✘08✘

Dario z frustracją wcisnął komórkę do sportowej torby i wrócił do zakładania stroju strażaka.

Musiał wyrzucić z głowy Carlę i jej absurdalne zachowanie, jeśli miał w pełni skupić się na pokazie, który zacznie się lada chwila.

W Hasta Rojo zawitało dziś wiele kobiet, spragnionych męskich ciał i rozrywki, a on zamierzał im to dać. W końcu był najlepszy w swoim fachu. Nie bez powodu nazywano go Apollo – na cześć greckiego boga piękna. W klubie każdy striptizer przyjmował imię, które idealnie go odzwierciedlało. Żadna z klientek nie poznawała ich prawdziwych imion, by mogli zachować choć odrobinę prywatności.

Dario ukazał swoją prawdziwą twarz nie tylko Gladys, ale również Carli, czego obecnie ogromnie żałował.

– Co z tobą? – Hugo szturchnął przyjaciela w ramię, znacząco wskazując na otwartą torbę, w którą szatyn od dłuższego czasu wpatrywał się bez słowa. – Czyżby blondyneczka już się tobą znudziła? – dodał, ukazując rząd malutkich, prostych zębów ze szparą pomiędzy jedynkami. Szczerzył się jak głupi, wyraźnie rozbawiony, podczas gdy Dario wcale do śmiechu nie było.

Ferrera zapiął torbę i sięgnął po ciężką, strażacką kurtkę, by nałożyć ją na nagi, umięśniony tors.

– Ta blondyneczka ma nie po kolei w głowie – odparł w końcu. Musiał się komuś wygadać, inaczej w końcu eksploduję i narobi głupot. – Uważa mnie za swojego przydupasa! Najpierw chciała zrobić ze mnie szofera, a teraz piszę, żebym został jej ochroniarzem i zamieszkał w jej ekskluzywnej willi!

Hugo nie potrafił zrozumieć, skąd u przyjaciela takie oburzenie. Dotychczas uwielbiał atencję ze strony kobiet, a młoda blondyneczka bez wątpienia wpadła mu w oko podczas ostatniego pokazu.

– I w czym problem? – spytał w końcu, rozkładając ręce na boki. – Raz będziesz szoferem, raz strażakiem, potem może i Spider-Manem. Zakładasz strój, bzykasz pannę, bierzesz kasę i do widzenia. Przecież robisz to od dwóch lat.

– W tym problem, że ona nie ma ochoty na żadne przebieranki, a prawdziwego ochroniarza rodem z filmów akcji. A może nawet i romansu... – Zastanowił się przez moment. – Nie wiem. Nie mam pojęcia, co tkwi w tej jej chorej główce, ale nie zamierzam brać w tym udziału.

Hugo zacisnął palce na szelkach, podtrzymujących ciężkie spodnie i uważnie patrzył na przyjaciela, który zaczął przeglądać się w dużym lustrze. Analizował przekazane informacje, odtworzył w wyobraźni wygląd blondynki, którą najchętniej sam by wyrwał, po czym oznajmił z pewnością:

– Napisz jej, że ja to zrobię.

Dario momentalnie cały się spiął. Wizja Hugo obejmującego Carlę, wywołała w nim ogromną frustrację. Ani śmiał do tego dopuścić!

– Po moim trupie – skwitował w końcu z poważną miną.

Hugo się roześmiał.

– Niby dlaczego? – dopytywał. – Skoro to wariatka, która chce ci zapewnić mieszkanie w luksusowej willi, płacąc kupę kasy za to, byś po prostu przy niej był i bez wątpienia od czasu do czasu bzyknął, a ty nie jesteś zainteresowany...

– Nie ma mowy!

– Ale ja chętnie cię zamienię! Mamy podobną karnację, ciemny zarost i włosy – wymieniał, celowo doprowadzając przyjaciela do większej furii. – Jeśli będzie chciała, zetnę dla niej nawet włosy. Wtedy to już w ogóle będę wyglądał jak twoja nieco młodsza wersja.

Dario założył na ciemną czuprynę żółty kask i odparł ze sztucznym uśmiechem:

– Skup się lepiej na pokazie, a nie dobieraniu się do majtek i majątku mojej klientki.

– Co z niej za klientka, od której nawet nie bierzesz pieniędzy? – zauważył słusznie Hugo, klepiąc towarzysza po ramieniu z radością wymalowaną na podłużnej, szczupłej twarzy.

Nie mieli czasu na dłuższą pogawędkę, ponieważ rozbrzmiała piosenka z ich układu.

W takie wieczory jak dziś działali w duecie, ponieważ pozostali tancerze mieli inne obowiązki. Nie oznaczało to jednak, że show było słabsze. Wręcz przeciwnie. Apollo i Eros byli bowiem głównymi gwiazdami Hasta Rojo i to dla nich zbierały się w klubie kobiety.

Wystarczyły głośne okrzyki, by umysł Dario skupił się na scenie i tańcu, odrzucając na bok nie tylko problemy, ale również myśli o dziewczynie, która nie dawała mu spokoju.



Szczęście, jakie czuł, opuszczając taksówkę i zmierzając ścieżką w stronę ogromnej willi, było nie do opisania.

Od zawsze marzył o tym, by dzielić życie z ukochaną siostrą bez nadzoru rodziców, którzy i tak rzadko bywali w domu. Jednak jak już w nim byli, sprawiali, iż atmosfera stawała się ciężka do zniesienia, a Chris miał ochotę zniknąć. Od zawsze czuł się gorszy, niechciany.

Podczas gdy Carla była grzeczną, rozpieszczoną dziewczynką, słuchającą się ojca, jemu przypadła rola buntownika, który za wszelką cenę pragnął kroczyć przez życie własnymi ścieżkami.

Fakt faktem, nie był mistrzem w podejmowaniu decyzji. Nie bez powodu został zamknięty na pół roku w ośrodku leczenia uzależnień, na którą rodzice wydali fortunę. Opowiadali znajomym, że ich syn wypoczywał i nabywał nowych doświadczeń w Los Angeles, by wrócić i kiedyś przejąć dowodzenie nad linią hoteli po ojcu.

Faktycznie odwiedził Miasto Aniołów. Albo raczej został w nim uwięziony, tocząc trudną walkę z nałogiem, którą ostatecznie wygrał. Jedynym ukojeniem podczas zamknięcia był fakt, iż poznał parę dziewczyn, w dodatku niebrzydkich, i mógł do woli łamać regulamin, wchodząc z nimi w interakcje.

– Moja droga, Saro! Nie sądziłem, że będzie mi tak brakowało twojej kuchni i tego pogodnego uśmiechu! – przywitał się na wejściu z czarnoskórą gosposią, otwierając szeroko ramiona, by ją uściskać.

Kobieta uderzyła go z rozbawieniem ścierką, czując ogromną ulgę na jego widok. Nie skomentowała nawet widoku papierowej torby, z której dobiegł zapach jakichś łakoci.

– Nie miałam pojęcia, że wracasz! Gdybym wiedziała, przygotowałabym twoje ulubione hamburgery z nachosami.

– Nic straconego, moja droga – zapewnił. – Chętnie poczekam na nie u siostry. Całe pół roku marzyłem o tych burgerach! – przyznał, rozmarzony. – Carlitos u siebie, mam nadzieję?

Sara skinęła głową. Z jej twarzy momentalnie znikł uśmiech. Zastąpiła go troska, którą Christian momentalnie odczytał i mimowolnie się spiął.

– Panienka miała niedawno atak paniki – wyznała tak cicho, by przypadkiem nikt inny jej nie usłyszał. – Nadal jest po nim zmęczona. W dodatku pokłóciła się z przyjaciółką. Była tutaj, ale pan Ander nie pozwolił jej wejść.

– Carla ma przyjaciółkę? – zdziwił się. Nie było go zaledwie pół roku, a w życiu jego siostry zdążył pojawić się ktoś nowy. Bez wątpienia nie byle kto, ponieważ Carla nie dopuszczała do siebie pierwszej lepszej osoby.

Miewała koleżanki, jednak z żadną nie była wyjątkowo blisko. Lepiej dogadywała się z chłopakami, przez co spędzała czas głównie z nim i jego kolegami, których od zawsze miał na pęczki.

– Sama ci opowie. – Sara wcisnęła mu w dłoń komórkę z różowym etui. – Oddaj go panience. Pan Ander kazał mi trzymać przed nią komórkę z daleka, dopóki o nią nie poprosi, ale czuję się z tym źle.

Christian posłał jej łagodny uśmiech.

– Zajmę się tym. Leć robić te cudowne hamburgery, a ja zrobię niespodziankę mojej siostrze. – Pomachał przed jej oczami papierową torbą, w której kryły się pączki.

Wbiegł po schodach, obiecując w myślach powrót do joggingu, by odzyskać dawną formę. Bez problemu przemieszczał się po ogromnej posiadłości, którą otrzymali z Carlą po ukończeniu pełnoletności. Nie chcieli mieszkać osobno. Zdecydowali, że dopóki się nie ustatkują, będą żyć pod jednym dachem.

Willa była tak duża, że spokojnie mogliby tu żyć nawet z rodzinami, jednak obydwoje wiedzieli, że pewnego dnia będą musieli odciąć łączącą ich nić i zacząć żyć osobno.

Zapukał i otworzył drzwi, wychylając jedynie głowę, by zajrzeć do środka. W pomieszczeniu panował półmrok przez zasłonięte okna. Ciszę przerywał jedynie odgłos działające nawilżacza powietrza.

Wszedł do środka i ostrożnie stawiając kroki, zbliżył się do łóżka. Od razu dostrzegł spokojną twarz siostry. Bladszą, niż zapamiętał i bez makijażu. Blond kosmyki opadały kaskadą na ciemne poduszki.

Czuł żal do siebie. Nie było go przy siostrze, gdy najbardziej tego potrzebowała.

To ona została porwana i musiała zmierzyć się z traumą, a on odegrał rolę największego męczennika i dał się całkowicie pochłonąć narkotykom. Od zawsze lubił z nimi eksperymentować. Carla zresztą też. Nigdy jednak nie przeginał i nie sięgał po nie, by się rozluźnić albo dobrze bawić podczas imprezy.

Porwanie Carli wszystko jednak zmieniło. Obwiniał się o to, co jej się przytrafiło, ponieważ gdyby był przy niej, nigdy by do tego nie doszło.

Spadał, zamiast być jej oparciem. Dołożył jej zmartwień, zamiast pomóc się podnieść.

Szkoda, że zrozumiał to tak późno.

– Carlitos, słońce. – Pogłaskał siostrę po głowie, wpatrując się w jej twarz z miłością. – Wróciłem i obiecuję, że już się mnie nie pozbędziesz. Będę cię chronił.

– Christian?

– Tak, słońce. To nie sen – zapewnił, nie spuszczając wzroku z zaspanych oczu siostry. – Jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram.

Carla wpatrywała się w niego, gwałtownie otwierając i przymykając powieki. Musiała się upewnić, że nie śniła, ani nie miała halucynacji. Widywała Poncho, choć siedział w więzieniu. Mogła też wyobrazić sobie brata, za którym tak bardzo tęskniła.

Ciepło jego dłoni było jednak zbyt realne.

Gdy zdała sobie sprawę z prawdziwości tego spotkania, odsunęła kołdrę i wtuliła się w brata, wybuchając głośnym, niepohamowanym płaczem. Czuła, jakby ktoś zdjął z jej barków niewyobrażalny ciężar. Jakby los postanowił jej w końcu odpuścić, oddając osobę, na której zależało jej najbardziej na świecie.

– Już dobrze, Carlitos. Jestem tu. – Christian głaskał ją po plecach. Miłość siostry była jedynym, co trzymała go od zawsze przy życiu.

Mieli tylko siebie. Rodzice jedynie zapewnili im dom, pieniądze i życie. Nie brali jednak aktywnego udziału w ich wychowaniu. Być może dlatego więź rodzeństwa była taka silna.

– Jak się czujesz? Kiedy wyszedłeś? – Carla odsunęła go na długość ramion. – Wszystko dobrze? Jesteś czysty? Dostałeś moje listy?

Pytania wystrzeliwały z jej ust jak z procy, wywołując ból głowy.

– Uspokój się i pozwól, że na spokojnie wszystko ci opowiem – poprosił, sięgając po papierową torbę. – Nie zrobię jednak tego bez jedzenia. Przywiozłem pączki.

Na twarzy Carli w końcu pojawiła się radość. Sięgnęła po torbę i z uznaniem sięgnęła po łakoć.

– A gdzie twoje rzeczy?

– Zostały w Los Angeles – oznajmił beztrosko. – Zamykam tamten etap mojego życia, a to oznacza nową garderobę. Król nie może chodzić w starych łachmanach, prawda?

– No przecież!

– A królowa nie płaczę, tylko doprowadza innych do płaczu. Zapamiętaj tę lekcję, moja droga i jedz. Sara robi dla nas te pyszne hamburgery z nachosami.

Carla ujrzała burgery momentalnie oczami wyobraźni i zgłodniała jeszcze bardziej. Nie jadła nic, odkąd obudziła się u boku Dario. Nie mogła się doczekać, aż spróbuję specjału gosposi. Nie jadła tych burgerów, odkąd Christian wyjechał.

Wraz z powrotem brata, zniknęło całe zło, a czarne myśli wyparowały z jej umysłu. Radość z życia na nowo odnalazła do niej drogę. Jeśli ktoś miał postawić ją na nogi, to właśnie człowiek, który siedział tuż obok niej.

Nie zamierzała pozwolić, by Christian upadł. Postanowiła pielęgnować jego skrzydła, by nigdy nie zapomniał, jak latać.

Był jej opoką. Najlepszym przyjacielem. Bratem, za którego oddałaby życie i nie zamierzała więcej go stracić. Wiedziała, że wspólnie byli w stanie pokonać każdy sztorm oraz każdą burzę.

Nie musiała dłużej ukrywać się przed światem, ponieważ w końcu miała u boku najważniejszą osobę jej życia.

Przytuliła brata raz jeszcze, pozwalając łzom spłynąć po bladych policzkach.

– Tęskniłam za tobą – wyznała szczerze, a na usta Christiana wkradł się szczery uśmiech.

– Też za tobą tęskniłem siostrzyczko. Wyglądasz jednak strasznie i musisz czym prędzej wziąć się w garść, bo ten widok łamie mi serce.

Nie musiał powtarzać jej dwa razy.

Skinęła głową na zgodę i ruszyła w stronę garderoby, by założyć coś pięknego i niebywale drogiego.

𒆨ꕥ𒆨


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top