12 | the siwoo withdrawal syndrome

Kiedy dotarłem pod kino, Hayoon już na mnie czekał z bezprzewodowymi słuchawkami wciśniętymi w uszy i ruszając bezgłośnie ustami, zapewne w głowie śpiewając jeden ze swoich ulubionych kawałków. Podbiegłem do niego, czując się lekko onieśmielony przez to, że miałem na sobie kurtkę, którą mi kupił, ale uśmiech pojawiający się na jego twarzy od razu odpędził wszystkie niepewności. Sam miał na sobie płaszcz, który sięgał mu do kolan, a teraz wrzucił do jego kieszeni wyłączone słuchawki, wystawiając w moją stronę łokieć.

– Długo czekałeś? – zapytałem, łapiąc przyjaciela pod ramię i pozwalając wprowadzić się do budynku. – Kierowca jechał tak wolno, że w pewnym momencie byłem pewien, że się cofa.

Hayoon się zaśmiał, a już chwilę później nasze płuca wypełniło ciepłe powietrze o zapachu popcornu. Było już dość późno, co wiązało się ze znacznym ochłodzeniem na zewnątrz, mimo że mieliśmy połowę kwietnia. W pomieszczeniu było sporo młodych, rozchichotanych osób, które korzystały z weekendu wolnego od szkoły, chociaż większość z nich już jutro rano będzie musiała iść na różne korepetycje lub inne zajęcia dodatkowe, aby mieć jak najlepsze wyniki w nauce; jedną z takich osób był mój towarzysz, który właśnie przyglądał się repertuarowi aktualnie granych filmów.

– Masz ochotę na coś konkretnego? – zapytał mnie, pocierając brodę lekko zaróżowioną od chłodu panującego na zewnątrz.

– Na wszystko, co odciągnie moje myśli od Siwoo – westchnąłem, śledząc wzrokiem tytuły. – Może ten o zombie? Rozczłonkowane ciała i chodzące trupy to jest to, czego dzisiaj potrzebuję.

– Jasne, ale nie trzymaj mnie za rękę, kiedy będziesz się bał – odpowiedział, od razu podchodząc do okienka kasowego i zostawiając mnie za sobą.

Zerknąłem na przyjaciela, kolejny raz wyłapując dwuznaczność w jego słowach i gubiąc się w nich jeszcze bardziej. Przez tyle lat przyjaźni często pozwalaliśmy sobie na różne zboczone żarty czy zachowania wobec siebie i zawsze pozostawało to zwykłymi wygłupami, za którymi nic się nie kryło. Jednak teraz coś się zmieniło i nie byłem pewien, czy w nim, czy we mnie. Po wyjeździe Siwoo poczułem się, jakbym był uzależniony od powietrza, którym oddycha, i długo nie mogłem zebrać się do kupy, ciągle myślami błądząc gdzieś za ukochanym, nieprzerwanie wspominając wszystkie nasze namiętne chwile i marząc, aby ponownie znaleźć się w jego objęciach. Kochałem go i nigdy nie miałem zamiaru w to zwątpić.

Jednak tuż po naszym pierwszym weekendzie, który spędziliśmy razem, żegnając się, nim w ogóle zdołaliśmy się sobą nacieszyć, stało się coś dziwnego. Nagle słowa przyjaciela, które słyszałem wielokrotnie w swoim życiu, zaczęły brzmieć zupełnie inaczej, jakby ich znaczenie przez dwa dni całkowicie się zmieniło. Chyba pierwszy raz w moim życiu zobaczyłem w Hayoonie mężczyznę... Mężczyznę z seksownym uśmiechem, ponętnym głosem i pociągającym ciałem. Mężczyznę z penisem w spodniach. A przecież miał to wszystko przez cały ten czas, od samego początku aż do tej chwili.

– Zostały same chujowe miejsca. – Głos przyjaciela rozległ się tuż przy mnie zupełnie niespodziewanie, wyrywając mnie z zamyślenia. – Więc wziąłem nam z samego tyłu. Będziemy głusi, jak stąd wyjdziemy.

Przywołałem na twarz uśmiech.

– Ale jest też plus – zauważyłem, wyciągając z ręki Hayoona jeden z biletów. – Nikt nie zobaczy, jak sikasz w majtki ze strachu.

– Ja? – dopytał rozbawiony. – Chyba mówisz o sobie, Min-Min.

Po tych słowach dostałem pstryczka w nos, więc zmarszczyłem się, aby okazać moje niezadowolenie, wywołane tym, jak zostałem potraktowany przez przyjaciela, który ruszył w stronę czerwonych kanap pokrytych sztuczną skórą. Poszedłem za nim, zerkając na jego szerokie barki opięte materiałem brązowego płaszcza.

Spędziłem z Hayoonem prawie cały dzisiejszy dzień, błądząc myślami w chmurach i wyobrażając sobie, jak kocham się z Siwoo w jego pokoju, szepcząc między pocałunkami słowa przepełnione tęsknotą. Moje fantazje pozostały jedynie fantazją i zamiast w łóżku chłopaka skończyłem w łazience po wysłuchaniu przepełnionych niezrozumieniem i nienawiścią słów własnych rodziców. Potrzebowałem zatopić się w objęciach ukochanego, jak jeszcze nigdy dotąd, aby mógł scalić moje ciało rozrywane tęsknotą do niego i bólem, wywołanym brakiem akceptacji osób, które kochałem. Jednak Siwoo tu nie było i nie będzie go przez kolejne dwa tygodnie – zostałem sam.

No prawie sam. Był jeszcze Hayoon, który właśnie opadł na jedną z czerwonych kanap, której siedzisko zapadło się pod nim, wydając śmieszny dźwięk, więc na twarzy przyjaciela pojawił się szeroki uśmiech, gdy zachichotał cicho. Dla odmiany w mojej głowie pojawiło się wyobrażenie, jak siadam okrakiem na jego udach i zaczynamy uprawiać seks przy tych wszystkich ludziach, którzy nas otaczali.

Cokolwiek siedzi w twojej głowie, Minsu, niech pozostanie tylko tam.

Usiadłem tuż obok niego, od razu kładąc głowę na oparciu i przymykając powieki, żeby spróbować się uspokoić. Miałem ochotę na seks, to normalne, w końcu byłem jeszcze nastolatkiem, który dawno nie widział się ze swoim chłopakiem, a żadna masturbacja nie mogła zastąpić drugiego człowieka, który obcałowuje każdy skrawek mojego ciała, szepcząc, że mnie kocha. Musiałem po prostu to przetrzymać i ignorować myśli, które nigdy nie powinny pojawić się w mojej głowie, a przede wszystkim, powinienem dowiedzieć się, czy to ja ostatnio źle interpretowałem zachowanie Hayoona, czy robiłem to niepoprawnie aż do tej pory.

– Mamy jeszcze czterdzieści minut do filmu, chcesz tak siedzieć, czy gdzieś pójść? – zapytał mnie po kilku minutach ciszy. Uchyliłem powieki, zerkając na Hayoona, który właśnie przeglądał portale społecznościowe, przewijając wszystkie posty bez zwracania na nie szczególnej uwagi.

– Szczerze mówiąc, to nie czuję się na siłach, żeby gdziekolwiek chodzić – wyznałem, wciąż wgapiając się w wyświetlacz iPhone'a, chociaż nie byłem pewien, czy w ogóle wypadało mi to robić.

– Znowu pokłóciłeś się z rodzicami, prawda? – dopytał.

– Za dobrze mnie znasz... – westchnąłem. – Nie chcę o tym gadać. Nienawidzę ich za to, że są tacy ograniczeni.

– Chcesz zostać dzisiaj na noc u mnie? – zaproponował, w końcu zatrzymując się dłużej przy jednym zdjęciu sławnego modela i aktora, który miał na sobie naprawdę paskudny sweter w szachownicę.

– Nie chcę się narzucać...

– Nie pierdol – mruknął i polubił zdjęcie. – Nigdy mi się nie narzucasz, Min-Min. Mógłbyś zapukać w moje okno o trzeciej w nocy i bym cię ugościł.

– Masz pokój na piętrze, głupku – zauważyłem, próbując zmienić dziwną atmosferę, która zapanowała między nami.

– Rzucaj kamyczkami z podjazdu – odpowiedział i zerknął na mnie, obdarzając mnie szerokim uśmiechem.

– Chcesz o trzeciej w nocy odbierać mnie z komisariatu, czy co? – Uderzyłem go w ramię.

Przez chwilę zaczęliśmy się przepychać, chichocząc niczym nastolatki oglądające filmiki ze swoimi idolami, którzy ustami przekazywali sobie kartkę papieru, przypadkowo się całując. Pracownicy kina zerkali na nas karcąco, ale ignorowaliśmy ich spojrzenia, nie chcąc się uspokajać i tracić dobrych humorów, o które było tak ciężko. Na chwilę w końcu udało mi się zapomnieć o wszystkim: o mojej tęsknocie za Siwoo; o bólu w klatce piersiowej, kiedy serce ściskała świadomość, że mój ukochany do mnie nie przyjedzie; o słowach rodziców; o dwuznaczności w zachowaniu przyjaciela i o moich dziwnych myślach, prowokowanych przez hormony. To była jednak chwila, wszystko wróciło w momencie, kiedy duża dłoń przyjaciela podczas wygłupów ścisnęła moje udo, zahaczając małym palcem o rozporek w spodniach.

Poderwałem się z czerwonej kanapy jak oparzony, na co Hayoon uniósł wysoko brwi, a uśmiech zmienił się jedynie w cień na jego twarzy. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy; on próbował zrozumieć, dlaczego się tak zachowuję, a ja starałem się wymyślić, co mam teraz zrobić.

– Muszę dwójkę – wykrztusiłem z siebie w końcu, wręcz biegnąc w stronę męskiej łazienki i nie odwracając się za siebie.

Ciepło w moich policzkach pulsowało, a po ciele rozchodziły się dziwne dreszcze, które na szczęście ustały, gdy w końcu zamknąłem się w jednej z kabin i przycisnąłem plecy do zimnej, zapewne brudnej, ściany wyłożonej bordowymi kafelkami. Wypuściłem gwałtownie powietrze, kiedy sięgnąłem do paska spodni, aby pośpiesznie zsunąć je z siebie wraz z bielizną i odsłonić twardniejącego członka. Byłem wściekły na swoje ciało, ponieważ masturbowałem się raptem trochę ponad czterdzieści minut temu, a ono tak łatwo pozwoliło wyprowadzić się z równowagi.

Ręka na udzie... Serio, Minsu? Niedługo będziesz sobie trzepał, kiedy ktoś będzie sikał przy tobie.

Jedną dłonią zasłoniłem sobie oczy, drugą sięgnąłem do nabrzmiałego penisa, aby jak najszybciej pozbyć się problemu. Wprawiłem nadgarstek w ruch, zaciskając mocno wargi, aby nie wydostał się spomiędzy nich żaden dźwięk, i zacząłem fantazjować, przywołując przed oczami obraz Siwoo. Wyobrażałem sobie, że to jego palce zaciskają się na moim prąciu, a usta delikatnie muskają żołądź, pieszcząc mnie w ten cudowny sposób. W głowie powtarzałem jego imię, które było wygrawerowane na moim sercu, i ignorowałem pojedyncze łzy, które zaczęły przeciskać się pod powiekami, wywołane wzrastającą tęsknotą.

Zaraz dojdziesz, Minsu, i wszystko będzie dobrze. Będzie ci przyjemnie, odegnasz swoje smutki.

– Siwoo... – Moje wargi poruszyły się prawie bezdźwięcznie.

Orgazm należał do jednych z najgorszych i najmniej satysfakcjonujących. Oddychając ciężko, sięgnąłem po szorstki papier toaletowy, spuszczając się na niego bardzo skąpo, a na mojej twarzy po raz kolejny pojawił się grymas, wywołany niezadowoleniem. Czego innego się spodziewałem, masturbując się na szybko w publicznej toalecie i w krótkim czasie od poprzedniego razu?

Spłukałem swoją spermę w ubikacji, niszcząc w ten sposób wszystkie dowody zbrodni, poprawiłem spodnie, koszulę i kurtkę, przez którą było mi teraz stanowczo za gorąco, i byłem gotowy do wyjścia. Przekręciłem zamek w drzwiczkach, popychając je z pewnością siebie, która momentalnie uleciała, gdy nawiązałem kontakt wzrokowy z Hayoonem, czekającym na mnie przy umywalkach.

Zapragnąłem zapaść się pod ziemię na samą myśl, że przyjaciel wiedział, co przed chwilą robiłem. Nie był ani głupi, ani głuchy, by nie usłyszeć odgłosów suwania dłonią po penisie oraz szybkiego oddechu i nie połączyć tego w sensowną całość.

– Tak bardzo się o mnie martwisz, że chodzisz za mną nawet do kibla? – zapytałem, próbując zachowywać się, jakby nigdy nic się nie stało.

– Przyszedłem dopilnować, żebyś umył ręce – odpowiedział i uśmiechnął się do mnie. – No wiesz, będziemy jeść popcorn z jednego pudełka.

– Zawsze myję ręce po sraniu – mruknąłem, podchodząc do umywalki znajdującej się najbliżej Hayoona i odkręciłem lodowatą wodę, klnąc na nią w myślach, gdy traciłem czucie w palcach.

– A po trzepaniu? – dopytał, a gdy na niego zerknąłem, czując, jak krew odpływa mi z twarzy, zobaczyłem złośliwy uśmieszek przyjaciela, który pokazał mi język.

– Jeszcze jedno słowo, a ciebie trzepnę – zagroziłem, na co roześmiał się głośno.

Chlusnąłem wodą w stronę Hayoona, zachlapując szare płytki pokrywające podłogę w łazience, z niezadowoleniem przyglądając się chłopakowi, który w porę zrobił unik, więc oberwał jedynie kilkoma lodowatymi kropelkami. Zakręciłem wodę i sięgnąłem po papierowy ręczniczek.

– Nie oceniam – zapewnił mnie, poruszając brwiami w zabawny sposób. – Nigdy nie rozmawialiśmy o swoich fetyszach, ale trzepanie w publicznych łazienkach nie należy do najgorszych. Sam raczej preferowałby seks oralny w publicznym miejscu jak już, we dwójkę byłoby zabawniej.

– Zamknij się – prychnąłem, ponawiając próbę zaatakowanie przyjaciela i rzucając w niego mokrym, zgniecionym papierem. Złapał go jedną ręką. – To tylko syndrom odstawienia Siwoo. Uprawialiśmy seks prawie codziennie, ciężko się od tego odzwyczaić, więc dopadają mnie takie chwile słabości, zazwyczaj w najmniej odpowiednich momentach. Przepraszam.

Hayoon przekręcił głowę, odrzucając mi zużyty ręcznik papierowy, który prawie odbił się od moich dłoni i zapewne spadłby na ziemię, gdybym w porę nie zatrzymał go kolanem, w końcu łapiąc głupi, zgnieciony papier.

– Za co mnie przepraszasz? – zdziwił się.

– Po prostu... – Wypuściłem gwałtownie powietrze przez usta, czując, że znowu moje policzki się rumienią. – Nie chcę, żebyś sobie coś pomyślał. Jesteśmy przyjaciółmi.

– Nie rozumiem.

– Bo... – Przewróciłem oczami. – Jestem gejem, a ty jesteś chłopakiem, więc walenie konia po tym, jak złapałeś mnie za udo... Kurwa. Powinienem po prostu się zamknąć. Przepraszam. Kocham Siwoo i ciebie też, ale jako przyjaciela, i... Jesteś dla mnie jak brat, a nikt się nie masturbuje do brata. Ja pierdole, Minsu, zamknij się!

Hayoon parsknął śmiechem, nie potrafiąc zachować powagi, kiedy zachowywałem się w taki sposób i mówiłem do siebie jak do drugiej osoby. Pokręcił głową, zasłaniając wargi dłonią, aby zapanować nad radosnym dźwiękiem, który opuszczał jego usta, a ja pragnąłem zapaść się pod ziemię i najlepiej przestać istnieć. Chyba że mógłbym cofnąć czas i wepchnąć sobie te słowa z powrotem do gardła, tym razem przełykając je, aby nigdy nie wyszły na światło dzienne, czy właściwie światło lamp w tym przypadku.

– Zabij mnie, błagam – szepnąłem do przyjaciela, nerwowo gniotąc wilgotny ręczniczek papierowy, który wciąż ściekałem w dłoniach.

– Och, Minsu – westchnął, w końcu się uspokajając. – Zadziwiasz mnie.

– Możemy o tym po prostu zapomnieć? – poprosiłem.

– Nie jestem pewien – odpowiedział, udając, że się zastanawia. – To bardzo cenne wspomnienie.

– Obyś zakrztusił się tym popcornem – mruknąłem, przymierzając się do rzucenia zawiniątka do śmietnika stojącego w rogu pomieszczenia.

– Przecież nic się nie stało, głupku – powiedział, a jego głos odbił się echem od ścian łazienki. Kątem oka dostrzegałem zarys jego odbicia w lustrze, stojąc teraz bokiem do przyjaciela i udając, że przymierzam się do zrobienia wsadu. – Też nie jestem hetero, więc rozumiem twoje uczucia.

Papierowy ręcznik wyślizgnął się spomiędzy moich palców i poturlał po podłodze. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top