✘09✘
Po spędzeniu czasu u boku brata, z którym buszowała po najdroższych butikach, poprosiła szofera o podwiezienie ich pod adres zamieszkania Lei.
Sama nie odważyłaby się udać w tę niezbyt ciekawą dzielnicę, jednak u boku Christiana niczego się nie bała. Wiedziała, że brat nie pozwoliłby jej skrzywdzić.
– Carlitos, do diabła – jęknął Christian, z obrzydzeniem stawiając kroki na brudnych schodach, które wyglądały, jakby mogły rozpaść się w każdej chwili. – Gdy mówiłaś, że masz przyjaciółkę, przez myśl mi nie przeszło, iż przygarnęłaś jakiegoś biednego kundla.
Carla odwróciła się, obdarzając brata karcącym spojrzeniem.
Zarówno budynek, jak i dzielnica nie należały do najprzyjemniejszych, jednak nazywanie Lei kundlem było grubą przesadą. Dawniej miała podobne podejście do ludzi żyjących w gorszych warunkach od niej. Poniekąd nadal tak było, jednak gdy w grę wchodziła Lea, momentalnie włączała się w niej chęć bronienia jej dobrego imienia.
– Brzmisz jak Ander – stwierdziła niezadowolona.
W końcu znaleźli się na pierwszym piętrze. Pozostało teraz odnaleźć odpowiednie mieszkanie, co nie było łatwe, zważywszy na brak numerów na drzwiach.
Carla wróciła wspomnieniami do rozmów z przyjaciółką. Być może dała jej wskazówkę w postaci koloru drzwi lub coś w tym stylu.
– Cóż, nie bez powodu od zawsze go lubiłem. – Christian wzruszył beztrosko ramionami. – Musimy zorganizować jakąś imprezkę na moją część. Christian Granch powrócił do Barcelony! Będę prawdziwą, pieprzoną gwiazdą, Carlitos. – Uśmiechał się promiennie, na moment zapominając o obskurnym miejscu, w jakim się znaleźli.
Carla podskoczyła przerażona przez nagłe otwarcie drzwi, z których chwiejnym krokiem wyszedł niski, szczupły mężczyzna o przetłuszczonych, ciemnobrązowych włosach, upiętych w kucyk.
Przypatrywała się jego dosyć przystojnej, zaniedbanej twarzy, podczas gdy on zmierzył ją od stóp do głów i uśmiechnął się w obleśny sposób.
– Panienko, czyżbyś się zgubiła? – zagaił, a nieprzyjemna woń jego oddechu wywołała w niej mdłości.
– Nie zgubiła się. – Christian zakrył siostrę własnym ciałem, hardo wpatrując się w pijaczka, któremu zadowolona mina momentalnie zrzedła. – Szukamy przyjaciółki. Podobno gdzieś tu mieszka.
– Ma na imię Lea – dodała pospiesznie Carla.
– Ach, ta mała, podła suka! – Mężczyzna splunął w bok. Imię Lei wzbudziło w nim wiele negatywnych emocji, co dało się odczytać z jego spiętej twarzy. – Mieszka tam. – Wskazał na pomarańcze drzwi, z których schodziła farba. – Ale jej nie ma. Suka nie potrafi cieszyć się życiem i ma problem z tym że jej matka jest bardziej wyluzowana. Gdyby była moim dzieckiem, prałbym ją dzień i noc. Słowo daję.
Christian sięgnął po dłoń Carli i pociągnął ją w stronę wyjścia, nim zdążyła zareagować na słowa pijaka. Znał temperament siostry na tyle dobrze, by wiedzieć, kiedy powinien ją ewakuować, by nie dopuścić do niepotrzebnej awantury.
Przepychanki z kimś tak obślizgłym nie miałyby żadnego sensu. Niepotrzebnie wpakowaliby się w kłopoty, a to było ostatnie, o czym marzył po opuszczeniu ośrodka od uzależnień.
– Obiłabym mu tę pijacką mordę! – krzyknęła sfrustrowana Carla, wyrywając się z uścisku brata tuż po tym, jak opuścili zapuszczoną kamienicę.
Z jej oczu biła furia.
Christian podszedł do przedniej szyby samochodu i skinął Ernesto, by nie opuszczał fotela kierowcy.
– Nie znosisz przemocy – zauważył Christian, otwierając siostrze drzwi do samochodu.
– Dla niego zrobiłabym wyjątek – skwitowała szorstko Carla, usadawiając się na wygodnym, skórzanym siedzeniu. Wyjęła komórkę z torebki i pospiesznie wybrała numer przyjaciółki. Nie mogła się z nią w ogóle połączyć.
– Nadal nie odbiera? – zagaił Christian, zajmując miejsce obok bliźniaczki.
– Nie mam w ogóle sygnału – odparła zmartwiona. – Co, jeśli coś jej się stało? Może ten pijak coś jej zrobił? Lea mówiła, że ma sąsiada, który bije swoją żonę i przystawia się do jej matki. Może stała mu na drodze i...
– Uspokój się – polecił Christian, zaciskając palce na chudych palcach siostry. Gdy pochwyciła jego spojrzenie, zdobył się na pokrzepiający uśmiech. – Wiem, że na świecie jest mnóstwo złych ludzi, ale jestem pewien, że twojej przyjaciółce nic nie jest. Znajdziemy ją.
Carla miała nadzieję, że gdy tak się stanie, Lea będzie chciała z nią rozmawiać. Wszystko wskazywało na to, że zablokowała jej numer po ostatniej kłótni.
Myśl, iż straciła ją przez swój strach o jej życie, doprowadzała ją na skraj rozpaczy.
Dopiero odzyskała brata. Nie mogła w zamian za to stracić najlepszej przyjaciółki.
♥
Gorący wiatr smagał opaloną twarz Dario, gdy przechodził obok przepięknej fontanny, nie zwracając uwagi na ludzi w pobliżu.
Wyszedł na spacer, by pomyśleć.
Ojciec coraz częściej kłócił się z dorastającą Eleną, która ani myślała, by wrócić do zainteresowania chłopcami. O ile Dario to nie przeszkadzało, o tyle ojciec nie mógł się z tym pogodzić. Bezustannie powtarzał, że ich matka przewracała się w grobie i może dobrze wyszło, iż nie dożyła momentu, gdy jej córka postanowiła zostać lesbijką.
Ich rodzice nie tolerowali bowiem odmienności. Choć nie wygłaszali głośno swoich przekonań i nie wtrącali się w życia innych, tak we własnym domu nigdy nie ukrywali swojego zdania na temat homoseksualistów. Teraz gdy ojciec został sam, a Elena uderzyła w niego informacją o miłości do koleżanki, być może zdoła się z tym pogodzić. Stracił już żonę. Być może myśl o utracie córki zdoła zmienić jego przekonania.
Sięgnął po komórkę, by bezsensownie przejrzeć wiadomości od Carli. Pozostawił je bez odpowiedzi, a mimo to miał nadzieję, że dziewczyna znów do niego napisze. Nie rozumiał, co nim kierowało. Czuł gniew na samą myśl o jej podejściu do jego osoby, jednocześnie pragnął znów ją zobaczyć.
Miała w sobie coś, co nie pozwalało mu ot tak o niej zapomnieć. Jej uśmiech potrafił poruszyć jego skamieniałe serce. Wywoływał prawdziwą radość, a każda wiadomość z prośbą o spotkanie sprawiała, iż zapominał o bożym świecie i leciał do niej jak wariat, czując niebywałą ekscytację. Lubił jej słuchać, choć mówiła niewiele. Uwielbiał czuć dotyk jej długich, chudych palców, którymi chętnie gładziła jego umięśniony brzuch i kości policzkowe. Bezwstydnie mówiła, że był zbyt przystojny, by istnieć. Nawet jeśli zdawał sobie sprawę ze swojego uroku, sprawiała, iż czuł się zawstydzony.
Dario Ferrera. Pewny siebie Apollo z Hasta Rojo, który bezwstydnie uwodził kobiety, wykorzystując swoją urodę, spotkał na swej drodze drobną kobietę, potrafiącą go ujarzmić.
Mogłaby o nim zapomnieć, porzucić w kąt jak zużytą zabawkę, a z jakiegoś powodu do niego pisała. Proponowała nawet pracę, dzięki której byłby przy niej praktycznie całą dobę. Najwyraźniej ta relacja nie tylko w nim obudziła nieznane dotąd uczucia.
Postanowił wejść do kawiarni, by napić się mrożonej kawy.
Upały dawały się we znaki. Chętnie popluskałby się w basenie, niestety żadna z klientek obecnie go nie potrzebowała, a Hugo wyjechał na krótkie wakacje, towarzysząc dojrzałej kobiecie, niedawno porzuconej przez męża.
Podszedł z uśmiechem do lady, zastanawiając się nad zabraniem siostry na basen.
– Och, spotkaliśmy się niedawno! – Entuzjazm w głosie kasjerki sprawił, że skupił całą uwagę na jej piegowatej, opalonej twarzy.
Duże, ponętne usta, zgrabny nos, odznaczające się kości policzkowe i piękne, błękitne oczy, wpatrujące się w niego z radością. Jasnobrązowe włosy dziewczyna upięła w wysoki kok, a na jej policzkach widniały dwa dorodne rumieńce.
Była ładna, naturalna, jednak niezbyt przyciągała uwagę. Nawet jeśli kiedyś się spotkali, nie utkwiła mu w pamięci.
– Wybacz, ale nie przypominam sobie – odparł przepraszająco, podając jej pieniądze. – Reszty nie trzeba.
Brunetka rozejrzała się ostrożnie po kawiarni. Gdy upewniła się, że nikt ich nie usłyszy, nachyliła się w jego stronę, mówiąc:
– Hasta Rojo. Jesteś Apollo. – Odsunęła się, by schować pieniądze do kasy. – Przyjaciółka zabrała mnie na jeden z... pokazów.
Jej nagłe zakłopotanie było doprawdy urocze. Najwyraźniej wpadł jej w oko, skoro zdecydowała się zagadać. Nie lubił przynosić ludziom zawodu, jednak nie zamierzał dawać też bezsensownej nadziei na coś, co nigdy się nie wydarzy. A że miał do czynienia ze zwykłą kelnerką, nie było nawet mowy o tym, by było ją na niego stać.
– Cieszę się, że pokaz się spodobał. Następnym razem załatwię ci zniżkę – skłamał, uśmiechając się i patrząc wprost w jej oczy. – Mogę prosić moją kawę?
– Och... Oczywiście! – Speszona odwróciła się do maszyny i zaczęła przyrządzać zamówienie.
W innym życiu Dario z pewnością zwróciłby na nią uwagę. O ile interesowałyby go nieśmiałe, porządne dziewczyny. Obecnie był jednak zbyt przeżarty pracą i towarzystwem zaniedbywanych, bogatych żon, które traktował jak księżniczki, by myśleć o ustatkowaniu się. W jego zawodzie nie było mowy o prawdziwej miłości, w którą i tak nie wierzył. Gdzieś w umyśle miał wizję siebie, żony i dziecka w dużym domu, jednak nie był to plan na najbliższe lata. Prawdziwe uczucie, dla którego porzuciłby obecne życie, było czymś nierealnym w obecnej chwili.
– Dario?
Zaskoczony, odwrócił się w stronę delikatnego głosu, w którym wyczuł nadzieję.
Wystarczyło jedno spojrzenie w jasne oczy Carli, by serce podskoczyło mu do gardła, a nogi zrobiły się jak z waty. Nie bez powodu nie odpowiadał na jej wiadomości, tymczasem wszechświat najwyraźniej z nim pogrywał, celowo stawiając dziewczynę akurat na jego drodze. Jakby Barcelona była mała i posiadała tylko jedną kawiarnię.
– Carla? – zaskoczony głos baristki sprawił, że Dario bez słowa się odwrócił i zabrał od niej kawę, by pospiesznie opuścić kawiarnię.
Carla czuła się jak między młotem a kowadłem. Patrzyła to na Leę, to na uśmiechniętego brata, by ostatecznie wybiec z kawiarni.
W chwili, gdy Christian przypomniał sobie o CV w swojej kieszeni i okazało się, iż spotkał niedawno Leę w kawiarni, Carla postanowiła za wszelką cenę odnaleźć przyjaciółkę i uzyskać jej przebaczenie.
Tymczasem goniła za tancerzem erotycznym, który nawet nie odpowiadał na jej SMS-y. Jak mogła tak nisko upaść?
Zdjęła szpilki, dostrzegając w tłumie wysoką postać Dario i zaczęła biec ile sił w nogach, nie zamierzając pozwolić mu odejść. Jego obecność wyzwalała w niej same dobre cechy, o których nawet siebie nie podejrzewała. Lubiła to, jak się przy nim czuła. Ich ostatnie spotkanie nie potoczyło się tak, jakby tego chciała i zamierzała to sprostować. Najwyraźniej źle się wyraziła, nieświadomie go tym urażając.
Zacisnęła palce na białej, obcisłej koszulce chłopaka, tym samym zatrzymując go tuż przy fontannie.
Niespiesznie odwrócił się w jej stronę, jednak na nią nie spojrzał. Wzrok utkwił w unoszącej się wodzie.
Był tak przystojny, że nie mogła oderwać od niego wzroku. Wizualnie prezentował wszystko, czego pragnęła od mężczyzny. Szczerze żałowała, iż nie urodził się w bogatej rodzinie i nie mógł zapewnić jej tego, czego potrzebowała. Gdyby nie ta ogromna przepaść, z pewnością porzuciłaby dla niego Andera.
– Będziesz się tak na mnie gapić? – spytał spokojnie, wyrywając ją z rozmyślań. – Może po prostu zróbmy sobie selfie, ustawisz je sobie na tapecie i będziesz mogła podziwiać mnie w każdej chwili swojego życia?
Carla odchrząknęła, odwracając od niego wzrok. Poczucie zawstydzenia ogarnęła jej ciało, choć to ona zwykła zawstydzać innych.
– Nie wiem, dlaczego podczas naszego ostatniego spotkania tak się wściekłeś – zaczęła niepewnie. Widząc zirytowaną minę chłopaka, kontynuowała pospiesznie: – Jeśli cię czymś uraziłam, to przepraszam. Szczerze. Czasem powiem coś bez przemyślenia albo zrobię coś głupiego, ale to nie znaczy, że jestem złą osobą.
– Carlo, czego ty ode mnie chcesz? – spytał wprost, przybliżając się do niej na niebezpieczną odległość. Czuła jego oddech na twarzy. – Sama powiedziałaś, że nie jestem jedyny. Jestem tylko facetem do towarzystwa, który nie chce od ciebie pieniędzy, choć je oferujesz. Łączył nas tylko seks. Nic więcej. – Dotknął jej twarzy, nie spuszczając wzroku z pięknych oczu. – Prawda?
Chciała powiedzieć, że tak. Z jakiegoś powodu jednak milczała, nie potrafiąc odwrócić wzroku od jego twarzy.
Skóra paliła ją pod dotykiem silnej, męskiej dłoni, a serce wybijało niebezpieczny rytm, wprawiając ją w osłupienie.
Nie miała pojęcia, co się z nią działo w jego obecności. Sprawiał, że traciła głowę i choć starała się zgrywać twardą i niedostępną, biegła za nim jak ćma do ognia, pomimo iż w całym swoim życiu nigdy nie ubiegała się o żadnego faceta.
– Proponuję ci pracę – odpowiedziała w końcu, odsuwając się od niego. – Chcę cię mieć blisko siebie. Zawsze.
– Dlaczego?
– Ufam ci – wyznała. – Wiem, że ledwo się znamy i brzmi to idiotycznie, ale tak jest. A ja naprawdę nie potrafię zaufać ludziom. Potrzebuję u boku kogoś, kogo nie będę się obawiała. Kogoś, kto będzie przy mnie bez względu na wszystko.
– Problem w tym, że ty się boisz, Carlo – skwitował Dario, posyłając jej delikatny uśmiech. – Boisz się swoich uczuć do mnie tak samo, jak ja boję się tego, co czuję do ciebie.
O jakich uczuciach on mówił?! Przecież nie łączyło ich nic wyjątkowego!
– Dario...
– Przemyślę to – obiecał, zaciskając mocniej palce na kubku. – Przyślij mi warunki umowy, a ja się odezwę w ciągu paru dni.
Wiele kosztowało ją ukrycie uśmiechu, który próbował wkraść się na jej poważną, nieco oszołomioną twarz. Gdyby mogła, uwiesiłaby mu się teraz na szyi, ale przecież była Carlą Granch. Musiała wiedzieć, kiedy utrzymać emocje na wodzy.
– Dziękuję! – Uścisnęła jego wolną dłoń, w drugiej trzymając buty, po czym ruszył w drogę powrotną. – Muszę lecieć. Mam coś do załatwienia. Odezwij się, dobrze?
Gdy skinął głową, rzuciła się biegiem w drogę powrotną.
Dario nie spuszczał z niej wzroku, dopóki całkowicie nie zniknęła mu z oczu. Fakt, iż Carla biegła za nim na bosaka, trzymając w dłoni cholernie drogie szpilki, sprawił, iż głośno się roześmiał.
Chyba nic nigdy tak bardzo nie chwyciło go za serce, jak właśnie ten krótki moment, który sprawił, że dotychczasowa złość z niego wyparowała.
𒆨ꕥ𒆨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top