Rozdział 16

Evan :"Możemy się spotkać?"

Evan :"Już wiem co chcę Ci powiedzieć"

Evan :"Jeśli nie chcesz mnie widzieć to mogę to spisać...W sumie to dam Ci to na piśmie, będziesz mogła sobie to zachować. Ale też Ci to powtórzę, żeby nie było."

Evan :"To kiedy? To fajnie ważne"

Tyle sms'ów dostałam w ciągu dnia. Cieszyłam się, że przeczytałam je dopiero po skończonej pracy, ponieważ wkurzyłam się niemiłosiernie. Wzięli mnie na jeden dzień próbny i już mnie wyrzucili. Pewnie dlatego, że druga kelnerka radziła sobie lepiej. Pewnie przez jej wielkie cycki. Głupota jakaś. Ale skoro mają tam takie standardy, to ja się mieszać na siłę nie będę. A po za tym, czy Evan nie może się ode mnie oczepić i  musi to wszystko wywlekać, kiedy ja chcę zapomnieć? 

Ja: "Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać" - piszę, a po kilku sekundach kasuję i zaczynam od początku :

Ja :"Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. O czymkolwiek. Już nigdy. Zostaw mnie w spokoju. I to nie jest prośba, tylko rozkaz."  

Zastanawiam się jeszcze przez chwilę, czy nie dać kilku wykrzykników, ale decyduję się zostawić wiadomość tak jak jest. Patrzę na nią przez chwilę, po czym wciskam "wyślij".

Odpowiedź dostaję niemal natychmiast. 

Evan :"Daj mi szansę, żebym to chociaż wytłumaczył...Proszę..." 

Ja : Nie umiesz czytać?! Daj mi spokój! 

Evan : I co? Teraz będziesz się ze mną kłócić przez sms'y? 

Nie mam zamiaru dać mu wygrać tej potyczki. A zapewne wyglądam dosyć dziwnie stojąc przy drzewie i koszu na śmieci na środku chodnika, dlatego mam zamiar to skończyć. 

Ja : Wcale się z Tobą nie kłócę. Tylko cię informuję o tym jak jest. Żegnam. 

Po wysłaniu tej wiadomości ruszyłam na przystanek autobusowy, który znajdował się kilka ulic dalej. 

Patrzę na ekran telefonu zaspanym wzrokiem. Dobija 21. Autobus spóźnia się już pół godziny! Nie ma mowy, żebym szła sama przez pół miasta! Pełno tu dziwnych typków.

"Zadzwonię do Cola, może po mnie przyjedzie" - pomyślałam i wybrałam numer chłopaka. 

"Cholera! Nie odbiera! Co ja teraz zrobię? O matko, a jak przyjdzie tu jakiś facet i mnie zgwałci a potem zabije?!" 

Moje myśli szalały w zawrotnym tempie, a mózg wymyślał coraz to gorsze scenariusze. 

Za to ja nie miałam zamiaru stać na tym przystanku całą noc i ze łzami w oczach wydzwaniałam do wszystkich moich znajomych, którzy mają samochód i ewentualnie mogliby mnie podwieźć. Niestety większość nie odbierała. Dopiero Jill - kuzynka jednej z moich koleżanek - odebrała telefon Lucii i powiedziała mi, że wszyscy bawią się na imprezie u Nathalie, która...Mówiąc krótko mnie nienawidzi. Tylko mnie. A reszta szkoły została zaproszona na jedną z jej wakacyjnych imprez. 

Nie wiedziałam co robić. Stałam tam jak wmurowana. Serce zaczęło mi szybciej bić, kiedy zobaczyłam nieznany mi samochód zatrzymujący się kilka metrów przede mną. Z samochodu wysiadł mężczyzna w szarej bluzie z kapturem i jeansach. Byłam tak sparaliżowana, że nie mogłam nawet mrugnąć. 

- Ej, ty płaczesz? - powiedział chłopak, którego głos wywoływał u mnie dreszcze. Poznałabym go wszędzie. Kiedyś bym się nawet ucieszyła, ale dzisiaj mam ochotę go udusić własnymi rękami. 

- Nie, wcale nie płaczę - skłamałam i dyskretnie otarłam łzy. 

Chłopak spojrzał na mnie niepewnie i otworzył drzwi od strony pasażera. 

- Nie. Nie wsiądę. - powiedziałam najbardziej spokojnym tonem na jaki było mnie stać. Do spokoju było mi bardzo daleko. Cała się trzęsłam. 

- Grace, daj spokój, proszę...- mówił miękkim głosem - przecież widzę, że jesteś przerażona i cała się trzęsiesz. Wsiadaj. 

- Evan, nie. Nie wsiądę. Za żadne skarby. - poinformowałam go, po czym odwróciłam się do niego plecami. 

Nagle poczułam jak łapie mnie w pasie i pod kolana. 

- Puszczaj mnie debilu! - krzyczałam i próbowałam się wyrwać. Ale on trzymał mnie zbyt mocno. 

- Nie wyrywaj się, bo jeszcze się o coś uderzysz - powiedział tak, jakby mówił o tym co jadł dzisiaj na śniadanie. 

Staliśmy tak...To znaczy on tak stał przez jakieś 20 minut, a ja nieskutecznie krzyczałam i próbowałam się wyrwać. W końcu zabrakło mi głosu i się poddałam. Po chwili siedziałam już w samochodzie, a chłopak zapinał mi pasy. 

***

- I co, było aż tak strasznie? - spytał. 

"Jeśli liczył na to, że mu odpowiem, to się grubo myli" - pomyślałam i przekręciłam klucz od domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka na minimalną odległość, po czym zamknęłam drzwi Evanowi przed nosem. 

- Tak mi dziękujesz?! 

Weszłam do kuchni, zapaliłam światło, wzięłam karteczkę z blatu, napisałam "Dziękuję." i wsunęłam pomiędzy podłogę a drzwi wyjściowe. 

- Porozmawiajmy...Proszę...

Nie mam zamiaru być ustępliwa. Poszłam do swojego pokoju, zgasiłam wszystkie światła i leżałam w całkowitej ciemności. Nie miałam zamiaru myśleć o niczym. Zamknęłam wszystkie myśli w pudełku, zostawiając tylko jedną. Myślałam tylko o ciemności. 

***
Dziękuję za wszystkie gwiazdki i za każdą małą motywację do dalszego pisania! 

Jeśli zostawilibyście komentarz, byłoby jeszcze milej :* 
Do następnego! :* 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top