Rozdział 8

Cole

- Hej, jesteś w domu? - usłyszałem szybkie pytanie. Nie sprawdziłem numeru, tylko od razu odebrałem. Mimo to, nie miałem problemu z rozpoznaniem rozmówcy. A raczej rozmówczyni. Chwilę się zastanawiałam po co jej ta informacja, ale podpowiedziałem.

- Yyyy... Tak, a czemu pytasz? - potem przeklinałem się w duchu za swoje "yyyy..."

- Mógłbyś zawieść mnie do Pani Lanberry? - dziewczyna nie owijała w bawełnę, musiało się coś stać. Nie wiem skąd na to wpadłem. Po prostu miałem takie przeczucie.

- Oczywiście - odparłem bez zastanowienia - Kiedy?

- Teraz - odpowiedź padła natychmiastowo - Czekam pod twoim domem. - powiedziała.

- OK.- odparłem, a ona się rozłączyła

Się porobiło. Dziewczyna, którą znam dopiero kilka godzin jest w stanie wyciągnąć mnie z łóżka w jednym momencie.

- To jak, jedziemy? - spytałem siadając za kierownicą.

- Tak, już idę! - odkrzyknęła i wsiadła do samochodu.

O nic nie pytałem. Być może dlatego, że bałem się odpowiedzi. Jej twarz nie zdradzała żadnych emocji. Widać było, że płakała. Musiało się stać coś, co nią wstrząsnęło, bo zwróciła się o pomoc. Do mnie.
Kiedy usłyszałem jej głos, zrobiło mi się ciepło, ale jej bezpośredniość ulotniła ze mnie chwilowe szczęście.

- Cole...Przepraszam, nie chciałam ci przeszkadzać, ale potrzebowałam pomocy - już chciałem jej wejść w słowo, że nie ma za co przepraszać, że zawsze jej pomogę, ale nie dała mi dość do słowa. Pozwoliłem jej mówić dalej - Należą Ci się wyjaśnienia. Jeżeli nie chcesz wiedzieć, bo...Nie wiem. Po prostu jeśli nie chcesz tego słuchać, to powiedz to teraz, nie obrażę się.

Zdziwiły mnie jej słowa. Nie wiem, czym się zraziłem, że tak powiedziała. Chciałem wiedzieć o niej wszystko. Zafascynowała mnie i dobrze o tym wiedziała.

- Mi możesz powiedzieć wszystko - powiedziałem w końcu - Możesz na mnie nakrzyczeć, możesz mi się wyżalić, możesz na mnie nagadać, możesz... Ty wszystko możesz. Znamy się dopiero kilka, czy kilkanaście godzin a Ty już zawróciłaś mi w głowie...
- Zatrzymaj się - powiedziała powoli i spokojnie. Na jej twarzy widniał lekki uśmiech. Posłusznie spełniłem jej prośbę i
zatrzymałem się na poboczu.
- Miło mi to słyszeć - powiedziała i przytuliła się do mnie najbardziej możliwie, na ile pozwalał jej mój samochód, bo do największych nie należał. Z początku w ogóle nie rozumiałem co się dzieje, a kiedy to do mnie dotarło mocniej ją uścisnąłem. Była taka delikatna i ciepła... Mógłbym ją trzymać w ramionach już zawsze.
- Nie byłby to problem, gdybyśmy wrócili? - spytała nieśmiało kiedy już się ode mnie oddaliła.
- Ja nie widzę żadnego problemu - powiedziałem napełniony nową energią. Chyba... Szczęściem.
- A skoro mogę Ci się wyżalić to... Moi rodzice się rozstali kiedy miałam 13 lat, moja siostra miała wtedy 12. I to nie jest tak, że się rozwiedli ale... Nie wiem jak to nazwać.... Moja mama jest lekarzem i dostała pracę w Szwecji, razem z mieszkaniem i wszystkim. Przyjęła tę pracę odrazu, nawet nie pytała się ani taty, ani mnie, ani Hope. Po prostu jednego dnia spakowała się i powiedziała że wyjeżdża do Szwecji do pracy, a jak ktoś chce z nią jechać to przyjedzie po nas za 3 dni i wyjechała. W ciągu tych dwóch dni Hope się na to zdecydowała i mama ją zabrała. Przez 3 lata miałam z nią jakiś tam kontakt 15 minutowy codziennie, ale potem przestała dzwonić. Z Hope widziałam się raz na 2 tygodnie. I tak to jakoś zleciało. Tata nie przejmuje się mną bardziej niż to konieczne. Za to dzisiaj usłyszałam że...Chce wyjechać do Szwecji. Nie wytrzymałam, spakowałam się i zadzwoniłam do Ciebie. - jej słowa wylatywały z niej tak szybko, że ledwo co zrozumiałem, ale jakoś mi się to udało.
- Rozumiem - powiedziałem i zaśmiałem się - to dlatego wyglądasz jak byś nie spała całą noc... - urwałem i natychmiast pożałowałem swoich słów.
- Nie zdążyłam nic ze sobą zrobić - powiedziała cicho a na jej policzkach zauważyłem rumieńce
- I dobrze, że nie zdążyłaś... W ciągu dalszym jesteś piękna a teraz jeszcze bardziej naturalna - zarumieniła się jeszcze bardziej a ja się uratowałem.
- Jesteśmy.
- Dziękuję Cole - odparła, dała mi buziaka w policzek i wysiadła.
Nie posiadałem się z radości. Może to głupie, ale cieszę się z tego jak małe dziecko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top