Rozdział 22
Kochani! Ważne info pod rozdziałem i miło by było, gdybyście przeczytali :)
Ps. Wstawiam jeszcze raz, bo wcześniej się nie wyświetliło :P
Grace
Właśnie sprzątałam po śniadaniu, kiedy dostałam sms'a od Hope
Jestem już na lotnisku, znajdę taksówkę i jadę :*
Przez ostatni tydzień nasze relacje się poprawiły. Rozmawiałyśmy ze sobą codziennie, wyjaśniając kilka spraw, śmiejąc się z zachowania rodziców o którym mi odpowiadała i gadając o innych codziennych sprawach, ale do tej pory nie powiedziała mi o tej ważnej sprawie.
Rozejrzałam się po mieszkaniu, by sprawdzić czy o niczym nie zapomniałam. Wszystko było w porządku, panował wręcz sterylny porządek. Nadal nie mogę uwierzyć, że to mieszkanie jest moje.
________
Hope (tak, dobrze widzisz)
Biegałam z walizką w tą i z powrotem szukając wolnej taksówki, jednak tłum ludzi mnie wyprzedzał za każdym razem. Po godzinie szukania zrezygnowana usiadlam na najbliższej ławce i wyciągnęłam telefon. Szybko wybrałam numer Cola z nadzieją, że nie jest zajęty i mógłby zabrać mnie z lotniska.
- Hej, jesteś zajęty?
- Hej Hope! Co tam? - usłyszałam damski głos w słuchawce.
- Haven? Mogłabyś dać Cola do telefonu? - spytałam lekko zdziwiona. Czemu ona odbiera jego telefon?
- Jasne - powiedziała spokojnie - Kochanie! Hope chce z tobą rozmawiać!
Czy ona powiedziała kochanie?
- No cześć, co tam? - usłyszałam rozbawiony głos chłopaka.
- Eee...Jesteś zajęty? - spytałam
- To zależy, a o co chodzi?
- A od czego zależy? Dobra, nie ważne...Jestem na lotnisku i nie mogę złapać wolnej taksówki, mógłbyś po mnie przyjechać? Chyba, że to problem, wtedy nie ma o czym mówić...
- Nie, to żaden problem, chętnie po Ciebie podjadę, powinienem być za jakąś godzinę.
- Ratujesz mi życie! Napisz mi SMS jak będziesz blisko, oki?
- Oki, do zobaczenia.
- Do zobaczenia - pożegnałam się i się rozłączyłam.
Cieszyłam się, że zobaczę Grace, ale z drugiej strony serce podchodzi mi do gardła na samą myśl. Co jeśli jeszcze jest zła za to wszystko? Albo jak popadła w depresję? A może nie poradziła sobie z samotnością? Albo zakochała się w Colu, a on ją zostawił dla Haven i już się nie przyjaźnią? Te i wiele innych pytań pojawiały się w mojej głowie. Jednak musiałam spotkać się z siostrą, żeby rozwiać wątpliwości.
Zamiast udręczać się tym wszystkim postanowiłam posiedzieć w kawiarni niedaleko. Weszłam do lokalu, był bardzo elegancko urządzony, a do tego sprawiał wrażenie przytulnego. Ściany biało-limonkowego koloru, mahoniowe panele, wielkie okna z żaluzjami w kolorze czarnej kawy, kremowe kanapy z orzechowymi poduszkami, kremowe lampy w kształcie kwiatów, a na każdym stoliku mały przezroczysty wazonik w kształcie awokado z kolorowymi kamykami i małą świeczką w środku.
Wybrałam sobie stolik w rogu, przy zetknięciu okna ze ścianą.
Po chwili podeszła do mnie mała dziewczynka. Miała śliczne falowane blond włosy, szarą sukienkę, ale największą uwagę przykuwały jej duże piwne oczy.
- Dzień dobry. - przywitała miło.
- Dzień dobry - odpowiedziałam zmieszana - Jak masz na imię?
- Jestem Sky, a pani?
- Ja mam na imię Hope. Gdzie jest twoja mama?
- Tam - powiedziała dziewczynka wskazując palcem wysoką ciemnowłosą kobietę z niemowlakiem na rękach, która właśnie zmierzała w naszym kierunku.
- Sky! Ile razy ci mówiłam, że masz nie zaczepiać ludzi? - krzyknęła zdenerwowana.
- Ale mamuś, ja znam tą panią - oznajmiła radośnie.
- Chodź idziemy! - I pociągnęła małą blondynkę za sobą.
***
- Ładną mamy dziś pogodę - próbował zagadać mnie Cole, ale niestety ja nie byłam skora do rozmowy.
Denerwowałam się jak nigdy. Ale bać się własnej siostry? To jakiś absurd! Z drugiej strony zastanawiałam się jak wygląda jej mieszkanie, czy ma pracę, jakichś nowych znajomych? I jak w ogóle poukładała sobie życie? A może jest w totalnej rozsypce? Nie wiem. Za jakieś dwie godziny wszystkiego się dowiem.
Myślałam też o tej małej dziewczynce z kawiarni. Może zaczepiła mnie z nudów? A jak chodziło o coś innego?
"Hope, przestań! Dzieci tak mają, że zaczepiają obcych ludzi, skończ się tym przejmować." - zganiłam się
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk sms'a
Mama : "Doleciałaś już? Jak będziesz u Grace to nie zapomnij dać jej prezentu od nas ;) "
Ja : "Nie sądzę czy to dobry pomysł, żeby pozdrawiać ją od ciebie. Nie chcę, żeby wpadła w szał."
Mama : " nie przesadzaj. Na pewno jest już wszystko w porządku. Co ci zaszkodzi zaryzykować? Chyba cię nie zabije, prawda?"
Ja : "Wcale nie przesadzam. Znam Grace bardziej niż ty. Z resztą, jak chcesz, to sama do niej zadzwoń, żeby ją pozdrowić."
Mama : "Ale nie mam jej numeru."
Ja : "Widocznie nie bez powodu. Muszę kończyć, cześć."
Byłam wściekła. "Na pewno jest wszystko w porządku". Znam Grace i wiem, że strasznie wszystko przeżywa, a ona mi tu mówi, że wszystko jest w porządku?! Ugh!!!
- Jesteśmy - usłyszałam głos chłopaka. Zakręciło mi się w głowie, a serce podeszło mi do gardła. Wzięłam kilka wdechów na uspokojenie i wysiadłam z samochodu.
"Dasz radę. Idziemy."
~~~~~~~
Słońca wy moje!
Zastanawiam się, czy nie pisać opowiadania tylko z perspektywy Grace, i tylko czasami dawać kogoś innego, a jak Wy myślicie? Piszcie w komentarzach ;) ( W ogóle bardzo bym się cieszyła z jakichkolwiek komentarzy i gwiazdek :P )
Do następnego :*
Zostawiajcie komentarze i gwiazdki, bo to motywuje 😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top