Rozdział 4
Naruto wrócił obolały do domu, przez całą drogę zastanawiał się czy powinien powiedzieć rodzicom co mu się wydarzyło. Nie chciał aby Gaara za to oberwał, ale czy on był tak słaby jak blondyn? Może poradziłby sobie z Sasuke? Z drugiej strony Uchiha zawsze mógł go najść z swoimi kolegami gdy nie będzie miał nikogo do pomocy. Nie chciał ryzykować bezpieczeństwem swojego przyjaciela. Postanowił więc, że nic nie powie. Mimo, że miał dość już tego ciągłego znęcania się. Myślał, że po tym jak zobaczył Sasuke u siebie przy łóżku, wszystko ustanie, jednak się mylił i to przez niego. Przecież gdy ignorował starszego chłopaka to ten nic mu nie robił.
- Coś się stało? - Zapytała Kushina patrząc zmartwiona na swojego syna.
- Nie, wszystko w porządku. Miałem trochę zły dzień, ale jest okej. - Uśmiechnął się do niej słabo i wrócił do jedzenia. Kobieta spojrzała na swojego męża, który wydawał się kompletnie nie przejęty tym wszystkim, postanowiła to jednak przemilczeć. - Najadłem się, pójdę odrobić lekcje. - Wstał od stołu i szybko udał się do swojego pokoju, skąd przeszedł do łazienki i ściągnął koszulkę, skrzywił się na widok licznych siniaków które dopiero zaczynały się tworzyć, przez to wszystko powstały nawet zadrapania, nienawidził siebie, nienawidził tego jak słaby jest, nienawidził Sasuke za to co mu robił. Nienawidził wszystkiego i wszystkich... A mimo wszystko, musiał przyznać, że to co się dzieje jest tylko i wyłącznie z jego winy.
Chłopak wziął szybki prysznic, a następnie położył się na łóżku, miał robić lekcje, ale dopiero po wzięciu prysznica poczuł jak bardzo jest zmęczony. Zamknął oczy i zaraz odpłynął.
_______________________________________
Następnego dnia Naruto czuł się jeszcze gorzej, wszystko go bolało i ciężko mu było nawet dostać się do toalety. Kushina się zmartwiła, ale młody Uzumaki zbył ją mówiąc, że to zwykłe przeziębienie. Nie spodziewał się jednak tego kto pojawi się w jego domu. Godzinę po tym jak matka chłopaka dowiedziała się o jego "chorobie" w drzwiach jego pokoju pojawił się Sasuke ze skwaszoną miną.
- On się tobą zaopiekuje do czasu jak nie będzie mnie i twojego taty, jakby coś się działo to dzwoń, ja muszę już lecieć. - Powiedziała czerwonowłosa na wychodne i już po chwili blondyn został sam z Sasuke.
- Dobrze, że nic jej nie powiedziałeś. - Na przywitanie odezwał się starszy z chłopaków.
- Co tu robisz? - Zapytał Naruto ignorując jego wypowiedź. Na to pytanie Uchiha jedynie westchnął, najwyraźniej nie bardzo chciał o tym dyskutować.
- Twoja szurnięta matka kazała mi tu przyjść i się tobą zaopiekować, bo dzięki temu idealnie wynagrodze ci to całe znęcanie się. - Kończąc wypowiedź Sasuke prychnął i przewrócił oczami. - Jak można być tak słabym? Ledwo cię dotknąłem.
Uzumaki zacisnął usta nie chcąc wdawać się w dłuższą konwersacje ze starszym, byli sami w domu, kto wie co mógłby mu zrobić? Odwrócił głowę w stronę okna i patrzył na szare niebo, po chwili jednak ponownie wrócił wzrokiem do ciemnowłosego.
- Skoro jesteś tu żeby się mną zaopiekować, to zrób mi jeść. - Powiedział starając się być pewny siebie, wyszło mu to dość słabo, ale żaden z nich nie miał zamiaru tego komentować.
- Powaliło cię? Nie jestem twoją niańką, sam się rusz. - Uzumaki westchnął.
- Uwierz mi, że bardzo bym chciał, ale przez pewną osobę każdy najmniejszy ruch sprawia mi ból. - Odparł mu Naruto już pewniejszy siebie i z sarkastycznym uśmiechem. Uchiha jedynie zmierzył go wzrokiem i wyszedł z pokoju. Dopiero teraz blondyn zdał sobie sprawę, że wstrzymuje powietrze i wypuścił je ze świstem. - To będzie ciężki dzień. - Mruknął pod nosem i rozluźnił się patrząc w sufit.
- Masz. - Już po niecałych 10 minutach do pokoju wszedł Sasuke z kilkoma tostami. - Nie bądź taki niezadowolony, chyba nie myślałeś, że zrobię ci jakieś naleśniki czy coś? - Widząc minę blondyna ten parsknął śmiechem. - Nie umiem takich rzeczy. - Uzumaki uśmiechnął się lekko i zaczął zajadać się tostami, w pewnym momencie spojrzał na Sasuke, a widząc jego minę aż zrobiło mi się go szkoda.
- Chcesz jednego? - Podsunął do niego trochę talerz, ciemnowłosy kiwnął głową i chętnie się poczęstował. Tak właśnie spędzili poranek.
Popołudnie było już trochę ciekawsze, bo Naruto postanowił pójść do salonu i razem z Sasuke postanowił pograć w różne gry i planszówki. Blondyn zaczynał się trochę martwić, bo zazwyczaj o tej godzinie mama dzwoniła do niego informując go, że wraca. Może coś się u niej przedłużyło? Postanowił jednak zadzwonić aby się upewnić.
Pierwszy sygnał.
Drugi sygnał.
Trzeci sygnał.
Poczta głosowa. Blondyn rozłączył się, a w jego głowie zaczęły tworzyć się nieciekawe scenariusze.
- Po co tak panikujesz? Pewnie nic się nie stało. - Nieprzekonany chłopak jedynie mruknął mhm i włączył telewizor, były akurat na wiadomościach bo jego ojciec lubił je oglądać.
"... Na ulicy ******* odbył się wypadek, według świadków, ciężarówka wjechała w samochód pięcioosobowy, policja nie chce podawać żadnych szczegółów, wiadomo jednak, że dwójka osób nie żyje, a jedną w krytycznym stanie zabrała karetka..."
Uzumaki wyłączył telewizor, blady na twarzy na swoim telefonie ponownie zadzwonił do mamy jednak tak jak w poprzednim przypadku nikt nie odebrał, zaczął dzwonić również do taty, ale usłyszał dokładnie to samo. W jego oczach zebrały się łzy.
- Pewnie nic się nie stało... - Powiedział do siebie pod nosem Sasuke oparty o kanapę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top