Rozdział 2
YUKICHI
Posłusznie zaniosłem paczkę do naszego pokoju i ukryłem tak by rodzice nie mogli jej znaleźć. Następnie od razu przykleiłem się do okna, z którego rozciągał się widok na ulicę przed blokiem. Mimo panującego mroku zauważyłem na dole brata idącego z jakimś facetem w czarnym płaszczu. Patrzyłem jak odchodząc coraz bardziej tracąc ich z oczu.
Nie podobał mi się to wszystko, lecz zamierzałem dotrzymać obietnicy. W nocy, kiedy rodzice już spali wyciągnąłem kopertę i zacząłem liczyć znajdujące się w niej pieniądze. Po skończeniu zszokowany schowałem do niej równo pięćdziesiąt tysięcy jenów. Skąd on wytrzasnął tyle pieniędzy?! Może napadł na jakiś bank i teraz musiał się ukryć na kilka dni. Albo coś równie niedorzecznego i nielegalnego. Jak wróci to się go o to zapytam.
Z niepokojem poszedłem do wołających mnie rodziców. Siedzieli razem na kanapie przed telewizorem i otwartą butelką piwa.
- Gdzie jest Haruki?- Spytał ojciec podniesionym głosem.
- Mówiłem już wam, że nie wiem. Sam chciałbym wiedzieć.
- Wynocha do pokoju!
Wchodząc do pokoju zamknąłem za sobą drzwi i przystawiłem do nich ucho.
- Gdzie on może być?- Odezwała się zmartwiona matka.
- Nic mu nie będzie.
- Może nie powinnam go wtedy wyrzucać- powiedziała jakby ruszyło ją sumienie.
- Przestań!- Wrzasnął na nią.- Ze smarkaczem były same kłopoty. Pewnie uciekł, bo poczuł się dorosły. Zobaczysz, jeszcze do nas wróci, bo sobie sam gówniarz nie poradzi.
- Jeśli ktoś go porwał?
- Kto by go chciał? Nieudacznik jeden. Poza tym, wiesz że i tak nie moglibyśmy tego zgłosić. Rozmawialiśmy o tym. Przyszli by tutaj, zobaczyli to i jeszcze zabrali nam kasę na dzieci, a może samego Yukichiego.
- Racja.- Przyznała posłusznie.
- Poczekaj. Daj mu jeszcze tydzień, a zobaczysz że wróci.
- A co ze szkołą, dyrektorka powoli przestaje wierzyć, że zachorował.
- Głupi babsztyl. Najwyżej zgłosi się zaginięcie, ale nie będziemy mocno naciskać na jego odnalezienie. Szkoła przestanie nam zawracać głowę, ale niestety kasa się zmniejszy.
Matka nic nie odpowiedziała. Siedziałem wściekły. Co z nich za rodzice?! Dopiero po tygodniu tygodniach zauważyli brak swojego pierworodnego, a tydzień później zaczęli mnie o niego wypytywać. Tylko kasa im w głowie. Dzisiaj byłem zapłacić rachunki. Na szczęście nie pytali o pieniądz, co w sumie było dziwne.
Mimo wszystko chciałem żeby Haruki wrócił jak najszybciej. Teraz rozumiałem przez co on musiał codziennie przechodzić. Wszytko o co normalnie czepili by się jego, teraz spadało na mnie. Już wolałem jak to on za wszystko obrywał.
Poderwałem się z podłogi na dźwięk mojego telefonu. Szybko wygrzebałem go ze skrytki i spojrzałem na wyświetlacz. Wiadomość od Haruki.
U mnie wszystko w porządku. Nie martw się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top