Rozdział 17

Grace

Rano obudził mnie krzyk Haven. Szybko wstałam i zbiegłam po schodach prawie się przewracając. 

- Co się stało? - spytałam przestraszona

- Nic strasznego - powiedziała ze stoickim spokojem i zlustrowała mnie od góry do dołu. - Dlaczego masz moje różowe skarpetki? 

Czy ona upadła na głowę? Przed chwilą krzyczała z niewiadomego mi powodu,a teraz pyta się dlaczego mam jej skarpetki, które wcale nie są jej. Nie pojmuję ludzi. 

-  A powiesz mi w końcu co się stało? 

- A odpowiesz mi dlaczego masz moje skarpetki? 

- One wcale nie są twoje. No mów! 

- Nie, to są moje skarpetki. 

Ughg...Ja zaraz nie wytrzymam. 

- Nie! One wcale nie są twoje. Odzyskałam je po kilku miesiącach, kiedyś je ode mnie pożyczyłaś i najwyraźniej nosiłaś je tak często, że uroiło ci się, że należą do ciebie. - powiedziałam szybko dając lekki upust swojej frustracji. Reszta jeszcze we mnie siedzi. - Skoro wyjaśnienia mamy za sobą, to powiesz mi w końcu dlaczego krzyczałaś? - spytałam poirytowana. 

- No dobra, niech ci będzie. Ale obiecaj mi, że nie będziesz zła. - powiedziała tak jakby za chwilę miałaby mi wyjawić tajemnice samej brytyjskiej królowej. 

- Nie obiecuję, ale się postaram. - powiedziałam przewracając oczami. 

- Hmm...Niech będzie. 

No wreszcie! 

- Cole zaprosił mnie na randkę... 

- I to jest powód żeby krzyczeć? - przerwałam jej

- Ale nie dałaś mi dokończyć - naburmuszyła się, po czym znów się uśmiechnęła od ucha do ucha i mówiła dalej - No i zaprosił mnie na tą randkę, a najlepsze jest to, że zaproponował podwójną randkę! - krzyknęła radośnie. 

- Podwójna randka? Serio? Kto z kim? - zapytałam zażenowana 

- Ja, Cole, Ty i Evan. 

- NIE MA OPCJI! - krzyknęłam tak głośno, aż Haven podskoczyła 

- Ale dlaczego nie? - spytała tak, jakby w ogóle nie miała pojęcia o kim, ani o czym mówi. 

- No przepraszam bardzo, że muszę przebić twój entuzjazm jak mały nadmuchany balonik, ale chyba zapomniałaś, jakie relacje "łączą" mnie z Evanem. - powiedziałam z wyrzutem, odwróciłam się na pięcie i wróciłam do swojego pokoju. 

Kiedy zeszłam do kuchni jakąś godzinę później zauważyłam, że jestem sama w domu. Nie przeszkadzało mi to, w końcu miałam czas, żeby wszystko jakoś ogarnąć. 

Zaczęłam od płacenia rachunków, potem ogarnęłam wszystkie papiery takie jak zaświadczenia, i książeczki z instrukcjami jak płacić PIT i inne podatki. Później sprzątnęłam kuchnię i łazienkę. Po moich męczarniach z czyszczeniem fug w korytarzu zrobiłam sobie przerwę. Zajrzałam na facebook'a i zobaczyłam mnóstwo nieprzeczytanych wiadomości. 

Pierwsza wiadomość przyszła od Will'a 

Will : Hej, czemu się nie odzywasz? I jak tam w nowej pracy? 

Ja : Nie odzywam się, bo jakoś nie mam ani czasu, ani głowy do tego, żeby mówić jakoś z sensem :P  Jak coś to dzwoń ;) 

Następna wiadomość była od Hope. 

Hope : Dalej jesteś obrażona? Odezwij się niezależnie od dnia i godziny, buziaki! :* 

Evan Worth 

"Usuń wiadomości" 

"Czy na pewno chcesz usunąć wiadomości od użytkownika Evan Worth? " 

"Tak"

"Usunięto" 

Wyłączyłam komputer. Złapał mnie wirus ABCDC - Absolutny brak chęci do czegokolwiek. Fakt, że ogarnęłam rachunki i część mieszkania, a nawet fakt, że usunęłam wiadomości od Evana nie poprawiły mojego samopoczucia. Czuję się pusta. Na niczym mi nie zależy, nic mi nie wychodzi, nie mam rodziny, bo zostawili mnie z własnej woli. Nie mam nic, po za pustym wpół posprzątanym mieszkaniem, pieniędzmi od ojca, które starczają na życie, ale od których chciałabym się uwolnić, wkurzającego zakochanego dupka na karku, chłopaka, który niby się we mnie zakochał, ale umawia się z moją przyjaciółką, przyjaciółką, która coraz bardziej się ode mnie oddala...Jak tu żyć? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top