1. Usłyszał

- Czyli to tu mają grać te chińskie grzyby? - zapytała Marta, moja przyjaciółka. Rozbawiło mnie to określenie, a mój wujek tylko pokręcił głową z uśmiechem.

- Pomóc ci w czymś? - zapytałam mojego wujka, który zaczął majstrować coś przy głośnikach.

- Mogłabyś mi przynieść kabelek z taką końcówką? - pokazał mi dziwne, okrągłe wejście. Przyjrzałam się dokładniej.

- Dobra, a gdzie może być?

- Prawdopodobnie będzie w pomieszczeniu technicznym... Jak wyjdziesz tamtymi drzwiami, korytarzem na prawo, schodami na dół i trzecie drzwi na lewo. - poinstruował mnie i wrócił do pracy nad głośnikiem. Pokiwałam głową i skierowałam się w stronę odpowiedniego wyjścia.

Oby to była ciekawa wycieczka.

- Martix, chodź! Przydasz się! - zawołałam Martę i chwilę później razem skierowałyśmy się w stronę pomieszczenia technicznego...

Przynajmniej tak myślałam.

Każde drzwi były takie same, nieoznaczone i było ich od cholery. Błądziłyśmy razem po korytarzu, aż doszłyśmy do schodów.

- To chyba tu, no nie? No są schody... - zaczęła moja przyjaciółka.

- Chyba tak. A tam, najwyżej się zgubimy - odpowiedziałam, wzruszając ramionami i razem zeszłyśmy na niższe piętro. No i zonk, bo były tu tylko dwie pary drzwi. - No i zgubiłyśmy się.

Zaczęłyśmy się rozglądać jak zagubione dzieci, którymi byłyśmy. Nie do końca wiedziałyśmy co robić, w końcu jesteśmy pierwszy raz w tym budynku.

Zaczynamy zabawę?

- Weź zadzwoń po twojego wujka, niech po nas przyjdzie. - zaproponowała Marta, a ja wyjęłam swój telefon.

- No chyba nie... - miałam ochotę trzasnąć czymś (lub kimś) o ścianę. Martix spojrzała na mnie pytająco. - Telefon mi padł...

- Świetnie. Po prostu zajebiście. No i co teraz? - zapytała Marta, a ja oparłam się o ścianę, żeby pomyśleć. - Zacznijmy wołać o pomoc, może ktoś usłyszy.

- A wiesz jak jest „pomocy" po koreańsku? Bo nie sądzę, żeby ktoś tu rozumiał polski, a wujek raczej nas nie usłyszy.

Marta stanęła obok mnie i również oparła się o ścianę. Stałyśmy tak, rozkminiając wszelkie możliwe opcje.

- Weźmy wbijmy przez randomowe drzwi na tym piętrze i zapytajmy o drogę. - zaproponowałam.

- A znasz koreański? Bo ja znam tak dobrze, że w ogóle. - odpowiedziała Marta i znowu zapadła cisza.

- No to co, zostaje nam jedyna opcja - powiedziałam i wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia. Odlepiłyśmy się od ściany i podeszłyśmy do najbliższych drzwi. Otworzyłam je zamaszystym ruchem i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nic ciekawego ani potrzebnego. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się do Marty. - Idziemy do góry czy sprawdzamy resztę drzwi?

- Sprawdźmy wszystkie, czemu nie - odpowiedziała i ruszyła do następnych drzwi, za którymi znajdował się... magazyn? Jakiś schowek? Cokolwiek to nie było, było tu dużo starych mebli, reflektorów, desek i Bóg wie czego jeszcze. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, gdy nagle usłyszałam głos Marty. - Ej, patrz na to!

Odwróciłam się w jej kierunku i zobaczyłam moją przyjaciółkę stojącą przy starej konsolecie z podpiętym mikrofonem, który trzymała Martix.

- Dawaj, zaśpiewamy coś. Albo bardziej ja zaśpiewam, ty będziesz ogarniać konsolę.

- Martix, mamy inne rzeczy do zrobienia. Wrócimy tu później. Musimy znaleźć to cholerne pomieszczenie techniczne i znaleźć ten cholerny kabelek. Chodźmy. - powiedziałam i spojrzawszy na Martę, wyszłam z pomieszczenia.

- Dobra, to gdzie teraz? - zapytała, gdy dorównała mi kroku. - Idziemy do góry?

- Yup - odpowiedziałam i weszłam schodami na wyższe piętro. - Zobaczmy tu najpierw.

Otworzyłam pierwsze drzwi i moim oczom ukazało się pomieszczenie pełne przeróżnej technologii; w kącie leżały głośniki, konsolety, a na półkach regałów leżały przeróżne mikrofony i kłębiły się kable.

- Yeah! Trafiłyśmy do pomieszczenia technicznego! Teraz tylko znaleźć ten walony kabelek... - powiedziałam i ruszyłam gdzieś w głąb pomieszczenia, rozglądając się po półkach.

- Stara, jak ma wyglądać ten kabelek? - zapytała Marta, stojąc po drugiej stronie regału.

- No taki... Taki... - zaczęłam kręcić palcem kółka, nie do końca wiedząc, jak opisać końcówkę. - No takie kółko z takim... No... Taką kropką...

- Okeeej... - powiedziała Marta i zaczęła szukać w niezliczonych zwojach przewodów i innych łączy. Szukałyśmy tak dobre piętnaście minut, gdy w końcu Martix wydała okrzyk radości. - O takie coś chodzi?

Spojrzałam na nią i na to, co trzymała w ręce.

- Yup! Dobra, w końcu możemy stąd spadać. - powiedziałam i ruszyłam do wyjścia, a Marta za mną. Przystanęłyśmy na korytarzu i zaczęłyśmy się rozglądać.

- W którą stronę mamy teraz iść? - zapytała Martix. Rozejrzałam się jeszcze raz i wskazałam na prawą stronę korytarza. Wymieniłyśmy spojrzenia i ruszyłyśmy tamtą stroną. Na całe szczęście nie zgubiłyśmy się znowu.

- No ile można czekać? - odezwał się wujek, gdy nas zobaczył. - Macie kabel?

Podałam wujkowi wspomnianą rzecz. Podłączył ją do głośnika i znowu wykonał jakąś magię.

Też tak chcę...

A nie po piwnicach łazić!

- Teraz trzeba sprawdzić, czy to zadziała - powiedział i zwrócił się do mnie. - Chcesz dokonać próby dźwięku?

- Okej! - odpowiedziałam i złapałam za mikrofon, który wyciągnął wujek. Ruszyłam z nim na scenę i nie wiedziałam co zrobić.

- Young man, there's no need to feel down ¬- zaczęłam śpiewać to, co mi pierwsze przyszło na myśl. - I said, young man, pick yourself off the ground...

Śpiewałam, zupełnie nie zwracając uwagi na to, czy śpiewam odpowiednie dźwięki albo czy robię z siebie idiotkę. Nawet jeśli, to co z tego. Najważniejsze było to, że się dobrze bawię. Wczułam się w piosenkę i z uśmiechem śpiewałam, wymachując rękami.

~*Beomgyu's POV*~

- Szybciej, zaraz się spóźnimy! - pośpieszał nas Soobin. Zaraz mieliśmy zacząć próbę, a my dopiero co weszliśmy do budynku. Oczywiście prawie się zgubiliśmy, ale po parunastu minutach błądzenia po korytarzach, w końcu dotarliśmy za kulisy.

- Ej, też to słyszycie? - zapytał Taehyun. Wszyscy pokiwaliśmy głowami, gdy dobiegł nas dźwięk przypominający śpiewanie. - Ktoś śpiewa, czy mi się wydaje?

Postanowiliśmy sprawdzić, skąd dobiegają te odgłosy i co je powoduje. Nasze dochodzenie doprowadziło nas do sceny, gdzie...

O. Mój. Boże.

~*główna bohaterka's POV*~

Skończyłam, gdy zapomniałam tekstu. Otworzyłam dotychczas zamknięte oczy i zdziwiłam się widownią.

- No i co się tak patrzycie? - zaczęłam po angielsku do nowo przybyłych. Czterech z nich ruszyło w swoim kierunku, tylko jeden dalej stał i się patrzył. Zeszłam ze sceny, próbując nie zwracać uwagi na tego chłopaka.

- Jak masz na imię? - wydukał po angielsku, gdy do mnie podszedł.

- Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz.

Spojrzał na mnie zdezorientowany. Dopiero wtedy się zorientowałem, że musiałam to powiedzieć normalnie po polsku.

Fajnie...

- Never mind! - odkrzyknęłam i uciekłam do wujka, gdzieś za widownię.

//Ktoś chce więcej?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top