Rozdział 4
MAKOTO
Czułem niewyobrażalną ulgę wracając z firmy. W końcu czas dla siebie. A nie, jednak nie. Dzisiaj znowu schodzą się goście. Może powinienem przystopować trochę z tymi imprezami? Ale pozwalały mi one wyszaleć się. Mogłem to również zrobić w samotności, lecz zabawa grupowa dostarczała innego rodzaju zadowolenie oraz od pewnego czasu swoistą dumę. Tak, byłem z niego bardziej dumy niż ze swoich już dorosłych dzieci, które nic szczególnego nie osiągnęły.
Wszedłem do domu, przebrałem się z służbowych ciuchów w jasną, luźną koszule i ciemne spornie po czym rozpocząłem przygotowania na wieczór. Musiałem znieść wszystkie zabawki do jednego pokoju. Trzeba byłoby też zorganizować trochę napojów, tych procentowych w szczególności oraz jakieś przekąski. No i oczywiście trzeba jeszcze wyszykować chłopców. Chwyciłem za telefon.
- Tak szefie?- Odezwał się jeden z moich pracowników.
- Przygotuj mi na dzisiejszy wieczór chłopców. Zabawa w pokoju szóstym.
- Ilu?
- Z pięciu.- Wychodziło około trzech na jednego. Powinno wystarczyć.
- JEGO też?
- Tak- odpowiedziałem krótko.
Rozłączyłem się i zająłem się przygotowaniem rzeczy, które byłem w stanie sam zrobić. Zająłem się alkoholem i wyżywieniem. Tutaj sprawa była o tyle prosta, że wystarczyło wszystko poznosić do sali. Wszystkie przekąski były już gotowe, a w kwestii procentów to goście sami sobie robili mieszanki jakie tylko chcieli, ja tylko musiałem go im zapewnić.
Pół godziny przed wyznaczoną godziną imprezy wszytko i wszyscy byli już gotowi. Dziesięć minut przed czasem zaczęli schodzić się goście. Wszyscy wiedzieli dobrze, gdzie się udać. Dołączyłem do całego towarzystwa wraz z ostatnim gościem.
- Skoro już są wszyscy to możemy zaczynać zabawę, prawda panowie?
Odpowiedziały mi uśmiechy pojawiające się na twarzach oraz ciche pomruki. Dałem znak pracownikowi przy wejściu, żeby zaczął wprowadzać po kolei chłopaków. Weszło czworo po czym nastąpiła długa przerwa przed wejściem ostatniego. Najlepsze zostawiłem na koniec. Szedł z ponurą miną, lecz dobrze wiedziałem co teraz czuł. Był podekscytowany i pełen pożądania. Wśród zgromadzonych rozpoczęły się szepty. Jego ruch oraz wygląd wzbudzał sensacje wśród wszystkich. Tak, to jest moja duma, moja gwiazda.
Cała piątka stała w rzędzie spoglądając na wszystkich zgromadzonych. Oczy niektórych wyrażały smutek, rozpacz, strach, ale nie jego. Szare oczy patrzył na nich z wyższością. Jeszcze mógł sobie na to pozwolić.
- To życzę wam miłej zabawy. Wszystko czego sobie zażyczycie, a jest dzisiaj dozwolone znajdziecie na stołach.
Uśmiechy pogłębiły się. Goście ruszyli w stronę moich chłopaków. Ja na razie postanowiłem trzymać się na uboczu. Zdążę się jeszcze wybawić. Po chwili cała grupa podzieliła się na pięć mniejszych grupek rozstawionych blisko siebie. Niektórzy skorzystali z zabawek rozstawionych na stolikach. Ciuchy walały się wszędzie. Salę zalała fala jęków, stęknięć, westchnięć. Miód dla moich uszu.
Mimo rozkoszowania się tą chwilą patrzyłem na wszytko czujnym okiem. Różne rzeczy mogły się zdarzyć. Jest tylko pięciu moich chłopaków na trzynastu mężczyzn. Wiedziałem, że sobie poradzą, jednak ostrożności nigdy dosyć. Za dużo kosztowało mnie ich utrzymanie by tak łatwo dać któregoś z nich zranić. Na szczęście na moich imprezach jeszcze nigdy nikomu się nic nie stało.
Moją uwagę przykuł jeden z gości trzymający się lekko na uboczu. Kenta. Długie czerwone włosy, ciemne oczy. Częsty bywalec moich imprez, od czasu indywidualne zamówienia, lubił ostrą zabawę. Typowy dominujący. Teraz brał udział w całej zabawie, lecz wiedziałem, że zachowywał postawę bierną. Jakby wyczuł, że na niego patrzę spojrzał na mnie. Chciał mi coś powiedzieć, o coś spytać.
Dość tego bezczynnego przyglądania się. Ściągałem z siebie ubranie idąc do grupy zabawiającego się z Haru i chłopakiem o jasnych włosach. Wśród nich był także Kenta. Później muszę się spytać czego chce. Na razie postanowiłem się zabawić.
Uwielbiałem to. Widząc te posłuszeństwo, te ruchy, to ciało.
- Głębiej, suko- warknąłem tylko w którymś momencie.
Szybko zalały mnie przyjemne dreszcze. Spojrzałem na niego. Z jego ciała ściekała sperma, której nagromadziło się po kilku spełnionych mężczyznach. Widać wszyscy goście byli zadowoleni z jego usług. Tak, byłem z niego dumny bardziej niż ze swoich dzieci. Te bachory niczego w życiu nie osiągnęły, a on przynajmniej jest najlepszą zawodową suką.
Widząc Kente przy stoliku z alkoholami podszedłem do niego.
- Co chciałeś?
- Niezły jest. Chociaż mam wrażenie, że nie wykorzystuje do końca swoich możliwości.
- Co masz namyśli?
- Ile chcesz za noc z nim?
- Nie mało- odpowiedziałem podnosząc szklankę do ust.- A na kiedy?
- Chciałbym teraz, ale poczekam do końca imprezy.
Więc to tak. Oszczędzał siły, by móc się z nim zabawić na osobności.
- Zapłacę ekstra- dodał.- Strasznie chce go zerżnąć.
- Nie ty jeden- dodałem pod nosem.
- To jak?
- Zgoda, ale płatne z góry.
- Okej. Chcę również mieć dostęp do wszelkich zabawek. Wiesz, takie all inclusive.
- Niech ci będzie. Ale przypominam, nie będzie tanio.
Odszedłem od stołu i skierowałem się do osób będące aktualnie przy Haruki.
- Kończcie szybko, bo niestety on musi już iść.
Spojrzeli na mnie z niezadowoleniem. Po chwili odeszli od niego i udali się do innego chłopaka.
- Masz krótką przerwę, a później indywidualny klient.
- Spierdalaj- wysyczał.
Chwyciłem go za włosy i pociągnąłem do siebie. Mimo grymasu niezadowolenia i bólu dało się zauważyć lekki uśmieszek.
- Jak odzywasz się do swojego Pana ty nędzna dziwko!
Nie puszczając jego kruczoczarnych włosów podszedłem z nim do pracownika stojącego przy drzwiach niczym ochroniarz.
- Zabierz go. Trzeba go doprowadzić do ładu, bo zaraz będzie znów miał robotę. Później zaprowadź go do piętnastki.
Skinął głową. Zakuł go w okowy i wyprowadził. Wraz z Kentą trzymaliśmy się raczej na uboczu, podczas gdy pozostali wykorzystywali moich chłopców. Pół godziny po tym jak Haru nas opuścił goście zaczęli się zbierać.
- Było świetnie. Zazdroszczę ci tych dziwek. Dzięki za zaproszenie. Było świetnie- żegnali się wychodząc goście.
Zostałem tylko ja i czerwonowłosy.
- Chodź.- Zwróciłem się do niego.
Zaprowadziłem go do pokoju, w którym czekał Haru. Przed drzwiami stał jeden z moich ludzi.
- Ile czasu potrzebujesz?
- Góra godzina.
- Kasa- przypomniałem mu.
- Ile?
Szybko policzyłem w pamięci i podałem mu cenę. Nie wydawał się być zaskoczony, lecz na zadowolonego też nie wyglądał. Zapłacił mi i wszedł do środka.
- Czekaj tutaj przed drzwiami. On mi się nie podoba, więc bądź w pogotowiu. W razie czego natychmiast do mnie dzwoń.
- Tak jest.
Wyszedłem z podziemi do swojego domu. W końcu chwila odpoczynku. Przebrałem się w piżamę, która składała się z samych spodni i wygodnie rozłożyłem się na kanapie w salonie. Włączyłem telewizor szukając jakiegoś ciekawego filmu. W końcu trafiłem na jakiś film akcji. Czułem jak powieki lekko mi się przymykają. Wytrzymaj, dopóki jeszcze masz klienta...
Poderwałem się nagle słysząc swój telefon. Tylko, który? Muszę pozmieniać dzwonki. Nie mogę mieć takich samych w telefonie służbowym, osobistym i do czarnych interesów. Podążyłem za dźwiękiem po chwili odnajdując telefon.
- Cholera...- Zakląłem pod nosem.- Co się stało?- Spytałem odbierając.
- Haruki...- mówił spanikowanym głosem.
Na bosaka zbiegłem szybko do piwnicy pędząc do pokoju, w którym powinien przebywać Haru z Kentom. Co on mu zrobił?! Wpadłem jak burza do środka. Zastałem tam krwawiącego Haru i Kente, który patrzył na to wszystko jak gdyby nigdy nic.
- Ty sukinsynu!- Przyparłem go do ściany.- Coś ty mu zrobił?!
Nie odzywał się. Patrzył mi prosto w oczy. W środku cały się gotowałem. Moja pieść szybko spotkała się z jego twarzą.
- Spierdalaj mi stąd i masz tu, kurwa, dożywotni zakaz wstępu!
Wyszedł wściekły pocierając obolałą twarz.
- Aki, idź za nim. Upewni się, że opuścił posiadłość.- Rzuciłem szybko do pracownika.
Teraz całą uwagę skupiłem na czerwonym od własnej krwi Harukim. Zduszał w sobie krzyk leżąc na boku na podłodze. Oglądałem go uważnie szukając źródła krwawienia. Zauważyłem je kiedy położył się bardziej na brzuchu. Od prawego ramienia w poprzek przecinało rozcięcie sięgające do połowy pleców.
Wyciągnąłem swój telefon szukając w nim odpowiedniego kontaktu.
- Dawno do mnie nie dzwoniłeś.- Odezwał się głos w słuchawce.- Co się...
- Rozcięcie. Trzeba szyć. Szybko. Nie można go przenieść. Dużo krwi.- Mówiłem szybko i w wielkim skrócie.
- Zaraz będę.
Rozłączyłem się. Następnie zadzwoniłem do Akiego i poinformowałem go, że jak zjawi się Takao ma go natychmiast tutaj przyprowadzić. Każda sekunda była jak minuta. Każda minuta była jak godzina. Czas dłużył się nieubłaganie. Niepokój rósł z każdą chwilą coraz bardziej. Co tak długo?!
Kiedy usłyszałem czyjeś szybkie kroki na korytarzu poczułem ulgę. Po chwili Takao wpadł do środka ze swoją torbą lekarską w ręce.
- Trzeba przenieść go na łóżko.- Powiedział spoglądając na leżącego chłopaka.- Ale nie tutaj. Trzeba będzie go do czegoś przywiązać, bo będę musiał szyć bez znieczulenia.
- Na przeciwko- rzuciłem.
Pobiegłem otworzyć drzwi. Po czym wróciłem pomóc przenosić go na łóżko. Wyciągnąłem szybko kajdany będące w komodzie. Przymocowałem je najpierw do rogów łóżka, a następnie do jego rąk i nóg.
- Duża miska z wodą, ręczniki, szmatki. Szybko.
Wraz z Akim przynieśliśmy wszystkie potrzebne rzeczy. Po chwili ciszę przerwał przeraźliwy krzyk Haruki. Takao zszywał to bez znieczulenia. Fakt, że ruszał się i wyrywał wcale nie pomagał. Musieliśmy we dwójkę go przytrzymać, by lekarz mógł go spokojnie zaszyć. Wiem, że to musiało boleć, ale nic na to nie poradzę.
Kiedy skończył chłopak cały się trząsł. Pościel była czerwona od krwi.
- Na dwa tygodnie wyłączasz go z obiegu. Będę co jakiś czas przychodził sprawdzać opatrunki i jego ogólny stan.
- Wielkie dzięki. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
- Stracił połowę swoich małych niewolników- zaśmiał się.
- Tak. Naprawdę wielkie dzięki.
- Nie ma sprawy. Rozumiem, że mam darmową godzinę na usługi u ciebie.
- Jasne. Nawet nie jedną.
Po tym co zrobił byłem w stanie dać mu darmowy tydzień rozpusty u mnie. Za każdym razem, gdy przychodził do chorego dostawał godzinę zabawy za darmo. Dobrze było mieć znajomego lekarza. Bez niego naprawdę straciłbym połowę ludzi, których kupiłem i wyszkoliłem. Tyle kasy poszłoby na marne.
- Powiesz mi jak to się stało?- Spytał wskazując na czarnowłosego.
- Nie wiem.- Odpowiedziałem szczerze. - Jak?- Zwróciłem się do mojego pracownika.
- Nie mam pojęcia. Usłyszałem jego krzyk, a gdy wszedłem zwijał się z bólu krwawiąc, a ten czerwonowłosy stał po prostu koło niego.
- Sukinsyn- podsumowałem.
- Ja już muszę lecieć. Do zobaczenia. W razie czego dzwoń.
- Jasne.- Odprowadziłem go wzrokiem do wyjścia.- Ja przy nim zostanę. Możesz iść.
Zostałem sam siedząc przy łóżku Haruki, który zdawał się teraz spać. Mimo, że jest tu niewolnikiem, to nie chcę, żeby stała mu się krzywda. Podobnie z innymi. Ale widać nie zdołałem temu zapobiec. Pierwszy i ostatni raz.
- Nie bój się, nie wrócisz do obrotu.- Szeptałem.- Teraz będziesz na moją wyłączność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top