Rozdział 9

(Teraz będą wydarzenia kiedy Pati i Doknes umarli i gdy zostali tylko Dealer z Sylwią)

Pov. Dealer

Wziąłem Sylwię za rękę i skoczyliśmy razem z balkony i trafiliśmy na drzewo. Ujrzałem jak Pati Doknes lecą razem w kierunku ziemi, ujrzałem jak na dole jak Doknes i Pati są otoczeni własną krwią.

- Doknes? Pati? - myślałem, że jeśli wypowiem ich imiona to się obudzą, ale niestety... myliłem się...

- Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Tylko nie Pati... tylko nie Doknes... nie teraz... - opłakiwała Sylwia nad ich ciałami, a ja ją utuliłem by poczuła się lepiej.

- Wszystko jest tak jak chciałem... - powiedział zadowolony Adratszum, ale niestety, gdy Sylwia go usłyszała, nie wytrzymała napięcia i się na niego rzuciła.

- JAK MOŻESZ SIĘ CIESZYĆ Z TEGO POWODU?! PRZEZ CIEBIE NASZA DWÓJKA PRZYJACIÓŁ UMARLI PRZEZ CIEBIE, BO CHCIELI UCIEC PRZED TOBĄ TY PSYCHOPACIE PIERDOLONY!! - słyszałem w jej głosie, smutek i gniew w jednym, a Adratszum nawet nie wzruszony próbował się bronić swoimi słowami.

- Ejże! Chciałem tylko wywołać swoje badania - gdy to powiedział, Sylwia jeszcze bardziej się wkurzyła.

- I TO MAJĄ BYĆ WEDŁUG CIEBIE BADANIA?! - krzyknęła na niego po raz kolejny, ale musiałem szybko reagować i szybko wziąłem Sylwię dalej od Adratszuma. Przytuliłem ją mocno do siebie, a ona powoli oddychając szybko wróciła jako miła i dobra osoba w jednym. Nie chcę by cierpiała przez niego.

- Dobrze. Teraz musimy wracać do domku. Zaraz wrócimy po waszych przyjaciół - powiedział Adratszum i szedł w stronę domku na wzgórzu - Idziecie? - zapytał nas z góry. Popatrzyłem się na Sylwię, a ona popatrzyła się na Adratszuma jak na kogoś, kto jest dla niej największym wrogiem.

- Sylwia, nie mamy innego wyjścia. Musimy iść za nim do domku. Wrócimy po nich. Obiecuję ci to - powiedziałem to by Sylwia poczuła się lepiej.

- Oby tak było Dealer. Oby tak było... - poszliśmy w stronę domku na wzgórzu. Gdy byliśmy na górze, weszliśmy do środka tego domku.

- Dobrze, a teraz usiądźcie, a ja wam coś dam - powiedział i poszedł po coś, ale gdy był sam, znowu powoli gadał do tej dziwnej czaszki.

- Jeśli myślisz, że chcę od jego pomocy Dealer, to nie mam mowy - powiedziała Sylwia gdy ta sytuacja była jeszcze gorsza. Zostałem ja z Sylwią i ten psychopata chcę coś nam zrobić.

- Dobrze. Powiem wam, że wasi przyjaciele teraz śpią tam na dole - powiedział Adratszum dalej radośnie.

- Ale, że śpią wokół krwi? Straciliśmy dla siebie jedynych przyjaciół! Ja straciłam Pati, a Dealer stracił Doknesa! - powiedziała dalej wkurzona na niego, ale tym razem nie rzuciła się na niego. To jest ten plus.

- Oni teraz śpią, spokojnie... nie straciliście ich na zawsze. Odzyskacie ich bardzo szybko - powiedział to, a gdy Sylwia słyszała takie słowa, to nawet powoli się uspokajała - Jednakże, jest statek, który może wam pomóc uciec z tej wyspy. Wasi przyjaciele tego chcieli, co nie? Chcieli na pewno uciec stąd i mieć swoje normalnie życie, czyż nie tak? - powiedział coś czego do koca nie rozumiałem. Statek? Przecież... nasz statek spłonął.

- Chodzi o nasz statek? Przecież został spalony przez kanibali - powiedziałem mu to co najbardziej wiem.

- Nie, nie wasz, a profesora statek kiedy to on przypłynął na tą wyspę kilka lat temu - powiedział coś co pewnie tylko mu siedziało w głowie. Pewnie tylko on przypłynął tym statkiem sam i teraz wymyślił sobie tego profesora kiedy mieszkał przez te kilka lat na tej wyspie.

- Ale... skoro jest drugi statek na wyspie, to gdzie on teraz jest? - zapytała się zaciekawiona Sylwia.

- Dajcie mi chwilę - wyszedł Adratszum na balkon i chyba gdzieś dawał tą czarną czaszkę - Chodźcie do mnie! Profesor wam wszystko powie - powiedział do nas z balkonu, a ja i Sylwia poszliśmy tam i próbowaliśmy rozmawiać z tą czaszką.

- Dzień dobry - próbowałem ja z tą czaszką gadać, ale chyba mi nie wyszło.

- Dzień... dobry...? - nawet Sylwia zaczęła próbować rozmawiać, ale chyba i ona nie da z tym rady.

- Pan profesor jest z ciebie panie nie zadowolony. Musisz zdjąć te ubranie w środku i wyjść do profesora bez tych ubrań - powiedział Adraszturm, a Sylwia popatrzyła się na mnie lekko wystraszona. Pewnie nie chcę z nim sama zostać, więc poszła szybko za mną do środka i niestety musiałem to wszystko zdjąć. Zajebiście...

- No i co teraz panie Adratszumie? - zapytała go Sylwia, a Adratszum szybko do nas wrócił.

- Teraz możecie wracać do swoich przyjaciół i pójść z nimi poszukać tego drugiego statku, a ja jeszcze pogadam z profesorem - powiedział i szybko poszedł do balkonu, a ja z Sylwią poszliśmy po zwłoki Pati i Doknesa. Zaciągnęliśmy ich na plażę, a naszą ostatnią deską ratunku jest ta dziwna mikstura. Daliśmy im tak by było po równo.

Po historii Dealera i Sylwii...

- No i to się wydarzyło kiedy was nie było z nami przez te kilka godzin - powiedział Dealer lekko obrażony na nich.

- Nie nasza wina, że musieliśmy przez chwilę umrzeć tam - powiedział też lekko zdenerwowany Doknes.

- Dobra, dość tego. Trzeba ranem poszukać tego drugiego statku i uciec jak najszybciej z tej wyspy - powiedziała Sylwia z wielką determinacją w głosie.

- Sylwia ma rację. Czas uciec z tej wyspy. Ale najpierw, prześpijmy się - powiedziałem to i położyłem się spać. Reszta też poszła spać, więc nie było chyba kłopotów w nocy.

Ranem...

Gdy otworzyłem oczy, ujrzałem jak Doknes jest w wodzie, co mnie zaskoczyło, bo chyba nie powinien tego robić.

- Doknes? Czy ty spałeś w wodzie całą noc? - zapytałem się go lekko zaskoczony.

- Nie, tylko chciałem po spaniu wejść do wody by się naszykować na szukanie tego drugiego statku - powiedział Doknes coś czego się nie spodziewałem.

- Dobra, skoro tak, obudzę już szybko dziewczyny - powiedziałem i tak zrobiłem - Dziewczyny, pora wstawać... - powiedziałem lekko do dziewczyn i powoli się budziły ze snu.

- Już ruszamy? - zapytała się Pati lekko zaspana.

- Tak. Czas uciekać z tej wyspy - powiedziałem i gdy wstały dziewczyny, to nasza czwórka ruszyła wzdłuż plaży, że aż trafiliśmy do naszego statku, który wygląda jakby był już spalony na dobre. No... nie do końca, ale widać ślady spalenia.

- Nadal mam ten obraz kiedy ci kanibale tutaj byli, a my siedzieliśmy na drzewie... szkoda, że nie mogliśmy coś zrobić... - powiedziała Sylwia wspominając tamtą chwilę.

- Co się stało, to się nie odstanie Sylwia - powiedziałem do Sylwii coś co by chciała usłyszeć.

- Przeszłości nie zmienimy, ale możemy zmienić przyszłość. Razem wspólnie - powiedziała Pati tuląc nas wszystkich do siebie, a nawet ja przytuliłem się do nich. Nasza czwórka zrobiła grupowego miśka.

- Dobrze. Trzeba dalej szukać tego drugiego statku, Ruszajmy! - powiedział Doknes i za nim ruszyliśmy. Teraz coś mi się przypomniało.

- Doknes, Pati. Wy naprawdę byliście w piekle po śmierci? Z jakiej przyczyny? - zapytałem się och zaciekawiony.

- No... Jarek powiedział, że nasza ciekawość zaprowadziła nas do piekła bo było takie przysłowie "Ciekawość to pierwszy stopień do piekła" - odpowiedział Pati na moje pytanie.

- Nawet poprosiliśmy żeby nas zabrał nas na wyspę, ale kiedy byliśmy właśnie obok tego statku, ukryliśmy się przed nim, a gdy mieliśmy dopłynąć do tego statku, ożywiliście nas tulgiem - powiedział jeszcze Doknes co pamiętał jeszcze przed powrotem do nas.

- Ale chociaż wiemy, że jest dla nas deska ratunku, by uciec jak najdalej z tej przeklętej wyspy - powiedziała z radością Sylwia.

- Nic teraz nas nie powstrzyma! - powiedziałem radośnie do moich przyjaciół. Dalej szliśmy wzdłuż plaży by znaleźć ten statek.

- A wiecie z czego był zrobiony ten statek? - zapytała się Sylwia.

- Taki mały drewniany statek, ale na pewno się na niej wszyscy pomieścimy na takim statku - odpowiedziała Pati na pytanie Sylwii. Gdy widzieliśmy ten statek, popłynęliśmy w stronę niego, ale ujrzeliśmy Adratszuma na tym statku.

- Tylko nie to... - powiedział cicho Doknes do siebie.

- O! Witam waszą kochaną czwórkę! Co tam u was? - zapytał nas radośnie Adratszum.

- Jest dobrze, ale mamy pytanie. Czy może nas pan ze sobą zabrać na tym statku? - zapytałem się go.

- Nie, nie, nie, już mamy komplet załogi - powiedział pokazując na czaszki, które dał na statku.

- Ale to tylko czaszki - powiedział Doknes tak by mu dać do rozumu.

- Nie, to są żywi ludzie dla mnie i popłynę z nimi aż do końca - powiedział z powagą w głosie. Nie zauważyłem, że Sylwia już weszła na statek kiedy Adratszum tego nie widział.

- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz - powiedziała Sylwia i zablokowała go tak, by się nie ruszał - Teraz to ty zostaniesz tutaj na tej przeklętej wyspie za swoje grzechy, które wyrządziłeś - powiedziała Sylwia z gniewem w głosie.

- Za jakie grzechy? Nikogo przecież nie zraniłem - powiedział Adratszum.

- A te czaszki, krew i nagrobki? To nadal morderstwo. Zrozum to wreszcie. Czaszki martwych ludzi, to nie ludzie. Zrozum to - powiedziała to Sylwia kiedy nadal była pod wpływem gniewu.

- A co powiesz na to? - nie widziała kiedy Adratszum wziął swoją nam znajomą łopatę i walną mocno Sylwię w brzuch (walnął tą drewnianą rączką dop. aut.) przez co wpadła do wody.

- SYLWIA!! - szybko popłynąłem do niej by jej pomóc i mi się to szybko udało. Kiedy szybko zabrałem ją na brzeg szybko się obudziła.

- To co zrobiłam było głupie... wybacz mi... - powiedziała lekko smutno Sylwia.

- Nic się nie stało. Wiem jak bardzo chcesz uciec z tej wyspy. Wszyscy tego chcemy - powiedziałem to by Sylwia poczuła się lepiej.

- W końcu... i tak mam już pełny statek - powiedział Adratszum szykując statek do drogi - CZas ruszać załogo! - powiedział głośno i zaczął płynąć w swoją losową stronę.

- Nie!! Wracaj tutaj! - krzyknął Doknes by zatrzymać jakoś Adratszuma przed zostawieniem nas na tej szalonej wyspie.

- Czy on właśnie... wypłyną bez nas przed twarzą?! - powiedziała zaskoczona a zarazem lekko wkurzona Pati - Doknes... chyba nasza czwórka została tu na dłużej - powiedziała Pati ze strachem w głosie. Znowu nie mamy jak uciec z tej wyspy. Jedyna nasza deska ratunku odpłynęła z wielkim szaleńcem, który siedział na tej wyspie przez kilka lat. Musieliśmy teraz znaleźć inne wyjście.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

1686 słów

Co zrobią teraz nasi główni bohaterowie? Zobaczycie sami.

Gwiazda już spada~


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top