Rozdział 4

Pov. Patrycja

Tak naprawdę, omijając całą naszą nieciekawą sytuację, najgorsze dla mnie chyba było podejście Dealera do tego wszystkiego. Często wydawał się obojętny dla niektórych wydarzeń, a czasem był oczarowany wyspą. Ja, Doknes i Sylwia jednak w przeciwieństwie do niego nie mogliśmy wyrzucić z naszych głów tych wszystkich wydarzeń.  Ja, Sylwia i Dealer widzieliśmy ducha, a Doknes widział go z zewnątrz.

- Widzieliście to?! - krzyknął wystraszony Doknes. Sama byłam wystraszona tym wszystkim. Wszyscy byliśmy.

- Widzieliśmy. Ja prawie dostałam zawału od tego ducha - odpowiedziała ledwo trzymając się na nogach Sylwia. Widziałam jej strach w oczach.

- Dobra. Najlepiej wy idźcie spać, a ja lepiej zostanę na straży, a jak coś będzie to od razu krzyknę - powiedział Dealer z wielkim spokojem w głosie.

- Jaki jesteś strasznie spokojny, nawet po tym zdarzeniu... - powiedziała Sylwia lekko zmartwiona.

- Po prostu, jestem przerażony, ale wolę o tym nie myśleć. Idźcie lepiej spać - powiedział do nas Dealer. Poszliśmy razem spać we trójkę do łóżka. Nawet nie wiem kiedy w ogóle zasnęłam.

Rano...

- Doknes! Sylwia! Pati! Wstawajcie! - Dealer nas budził jakimś cudem z dworu. Od razu wszyscy się obudziliśmy ze snu.

- Dealer? Gdzie jesteś? - zapytała się Sylwia.

- Chyba krzyczy z dworu - poszliśmy razem na balkon i zobaczyliśmy razem Dealera.

- Skaczcie tutaj! - powiedział do nas Dealer.

- Ja nie będę skakał. Pójdę normalnie - powiedział tak Doknes, ale ja szybko go złapałam za jego rękę.

- Będziemy razem skakać. Nie ma innej opcji - powiedziałam pełna determinacji. Razem skoczyliśmy na most, tam gdzie jest Dealer.

- O co ci chodzi Dealer? Coś zauważyłeś? - zapytała się z ciekawości Sylwia.

- Tak. Widziałem tam dym - powiedział Dealer pokazując gdzieś w dżunglę.

- Gdzie dym? Tam? - zapytał się Doknes.

- Tak. Tam, tam, tam- AAAAAAA!!! - krzyknął Dealer spadają w dół.

- DEALER!!! - Wszyscy krzyknęliśmy. Gdy popatrzyliśmy się tam w dół, to Dealer był jakimś cudem cały i zdrowy.

- Żyję! Chyba nic sobie nie złamałem! - powiedział do nas Dealer na dole.

- To chyba przez tą zbroję, którą masz na sobie - powiedziała Sylwia. W sumie ona ma rację. Nikt by nie przeżyłby takiego upadku, a Dealer jakimś cudem przeżył.

- Zaraz! Mówiłeś, że dym widziałeś! - powiedział Doknes.

- Tak, właśnie! I on jest gdzieś tam! Musimy tam szybko iść! - Powiedział Dealer z dołu. Szybko pobiegliśmy za tym dymem. Jak dla mnie to jest całkiem normalne jak się zobaczy dym.

- Myślice, że kto tam zostanie? Możliwe mogą być  jacyś ludzie i mogą nam powiedzieć coś na temat tej dziwnej wyspy i tych wszystkich dziwnych rzeczy - mówiła Sylwia podczas naszej wędrówki za dymem.

- Jak nic nie znajdziemy, to będzie straszna lipa - powiedział Doknes. Szliśmy razem po drzewach, a Dealer gdzieś na ziemi.

- A czy te liście cię pod wami nie zapadną? - zapytał się Dealer z dołu.

- Najlepiej chodźmy na dół. Tak będzie bezpieczniej - popierałam zdanie Dealera. Wszyscy zeszliśmy z dołu i boja zbroja ochroniła mnie od upadku. Gdy Sylwia skoczyła to jej też nic się nie stało, ale niestety Doknes miał obrażenia.

- Moja zbroja jest bardziej słaba niż wasza. To nie jest fair - powiedział lekko obrażony Doknes.

- To ty wziąłeś sobie taką zbroję, nie my - powiedział Dealer, a ja z Sylwią się lekko zaśmiałyśmy. Gdy Doknes się na nas popatrzył, to przestałyśmy przez chwilę, ale gdy patrzył się w inną stronę i szedł w stronę dymu, a ja i Sylwia nadal po cichu się śmiałyśmy.

- Chyba coś znalazłem! - powiedział Dealer. poszliśmy tam szybko, ale gdy doszliśmy, to zobaczyliśmy mnóstwo krwi i prawie martwe ciało.

- Halo? Nic ci nie jest? - powiedział Dealer do człowieka. Ja nie wiedziałam co robić, ale byłam strasznie przerażona.

- Khe, khe! Kim... kim wy... jesteście...? Czy... czy już sobie... poszli...? - powiedział trochę nie wyraźnie człowiek.

- My jesteśmy poszukiwaczami przygód, ale... - Dealer zaczął mówić, ale Sylwia mu trochę przerwała.

- Ale jesteśmy chwilowo poszukiwaczami. Kim ty jesteś? Jak się nazywasz? - Sylwia bardzo szybko mówiła, bo sama nie wiedziała co robić. Każdy z nas nie wiedział co robić.

- Czy jakoś możemy ci pomóc? - zapytał się Doknes. Bardzo nam zależało, by on jakoś przeżył.

- A... apteczka... - gdy powiedział te słowo, od razu zaczynałam szybko szukać w tych skrzynkach czy jest jakaś apteczka.

- Ale gdzie? Jest gdzieś tutaj? - zapytała się Sylwia. Chyba zaczynała chwilowo wszystko zbierać do kupy.

- W... w bazie wojskowej... na północny-zachód... tam znajdziecie... apteczkę... - wymamrotał jeszcze coś.

- Znalazłem w tych skrzyniach kompas. Chyba damy radę tam dotrzeć - powiedział Doknes z kompasem w rękach.

- Na co my czekamy? Idziemy po apteczkę i ratujemy człowieka! - wykrzyczała Sylwia i poszliśmy w przekazane miejsce przez prawie żywego człowieka. Byłam strasznie przestraszona, ale zachowałam zimną krew. Chyba każdy z nas ją zachowuję. Później znaleźliśmy coś, co było tutaj, ale jest teraz rozwalone.

- Myślicie, że to tutaj? - zapytała się Sylwia.

- Nie jestem pewien, ale chyba tak. Musimy tylko sprawdzić czy coś tam w ogóle zostało w tej ruinie - powiedział Dealer z wielką nadzieją. Poszliśmy tam, a tam było strasznie jak w nawiedzonym domu. Na szczęście Doknes i Sylwia mieli pochodnię. Ja i Dealer też mieliśmy pochodnie. Gdy byliśmy w środku tej ruiny, normalnie nikogo nie było.

- Normalnie nie ma nic! Co niby znajdziemy w tej ruinie?! - wykrzyczał Doknes na duży pokój.

- Może jest coś tutaj, ale jest bardzo dobrze ukryty. Trzeba tylko patrzeć bliżej - Sylwia powiedziała i zaczęliśmy razem szukać. Plus, w tym pomieszczeniu jest dużo krwi. Strasznie dużo niż w tym obozie i naszym domku. Podczas naszych wyszukiwań w tym pokoju, to znalazłam w jednej z skrzynek jakąś dziwną fiolkę z napisem. Miała ona nazwa "Tulg".

- Hej! Ja chyba coś znalazłam! - szybko do nich krzyknęłam, a oni szybko podbiegli do mnie. Gdy zobaczyli co mam w dłoniach.

- Co to jest? Czy to jest te lekarstwo? - zapytał się Dealer.

- Nie wiem do końca, ale chyba może być to, o co mu chodziło - odpowiedziałam na pytanie Dealera.

- Skoro to te lekarstwo, o które prosił ten facet, co na co my czekamy? Na zaproszenie? Musimy szybko mu pomóc, zanim straci życie! - szybko nam powiedziała Sylwia i szła w kierunku wyjścia. Oczywiście, podążaliśmy za nią. Po minucie czy dwóch minutach znaleźliśmy go.

- Jest! Dobra Doknes, daj mu te lekarstwo, a ja może znajdę jakieś bandaże tutaj w tych skrzyniach - powiedziałam do Doknesa i poszłam szukać bandaży by zatamować jego ranę.

- Czekaj Doknes. Halo? Czy pan mnie słyszy? - zapytał się Dealer do mężczyzny. Niestety nie odpowiedział.

- No i co? - zapytała się go Sylwia.

- On... niestety nie żyje... - powiedział smutnym głosem Dealer.

- Co? Ale na pewno? Sprawdziłeś jego puls? - zapytałam się zaniepokojona.

- Sprawdziłem, ale niestety... nie ma go. On już nie żyje Pati - powiedział Dealer. Sama w to nie wierzyłam. Straciliśmy jedynego człowieka, który mógł nam powiedzieć, ale niestety... straciliśmy go.

---------------------------------------------------------

1174 słowa

Jakimś pechem nie udało się ocalić tego człowieka. Czy wiecie co się z nimi stanie? Czy znajdą jakąkolwiek pomoc na tej przeklętej wyspie? Dowiecie się sami w następnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top