Rozdział 12

Masaru

Niepokoiłem się. Od dawna nie widziałem się z Harukim. Ostatnio widziałem go, gdy wyznał mi swój problem. Nie chciałem mu się narzucać i przez jakiś czas nie kontaktowałem się z nim. Później, gdy dzwoniłem do niego nie odbierał telefonów. W domu również nie mogłem go zastać. Co się dzieje?

Usłyszałem dzwonek do drzwi. No tak, jeszcze jest on...

- Co tam? Ostatnio nie wyglądasz za dobrze.

Zjawiłeś się nie w porę. Nie zdążyłem się ogarnąć. Nie wpatruj się tak we mnie. Wszystko ze mną dobrze. Interesujesz się tym jak się czuje? Nie udawaj, masz to gdzieś. W salonie przetarłem szybko ręką blat stołu. Nie chce żebyś zauważył. Nie widzisz tego, prawda? To dobrze. Nie chce sprawić ci zawodu.

- Wiesz co się z nim dzieje, nie mogę ostatnio się z nim skontaktować.

Martwisz się o niego. No jasne.

- Ja również nie mam z nim kontaktu. Nie wiem co się dzieje.

Czujesz się jak u siebie. Podchodzisz do wieży, wkładasz płytę i włączasz ją. Uśmiecham się. To nasza płyta. Rozmawiamy. Dobrze się bawimy. W końcu jednak płyta się skończyła i nastała niezręczna cisza.

- Kochasz go?

Był zaskoczony pytaniem. Myślisz, że nie zauważyłem. Szukasz go wzrokiem, wypytujesz o niego. Widziałem to zdjęcie. Nie wiesz o tym, ani o tym zdjęciu. Spałeś z nim. Pieprzyłeś go na podłodze w jakieś przebieralni! Ale nie mam ci tego za złe. Tylko powiedz, że go nie kochasz. Tylko tego nie mów. To ja cię kocham. On ciebie nie chce. Ja natomiast bardzo.

- Tak.

Wbijasz mi nóż w serce. Powoli, wprost, patrząc mi w oczy. Nie daje nic po sobie poznać. Dlaczego się tak na mnie patrzysz?

- Ćpałeś?

Jednak zauważyłeś. Przepraszam cię. Nie mogłem wytrzymać. Satoru spuścił z ceny. Nie mogłem nie skorzystać z okazji. Szczególnie po tym jak widziałem twoje zdjęcie.

- Nie- zaprzeczyłem.

Miałem się przyznać? Jestem głupi, ale nie do tego stopnia. Nie pytaj więcej. Odpuść. Obaj dobrze wiemy, że wciągałem. Ale nie pytaj. Wiem, że...

- Obiecałeś!- Krzyknął wściekły wstając z kanapy.- Obiecałeś, że skończyłeś z tym gównem!

- Dlaczego go kochasz?

- Co?

- On ciebie nie chce. Nie widzisz tego!

Przepraszam, musisz sobie to uświadomić. On ciebie nie chce. Nie interesuje go żaden stały związek. Nie wiesz co on przeszedł, ja wiem. Odpuść sobie.

- Daj mi spokój.

- Kocham cię.

Dziwisz się? Nie wiedziałeś? Wiedziałeś, ale ignorowałeś to. Nie chciałeś tego widzieć. Kocham cię od dawna. Z bólem znoszę twoje kolejne dziewczyny. Opowiadasz mi co z nimi robisz, zamiast ze mną. Cieszę się, kiedy rozstajesz się z nimi. Współczuję ci, bo wiem, że tego potrzebujesz. Potrzebujesz przyjaciela. Ale ja chce być kimś więcej niż przyjacielem. Daj mi szansę. Jedną. Nie zawiodę cię.

- Proszę, daj mi szansę.

- O czym ty w ogóle mówisz?

- Proszę cię. Pozwól mi...

- Stary, jesteśmy przyjaciółmi- bronił się.

- A może ja chce czegoś więcej niż przyjaźni.- Wstałem i podszedłem do niego.

Patrzysz na mnie zdziwionym wzrokiem. Nie wiesz co masz powiedzieć. Nie chcesz mnie zranić. Nie martw się mną. Już mam wbity nóż w serce, ale możesz go wyciągnąć. Powiedz tylko, że dasz mi szansę.

- Nie kocham cię.

- Sprawię, że to się zmieni. Pozwól mi.

Stoisz przyparty do ściany. Nie masz gdzie uciec. Boisz się? Mnie? Nie bój się. Zobaczysz, potrafię cię zadowolić. Będzie ci ze mną dobrze. Nie zawiedziesz się.

Masz takie miękkie usta. Gorący oddech. Wahasz się? Nie wahaj się, nie powstrzymuj się. Tak! Odwzajemniłeś pocałunek. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Masz takie ciepłe ciało, od tak dawna pragnąłem go dotknąć. Rozluźnij się, nie masz się czego bać. Ściągnij bluzkę, będzie lepiej. Tak. Jeszcze spodnie. Tak. Co to za zachowanie? Przejmujesz inicjatywę? Podoba mi się to. Tak, rozbierz mnie. Nie musisz być delikatny. Zróbmy to po twojemu. Rób ze mną co tylko chcesz. Tak, dotykaj mnie. Masz takie miękkie dłonie. Przeleć mnie, nawet nie wiesz jak tego pragnę. Pieprz mnie!


Zrobiło się trochę niezręcznie, chociaż nie za bardzo wiem dlaczego. Ja nie byłem do końca trzeźwy, ale mimo to chciałem tego i nie żałuje. Ty natomiast byłeś trzeźwy, wszystkiego świadomy. Skąd więc teraz ta mina, ta cisza. Żałujesz? Aż tak było ci ze mną źle?

- Powiedz coś?

- Co mam powiedzieć?- Burknął.- Dziwnie się czuję.

- Dlaczego?- Nie rozumiałem.

- Właśnie przeleciałem swojego przyjaciela, którego znam od dziecka.

- Nie było ci ze mną źle, prawda? Może jednak byśmy spróbowali?

- Nie poznaję cię dzisiaj.- Zwierzył się.- Gdzie twoje żarty, drażnienie się ze mną? Jak przestaniesz ćpać to może pogadamy. Teraz nie jesteś sobą.

- Moje uczucia się nie zmienią.

- Ale chce rozmawiać z moim Masaru, a nie z przyćpanym gościem.- Wstał z kanapy.- Do zobaczenia.

Wyszedłeś i zostawiłeś mnie samego. Powiedziałeś „moim Maaru". Tak jestem twój. Tylko twój! Wróć, porozmawiamy. Przekonam cię, że jestem dla ciebie idealnym partnerem. Jestem twoją drugą połówką.

Ale teraz jeszcze skorzystam z wolności. Nie będę już ćpał. To jest ostatni raz. Ostatni dzień kiedy cokolwiek biorę. Później już nigdy nic nie wezmę. Tylko bądź mój.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top