Rozdział 2
Pov. Doknes
Uciekaliśmy szybko na górę by więcej nie widzieć tego statku UFO. Byłem strasznie przerażony. Sam myślałem, że UFO nie istnieje, ale jednak. Mogliśmy jednak zostać na statku. Kiedy byłem w labiryncie, a myślałem, że się zgubiłem ale na szczęście znalazłem ich.
- Szybko Doknes! Musi stąd wyjść, bo nie chcę więcej tego widzieć - szybko powiedział do mnie Dealer. Widziałem jak dziewczyny były trochę przodem, ale Dealer był na samym początku. Gdy byliśmy przy wyjściu, zaskoczyło nas to, że była tu drabina.
- Dealer? Jak weszliśmy tutaj, to była tutaj drabina? Bo jak dla mnie, jej tutaj nie było - zapytała się Sylwia.
- Właśnie nie. Ja sam nawet nie wiem jak ona tutaj się znalazła. Pati? Może to ty to zrobiłaś - zapytał się Dealer Pati.
- Gdybym miała drabinę, to bym wam powiedziała, ale tak naprawdę jej nie postawiłam przed skokiem, a nawet jej nie miałam przy sobie - odpowiedziała Pati.
- No to lepiej wychodźmy, bo nie chcę nawet o tym myśleć. Wy wiecie o czym - powiedziałem wchodząc na drabinę.
- Doknes ma rację. Lepiej nawet o tym nie myślimy, bo może nam się to pogorszyć - powiedział Dealer wchodząc na drabinę. Gdy byliśmy na zewnątrz to zauważyliśmy, że robi się trochę ciemno.
- No super. Robi się ciemno. Co teraz? - Zapytała się lekko przestraszona Sylwia. Ona się strasznie boi się ciemności.
- Nie możemy tu zostać, bo... wiecie. Ten statek - Dealer nam to powiedział, aż zauważyłem jakiś domek na górze.
- Ludziska! Patrzcie tam! Tam jest jakiś domek! - krzyknąłem zaskoczony, a wszyscy skierowali wzrok na domek. Byli bardzo zaskoczeni tym.
- Ale... nie myślisz, że ktoś tam może mieszkać? Na przykład ten dziwny starzec? - Zapytała się Pati. Nie myślałem o tym, ale on na pewno by nie mieszkałby na jakiejś górze.
- Ale on sam jest dziwny, więc... lepiej szybko idźmy tam, bo zaraz będzie ciemniej - powiedział Dealer. Szybko za nim pobiegliśmy i szliśmy na tą górę. Sam już chciałem gdzieś iść jak najdalej ot tej świątyni, która ma w sobie straszny sekret.
- Szkoda, że nie ma jakiejś drużki. Byłoby o wiele łatwiej - powiedziała nam Sylwia podczas naszej wspólnej drogi.
- No prawda, albo może była, ale została lekko przerośnięta tymi roślinami - powiedział Dealer przecinając liście od drzew. Później dostaliśmy się do drzwi tego domku. Most był strasznie dziurawy, a bałem się przez nią przechodzić, ale się udało jakoś.
- Ten domek jest całkiem spoko - powiedział Dealer pełen spokoju. Sam nie wiedziałem co robić, bo ja nadal myślałem o tym statku kosmitów w tej świątyni.
- Popatrzmy, co jest w tym domu - powiedziała nam Sylwia no i tak zrobiliśmy. Ja podczas patrzenia zauważyłem plamę krwi. Podskoczyłem lekko i krzyknąłem.
- Dealer! Tu jest krew! - gdy to krzyknąłem to od razu podbiegł do mnie jak i dziewczyny.
- O nie, te dni. Dziewczyny! - popatrzył się na nie.
- Co...? Nie! To nie nasz czas! - powiedziała szybko Pati.
- Moja też nie! - Sylwia też szybko odpowiedziała, a ja przez Dealera zrobiłem facepalma.
- Ale to już to było! Nie rozumiesz Dealer?! - lekko byłem spanikowany.
- Aha. Sorki, ale za to jest jakiś... pamiętnik...? - zauważył Dealer. podszedłem do niej i czytałem w myślach, ale zauważyłem, że dziewczyny też sobie czytają.
" Dzień 69
Koszmary. Znowu koszmary. Nie wiem już co jest snem, a co nie.
To mój ostatni dzień w moim dotychczasowym domku.
Postanowiłem wyruszyć na wschód w poszukiwaniu ostatniej deski ratunku.
Jeśli to czytasz, to znaczy, że nie wróciłem już do tego domku.
Muszę się sprężać. Nie wiem ile w obecnym stanie zdołam przejść. NIE IDŹ ZA MNĄ.
Adratszum"
To mnie najbardziej zaskoczyło. Ktoś tu jednak mieszkał? Ten kto pisał ma bardzo dziwne imię. Sam się nie dziwie. Ale czemu musiał uciekać na wschód? Coś go goniło? A ta jedna rzecz, która po nim została przed odejściem to jest... ta krew?! Zaczynam się już w tym wszystkim gubić.
- Dobra. Zaczynam się już tego bać. Ten, kto tutaj był i już najprawdopodobniej nie wrócił tutaj, to uciekł gdzieś jak najdalej od tego domu w głąb dżungli - Sylwia zaczynała jakoś to sobie ogarnąć. Wiedziałem, że ona zawsze jakoś główkuje jak Dealer.
- No... całkowicie możliwe, ale może i ten... Aszturm był w złym stanie. Może go coś zaatakowało i musiał uciekać? - zastanawiał się lekko Dealer.
- On ma na imię Adratszum. Lepiej to zapamiętajmy - poprawiła go Pati.
- Lepiej, o tym nie myślimy i lepiej zreperujmy ten domek. Może będzie bezpieczniej - powiedział Dealer.
- Dobry pomysł Dealer! Szukajmy coś co możemy zreperować - powiedziałem i tak zrobiliśmy. Gdy byłem na balkonie, to zauważyłem kolejną plamę krwi.
- No i znowu ta plama krwi. Chyba po tym nie zasnę - powiedziałem do siebie. Poszedłem do środa i zauważyłem jak Sylwia szpera w tych szafkach.
- Znalazłam deski na ten domek! - powiedziała szczęśliwie Sylwia z drewnem w rękach.
- Chociaż zreperujemy dymi deskami dom, ale nie teraz, bo jest strasznie ciemno na zewnątrz - powiedział Dealer.
- Zgadzam się z tobą Dealer. Lepiej pójdźmy spać - popierałem zdanie Dealera, ale naszą kolejną przeszkodą jest... dwuosobowe łóżko. Aż zaczynało być przy nas niezręcznie.
- To... śpimy wszyscy razem, czy ktoś śpi na podłodze? - zapytała się Sylwia. Nie lubiłem, tego pomysłu, ale gdy chciałem o tym powiedzieć to mnie wyprzedził Dealer.
- Nie na mowy! Nikt z nas, nawet wy drogie panie, nie będzie spać na podłodze. Jakoś to wytrzymamy i zaśniemy razem we czwórkę w dwuosobowym łóżku - powiedział Dealer.
- Popieram zdanie Dealera - powiedziałem lekko.
- Dobra. Dobranoc chłopaki - powiedziała Pati.
- Dobranoc dziewczyny - powiedziałem ja lekko zaspany.
Rano...
Obudziło mnie promienie słońca, ale gdy chciałem wstać to zauważyłem kątem oka na Pati tulącą się do mnie przez sen. Zachowałam spokój, ale moje serce biło jak szalone. Bardzo kocham Pati i nic mi to nie zmieni. Powoli wstałem z łóżka tam aby nie obudzić przy tym Pati. Zauważyłem teraz, że nie ma w łóżku Dealera.
- Dealer? Jesteś tutaj? - powiedziałem lekko cichym głosem. Zobaczyłem jak Dealer wchodzi do domu z balkonu.
- Dzień dobry Doknes! Jak się spało? - zapytał mnie Dealer.
- Dobrze spałem, ale możesz być cicho? Dziewczyny jeszcze śpią - mówiłem nadal cichym głosem. Dealer popatrzył się na łóżko by zobaczyć czy mówię prawdę.
- Dobra. Sorki. Chodźmy reperować domek - powiedział Dealer dając mi deski.
- Nie chcesz pomocy od dziewczyn? - zapytałem się lekko zaskoczony.
- No nie. Damy sobie radę we dwójkę. Plus, ja nie lubię jak dziewczyny pracują, więc dajmy im spać, co ty na to? - powiedział i zapytał się mnie. W sumie to on ma rację. Dziewczyny powinny one spokojnie spać.
- Dobra. Pracujmy - powiedziałem i zacząłem reperować domek z Dealerem. Gdy skończyliśmy domek, to dziewczyny już lekko budziły się ze snu.
- To już ranek? Która to godzina? - zapytała się lekko zaspana Sylwia.
- Jak nasz zegarek pokazuje, to jest... 10:35 - odpowiedział Dealer patrząc w zegarek z jego kieszeni.
- Długo spałyśmy? I czy wy wyremontowaliście domek bez naszej pomocy? - zapytała się lekko zaskoczona Pati.
- Ta... ale chcieliśmy sami, bo jak dla mnie dziewczyny nie powinny ciężko pracować - powiedział Dealer.
- W sumie to... Dealer ma rację. Nie chciałam aż tak ciężko pracować, ale chociaż znalazłam wczoraj de deski - powiedziała lekko zawstydzona Sylwia.
- Dobra. Ale możecie nam pomóc z oczyszczenia domku od tych liści na zewnątrz - powiedziałem do nich.
- Dobrze. Chociaż to dzisiaj zrobimy. Chodźmy Sylwia! - powiedziała pewna siebie Pati. Bardzo lubię jej taki charakter.
- Już lecę! - wstała bardzo szybko Sylwia z łóżka i poszliśmy szybko na zewnątrz. Usuwaliśmy szybko te liany od dołu domku. Popatrzyłem się wtedy w moje prawo i zobaczyłem jak inne schody szły w inną stronę, gdzieś za domkiem.
- Idę na chwilę się tutaj rozejrzeć! - powiedziałem do reszty moich przyjaciół.
- Dobrze Doknes! Tylko bądź ostrożny! - powiedziała lekko zmartwiona Pati.
- Nic mi nie będzie,spokojnie! - powiedziałem do niej o poszedłem w swoją stronę i zobaczyłem na trawie kolejne plamy krwi i... kranik? Gdy go włączyłem, zaczynała z niej lecieć woda.
- Można wreszcie się umyć! Tak! - i zaczynałem się myć w niej, ale podczas mojego mycia zobaczyłem coś niepokojącego. To były czaszki!!
- DEALER! PATI! SYLWIA! CHODŹCIE TU, SZYBKO!! - krzyknąłem pełny ze strachu.
---------------------------------------------------------
1394 słowa
Przepraszam, że nie było długo tego rozdziału, ale przez te lekcje online, nie mogłam się lepiej przygotować na kolejny rozdział z tej książki. Myślicie, co się stanie dalej?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top