Rozdział 2 cz.2

Dwójka przyjaciół weszła do środka sklepu i zaczęła się rozglądać. Dziewczyna uśmiechała się lekko.

– Nic się tu nie zmieniło, pani Shirly dalej tu pracuje? – spytała. Chris pokręcił głową.

– Jej dzieci teraz – wytłumaczył, a ona pokiwała smutno głową i zaczęła chodzić po tym niewielkim sklepie, szukając rzeczy na musy, czyli truskawek, bananów i kiwi. Na szczęście nie było tam dużo ludzi. Chris natomiast szukał w tym czasie innych przekąsek, takich jak popcorn czy słodycze. W głowie już układał sobie plan, że znowu zrobi swój popisowy żart... Zrobił go tylko jeden raz, więc nie ma opcji, żeby Maybe to pamiętała. Dzięki temu odwdzięczy się za to w szpitalu... Aż nie mógł się po prostu powstrzymać, już taki był. Wziął jakiś maślany popcorn, kwaśne żelki, ulubione Maybe, i parę butelek wody. Zaczął się rozglądać za dziewczyną i zobaczył ją z wózkiem, więc podszedł tam, po czym włożył swoje produkty, Maybe już wybrała owoce do musu.

– Coś jeszcze chcesz wziąć? – spytała, patrząc na niego.

– Tak, coś na obiad trzeba by kupić, bez obaw pamiętam, że jesteś wegetarianką – powiedział z uśmiechem, a Maybe uśmiechnęła się tylko. Od dzieciństwa była wegetarianką, jej rodzice nie mieli z tym problemu, w zasadzie było dla nich obojętne, co je, zwłaszcza, że nie zawsze matka Maybe gotowała, mieli kucharkę, ale tylko na określone dni, w zależności od tego, ile czasu zajmowała im praca. Conery bardzo dobrze ją wspominała, a jej dania... Coś niesamowitego. Szkoda, że przez przeprowadzkę więcej jej nie widziała.

– Miło, że pamiętasz – powiedziała z uśmiechem, a Chris to odwzajemnił.

– Wsumie dobrze, że jesteś wegetarianką, przynajmniej zacznę zdrowiej się odżywiać – zachichotał, a Conery wywróciła oczami szturchając go.

– Dobra, chodź, zrobimy makaron z warzywami jutro – zarządziła, a Evans uniósł brwi po czym się zaśmiał.

– Ty dowodzisz – powiedział rozbawiony i poszedł na dział z makaronami. Szukał jakiegoś, aż w końcu Maybe wsadziła do wózka któryś jasny. Uśmiechnęła się i zastanowiła się, jakie warzywa mogliby wziąć.

– Hmm...Dobra, znajdź jeszcze sos pomidorowy, a ja pójdę po warzywa –powiedziała z nieznikającym uśmiechem i szybko poszła, w zasadzie to wróciła, na dział warzywny. Wybrała pomidory, paprykę,cebulę i co tam jeszcze uznała za słuszne. Ruszyła teraz na dział z różnymi koncentratami i tym podobnymi rzeczami. Sklep nie był duży, właściwie to wszystko było obok siebie. Zobaczyła tam Chrisa, który widocznie zastanawiał się nad tym, jaki sos powinien wziąć, podeszła do niego z uśmiechem na twarzy.

– Bardzo interesujące te sosy – powiedziała stając obok szatyna. Evans prychnął i pokręcił głową.

– Zastanawiam się, czy wziąć z kawałkami pomidorów, czy może bez – oznajmił patrząc na przyjaciółkę.

– Weź bez, wzięłam pomidory, więc nie potrzebujemy ich aż tyle –powiedziała, biorąc jakiś koncentrat bez kawałków pomidorów. Aktor pokiwał głową.

– Coś jeszcze? – spytał, ale dziewczyna pokręciła głową.

– Nie, to już wszystko, przynajmniej dla mnie, nie wiem jak ty – odparła kierując się pomału w stronę kasy.

– Dla mnie też nic już nie potrzeba – odparł i ruszył za nią, jednak zauważył jakieś błyskające się światło, był aktorem znał je aż za dobrze. Wypuścił ciężko powietrze i już wiedział, że będzie ciężko dostać się do auta, po co brał rolę w Fantastycznej Czwórce? Między innymi oczywiście.

Maybelline czekała spokojnie w kolejce do kasy, ona o dziwo nie widziała żadnych fleszy, bo obecnie szukała swojej karty w torebce, w portfelu. Chris od razu złapał ją za rękę i pokręcił głową.

– Ja zapłacę – powiedział, a Maybe pokręciła głową.

– Nie, Chris, ja to zrobię i nie kłóć się lepiej ze mną.

– A jeśli będę? Jestem aktorem.

– A ja mam bogatych rodziców i własną sporą kwotę na karcie, już nie przesadzajmy, zapłacę za zakupy – powiedziała i akurat była ich kolej. Przywitała się miło, wzięła reklamówkę, po czym podała ją Chrisowi, by pakował rzeczy. Niebieskooki wywrócił oczami i spakował rzeczy, a gdy kwota została podana, Maybe przyłożyła kartę i zapłaciła dziękując oraz życząc miłego dnia. Gdy chciała iść, Chris ją zatrzymał.

– Schowaj się bardziej za mną okej? I patrz w ziemię najlepiej – szepnął do niej, łapiąc ją za rękę. Szatynka patrzyła na niego z zapytaniem, ale zaraz kątem oka zobaczyła flesz. Pokiwała głowąi tak, jak prosił, ukryła się za nim bardziej, po czym dała się poprowadzić do auta. Gdy wyszli, zaraz rzuciło się na nich dużo osób, starali się pstrykać jak najwięcej zdjęć. Evans ignorował ich i starał się bardziej zakryć swoim ciałem Maybe, jednak było ciężko. W końcu jednak doszli do auta aktora, więc on szybko je otworzył i uchylił drzwi dziewczynie. Conery szybko wsiadła, zamknęła drzwi, zapięła pasy i popatrzyła w ziemię.

– Okej, proszę o trochę prywatności, proszę – powiedział Evans patrząc na paparazzi i wsiadł na swoje miejsce kierowcy, po czym, zaraz po zamknięciu drzwi, odpalił auto i prawie z piskiem opon, wyjechał spod sklepu. Pokręcił głową i odetchnął cicho, gdy odjechali. Spojrzał na Maybelline z troską.

– Nierozumiem ludzi, wiem, że jesteś aktorem, ale kurde... Mogliby dać choć trochę prywatności, a nie – mruknęła dziewczyna. Chris westchnął cicho.

– Sława ,Maybe... Czego można się spodziewać, nie? – spytał patrząc na drogę – Na szczęście jak wrócimy, to nikt mi pod dom nie będzie przychodził – odparł spokojnie.

– Masz ochronę? – zapytała.

– Mhm...– przytaknął i włączył im radio. – Zapewne, już w internecie są artykuły o nas... Nie czytaj ich i nie zwracaj na nieuwagi...

Gdyto powiedział, dziewczyna złapała się za głowę. Cholera jasna.

– Kurde...– mruknęła kręcąc głową. Evans zmarszczył brwi, patrząc na nią.

– Co?

– Rodzice...Jeśli znajdą jakiś z tych artykułów... Będą wiedzieli, gdzie jestem, dowiedzą się o ciąży i... Boże – jęknęła załamana. Szatyn przygryzł wargę patrząc na nią. No tak, przecież jej rodzice nie wiedzą o tym, że jest w Bostonie oraz że jest w ciąży, a znał ich. Nie mógł pozwolić, by zrobiły się problemy, Maybe nie powinna się stresować. Zatrzymał auto na poboczu, szatynka spojrzała na swojego przyjaciela z zapytaniem, a ten wyjął telefon.

– Co robisz? – spytała z uniesioną brwią.

– Spróbuje to naprawić, może się uda – powiedział i wybrał do kogoś numer. Czekał cierpliwie, aż w końcu, gdy usłyszał głos,odezwał się. – Hej, wybacz, że niepokoję, ale mam prośbę –powiedział patrząc na Maybe. – Super, więc... Dałbyś może jakoś radę poprosić, aby wszelkie artykuły, które mówią coś o mnie i tajemniczej dziewczynie, zniknęły jak najszybciej? –zapytał. Conery wtedy zrozumiała, do kogo dzwonił, znaczy przypuszczała, że do swojego menagera dzwoni... Chyba że do jakiegoś znajomego co ma lepsze wpływy, ale pewnie to menager. Evans kiwał głową, słuchając swojego rozmówcy. Uśmiechnąłsię po chwili – Jesteś niezastąpiony, dzięki wielkie –powiedział z uśmiechem i rozłączył się po pożegnaniu. Spojrzałna przyjaciółkę. – Mój menager zajmie się tym – powiedział z uśmiechem. Jakiś ciążący kamień na sercu Maybe jakby opadł, a ona odetchnęła

– Boże,cudownie – odparła z uśmiechem.

– Wiem, więc teraz nie ma co się przejmować, ruszajmy na nasz maraton –oznajmił i odpalił znowu auto, po czym odjechał z tego ich małego postoju. Droga minęła im w spokoju, gdy tylko znaleźli się przed domem aktora, Evans, jak to miał w zwyczaju, szybko wyszedł z auta i poszedł otworzyć drzwi Maybeline. Brązowooka uśmiechnęła się w podzięce i wyszła, po czym chciała wziąć swoje bagaże, jednak mężczyzna i w tym ją ubiegł.

– Ja to wezmę, ty otwórz dom – powiedział, dając jej klucze.

– Przecieżteż mogę wnieść sobie, nie jest to ciężkie.

– Ale jesteś w ciąży, więc nie możesz się przemęczać – dodał,patrząc w jej oczy. No tu miał racje, dziewczyna westchnęła i pokiwała głową, idąc do drzwi. Po drugiej stronie dało się usłyszeć szczekanie, gdy tylko klucz był przekręcany, a kiedy drzwi się otworzyły, na zewnątrz wybiegł duży pies. Zaczął szczekać i skakać przy Maybe oraz merdać ogonem.

– Cześć Dodger! – przywitała się, kucając i dając mu się lizać po całej twarzy. Śmiała się głośno, a piesek dalej radował się, widząc ją – Pamiętasz mnie jeszcze... – rozczuliła się.

– Oczywiście, że cię pamięta – zaśmiał się Chris – Dobra, Bubba, daj Maybe na chwilę spokój, jeszcze się nią nacieszysz – powiedziałz uśmiechem. Dodger posłusznie odsunął się, a dziewczyna podniosła się i podrapała go za uszami, po czym weszła do środka domu Chrisa. Rozejrzała się z uśmiechem, bardzo ładnie wszystko było tu urządzone. Zdjęła buty i odstawiła torebkę.

– Bardzo ładnie tu masz – powiedziała z uśmiechem. Aktor wzruszył ramionami z uśmiechem.

– Dzięki, normalnie dla mnie – zaśmiał się i torby Maybe postawił przy któryś drzwiach, natomiast zakupy zaniósł do kuchni. Dziewczyna pociągnęła za klamkę i weszła do pokoju, był to zwyczajny pokój gościnny. Podwójne łóżko, duża szafa i jakieś półki, pewnie na jakieś książki, czy inne rzeczy. Podeszła do okna, jakie tam było, wyjrzała za nie, uśmiechając się lekko. Widziała sporo drzew i innych roślin, przyjemny widok. Odwróciła się i zobaczyła Chrisa w drzwiach.

– Podoba się? Nie jest jakoś super, zwykła sypialnia, więc jeśli chcesz,możemy jutro skoczyć do jakiegoś sklepu i coś dokupić –zaproponował. Maybe pokręciła głową.

– Spokojnie,wszystko jest jak najlepiej, dziękuję – powiedziała z uśmiechem.– Chodźmy na nasze musy – zaśmiała się, wychodząc z pokoju, przy okazji mijając mężczyznę.

– Jaka niecierpliwa – pokręcił głową rozbawiony, idąc do kuchni,gdzie już wszystko zostało wyjęte. Uśmiechnął się, oczywiścieon bierze truskawki. Maybe wzięła nóż i zaczęła obierać kiwi,on wziął inny, po czym zaczął zajmować się truskawkami.

– Niemogę się doczekać, aż zjemy te pyszności – powiedział z uśmiechem. Maybe pokiwała głową, zerkając na niego

– Oj uwierz, ja też – posłała mu uśmiech. Spokojnie wróciła do krojenia kiwi. I tu coś nie spasowało Chrisowi, ale nie przykładałdo tego, póki co większej uwagi. Gdy zajął się truskawkami, szybko obrał banany i pokroił na mniejsze części.

– Dobra, owoce gotowe – powiedział z uśmiechem i wrzucił je do blendera. Dziewczyna też dorzuciła pokrojone kiwi.

– Świetnie, to teraz blendujemy – powiedziała z uśmiechem i włączyła blender. Chris pokiwał głową z uśmiechem i zaczął sprzątać. Uśmiechnął się pod nosem, biorąc dwie truskawki... Postanowił znowu zrobić ten żart, nie było opcji, że dalej będzie go pamiętać. Zjadł zgniecione truskawki, smarując sobie dłoń sokiem.

– O mój boże! Maybe! – krzyknął mężczyzna. Conery nie zareagowała tak, jak przypuszczał. No i koniec.

– Oj, biedaku ty mój, ale nie dziwię się, że krzyczysz, gdybym usmarowała się sokiem z truskawek, też bym krzyczała – puściła mu oczko z dumnym uśmiechem i poszła zająć się popcornem. Evans patrzył na nią w szoku. Chyba jej nie docenił...

– Pamiętałaś?– spytał z uniesioną brwią.

– Oczywiście, że tak – odparła, dając miskę z popcornem do mikrofali –Czułam, że możesz mieć ochotę zrobić ten żart – poprawiła włosy. Aktor, dalej patrzył na nią w szoku, ale zaraz się ogarnąłi uśmiechnął się lekko.

– Niezła pamięć – powiedział, szturchając ją. Maybelline posłała mu uśmiech, gdy blender dał znać, że gotowe. Przelała mus z maszyny do kubków, które Chris wyjął. Podała mu, a on zaniósł je do salonu, gdzie potem włączył telewizor, by następnie pójść po laptopa. Dodger patrzył na swojego pana, a potem poszedł do Maybe. Dziewczyna pogłaskała go, on tyknął pyszczkiem jej brzuch. Conery, zaśmiała się cicho.

– Wyczuwasz?– spytała rozbawiona. Psiak zaszczekał, liżąc ją po ręce, po czym wrócił do salonu, gdzie w posłaniu, miał swojego dużego zabawkowego lwa. Szatynka westchnęła cicho i wyjęła z mikrofalówki popcorn. Wyszła z kuchni i zobaczyła, że Chris jużnwybrał bajkę, jaką obejrzą. Była to „Piękna i Bestia". Uśmiechnęła się i siadła obok niego, kładąc miskę na stole.

– Gotowe?– spytała z uśmiechem, a jej przyjaciel skinął głową.

– Jak najbardziej, możemy zaczynać – powiedział, obejmując ją ramieniem, przez co na chwilę lekko się zarumieniła, ale zaraz się ogarnęła i z uśmiechem patrzyła na początek bajki, jednak Dodger też chciał do nich. Wziął swojego dużego, pluszowego lwa i wskoczył na kanapę, przez co Chris zatrzymał film.

– Uhm...Dodger, może bez tego lwa? Za dużo miejsca zajmuje – powiedział, ale piesek, jakby go rozumiał i posłał mu zły wzrok. Maybe zachichotała, natomiast Chris uniósł ręce w geście obrony. –Dobra... Możesz z nim – powiedział, a piesek usiadł między nimi, przy okazji położył pluszaka. Spuścił uszy, opierającgłowę na zabawce. Conery spojrzała na Chrisa, a ten pokręcił głową, odpalając wybraną bajkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top