Rozdział 26

Notka pod rozdziałem, przeczytajcie koniecznie! 

Grace 

Spojrzałam na kalendarz, wskazywał 3 września.

Minął niecały miesiąc od kiedy Evan próbuje mnie do siebie przekonać. Idzie mu całkiem nieźle, ale nadal się boję, że mnie zrani. 

Evan : "Miłego dnia słońce, mogę wpaść po 18?"

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Jeszcze nie przywykłam do tego, że dostaję takie sms'y każdego dnia. Bardzo mnie to cieszyło. Nareszcie czułam się dobrze sama ze sobą, nie zastanawiałam się co ze mną nie tak, bo jest ktoś, komu na mnie zależy i kto akceptuje mnie taką, jaka jestem. 

Skończyłam rozmyślać nad moim obecnym szczęściem i zaczęłam się zbierać do pracy, zostało mi piętnaście minut, a ja nie chciałam się spóźnić. 

***

- On jest taki kochany i opiekuńczy - rozmarzyła się - a jak wytrzymamy ze sobą gdzieś tak dwa lata to może będziesz druhną - zaśmiała się i wzięła do ręki ciastko. 

Siedziałam właśnie u Haven i gadałyśmy o wszystkim i o niczym, jak to zwykle między nami. I oczywiście zeszło na temat chłopaków, przed chwilą skończyła mi opowiadać o swoim udanym związku z Colem. Teraz pewnie zapyta się mnie o...

- A jak tam z tobą i Evanem? Wybaczyłaś mu w końcu? - spytała i wbiła we mnie wzrok ciekawa odpowiedzi. 

- Nie wiem...Chyba nie do końca... - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - Ja chyba nie jestem na to gotowa. 

- Serio? - dziewczyna była szczerze zdziwiona - facet biega za tobą tyle czasu, a ty...Nawet nie wiem jak to nazwać. - blondynka pokręciła głową z niedowierzaniem. 

- Tak, właśnie tak - powiedziałam i spuściłam głowę. 

Czułam się okropnie. Czy to nienormalne, że mu nie wybaczyłam? Może faktycznie jest ze mną coś nie tak. 

- Ej, nie płacz - usłyszałam ciepły głos mojej przyjaciółki i poczułam jak mnie przytula. 

- Jak mam nie płakać? Jestem beznadziejna, pewnie nie powinnam w ogóle mieć faceta - z każdym słowem mój głos był coraz cichszy i coraz trudniej było mi oddychać. 

W końcu rozpłakałam się na dobre. Haven siedziała obok, obejmując mnie ramieniem i pocieszając. Nie wiem ile tak siedziałyśmy, ale kiedy dziewczyna poszła otworzyć drzwi było już ciemno. 

Usłyszałam Cola i Evana, którzy zażarcie sprzeczali się o coś związanego z grą, w którą zaczęli grać kilka dni temu. 

- Cześć Grace, co tam? - Cole usiadł obok mnie na kanapie i zabrał się za jedzenie ciastek. 

- Wszystko w porządku, ale chyba muszę już iść - powiedziałam niezbyt przekonująco i zaczęłam zbierać się do wyjścia. Chłopak tylko kiwnął głową nie zwracając szczególnej uwagi na moje słowa. Poczułam się trochę lepiej wiedząc, że nikt nie będzie mnie zatrzymywał ani o nic pytał.

- ja idę do siebie, mam nadzieję, że nie jest ci przykro? - spytałam Haven przytulając się do niej 

- Nie, oczywiście, że nie. Z resztą jak mam być szczera, to nie wyglądasz najlepiej - zaśmiała się i pocałowała w czoło. - do jutra. 

- Do jutra. 

- Gi, widzimy się za godzinę, tak? - wtrącił się Evan. W odpowiedzi kiwnęłam głową nawet się nie odwracając i wyszłam. Brunet chyba wyczuł mój zły nastrój, bo szybko sięgnął po kurtkę i wyszedł razem ze mną. 

Kiedy próbowałam otworzyć drzwi ręce mi się trzęsły jak galareta, w pewnym momencie upuściłam klucze. Nie miałam siły już na nic. Odsunęłam się od drzwi i oparłam się o najbliższą ścianę. Zamknęłam oczy i poczułam nowe słone łzy spływające powoli po moich policzkach. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem co tak naprawdę mnie dobiło. Fakt, że nie zasługuję na chłopaka? To, że nie umiem zrozumieć sama siebie? A może po prostu potrzebowałam się wypłakać? 

Evan otworzył drzwi i wprowadził mnie do środka. Zapalił światło, zabrał ode mnie rzeczy i położył na łóżku. Zawinęłam się w koc, podłożyłam poduszę pod głowę i dalej wylewałam swoje smutki na wierzch. 

Chłopak leżał obok mnie, głaszcząc po głowie i usiłując uspokoić, odwróciłam się w jego stronę i wtuliłam się w niego, było mi lepiej, kiedy czułam go obok siebie, czułam się bezpiecznie, ale mój mózg i tak przywracał stale ten sam smutny scenariusz. 

- Dlaczego płaczesz? - spytał po dłuższej chwili 

Zastanawiałam się nad odpowiedzią bardzo dokładnie, ale nie wymyśliłam niczego sensownego. 

- Nie wiem. Boję się - wydusiłam w końcu. 

- Czego się boisz?

- Że mnie zostawisz, pójdziesz do innej, że o mnie zapomnisz, że się nie uda... 

- Dlaczego miałbym cię zostawić? 

- Bo stoimy w miejscu...Bo ja stoję w miejscu i nie daję ci tego, czego oczekujesz - wydukałam i znów zaczęłam płakać. 

- Hej, spójrz na mnie - usiadł i podniósł mnie tak, bym spojrzała mu w oczy. Trzymał moją twarz w dłoniach, a kciukami ścierał wciąż pojawiające się łzy - Nie zostawię cię, słyszysz? I wcale nie stoimy w miejscu. To, że muszę się starać pokazuje mi, że jesteś coraz więcej warta z każdym nowym dniem i dajesz mi to czego potrzebuję. Twój uśmiech, twoja uwaga, poczucie, że jestem tobie potrzebny i to, że mam dla kogo się starać. Kocham cię najmocniej jak tylko potrafię i nie chcę, żebyś myślała, że jest inaczej. 

Jego słowa sprawiły, że moje serce się rozpłynęło. 

- Nie wierzę, że mam takie szczęście - powiedziałam szeptem bardziej do siebie, niż do niego.

- Wiesz co? Ja też nie - dodał i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. - Kocham cię. 

Uśmiechnęłam się, a moje serce drgnęło, dzisiaj pierwszy raz od dawna mogę to powiedzieć.

- Ja ciebie też - odpowiadam. 

- Czy mogłabyś powtórzyć, bo chyba źle usłyszałem...

- Kocham cię Evanie Collinsie. Mówię to ja, Grace Carpenter i stwierdzam, że to twój szczęśliwy dzień. 

_____________

Hip hip hura! Kto się cieszy? Nasze gołąbki wreszcie wyznały sobie miłość! 💓

A teraz kilka spraw do Was : 

1) Zapomniałam Wam złożyć życzenia moi drodzy, więc życzę Wam szczęśliwych ostatnich 5 minut Bożego Narodzenia i spokojnej, wypoczętej reszty świąt. I udanego sylwestra, w razie, gdybym o tym też zapomniała :P 🎄💕😄

2) Myślę, że pora zmienić opis, bo trochę odbiegłam od pierwotnego założenia, tak tylko informuję. 

3) Co powiecie, żeby dać "rozdział" ze zdjęciami wszystkich bohaterów? Piszcie! 

4) Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze, oby szło nam tak dalej! ❤

5) Dobranoc! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top