1.Mikoto
Itachi w zasadzie nie chodził na żadne wydarzenia w wiosce, no ale jak tu nie skorzystać, kiedy tuż nad głową drze mu się ktoś, że za 10 minut odbywa się konkurs poloneza? Uznając, że to świetny sposób aby przypomnieć sobie swą dawno zapomnianą młodość, niewiele myśląc złapał Sasuke pod ramię i ruszył pędem w stronę sali. Nie było daleko także w zaledwie parę chwil stali przy trybunach, przyglądając się tańczącym parą. - Aż się dygać chce! - wydarł się ktoś, na co jedynie wzruszył ramionami i zerknął na brata, który aktualnie w lekkim szoku łapał oddech po biegu. - Oj no. Będzie fajnie!
Sasuke nie był zainteresowany żadnymi dziwnymi wydarzeniami w wiosce. Słysząc o jakimś polonezie zmarszczył brwi, uznając to w duchu za głupotę. Nie spodziewał się w tamtej chwili nagłego szarpnięcia i pociągnięcia, w stronę, gdzie słyszalna była muzyka. Nie zliczył, ile razy był bliski wyrżnięcia twarzą w ziemię, bo nie nadążał i się co rusz potykał. Nie spodziewał się takiego ożywienia ze strony swego brata. Na miejscu łapczywie łapał powietrze do płuc, totalnie zszokowany i zdezorientowany. Uniósł wzrok na wirujące pary w takt muzyki, a później przeniósł swoje spojrzenie na brata.
- Co w tym fajnego? - postanowił zapytać, bo podchodził do tego dość sceptycznie.
- To siła młodości! - oznajmił z miną pod tytułem "Mów mi Rock. Rock Lee", po czym skupił się na jednej z par, która akurat wychodziła na parkiet. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że imię Sasuke zostało wyczytane zaraz po tym. W pierwszej chwili Itachi uległ dezorientacji, ale zaraz potem obdarzył Sasuke maślanym spojrzeniem. Kochany braciszek zrobił mu niespodziankę! Tak myślał. Przez kilka pierwszych sekund. Potem z trybun dobiegł go śmiech najgłośniejszego ninja wioski, Uzumakiego Naruto i już wiedział czyja to sprawka. Jednak w niczym mu to nie przeszkadzało. Pociągnął brata w kierunku parkietu z widocznymi ognikami w oczach. - Chodź Sasu!
Młodszy Uchiha spojrzał na brata, wzdychając jedynie ciężko.
- Tak, oczywiście. To wszystko mi wyjaśnia - oznajmił, choć nie wyjaśniało mu w ogóle nic. Chociaż ten Brewki i Guy'a tekścik musiał przyznać, czasem umiał brzmieć jak sensowna odpowiedź, choć wcale nią nie była. Sasuke usłyszał swoje imię i zdębiał. Był totalnie zszokowany, bo nic nie rozumiał. A szczenięcy wzrok brata, który z niewiadomych powodów tym absurdalnym konkursem jarał się, niczym pochodnia nie pomagał wcale. Słysząc śmiech Młotka, wręcz machinalnie odnalazł go spojrzeniem, co jakby mogło to by Uzumakiego z powierzchni ziemi zmiotło. Chwilę później zaczął być ciągnięty na parkiet, przez co pobladł. Cholerny pomarańczowy idiota, dał pretekst jego bratu, aby go tam wyciągnąć!
- Itachi! - rzucił cicho, starając się opierać, niczym uparty osioł co nie chce ruszyć w dalszą drogę. - Ja nie umiem do cholery jasnej, tańczyć! - dodał konspiracyjnym szeptem.
- Nauczę Cię, przysięgam! - odszepnął zaraz po tym, jak wyszli na sam środeczek i ustawił się jak na partnera przystało, łapiąc lekko dłoń Sasuke. - Dwa kroki i na trzeci dygasz. Cała filozofia. Dalej ci powiem co i jak - zapewnił z mocą, ale zaraz potem zerknął w stronę widowni, rozpoznając krzyk matki. Z daleka było to dość niezrozumiałe, ale zdołał wyłapać słowa typu "To moje dzieci!" czy nawet "Moja krew, moje pociechy". Był pewien, że z daleka widzi jak kobieta macha w ich kierunku chustką od fartuszka, który miała na sobie. Chętnie by jej odmachał i rzucił czymś w stylu "Nie bój nic mamo. Zajmę się tym. Zostaw to mnie" w istocie zamierzał zrobić z Sasuke wzorowego tancerza.
- No niech będzie - skapitulował, bo jednak widział, że nie miał wyboru. Z drugiej strony, widząc zaangażowanie brata w to całe tańczenie, nie mógł mu tak po prostu odmówić. Postanowił przełknąć dumę, co było naprawdę szalonym wyczynem i spróbować swoich sił. Mógł to zrobić, choćby dlatego, aby sprawić bratu tą radość, skoro tak bardzo chciał zatańczyć.
- Dygam? Jak mam dygać? - spytał, bo pojęcia nie miał, jak miałoby to wyglądać. Nie znał tego tańca. Nigdy w życiu nie widział, jak się go tańczy wcześniej. Rozumiał jedynie jedno, że najpewniej przypadła mu rola kobiety w tym tańcu. Uświadomienie sobie tego wprawiło go w lekki dyskomfort do zniesienia, aż usłyszał głos matki i zerknął w tamtym kierunku. Poczuł się nieco zażenowany na tyle, aby poczuć jak zaczynają piec go policzki. Niestety nie miał już wyboru i musiał zatańczyć, przeklinając w duchu cholernego Naruto i rumieńce, które paliły jego twarz z zawstydzenia. Tak. On potrafił się wstydzić czasem.
- No normalnie. Zginasz nogę w kolanie - objaśnił, idąc przed siebie tym polonezowym, tanecznym krokiem. Itachi myślał, że pod tym rumieńcem zaraz się roztopi. I to dosłownie. Sasuke się rumienił! Normalnie gdy tylko stanęli, kończąc taniec, który szczerze powiedziawszy poszedł mu jak na pierwszy raz bardzo dobrze ukłonił się i ruchem dłoni zmusił go do tego samego. - Pomachaj do nich czy coś. Zobacz jak ci wiwatują - wyszeptał mu jeszcze do ucha, tuż przed tym, jak miał pociągnąć go z powrotem w miejsce, w którym jeszcze niedawno stali.
- No dobra - mruknął, dając mu się prowadzić, choć czuł się w tym wszystkim totalnie niepewnie. W myślach jak mantrę powtarzał sobie instrukcje, jakie dostał od brata i bardzo skrupulatnie się do nich stosował. Starał się pochylać głowę tak, aby przydługie kosmyki włosów zakrywały zaczerwienione policzki. Chociaż im dłużej tańczyli, tym bardziej łapał naturalizm sytuacji, aż w końcu zaczęło mu się nawet to podobać. Pokłonił się przed widownią z myślą, że w sumie mógłby poprosić Itachiego, aby go częściej uczył tańczyć. Zerknął na niego, czując szept przy swoim uchu, który wywołał u niego przyjemny dreszcz, co przebiegł mu wzdłuż kręgosłupa. Przeniósł wzrok na widownie i uniósł rękę postanawiając pomachać. Wzrokiem odszukał matki, gdzieś niedaleko przed nią dojrzał Sakurę. Pomachał w kierunku rodzicielki, a Haruno serce podeszło do gardła. Chwilę później różowowłosa padła czerwona na twarzy wśród tłumu, a krew z nosa broczyła jej twarz. Mylnie zinterpretowała gest Sasuke, co machał do Mikoto i puścił jej porozumiewawczo oczko, która wzruszyła się obserwując ten sukces swych synów. Ta chwila pomniejszyła jednak drużynę siódmą o jednego, dość irytującego członka, lecz o dziwo Naruto miał się dobrze.
Kakashi, który był sędzią na tym pamiętnym wydarzeniu z rozbawieniem obserwował jak Sasuke wpierw szepcze coś niezrozumiale do swojego brata, po czym pokazuje bliżej nieokreślony znak w kierunku Uzumakiego, który prawdopodobnie miał być zapowiedzią morderstwa. Po tym też, aby nie wywołać niepotrzebnych przepychanek wkroczył do akcji, nie śmiąc nawet odkładać na bok swojej ukochanej książki. - Także ten... Zdecydowaną większością głosów konkurs wygrywają bracia Uchiha - podrapał się po siwych włosach, po czym zerknął przelotnie na Sakurę, która jakby nieprzytomnie śmiała się sama do siebie w kałuży własnej krwi. Dlatego uznał ją za prawie, że martwą. A skoro poprawność polityczna nakazywała mu do wyjaśnienia sytuacji to obrał najłatwiejszą drogę, jaką miał, czyli... - Podczas konkursu nie ucierpiały żadne zwierzęta, podludzie, czy Kaszaloty. Dziękuję za uwagę.
Miało być o śmiechu i uśmiechu, ale tu doprowadziliśmy matkę do łez. No cóż... trudno.
_____________________________________
Twór ten powstał we współpracy z @blandenoure, która wraz ze mną będzie to współtworzyć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top