✘27✘

Carla wyglądała jak milion dolarów w czarnej sukience odsłaniającej barki oraz wycięciem między piersiami, których zarys można było dostrzec, stojąc z boku dziewczyny. Długie, blond włosy wyprostowała i pozwoliła, by swobodnie opadały na ramiona. Ciemnobrązowy cień do powiek podkreśliła perfekcyjną kreskę, a usta musnęła cielistą szminką.

Niebieskie spojrzenie, jakim obdarzyła recepcjonistkę hotelu, w którym mieszkał Dario, był wyniosły i osądzający, jednak pełne wargi wygięły się w uśmiechu, gdy z jej ust padło pytanie o numer pokoju Ferrery.

Podziękowała za odprowadzenie i samotnie ruszyła do windy, choć napawało ją to niepokojem. Niby zdawała sobie sprawę z tego, że Ernesto wciąż czekał pod budynkiem, gotów wybiec jej na ratunek i zawieźć z powrotem do willi, a mimo to nieprzyjemny, irracjonalny strach ugrzązł w jej umyśle i nie chciał odejść.

W chwili, gdy drzwi windy za nią się zamknęły, a zaciekawione spojrzenie recepcjonistki przestało wiercić jej dziurę w plecach, niepewnie spojrzała na swoje odbicie w lustrze.

Zbladła, a zaciśnięte dłonie na niewielkiej torebce z Gucciego nieznacznie drżały.

Ostatnim razem dostała ataku paniki, gdy samotnie wybrała się do hotelu i omal nie przypłaciła tego życiem. Nie chciała, by i tym razem strach nad nią zwyciężył. Wszak nie działo się nic niepokojącego, a ona lada chwila powinna znaleźć się na odpowiednim piętrze.

Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.

Przymknęła powieki, opierając plecy o chłodną ścianę i zaczęła odliczać do dziesięciu.

Była zupełnie sama. Nikt nie mógł zrobić jej krzywdy ani ją porwać. Wokół znajdowało się też wiele kamer. Gdyby tylko coś jej się stało, policja zaraz natrafiłaby na jej trop.

Wraz z otwarciem drzwi, pospiesznie wyszła na zewnątrz, łapczywie łapiąc hausty powietrza.

Dała radę. Zdołała bez ataku dostać się na odpowiednie piętro, a za nią nie pojawił się nikt, kto mógłby chcieć ją zranić.

Poprawiła sukienkę i sięgnęła po komórkę, po raz setny starając się dodzwonić do Lei. Przyjaciółka nie odbierała telefonu, nie odpisywała też na wiadomości. Martwiła się, jednak postanowiła posłuchać brata i dać dziewczynie trochę przestrzeni. Być może zwyczajnie chciała pobyć sama. Albo zdecydowała się porozmawiać z matką i nie zamierzała ich martwić, doskonale znając podejście Granch do więzów rodzinnych w takiej sytuacji.

Jaką Carla była hipokrytką, nakłaniając Leę do porzucenia matki, podczas gdy sama nadal miała kontakt ze swoimi, choć zamienili życie Christiana w piekło.

Odrzucając na bok niepotrzebne myśli, podeszła do odpowiednich drzwi i zastukała dwa razy.

Chwilę później przekroczyła próg hotelowego pokoju, ignorując wyciągnięte w jej stronę umięśnione ramiona, uwydatnione w czarnej, eleganckiej koszuli. Dario prezentował się fenomenalnie. Pachniał równie wybornie, jednak Carla była zbyt wściekła, by ot tak pozwolić się ujarzmić jego urokowi osobistemu. Fakt, iż wykorzystywał go również wobec innych kobiet, zdecydowanie niczego nie ułatwiał.

Powiesiła torebkę na wieszaku i niepewnie skierowała się w stronę jasnoniebieskiej, pikowanej kanapy pod oknem. Malutki, czarny stolik oraz fotel naprzeciwko tworzyły prowizoryczny salon w tym niewielkim pomieszczeniu. Pokój był schludny, jednak brakowało w nim przestrzeni. Prócz otaczających ją mebli, dużego łóżka, telewizora, sporej szafy na ubrania i łazienki, nie było nic więcej. Żadnej kuchni, czy też jadalni. Wszystkie czynności zostały wykonywane w tym jednym, niewielkim pomieszczeniu.

– Jak możesz żyć w tak klaustrofobicznych warunkach? – spytała, obdarzając go nierozumiejącym spojrzeniem. – Myślałam, że obracasz tylko bogate panienki, a nie odprawiasz jałmużnę jakimś biedaczkom.

Nie mogła nic poradzić na to, że w jej głosie pojawiło się tyle jadu.

Patrzyła na Dario i czuła, że jeśli w tej chwili nic się nie zmieni w ich relacji, to nie miała szans ona rozkwitnąć. Randka z nim była cudownym, zupełni nowym przeżyciem i skłamałaby, mówiąc, że nie spodziewała się po niej z jego strony czegoś więcej. W głębi duszy pragnęła, by nadal o nią zabiegał. By walczył, pokazując, że naprawdę była coś warta, ale on momentalnie się od niej oddalił.

Jakby straciła na wartości w chwili, gdy pojawiła się na tej przeklętej randce.

Do tej pory była pewna, że żaden facet nie zdoła jej zranić po tym, co zrobił jej Poncho i jego kumple.

Była pewna swojej niezdolności do posiadania głębszych uczuć, a jednak zachowanie Dario ją zabolało. Sprawiło, że czuła żal i nieopisany ból, choć te emocje wydawały jej się wręcz absurdalne.

Dario sięgnął po wino i zwinnie pozbył się z niego korka, rozlewając krwistoczerwoną ciecz do kieliszków.

– Nie potrzeba mi wiele do szczęścia – odparł spokojnie, wbijając błękitne spojrzenie w rozgniewane oczy Carli. – Dopóki nie znajdę kobiety, z którą chciałbym się zestarzeć, to miejsce mi wystarczy. Wolę odkładać pieniądze i pomagać rodzinie wieść lepsze życie.

– Mhm, zapewne życie w czterogwiazdkowym hotelu jest tanie. – Carla prychnęła, unosząc kieliszek w geście toastu. Upiła łyk, wytrzymując spojrzenie mężczyzny.

– Nie jest tanie, ale mogę sobie pozwolić na odrobinę luksusu. Przynajmniej nie muszę martwić się porządkami, a i zjeść mam gdzie.

Przepaść między nimi wydawała się ogromna.

Carla nie mogła uwierzyć, że w tak krótkim czasie ta relacja mogła obrać kierunek, w którym zwyczajnie miała ochotę rozszarpać Dario kawałek po kawałku, zadając niewyobrażalne cierpienie.

Oczekiwała wyjaśnień i przeprosin, tymczasem mężczyzna patrzył na nią ze stoickim spokojem, jakby tylko czekał na polecenia.

Jakby była jego pieprzoną klientką, a nie kobietą, z którą mógłby stworzyć coś realnego.

– Czego ty ode mnie chcesz, Dario? – spytała w końcu, mając dość czekania. Rozczarowanie jego postawą było tak ogromne, że niechęć do jego osoby była widoczna w jej spojrzeniu. Założyła nogę na nogę i patrzyła na niego spod zmarszczonych gniewnie brwi. – Nie jestem twoją pieprzoną klientką. Nie potrzebuję męskiej dziwki, która miałaby połechtać moje ego, bo sama ze sobą czuję się wręcz zajebiście.

Dario szczerze w to wątpił, jednak nie zamierzał drążyć tematu jej samooceny.

Upił wina i odłożył kieliszek na stół, głośno przy tym wzdychając.

– Myślałem, że moje intencje są widoczne – zaczął ostrożnie, ponownie skupiając wzrok na jej spojrzeniu. – Chcę cię lepiej poznać, naprawdę. Tęskniłem za tobą i cieszę się, że w końcu udało nam się spotkać. Nawet nie wiesz, jak bardzo...

– Przestań chrzanić.

– Mówię szczerze.

Carla prychnęła gniewnie, wbijając wzrok w kieliszek, by ostatecznie ponownie skupić go na jego spojrzeniu.

– Tak bardzo za mną tęskniłeś, że zapewne myślałeś o mnie, pieprząc się z którąś z twoich klientek? – spytała szorstko, uważnie obserwując emocje wymalowane na opalonej twarzy mężczyzny.

Zmieszanie i wstyd były tak widoczne, że nie zdołał ich ukryć.

A jej serce doznało bolesnego rozczarowania, sprawiając, iż musiała skupić się na gniewie, by nie pozwolić niechcianym łzom choćby pojawić się w kącikach oczu.

Carla Granch nie była słaba.

Nigdy nie płakała w obecności ludzi i za nic w świecie nie zamierzała pozwolić, by to się zmieniło.

Wpatrywała się w Dario z zaciętością, podczas gdy on starał się poskładać w głowie wszystko, co chciał jej przekazać.

Jeśli kiedykolwiek łudził się, że jego praca nie zdoła poróżnić go z kobietą, do której coś poczuł, właśnie boleśnie doświadczył tego, jak bardzo się mylił.

Wszystko wskazywało na to, że Carla Granch jakimś cudem odwzajemniła uczucie tak prostego chłopaka jak on, choć była niczym przepiękna księżniczka, żyjąca w luksusach, a on co najwyżej mógłby robić za jej parobka.

Nie miał pojęcia, co powinien zrobić ani powiedzieć, żeby jakoś uratować tę sytuację, ponieważ było tak, jak Carla mówiła. Bzykał klientki, czując do siebie ogromny wstręt, który sprawiał, że z coraz większą trudnością patrzył na własne odbicie w lustrze.

Nawet gdy pozostała tylko Gladys, dzienne schadzki wymęczały go do cna i odbierały całą radość, jaką dotychczas czerpał ze swojej pracy. Ogromne pieniądze nie zdołały uciszyć poczucia winy i żalu do samego siebie za to, jaki obrał kierunek w swoim życiu.

– Czyli mam rację. – Carla sięgnęła po butelkę i nalała sobie wina, w mgnieniu oka opróżniając kieliszek. Na jej usta wtargnął ironiczny uśmieszek, a w niebieskich oczach pojawiło się rozczarowanie, które starała się tak bardzo ukryć. – Nie zamierzam marnować czasu na kogoś, kto woli żyć jako męska dziwka, zamiast chcieć od życia czegoś więcej. Życzę ci powodzenia w ruszaniu dupą i zadowalaniu starych bab. Najwyraźniej tylko do tego się nadajesz.

Dario podniósł się gwałtownie z krzesła, sięgając po jej dłoń, nim zdołała się oddalić. W jego oczach zalśniły łzy, co mimowolnie wprawiło Carlę w zakłopotanie.

– Nie każdy urodził się pod złotą gwiazdą tak jak ty – odparł, wbijając w Carlę zranione spojrzenie. – Muszę jakoś sobie radzić, a to jest moja praca.

– Mogłeś zostać moim ochroniarzem i zarabiać w normalny sposób, ale tym pogardziłeś – zauważyła.

Tym razem to na twarzy Dario pojawił się ironiczny uśmieszek.

– Miałem zostać tylko ochroniarzem, czy może ochroniarzem z przywilejami? – spytał. W ostatniej chwili złapał wolną dłoń dziewczyny, która chciała wymierzyć mu policzek. Momentalnie spokorniał, czując się jak skończony dupek. – Przepraszam...

Carla wyswobodziła dłoń z jego uścisku i zaczęła kierować się do wyjścia.

Nie sądziła, że ten wieczór skończy się równie szybko, jak się zaczął.

Nawet jeśli część niej chciała, by rozmowa potoczyła się w innym kierunku, nie potrafiła przełknąć goryczy rozczarowania, jakie zatruło całe jej ciało. Na samą myśl o tym, jak Dario posuwał inne panny po wspólnej randce, robiło jej się niedobrze, choć sama przecież spała od tamtego czasu z Anderem.

Nigdy nie obiecali sobie z Ferrerą wierności. Ba, nawet żadne z nich nie wyznało, by czuło do drugiego coś więcej, niż zwykła sympatia oraz namiętność! Dlaczego więc zachowywała się jak zraniona, zdradzona nastolatka, którą już dawno nie była?

– Nie mogę tak dłużej – oznajmiła stanowczo, prostując sylwetkę, gdy skończyła już ubierać buty. Dario stał naprzeciwko, nie spuszczając z niej przygnębionego spojrzenia. – Nasza znajomość do niczego nie zmierza.

– Zależy mi na tobie, Carlo.

Wyznanie mimowolnie ścisnęło ją za serce. Mimo to zachowała kamienny wyraz twarzy.

– Nie na tyle, by zrezygnować z bzykania innych panienek.

– Ty masz Andera – zauważył. – Dlaczego nie możemy zostawić wszystkiego tak, jak do tej pory?

Bo nie mogę znieść myśli, że nie jestem jedyną kobietą w twoim życiu, pomyślała, jednak nie powiedziała tego na głos.

Uśmiechnęła się i sięgnęła po torebkę mówiąc głosem pozbawionym wszelakich emocji:

– Ponieważ już mi się znudziłeś. Mam dość marnowania czasu na kogoś, kogo można mieć za kilkaset euro.

Sięgnęła do klamki. Zamierzała wyjść, jednak Dario oparł się o drzwi, uniemożliwiając jej ich otwarcie.

– Jeśli teraz wyjdziesz, to będzie naprawdę koniec – powiedział ze strachem, nieświadomie wbijając kolejną szpilkę w jej serce. – Nie rób tego. Naprawdę cię lubię. Nie chcę cię stracić przez głupią pracę. Te kobiety nigdy nic dla mnie nie znaczyły. Jesteś pierwszą, przy której cokolwiek poczułem.

On też był pierwszym mężczyzną, przy którym Carla po raz pierwszy poczuła, że jej skamieniałe, odporne na uczucia serce było w stanie ponownie otworzyć się na miłość. Broniła się przed tym, ale po randce z Dario była gotowa opuścić chroniące ją przed zranieniem mury. Niestety zachowanie mężczyzny sprawiło, że stało się to nierealne.

Nie była w stanie otworzyć serca na kogoś, kto nie chciał zrezygnować z posuwania innych kobiet.

– Nie będę stała na przeszkodzie do twojej kariery. Gardzę tobą i faktem, że tak ciężko ci z tego zrezygnować. – Carla wbiła w niego lodowate spojrzenie. – Jesteś obrzydliwy!

Pozwolił jej wyjść, starając się uporać z echem bolesnych słów, jakie miały na zawsze utkwić w jego głowie.

Nie tak wyobrażał sobie spędzenie czasu z Carlą po dłuższej rozłące.

Wszystko wskazywało jednak na to, że ich wspólny czas dobiegł końca.

A wszystko przez to, iż nie był w stanie zrezygnować z oferowania swojego ciała za pieniądze, ponieważ bał się porzucić Gladys w chwili, gdy została zupełnie sama.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top