Rozdział 4
Leżał tak już z dobrą godzinę, a jego dłoń ani na chwilę nie przestawał głaskania Maybe. Zaskakujące było to, że on, gdy to robił, czuł taki jakiś spokój, relaksowało go to. Mógłby tak cały dzień. Jednak ta chwila musiała się skończyć, bo usłyszał, ruch. Zaprzestał czynności i spojrzał na budzącą się już Conery. Uśmiechnął się lekko, a dziewczyna spojrzała na niego tymi swoimi, pięknymi brązowymi oczami. Idealny kontrast dla jego, niebieskich oczu.
- Hej...- przywitał się, a dziewczyna dopiero po chwili zrozumiała, co się stało i automatycznie podskoczyła.
- Boże, Chris przepraszam...nie chciałam.- poprawiła włosy, a Evans tylko się roześmiał cicho.
- Nic się nie stało, nie gniewam się na ciebie- powiedział spokojnie z uśmiechem. Maybe odetchnęła cicho, odwzajemniając uśmiech.
- Nawet nie wiem... czemu tu przyszłam. Potrzebowałam chyba.
- Bliskości drugiej osoby?- zakończył za nią, a Maybe pokiwała głową, patrząc wszędzie oprócz na niego- Line... powiesz mi, co się dzieje?- spytał spokojnie, patrząc na nią. Dziewczyna od razu pokręciła głową, wstając już całkowicie. Cóż, był już późny wieczór, więc swój sen, powinna dokończyć u siebie w pokoju, zresztą nie tylko ona. Nie była jeszcze gotowa, by mówić o tym, co się dzieje...puki nie przychodzą jeszcze żadne papiery, nie chce o tym myśleć, a na pewno nie chce obarczać tym, Chrisa. Za dużo dla niej już robił.
Chris jednak wcale tak nie uważał, chciał po prostu, by była szczęśliwa, a gdy widział, że ona męczy się z czymś sama, serce mu się krajało. Przecież zawsze się wzajemnie wspierali, co się teraz zmieniło?
- Idę do siebie, dziękuję za możliwość... przytulenia- powiedziała, poprawiając swój sweterek. Zdecydowanie musi przebrać się w piżamę.
- Kiedy tylko chcesz, możesz się do mnie tulić, jesteśmy przyjaciółmi Maybe, zawsze będę dla ciebie do tulenia—powiedział z uśmiechem, patrząc na nią. Conery delikatnie to odwzajemniła i pomachała mu, po czym poszła do swojej sypialni. Gdy się tam znalazła, zdjęła swój strój, po czym z torby wyjęła piżamę. Zaczęła się ubierać i zdjęła opaskę z włosów, odkładając ja na szafkę nocną. Podeszła do lustra i spojrzała na siebie, kładąc dłonie na swoim ciążowym brzuchu.
- Damy radę, prawda skarbie?- spytała cicho i położyła się do łóżka, gasząc lampkę, oraz próbując zasnąć.
Chris leżał jeszcze trochę w salonie, z Dodgerem i drapał go za uchem. Nie sposób, się nie domyśleć, o czym myślał, spojrzał na swojego psiego kompana.
- Myślisz, że uda nam się pomóc? - spytał, a piesek spóścił uszy patrząc na niego słodkim wzrokiem, wyrażającym niewiedzę. Evans się uśmiechnął tylko-Wiem, Bubba... bardzo bym chciał pomóc, ale nawet nie wiem, co się między nimi wydarzyło- mruknął, patrząc teraz w czarny ekran telewizora. Dodger podniósł się z kanapy i podszedł do stolika i zaczął szczekać cicho.
- Ej, ale cicho mały — powiedział, patrząc na niego, a potem na stolik, w miejsce, gdzie on patrzył. Leżał tam telefon, ale nie jego, telefon Maybelline. Sięgnął po niego i zaczął go przeglądać w dłoniach. Czy posunie się aż do czegoś takiego? Nie, nie mógł tego zrobić, była to prywatna rzecz, a on nigdy nie grzebał nikomu w telefonach. Z drugiej strony, zrobiłby to, dla słusznej sprawy. W końcu chce wiedzieć tylko, co się wydarzyło wcześniej. Jego myśli zaczęły się motać, robić to? A może jednak nie robić? Spojrzał na Dodgera, ale ten to już położył się w swoim posłaniu, z dużym pluszowym lwem i smacznie spał. A biedny Evans, nie wiedział co zrobić. W końcu jednak włączył telefon i otworzył szeroko oczy. Nie, nie na widok, że hasło jest potrzebne, a na tapetę na ekranie blokady. Przedstawiała ona, Chrisa z Maybe, ale widać, że to czasu bycia nastolatkiem, licealne. Doskonale pamiętał, kiedy je zrobili, aż trochę mu się oczy zaszkliły. Wtedy też w głowie, stanęło mu, jakie może być hasło... przygryzł wargę i zaczął wpisywać pomału datę. Datę tego zdjęcia. Jednak zaraz zaczął jej telefon wibrować, że aż wypuścił go, ale zaraz podniósł. Chyba nic mu się nie stało, widząc, kto dzwoni, przełknął ślinę i kompletnie nie wiedział co robić. Oj zna bardzo dobrze tę osobę i wiedział, że jeżeli nie odbierze...zaraz zaczną się wiadomości. Dużo wiadomości. Z drugiej strony, nie wiedział, czy powinien. Po chwili jednak skończyło się połączenie, ale zaraz było następne. Przeklął w myślach i odebrał telefon.
- Halo? - spytał do telefonu, a po drugiej stronie słychać było kobiecy głos.
- Chris?! O boże! Czyli to jednak prawda, a ta mała menda nie mówi mi o tym, oj już ja sobie z nią pogadam — powiedziała poważnie kobieta.
- Pani Morton...ale może jutro? Maybe śpi...
- TO ONA JEST U CIEBIE?! JAK MOGŁA NIE POWIADOMIĆ MNIE, CZUJE SIĘ ZDRADZONA.
- Uhm...no wyszło, jak wyszło, ale może pani wpaść do nas i...
- Oh, Oczywiście, że przyjdę i Chris ile razy ci mówiłam, po imieniu, a nie po nazwisku, aż tak stara nie jestem.
- Okej... Toni, zapraszamy jutro w takim razie.
- No to widzimy się! Do zobaczenia! - rozłączyła się, a Chris potarł oczy. Co on najlepszego zrobił...i jak on to teraz wytłumaczy? Przecież Maybe się na niego wkurzy, że jej telefon sprawdzał, chociaż w sumie nie wpisał do końca kodu, więc czy można to podciągnąć pod włamanie? Tak. Wykasował, to co wpisał i odłożył telefon na stolik nocny i podniósł się z kanapy, po czym skierował się do pokoju. No to będą mieli jutro gościa.
Dotarła do niego jedna rzecz. Nie umówił się na godzinę! No to pięknie, jak ciocia Toni wbije na śniadanie... będzie zabawa.
Następnego dnia, Chrisa obudziło stukanie w kuchni. Ziewnął, otwierając leniwie oczy, po czym je potarł. Zmarszczył nieco brwi, bo jego zamglony umysł nie dawał mu współpracować. Pokręcił głową, podnosząc się, sięgając po koszulkę, którą ubrał, po czym wyszedł z pokoju. Od razu, uderzył go zapach kawy, oraz tostów? Możliwe, że to były tosty. Wszedł do kuchni i widział, ubraną i ogarniętą Maybe, która miała lepszy humor zdecydowanie. Podrygiwała sobie do piosenek z radia, a Dodger skakał przy niej, widocznie chcąc kawałek kiełbaski, jaką teraz kroiła.
- Nie Bubba, dostałeś już, zostaw coś dla swojego taty — zaśmiała się dźwięcznie, a Chris nie mógł ukryć uśmiechu. Gdy tak patrzył na tą scenę, mógłby taką mieć zawsze. Chrząknął cicho, czym zwrócił uwagę Maybe.
- O! Wstałeś już? Świetnie w dzbanku masz kawę, a na stole już leży parę tostów, to możesz zjeść, chyba że chcesz poczekać na jajecznicę — powiedziała, dodając, kiełbasę do jajka oraz kawałki pomidorów.
- Poczekam na jajecznicę chyba- powiedział z uśmiechem- Widzę, że gotować ci się zachciało- odparł z uśmiechem.
- No wiesz, robienie śniadania to nic wielkiego, a wiem, że miło może ci być. Tak chce dziękować. Obiad też zrobię dziś — puściła mu oczko i gdy jajecznica zaczęła się smażyć, ona zaczęła kroić warzywa do miski. Widać dla siebie sałatkę robiła, w końcu nie zje jajecznicy z kiełbasą.
- A może na obiad, byśmy skoczyli do restauracji? - zaproponował z uśmiechem. Conery spojrzała na niego, wlewając do warzyw, jogurt naturalny.
- Do restauracji? Nie chcesz, bym zrobiła dobry makaronik z pomidorami? Takie ala spaghetti? - spytała z uśmiechem.
Chris zaśmiał się.
- Co się stało z Maybe, która nie chciała nigdy gotować?
- Zawsze chciała, ale, jeden, nie miała takiej możliwości, a dwa chce się pobawić z różnymi daniami.
- Aha! Chcesz na mnie testować jakieś dania?
- No a co myślałeś? Tylko po to, to wszystko robię — wystawiła mu język.
- Oj, to zniewaga — podszedł do niej blisko. Dziewczyna pisnęła cicho, gdy ten, wredny człowiek zaczął ją łaskotać. Zaczęła się głośno śmiać, po chwili, starając się wyswobodzić z jego łaskotek.
- No idioto! Puść mnie! - mówiła przez śmiech.
- Co ty tam mówisz? Nie słyszę nic- wyszczerzył się, nie przestając jej łaskotać. Conery, aż już zaczęło thu brakować, od tego śmiania się.
- Jajecznica się spali! No proszę, Chrissy puść mnie! - krzyknęła ze śmiechem. Evans w końcu jej odpuścił i spojrzał w jej oczy z uśmiechem.
- Masz tak zawsze się uśmiechać i śmiać. Pasuje ci to bardzo i sam też się wtedy uśmiecham — powiedział z uśmiechem. Maybe położyła dłonie na jego obojczykach i patrzyła z uśmiechem.
- Przy tobie zawsze tak będzie- obiecała, ale tę chwilę, wzajemnego wpatrywania się w oczy przerwał dzwonek do drzwi. Oboje spojrzeli w tamtym kierunku. Chris przełknął ślinę.
- Spodziewasz się kogoś o tej porze? - spytała dziewczyna. Evans szybko pognał do drzwi. Maybe zamrugała oczami i wróciła do jajecznicy, która zaczęła przywierać.
Szatyn otworzył drzwi i wypuścił ciężko powietrze.
- Matko, dawno cię nie widziałam. A teraz, gdzie Maybe?
Z kuchni wyszła zszokowana szatynka. Nic nie mogło przykryć, zdenerwowania, jakie miał Chris na swojej twarzy. Dlaczego teraz? Jak tak miło było...
- Ciocia Toni?!
-------------------
-dreamwalker dziękuję za pozwolenie w użyciu Toni. Będzie miała jeszcze jeden rozdział takie cameo heh
Jak wam się podoba?
Do następnego <33
happinessxz 🧡💜
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top