Rozdział 6
Zaraz się po prostu rozpadnę. Głupie pianki, głupi ludzie, głupie myśli i uczucia. Jestem idiotką. Po jaką cholerę wychodziłam z domu w ogóle? Normalnie to bym teraz leżała w łóżku i zastanawiała się po raz setny nad moim życiem. Teraz też to robię, ale przynajmniej byłoby mi ciepło, wygodnie, byłabym czysta bez pianek we włosach i nic by mnie nie bolało. A tak co? Nic. Jedno wielkie nic.
Mogłabym wymieniać wszystko co złe we mnie i w moim życiu, ale nie czułam takiej potrzeby. Robiłam to tysiące razy. Wszystko znałam na pamięć. Gdybym zaczęła o tym wszystkim myśleć, zalałabym się smutkiem, a jakoś muszę dojść do domu.
Nagle na dźwięk klaksonu odskoczyłam jak poparzona. Nie wpadłabym na to, że ktoś może mnie szukać. Po chwili podniosłam się z ziemi i poszłam dalej pewnym krokiem. Samochód jechał powoli obok mnie.
- Grace, wsiadaj, zawiozę Cię do domu - poznałam głos Cola, zrobiło mi się ciepło, ale moja wściekłość nie ustępowała miejsca.
- Nie. - odparłam szorstko.
- Nie wygłupiaj się! Będziesz szła w tym zimnie aż do domu? Czy ty w ogóle zauważyłaś, że minęłaś przystanek autobusowy?
- Tak, zauważyłam, nie jestem aż taka głupia.
- Dlaczego go minęłaś?
- A co Cię to interesuje? Możesz sobie jechać obok mnie, ale za żadne skarby nie wsiądę do twojego samochodu! - Krzyczałam - Po jaką cholerę w ogóle po mnie jechałeś?! Nie myśl sobie, że zrobisz maślane oczka, powiesz kilka miłych słów i od razu odpowiem Ci tym samym! Nie jestem jakąś łatwą dziwką! - nie mogłam się uspokoić, krzyczałam z całych sił, a po moich policzkach spływały wielkie łzy.
Wylewałam cały swój żal do świata za to, jak się czułam, jak wyglądało moje życie i za to co się działo w przeszłości. Nienawidziłam wszystkiego i wszystkich. Ciągle mam żal do siebie za to, że w ogóle się urodziłam. Myślę, że lepiej dla wszystkich by było, gdybym po prostu zniknęła...
- Uspokój się...Proszę... - słyszałam spokojne prośby koło mojej głowy. Chłopak trzymał mnie za nadgarstki skutecznie uniemożliwiając mi ruch. Szamotałam się i usiłowałam się wyrwać, to na nic. Trzymał mnie mocno i za nic nie chciał puścić. Kiedy się trochę uspokoiłam przyciągnął mnie do siebie i przytulił, a ja wypłakiwałam wszystko co we mnie siedziało w jego ramiona.
Nagle łapczywie zaczęłam chwytać powietrze, jakby mnie coś dusiło.
- Nic Ci nie jest? - spytał z troską
- N-nie...Wszystko w porządku...Chyba...
Siedziałam u niego w samochodzie na siedzeniu pasażera przykryta jego bluzą. Najwyraźniej zasnęłam, kiedy on cierpliwie znosił moje szlochy. Spojrzałam na niego niepewnie. Wyglądał na zatroskanego i nie wyglądał na urażonego.
- Przepraszam...- szepnęłam i zawahałam się na chwilę, zastanawiając się, czy mówić dalej - Ja...Nie wiem co we mnie wstąpiło, naprawdę przepraszam. Za wszystko co dzisiaj powiedziałam.
- Nie masz za co przepraszać, każdy ma prawo się zdenerwować, czy załamać - odparł i kątem oka na mnie spojrzał. - Jesteś silna i starasz się być niezależna od wszystkich, wiem to.
- Skąd?
- Po prostu to wiem. - uśmiechnął się lekko - Nie można trzymać wszystkiego w sobie w nieskończoność. Kiedyś musi w nas coś pęknąć i to tylko po to, by życie udowodniło nam, że są ludzie, którzy nas posklejają. Nie patrz tak na mnie!
- Przepraszam - zaśmiałam się - Nie zdawałam sobie sprawy, że chłopak może powiedzieć coś mądrego - dodałam, a on zrobił minę urażonego.
Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. Odzywałam się tylko wtedy, kiedy musiałam mu podać wskazówki dojazdu do mojego domu.
W końcu dojechaliśmy. Wysiadłam i ruszyłam w kierunku domu. W pewnym momencie odwróciłam się i wróciłam do samochodu.
- Zapomniałam, że mam twoją bluzę...
- Zatrzymaj ją na jakiś czas, ładnie Ci w niej - uśmiechnął się i odjechał
- Dddzięki! - krzyknęłam, ale nie wiem czy to usłyszał. Trzęsłam się z zimna. Stałam tam jeszcze przez chwilę. Moja komórka zaświeciła. Przyszedł sms od nieznanego numeru
"Wejdź do domu, bo jeszcze się przeziębisz C."
Skąd on wiedział, że jeszcze stoję przed domem? Poprawiłam torbę na ramieniu i weszłam do domu. Przeniosłam się do swojego pokoju najciszej jak potrafiłam. Położyłam się na łóżku i zaczęłam się zastanawiać nad sms'em.
"Jakbyś się zastanawiała nad dwiema rzeczami, to już je wyjaśniam.
po 1 : Mieszkam naprzeciwko.
po 2 : Mam twój numer od twojej siostry. Dała mi go w razie kłopotów. C."
Skoro sprawa się wyjaśniła, mogłam spokojnie spać. Nie miałam siły, żeby się umyć.
Zrobię to rano - pomyślałam i zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top