielkiej tajemnicy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top