Rozdział 7

Witam wszystkim w nowym roku :D Mam nadzieję,że dobrze bawiliście się na sylwestra. Zapraszam do przeczytania kolejnego rozdziału. Jak Haruki radzi sobie z wielką tajemnicą o sobie trzymaną w tajemnicy przed światem? Czy poznanie nowych znajomych zmieni coś w jego życiu.

--------------------------------------------------------------------------------------

Haruki

Nie czekałem długo na zjawienie się Daisuke. Cieszyłem się, że ubrałem się odpowiednio i nie musiałem się przebierać. Z tego co mi Masaru powiedział o swoim zespole wiedziałem, że będą pasować raczej jakieś czarne ciuchy, więc wygrzebałem coś z garderoby zaopatrzonej przez Makoto.

- Słuchaj, miałbyś może chęć wziąć udział w jednej sesji? Potrzebuje jeszcze jednego modela, a ty byś się świetnie nadawał.- Odezwał się białowłosy w drodze do klubu.

- Jaka sesja?

- Jakaś reklama spodni. Można nieźle zarobić.

- Nie wiem czy bym się nadawał... - Nie byłem do końca przekonany.

- Przystojny, młody, świetna figura. Nadajesz się jak nikt inny.- Zarumieniłem się słysząc te komplementy.- Wiesz co, przyjdź. Jak będziesz chciał to weźmiesz udział, a jak nie to zobaczysz na czym to polega i może następnym razem.

- Zgoda.

- Przyjdę po ciebie pojutrze o dziewiętnastej. Nie stać mnie na wynajęcie sali w godzinach popołudniowych, więc muszę pracować wieczorami, gdy nikt na pewno nie zajmuje sali.- Wytłumaczył się, mimo że nie musiał.

Klub był bliżej niż sądziłem, lecz sam z pewnością bym go nie znalazł. Weszliśmy do środka, przepchaliśmy się przez rozszalały tłum i dotarliśmy do samej barierki przy scenie.

- Zobaczysz, są naprawdę świetni.

Miał rację, koncert był rewelacyjny. Po nim udaliśmy się za scenę. Pierwszy raz byłem w takim miejscu, jak i pierwszy raz na imprezie. Masaru zaprowadził nas do pomieszczenia, gdzie czekali na nas pozostali członkowie zespołu. Przedstawił mnie wszystkim po kolei. Hanako- menadżerka, perkusistka o czerwonych długich włosach o czarnych końcówkach i szaroniebieskich mądrych oczach. Noboru- basisata o jasnobrązowych włosach i złośliwym spojrzeniu. Ichiro- gitarzysta o ciemnobrązowych oczach i znudzonym spojrzeniu. Lecz jedna osoba zwróciła moją uwagę...

- Satoru, nasz lider, wokalista i starszy brat Hanako.

Miał średniej długości nastroszone czerwone włosy o czarnych końcówkach podobnie jak siostra. Ciemnobrązowe oczy przeszywały mnie na wylot.

- Miło cię poznać.- Jego spojrzenie było władcze, pewne siebie i pełne pożądania. Podszedł podając mi rękę.

- Mi także.- Kojarzyłem skądś jego twarz, a przynajmniej te rysy twarzy.- Wyglądasz znajomo, widzieliśmy się już gdzieś?- Nawet jeśli nie, to wyglądał strasznie pociągająco. Na pewno nie zawiódł by mnie w łóżku. Gdyby jeszcze okazał się tak dominujący na jakiego wyglądał...

- Raczej nie, zapamiętał bym taką ładną buźkę- uśmiechnął się prowokująco.

- Dobra, starczy tego.- Przerwał Masaru.- Ruszamy na imprezę!

Wiedziałem, że warto będzie kiedyś spróbować się jeszcze z nim zobaczyć. Muszę go wypróbować.

Zanieśliśmy rzeczy zespołu do busa i udaliśmy się na wyższe piętro klubu. Pomieszczenie było pełne kolorowych świateł, spoconych nastolatków oraz całe było przesiąknięte wonią alkoholu. Czekały tam na nas trzy znajome Masaru i Daisuke. Czarnowłosa Noriko, Seiko o krótkich brązowych włosach oraz Yuki o długich włosach o kolorze blondu zmieszanego z rudym. Jedno co wiedziałem, że kobiety łatwo poznać po włosach. każda starała się mieć oryginalną fryzurę i kolor, więc łatwo je było rozróżniać.

Wszyscy pili, śmiali się, rozmawiali. Nawet do mnie przysiadły się trzy panie. Muszę przyznać, że były ładne, lecz nie interesowały mnie w ten sposób. Wzniesiono nawet toasty za poją pierwszą imprezę oraz za to, że Daisuke jest znowu do wzięcia. Muszę przyznać, że białowłosy był przystojnym facetem, lecz nie interesował mnie na razie stały związek. Jednak gdyby chciał jakiś jednorazowy numerek, nie odmówiłbym.

Gdy zrobiło mi się gorąco i słabo wyszedłem na balkon znajdujący się nieopodal miejsca które zajęliśmy. Pochylony opierałem się przedramieniem o barierkę. Po dłuższej chwili zauważyłem, że zjawiła się Seiko. Starała się do mnie dyskretnie przysunąć, lecz średnio jej ta dyskrecja wychodziła. Zastanawiałem się nad odsunięciem się w bok, lecz stałem niemal przy samej ścianie, więc za dużo by to nie pomogło. Widać, że się nad czymś zastanawia.

- Ładna noc, prawda?

- Tak. Ciepła i przyjazna.

Poczułem jej drobną dłoń na swoim ramieniu. Spojrzałem na nią, a ona zaskoczyła mnie pocałunkiem. Odwzajemniłem go raczej z przyzwyczajenia niż z jakiegoś innego powodu. Był to powolny pocałunek nieco smakujący słodkim alkoholem. Kiedy oderwała się od mich ust patrzyła zawstydzona przed siebie.

- Nie wiem dlaczego to zrobiłam- wyznała.- Przepraszam.

- Nie przepraszaj- odpowiedziałem beznamiętnie nawet na nią nie patrząc.

- Jak dobrze znasz Masaru?

- W sumie znamy się od niedawna...- Bardzo, bo aż od wczoraj.- A o co chodzi? Mów.

- Podoba mi się. Próbuję jakoś zwrócić na siebie jego uwagę, lecz jakoś nie za bardzo mi to wychodzi. Pomagam Daisuke, bo jest moim przyjacielem i jest dobry w tym co robi, ale jest też cicha nadzieja, że w ten sposób Masaru zauważy mnie. Że pomagam jego przyjacielowi.

- Mówiłaś mu to?- Świetnie, skończyłem jako lekarz złamanych serc.

- Boje się odrzucenia.

- Może kogoś ma na oku, dlatego nie zwraca na inne uwagi?

- Tak sądzisz?

- Nie wiem. Tylko zgaduje.- Nie wiedziałem co jej poradzić.

- A ty masz kogoś, kto ci się podoba?

- Nie interesują mnie stałe związki- powiedziałem wprost.

Nastała chwila niezręcznej ciszy. Oboje wpatrywaliśmy się przed siebie.

- Może powinniśmy już wracać- odezwała się w końcu przerywając ciszę.

- Idź pierwsza.

- Mogę? Jeszcze...?

Pocałowałem ją jeszcze raz. Pocałunek był dłuższy od poprzedniego, lecz również nie był poparty żadnymi głębszymi uczuciami.

- A właśnie, Satoru kazał mi to tobie przekazać- podała mi złożoną karteczkę.- Świetnie całujesz- powiedziała wychodząc.

Kobieto, ty nie wiesz co te usta potrafią, zaśmiałem się w duchu. Rozłożyłem karteczkę i uśmiechnąłem się widząc co jest na niej napisane. Z uśmiechem schowałem ją głęboko w kieszeń. Stałem jeszcze chwilę sam, a po chwili również wróciłem do całego pijącego towarzystwa. Impreza trwała do momentu, aż ludzie nie zaczęli wracać do domów.

Podwiózł nas Satoru. Chociaż jazda z facetem, który wypił więcej niż powinien niezbyt mi się podobała, mimo to nie protestowałem. W milczeniu wszedłem do busa licząc tylko, że nie wylądujemy na żadnym drzewie lub innym samochodzie.

- Może jeszcze zajdziemy do mnie? Mam w domu jeszcze jakiś alkohol.- Spytał gdy szliśmy w stronę naszych bloków.

Nie oszczędzał się w klubie i jeszcze mu mało. Zgodziłem się. Nie chciało mi się jeszcze wracać do pustego, obcego mieszkania. Od progu przywitał nas pies, lecz szybko odszedł ze skulonym ogonem.

- Cholera!

- Co się stało?- Spytałem podchodząc do Masaru zaglądającego do barku.

- Myślałem że jeszcze coś zostało, a wygląda na to, że wypiłem wszystko ostatnim razem z Daisuke.

Usiadłem na kanapie nie czekając, aż spyta czy chciałbym usiąść.

- Mało mówisz o sobie. Coś ukrywasz, a moja wewnętrzna dziewczynka jest bardzo ciekawa co.- Powiedział zbliżając się do mnie.

- Może coś ukrywam, a może nie.

- Jak z Seiko? Przeleciałeś ją czy twój sprzęt nie dał rady?

- Uważasz, że mój sprzed nie dałby rady kogoś zadowolić?

- Pewnie używany raz na święta nie pamiętał jak to się robi, więc... Nie poruchałeś.

Podszedłem do niego. Wycofywał się dopóki nie napotkał za sobą ściany. Szybkim ruchem oparłem dłoń o ścianę tuż koło jego głowy. Ja mu pokarze sprzęt używany tylko na święta! Będzie błagał, żebym nie przestawał!

- W trzy lata poruchałem więcej niż ty przez całe swoje życie.

Zaśmiał się. Odczekałem chwilę, pozwoliłem mu na ten chwilowy śmiech. Kiedy przestał uśmiechnąłem się lekko. Zacząłem rozpinać jego rozporek. Przestał się śmiać. Przyglądał się temu co robię wyzywającym spojrzeniem. Prowokującymi ruchami ściągnąłem jego spodnie. Materiał jego bokserek był naprężony od nabrzmiałego członka. Ściągnąłem również je i od razu zabrałem się do roboty. Jego jęki jeszcze bardziej mnie podniecały zachęcając do roboty. Czując jego rosnące coraz bardziej podniecenie przestałem.

Ucieszył mnie jego niezadowolenia.

- Czego chcesz?- Wyszeptałem zmysłowym tonem.

- Jeszcze- wydyszał.

- Czego chcesz, konkretnie.

- Przeleć mnie- błagał.

To jest to, co chciałem usłyszeć. Wstałem i przyssałem się do jego ust. Językiem zwiedzałem jego wnętrze jednocześnie sprowadzając go na podłogę. Zacząłem ściągać z niego ubrania. Błądziłem dłońmi po jego ciele na dłużej zatrzymując się przy jego sutkach. Jęczał mi w ustach. W końcu sam będąc już nieźle podniecony obróciłem go na brzuch. Leżał na podłodze, gdy ja ściągałem z siebie spodnie. Wszedłem w niego powoli całując jego szyję. Poruszałem się początkowo powoli by go przyzwyczaić. Gdy zauważyłem, że zaczął się rozluźniać przyśpieszyłem ruchy. Jak mi tego brakowało. Wchodziłem w niego głęboko i gwałtownie odczuwając ogromną przyjemność. Jego jęki jeszcze bardziej mnie pobudzały. Doszedłem w nim z westchnieniem rozkoszy.

- Obróć się- sapnąłem do niego.

Objąłem jego członka ustami i dokończyłem swoją robotę. Połknąłem wszystko i wstałem podając mu rękę. Chwycił ją. Pomogłem mu wstać i obaj zasiedliśmy na kanapie zabierając po drodze swoje rzeczy z podłogi. Założyliśmy samą bieliznę. Każde z nas miało nadal ciężki oddech.

- Nadal uważasz, że używam go tylko na święta?

- Kurwa, stary. Jeszcze nikt mi tak nie obciągnął, ani nie przeleciał.

Był to dla mnie komplement. Mnie też było dobrze, jednak wolałem być stroną uległą. Brakowało mi kogoś kto by dominował, poniżał mnie, rozkazywał.

- To przeleciałeś Seiko?

- Nie. Pocałowała mnie, po czym zawstydzona powiedziała, że leci na ciebie.

- Serio?- Wydawał się być zdziwiony.- To nie wyjdzie.

- Dlaczego?

- Kocham Daisuke.

- A on o tym wie?

- Nie.

Znów robię za psychologa od związków. Ciekawe czy Daisuke kogoś kocha.

- Mogę cię o coś pytać?- Odezwał się niepewnie.

- Pytaj.

- Co miałeś na myśli mówiąc, że w trzy lata przeleciałeś więcej osób niż ja przez całe życie?

- Dokładnie to co powiedziałem.

Ta odpowiedź go nie usatysfakcjonowała.

- Nie mówisz o sobie za wiele. Co robiłeś po skończeniu szkoły?

- Nie mogę powiedzieć co robiłem ze swoim życiem do czterech lat wstecz.

- Dlaczego?- Kontynuował.

- Nie mogę.- Chciałem, żeby przestał pytać.- Można powiedzieć, że umowa mi tego zabrania.

- Umowa? O czym ty mówisz.

- Nie mogę ci powiedzieć! Nikomu!

Tak bardzo chciałem o tym powiedzieć. Wyżalić się, wypłakać łzy wzbierające się we mnie. Nie chciałem nosić tego ciężaru sam, lecz wiedziałem, że nie mogę mu powiedzieć.

- Już... spokojnie...

Przybliżył się do mnie i objął mnie czule. Schowałem głowę w zagłębieniu jego szyli i pozwoliłem łzom popłynąć.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top