Rozdział 9
Tata i Hope siedzieli w kuchni. Moja siostra płakała. Weszłam bezszelestnie do pomieszczenia.
- Przepraszam - powiedziałam w przestrzeń, nie patrząc ani na siostrę, ani na tatę.
Hope od razu rzuciła mi się na szyję, a tata położył mi rękę na ramieniu.
- Nie masz za co przepraszać - powiedział - Ale musimy poważnie porozmawiać.
Kiwnęłam głową, mój żołądek zwinął się w supeł a serce podeszło mi do gardła.
- No dobrze, zabijcie mnie - powiedziałam z nutą kapitulacji w głosie.
- Nikt nie ma zamiaru Cię zabijać - zaśmiała się moja siostra i pociągnęła mnie w stronę krzesła.
- Zacznijmy od tego, że nie możesz stąd wyjść dopóki nie skończymy rozmowy - zarządzili oboje.
- Zgoda - powiedziałam i usiadłam zrezygnowana. "Przeżyjesz - powiedziałam do siebie - Nikt nie chce Cię zabić"
- Tak, jak już powiedziałem chcę wyjechać do Szwecji, pogodziłem się z mamą, ale jeśli nie chcesz to nie musisz jechać, niedługo będziesz dorosła i będziesz mogła o sobie w pełni decydować - słuchałam jego monologu z przygnębioną miną. Miał rację, ale co dalej? - Jeśli nie chcesz jechać, poczekam do twoich urodzin i wtedy zostaniesz, przypiszę Ci ten dom, zostawię trochę pieniędzy i będziesz mogła żyć tutaj, jeśli chcesz możesz wynająć komuś pokój, albo zamieszkać razem z jakąś koleżanką - oddychałam powoli i spokojnie. Kiwałam głową na znak zgody mimo, że prawda jeszcze do mnie nie dochodziła. - masz jakieś pytania?
- Na razie nie... Mogę już iść?
- Tak... - tata chciał jeszcze coś dodać, ale ja już byłam w połowie drogi do mojego pokoju. Padłam na łóżko. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Czy moje życie właśnie obkręca się o 360°?
"Nie dam rady" - pomyślałam i schowałam twarz w dłoniach.
"Musisz dać radę! " - krzyczał mój głos.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Podniosłam się i je otworzyłam.
- Chcesz o tym pogadać? - spytała siostra.
Pokręciłam przecząco głową,
- Najpierw się muszę ogarnąć po wczorajszym.
- Bez urazy, ale chyba masz rację - zaśmiała się - co powiesz na makaron z serem i warzywami?
- Znasz mnie tyle lat i zawsze się o to pytasz, nigdy tego nie odmawiam!
- Okej, okej. To ja idę gotować a ty sie ogarnij - powiedziała i chwilę później już jej nie było.
Stanęłam przed szafą. Nie byłam dziewczyną, która ma pełno ubrań i nie ma w co się ubrać. Szybko wybrałam szare dresy, różową koszulkę do pempka, białą bieliznę i ruszyłam do łazienki. Podczas prysznica zauważyłam, że mój telefon dzwoni, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Albo zadzwoni jeszcze kilka razy, albo później sama oddzwonię. Gorąca woda trochę pomogła pozbierać myśli. Ale tylko trochę. Jeszcze będę nad tym myślała później.
Związałam włosy w niedbałego koka, brudne rzeczy włożyłam do kosza w łazience a bluzę Cola wstawiłam do prania.
Kiedy skończyłam ścielić łóżko zadzwonił mój telefon,
- Halo?
- Grace? Tu Evan, dzwonię z telefonu Haven, bo inaczej byś nie odebrała.
- Gratulacje, znasz mnie jak nikt.
- Nie chcę się z tobą kłócić...
- Masz mi do powiedzenia coś ważnego?
Przez chwilę panowała cisza. Potem się rozłączyłam i zeszłam na dół.
"Pojechałam z tatą do sklepu na większe zakupy jak cos chesz to zadzwoń. Jedzenie jest gotowe
Smacznego, Kocham
Hope ❤"
Wyrwałam kartkę z notesu, który był na lodówce i wyrzuciłam do śmieci.
Jeszcze nigdy nie czułam się taka samotna jak w tej chwili. Wzięłam ze sobą jedzenie i poszłam do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top