Rozdział 7

Pov. Sylwia

Jeśli nie pamiętacie co się wydarzyło, to ja wam wszystko wyjaśnię. Ostatnio znajdowaliśmy się w tarapatach, ale udało nam się uciec w bandyci nas nie znaleźli i uciekliśmy tam gdzie zaczął uciekać Adratszum. Wiem, wiem, mieliśmy tego nie robić, bo sam tak napisał w swoim dzienniku, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Chcieliśmy jak najszybciej uciec z tej zwariowanej wyspy, bo ja i moi przyjaciele mamy jej dość i chcemy jak najszybciej z niej uciekać by nie zwariować. Znaleźliśmy później dziwną jaskinię, w której znajdowały się gobliny, król goblinów, a nawet dziwny kryształ, który był otoczony lawą, a sam kryształ lewitował nad ziemią, co było dla nas jeszcze dziwniejsze. Na koniec znaleźliśmy jaskinię jak i człowieka, który mieszkał w tej swojej dziwnej jaskini.

- Dzień dobry? - powiedział nieco zdziwiony Dealer do dziwnego starca.

- Dzień dobry, dzień dobry! - odpowiedział całkiem miło staruszek. Może nie będzie tak źle.

- Co się dzieję? Dealer, to twój jakiś znajomy? - zapytał się nieco zaskoczony Doknes.

- Nie no, przywitałem się tylko - odpowiedział ładnie mi Dealer.

- W czym mogę wam pomóc panie i panowie? - zapytał nas uprzejmie starzec.

- Generalnie to byśmy chcieli... eeem... my jesteśmy w drodzę, my idziemy po rzeczy, bo my sprawę mamy - powiedział Dealer lekko zakłopotany, a starzec jeszcze wyszedł z swoją łopatą.

- Mam wszystko opanowane! Zapraszam do mnie! - powiedział uprzejmie znowu starzec, że aż zaczynałam szeptać do Pati.

- Jak myślisz Pati o tym wszystkim? - zapytałam ją po cichu by on nie usłyszał.

- Jak dla mnie ten starzec jest strasznie dziwny, ale się nie dziwię jeśli on mieszka na dziwnej wyspie - odpowiedziała mi Pati.

- W sumie się zgadzam s tym argumentem - powiedziałam do niej o wróciliśmy szybko na ziemię.

- Zapiszcie się do mojej księgi gości moi mili przybysze - powiedział i wskazał na księgę obok wejścia do jego dziwnej jaskini. Ja i moi przyjaciele się tam podpisaliśmy na tej księdze gości, a on szybko do nas wrócił, bo na chwilę wszedł do środka coś sprawdzić.

- Sekundka, a może się pan może przedstawi nam, co nie? W końcu... nie znamy pana imienia - powiedziałam uprzejmie do niego.

- A! No tak! Nazywam się Adratszum! - przedstawił się nam.

- Sylwia, czy on...? - zapytała się Pati, a ja już odleciałam na chwilę do wspomnień.

Adratszum... to mi od razu coś się przypomniało... przecież to był ten człowiek, który... w jego domku mieszkaliśmy przez ten cały czas!

I szybko wróciłam do rzeczywistości. Teraz mi nawet ciarki przeszły gdy sobie o tym wszystkim przypomniałam.

- Ja słyszałem gdzieś pana! - powiedział Doknes bardzo zaskoczony.

- Nie, nie, ja jestem asystentem profesora Bombacz - powiedziałam szybko, a ja ledwo zrozumiałam co się dzieję.

- Zaraz, profesora Bombacza? Możemy go spotkać? - zapytała się go ładnie.

- Musicie najpierw się z nim omówić, ale ja powiem mu, że chcecie się z nim spotkać, a profesor się ładnie przygotuje, okej? - odpowiedział jakby na moje pytanie, ale całkiem dobrze było, ale ciągle się bałam co może nam zrobić przez to wszystko, skoro jest tutaj dużo krwi, czaszek i nagrobków. To nie jest całkowicie normalnie.

- Dobrze. Okej... a czy profesor prowadzi jakieś badania, no bo... tutaj jest strasznie dużo czaszek! - powiedziała Pati pokazując Adratszumowi to wszystko.

- W sumie... ciężko mi to jakoś ustalić, ale... - szybko mu Dealer przerwał.

- A, czyli to nie pan pozostawił te czaszki, tak? - zapytał się Dealer.

- Kilka tak, kilka nie, bo to jest na taki pokaz - powiedział Adratszum.

- Aha... rozumiem... - powiedziałam lekko zestresowana, bo miała nie wiem czemu do niego złe przeczucia.

- A teraz poczekajcie, ale muszę sprawdzić czy profesor dobrze się teraz czuje, bo profesor ostatnio chorował i nie wiadomo czy może się z wami spotkać. To poczekajcie tutaj! - wszedł do swojej jaskini znikając za drzwiami.

- Uciekajmy stąd... bo jak się dowie, że mieszkaliśmy w jego domku, to nas zabije! - powiedział strasznie wystraszony Dealer.

- Ale musimy przez jakiś czas to trzymać w tajemnicy, bo inaczej na serio nas zabije, ale jeśli powiemy, że ktoś inny mieszkał, a nie my, to nas pewnie zostawi - powiedziałam z nadzieją w głosie.

- Oby twój plan zadziałał Sylwia - powiedział lekko zestresowany Doknes, ale szybko zauważyliśmy, że Adraszturm do nas wracał.

- Zapraszam, zapraszam! Możecie się z nim spotkać! - powiedział i prowadził nas w stronę drzwi.

- A ja mam takie pytanie, czemu jest tutaj tak dużo krwi? - zapytał lekko wystraszony Doknes na temat krwi. Jak widać, za dużo krwi jak widać na tej wyspie.

- Czasami mamie takie... pewne kłopoty - powiedział te ostatnie zdanie mrocznie, że aż się przeraziłam nimi - Ale zapraszam! - powiedział znowu radośnie i nas wpuścił do środka i ujrzeliśmy tam jeszcze więcej krwi. Aż mi nie dobrze się zrobiło...

- To... gdzie jest ten profesor? - zapytała się Pati.

- O tutaj! - pokazał nam... czarną czaszkę z znakiem "Mizerny Bombacz". To było jeszcze dziwniejsze jak zaczął z nim gadać - Tak, oni nie mają zielonego pojęcia. Wytłumaczyć im? Dobra - no i chyba w tym momencie ja i Doknes spanikowaliśmy.

- Może pan nam wytłumaczyć czyja to jest krew?! - powiedział strasznie wystraszony Doknes, a ja normalnie nie wytrzymałam i wyszłam szybko na zewnątrz, a do środka wszedł kolejny goblin, a Doknes niechcący go zabił na oczach profesora Adratszuma.

- Czy ty zabiłeś... Bobo?! - zapytał się lekko wkurzony Adratszum.

- Nie, on tylko tak zniknął! - powiedział szybko Doknes, a on uwierzył w jego kłamstwo.

- A, to dobrze, on zawsze coś wyczynia. Co nie profesorze? Tak, na pewno. Czas bym wam wytłumaczył o co chodzi z naszymi badaniami - powiedział Adratszum już zaniepokojony, by nam powiedzieć o tych badaniach.

- Tak, jestem ciekawy tego wszystkiego! - powiedział lekko wystraszony Dealer.

- A więc, jak wiecie, jest dużo tutaj goblinów w tej jaskini obok, a gośćmi zajmujemy się bardzo... inaczej... - powiedział Adratszum znowu mrocznie.

- Ja mam takie pytanie Adratszum. A czy pan miał taki domek na jakimś wzgórzu? - zapytałam go tak by udawać, że nie byłam tam z moim przyjaciółmi.

- No mam, ale gdyby ktoś byłby w moim domku to bym tą osobę zabił! Ale jak pamiętam, że przed moim odejściem zablokowałem przejście do domu, więc, nikt... nikt nie powinien wejść tam... - powiedział na koniec zdania tak strasznie, że miałam ciarki na plecach. Ponownie.

- Jest teraz strasznie ciemno! Chyba musimy szukać jakiegoś schronienia! - powiedziała Pati, ale niestety...

- To nic takiego. Musimy znaleźć mój domek i zobaczyć czy wszystko z nim jest dobrze - powiedział znowu mrocznie, ale chyba nie chciał okazywać tego, ale ja widziałam, że coś jest nie tak.

- Ale... słyszeliśmy, że jacyś kanibale chcą pójść do pana domku i zniszczyć go! - próbował Dealer odciągnąć go od tego domku by nie zobaczył, że tam byliśmy.

- Skoro powinien być zablokowany, to czemu miałby ktoś go niszczyć? - zapytał się nas jakby tak by nie wzbudzać w nas strachu żebyśmy się go nie bali. Ale szliśmy do niego domku aż przywitał nas nowy dzień. Przez całą noc szliśmy w stronę jego domku i dzięki temu znaleźliśmy świątynię i wiedzieliśmy, że nie będzie dobrze jeśli znajdziemy jego domek. On nas normalnie zabije! Ja nie chcę umierać! Podczas chodzenia na górę, nasza czwórka prowadziła, a Adratsuzm był tyłem. Czułam, że za każdym krokiem czeka na nas śmierć.

- Możecie mnie wpuścić przodem? Chciałbym ja zobaczyć czy jest zablokowany!! - powiedział bardzo wkurzony na nas Adratszum, ale ja się bałam najbardziej.

- Spokojnie, zaraz pana wpuścimy na przód, okej? - powiedział Dealer tak by Adratszum się nie denerwował, ale chyba na marne to wychodziło, bo słyszałam jak on warczy coś pod nosem ze wściekłości, ale już gdy się zatrzymaliśmy, to wpuściliśmy go by był na przodzie.

- Chyba został odblokowany! - powiedziała Pati tak by znowu w to uwierzył, ale nie wiem czy ty, razem to wyjdzie dla nas dobrze.

- Uciekamy teraz czy sprawdzamy czy nic mu nie jest? - zapytał się nas Doknes.

- Ja nie zamierzam mu teraz ufać. On może nas zabić w każdej chwili swoją łopatą! - powiedziała Pati bardzo wystraszona, ale ja ją bardzo rozumiem. Ona nie chcę umierać na tej wyspie. Ja w sumie też nie chcę. Ja nie chcę umierać w taki sposób.

- Chodźcie za mną moim podróżnicy! Nie trzeba się bać... - powiedział znowu wkurzony Adratszum, ale rozumiem go doskonale. Ktoś wszedł do jego domku, a tym ktosiem... byliśmy my! Ale już nie mieszkamy w tym domku. Doskonale pamiętam jak po raz pierwszy tu weszliśmy, ale nie chcę o tym wspominać przy Adraszturmie. Weszliśmy za nim do środka jego domku i po wejściu do domku wszedł na balkon i mówił chyba do siebie. Nawet zabrał ze sobą tą przeklętą czarną czaszkę. Już mnie ona wnerwiała doskonale.

- Panie Adratszum? Czy wszystko jest w porządku? - zapytałam się go lekko wystraszona.

- Jest... całkiem... dobrze młoda... - powiedział takim głosem jakby wracały wspomnienia, ale też mieszało się z jego gniewem. Wszedł ponownie do domu znowu rozmawiając z czaszką - Tak profesorze? Tak... mam zamiar ich się pozbyć - zaczęłam się tak bać, że podeszłam do Dealera.

- Dealer... ja nie chcę tu być... - powiedziałam mu szeptem bardzo wystraszona.

- Spokojnie Sylwia... zaraz coś wymyślimy - powiedział do mnie spokojnym głosem bym się tak mocno nie bała, ale niestety... bałam się mocno. Szybko nasza czwórka poszliśmy na balkon.

- On całkiem zwariował przez te 20 lat... - powiedziała Pati wystraszona.

- I to bardzo... jeśli chodzi o tą wyspę i o tą czarną czaszkę... to nie dziwię się, że to wszystko się wydarzyło w jego życiu... - powiedział Dealer i ujrzeliśmy jak Adratszum wychodzi na balkon... czyli... tam gdzie my jesteśmy...

- Panowie... panie... przykro mi, że... musimy się w ten sposób... rozstać... - od razu wiedziałam żeby uciekać.

- DOKNES! SYLWIA! PATI! W NOGI! - złapał mnie Dealer za rękę i spadliśmy tak, że nam nic się nie stało, a Pati i Doknes... no... niestety nie wiem co z nimi...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

1662 słów

Co się stanie z Pati i Doknesem? Zobaczymy to w następnym rozdziale.

Rysunek wykonany przez moją przyjaciółkę

Gwiazda już spada~




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top