^Koniec^


Nawet dobrze się we dwójkę bawiliśmy, poszliśmy chyba wtedy do jakiegoś sklepu.. nie pamiętam dokładnie, ale pamiętam że wracałem do domu z napojem w ręce więc to chyba był sklep.

Kiedy szliśmy w stronę mojego domu minął nas wóz straży pożarnej. Nie przejąłem się tym dopóki nie przejechały jeszcze dwa kolejne, a za nimi karetka.

Nie rozumiałyśmy z Alice co się dzieje (tak, ona chyba była Alice) więc podbiegliśmy trochę żeby to sprawdzić.

A potem zobaczyłem dym... wyglądał jakby unosił się znad mojego bloku... Pobiegliśmy tam z Alice i zobaczyliśmy pożar.

To było straszne, bardzo straszne. Ogień był wszędzie a dwa pierwsze piętra były totalnie zawalone... jednym z nich było to na którym ja mieszkałem.

Popłakałem się wtedy chyba i zacząłem coś krzyczeć, nie pamiętam dokładnie tak jak mówiłem. Podszedł do mnie jakiś facet i coś mówił, ale ja nie rozumiałem co się dookoła mnie dzieje, a przed oczami miałem widok płomieni.

Dosłownie czułem się jakby mi się to śniło, tylko że to nie był sen.

Alice też próbowała pomóc mnie uspokoić, ale chyba jej też się nie udało. Wtedy chyba z tego co pamiętam po raz pierwszy i ostatni ''pokazały'' się moje skrzydła.

Potem definitywnie użyłem magii.. bo w pewnym momencie już mnie tam nie było tylko byłem na jakimś kamieniu. W górach.

I dookoła było kompletnie pusto.

Chyba potem jeszcze płakałem rzez dosyć długo... nie wiem dokładnie ile. Nie wiem nawet w sumie do końca dlaczego, ale wyglądało na to że zostałem sam (teraz jak o tym myślę, to Alice też była fajna, ale nie lubiliśmy się aż tak mocno, po prostu lubiła ze mną łazić po sklepach)

No a potem usłyszałem że ktoś idzie po śniegu. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top