*9*

Byłem zdezorientowany. Te wszystkie informacje, to, że moje kwami potrafi przemieniać się w człowieka i to, że umiem czytać w myślach i jestem jakimś dziwnym wybańcem sprawiły, iż nie miałem ochoty na nic. Ani na szkołę, ani, nawet, wpatrywanie się w Marinette. Tak, więc leżałem u siebie w pokoju przy szczelnie zasłoniętych oknach, słuchając jakiś 'smutów' na Youtube. 

Plagg leżał w swojej ludzkiej postaci na podłodze obok mnie. Dlaczego jako człowiek? Jak on to powiedział? "Kiedy jestem kwami nie mogę zjeść, tak dużo sera". Dlatego leży i obżera się camebertem, a ja próbuję wytrzymać w tym okromnym smrodzie. Bo nie, nie powiem, że to zapch.  TO SMRÓD.

-Musisz to jeść? - mruknąłem.

-Owszem, muszę. - odpowiedział, uśmiechając się cwanie, a po chwili wpakował do buzi kolejny kawałek sera, na co ja  westchnąłem.  - Dlaczego nie patrzysz na naszą Marinette? 

-Po pierwsze, nie naszą. - powiedziałem i spojrzałem na niego groźnie, a on posłał mi buziaka w powietrzu. - Po drugie, jakoś nie mam ochoty dzisiaj. - wymamrotałem i wstałem do pozycji siedzącej. 

-Wiem, że chodzi o dzisiejsze wydarzenia. - powiedział poważnie.

-Jakbyś dowiedział się w jeden dzień, że umiesz czytać w myślach, jesteś jakimś tam wybrańcem, a twój malutki przyjaciel potrafi zmieniać się w człowieka również byłbyś zmieszany i nic by ci się nie chciało. - wytłumaczyłem.

-Kiedy byłem mały. Nie wiem, ile wtedy miałem lat. Chyba dziesięć albo jedenaście. Byłem jeszcze człowiekiem. Takim prawdziwym z krwi i kości, bez żadnych mocy i magicznych przyjaciół. W mojej wiosce magię uważano za przekleństwo. - wyznał. -  Za coś pochodzące od demona, coś okropnego. Lekarzy często posądzano o używanie czarów i palono ich na stosie. Kiedyś w osadzie zjawił się człowiek. Wyglądał dziwnie; czarne włosy i mleczny kolor skóry. Władze od razu zauważyli, że jest z nim coś nie tak i tego samego dnia zabito go, a ja dostałem jego mocy. Moja matka, zobaczywszy mnie, kazała uciekać. W tedy również dowiedziałem się, że moja rodzicielka to czarownica i umiała przewidziec przyszłość. Wiedziała, że idą po nią. Pożegnałem się i więcej sie nie widzieliśmy. - patrzyłem na Plagg'a z szeroko otwartymi oczyma. - To nie prawda, że wszystkie kwami powstają na początku wrzechświata, tak, jak czas. Ja zmieniłem się, kiedy mój poprzednik umarł śmercią tragiczną. - jego oczy zaszkliły się. - Potem dowiedziałem się, że to mój ojciec, który związał się kiedyś z moją matką i musiał uciec, ale przekazał jej część mocy. - łza spłynęła po jego policzku.

Ja, nie wiedząc, co powiedzieć. Przybliżyłem się do czarnowłosego i przytuliłem. Ten wtulił się w mój tors, cicho pochlipując. 

-Shhh, przepraszam. Nie wiedziałem. - wyszeptałem.

Nagle chłopak jęknął. Jego ciałem zawładnął okropny szloch. Zaczął krzyczeć. Nie, on wrzeszczał! 

-Plagg, co się dzieje? Plagg! - krzyczałem i potrząsałem nim

Ten spojrzał na mnie oczyma pełnymi łez i bólu. Jego ciało trzęsło się.

-Potwór z piekieł. Musisz go pokonać. W mieście jest ktoś z miraculum. Ktoś bardzo młody. Ktoś, kto sobie nie poradzi z nim. On zabije to dziecko. - mówił krótkimi słowami. - Przemień się. 

Wykonałem jego polecenie. Otworzyłem pilotem okno i wyskoczyłem przez nie, nie rozglądając się dookoła. Wskoczyłem na dach i kierowany przez roztrzęsionego ciemnowłosego w stronę kreatury, o kórej mówił wcześniej. 

Biegłem, chyba, najszybciej, jak się da. Gdy bardziej zbliżałem się do demonicznego potwora Plagg coraz bardziej szlochał, a moje ciało przejęło od niego jakąs jedną czwartą bólu. 

-Już jesteśmy coraz bliżej. Wytrzymaj, proszę. - szeptałem pod nosem. 

W końcu dotarliśmy do jednego z zaułków, których było miliony w Paryżu. Zeskoczyłem na zimny i mokry beton. Rozejrzłem się, ale nikogo tu nie widziałem. Chwyciłem w dłoń kici-kij - w razie potrzeby- i ruszyłem przed siebie. Szedłem wolno, dokładnie obserwując każdy, nawet najmniejszy, szczegół wokół mnie. Lecz nigdzie nie zobaczyłem kreatury. 

Usłyszałem za sobą kroki. Odwróciłem się w tamtą stronę i wystawiłem gotową broń. Za mną stał człowiek. Zwykły człowiek. Ubrany w ciemne spodnie i płaszcz. Do tego założone miał okulary przeciwsłoneczne. Nie rozumiałem dlaczego, przecież już zmierzchało! 

-Dzień dobry? - mruknąłem. - Niestety musi pan stąd pójść, bo jestem na tak jakby misji i zaraz może się tu zrobić nie przyjemnie. - wytłumaczył. 

Nieznajomy uśmiechnął się tylko pogradliwie, ukazując swoje wielkie, ostre zęby.

-Masz rację. - odezwał się, a jego głos był zniekształcony. 

Potem wsyztsko działo się szybko. Jego ciało z ludzkiego zmieniło się w wielko potwora, który miał jakieś cztery metry wysokości. Jego nogi były zakończone szpikulcami, z jego obrzydliwej gęby wychodziły macki, sam nie posiadał oczu. 

-O kurka wodna. - mruknąłem przerażony, a demon warknął, przybliżając się do mnie.

Wzmocniłem uścisk na broni i zacząłem okładać potwora. Ten jednak nie robił sobie z tego nic. Bronił się swoimi mackami i rękami, które, również, zakończone były szpikulcami. Potwór, co chwilę, krzyczał, warczał, syczał, a ja opadałem z sił.  Chwyciłem w lewą dłoń jo-jo i zorbiłem z niego tarczę. 

Kreatura syknęła, kiedy linka mojej broni przecięła jej ciemną skórę na ramieniu.

-To cię mam. - szepnąłem do siebie. 

Rozejrzałem się po zaułku i wpadłem na świetny pomysł - dobra, mam nadzieję, że mój plan był niezły. Włożyłem kici-kij za pas, a mojej dłoni pozostało tylko jo-jo. Cofnąłem się o krok i wziąłem krótki rozbieg. Skoczyłem w stronę ściany, przebiegłem po niej i po chwili stałem za kreaturą. Owinąłem ją linką i mocno pociągnąłem. Potwór wrzasnął okropnie. Z jego ran wypływała czarna, jak smoła, krew. Chwyciłem jo-jo mocniej i pociągnąłem jeszcze raz. W tedy głowa demona została odcięta. Beton pokryła czarna maź, a ja stałem zziajany i spoglądałem na moje dzieło. 

Po chwili poczułem zimno. Przemiana zniknęła, a obok mnie stał Plagg. Wpatrywał się w zwłoki potwora.

-Kto mógł go wypuścić z piekieł? - zapytałem.

-Nie mam pojęcia, ale musimy sie tego dowiedzieć, Adrienie. To już nie są żarty, ani żadni zaakumanizowani. Musimy uważać i być czujni. - kiwnąłem głową i spojrzałem na kreaturę po raz kolejny.

 Jej martwe ciało zmieniało się w proch i odlatywało wraz z wiatrem.

-Już jest wszystko okey? - zaptałem ciemnowłosego.

Ten kiwnął głową i spojrzał na mnie przestraszony. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego zdezorientowany. 

-Co się dzieje? Ej, Plagg! - krzyknąłem, gdy z jego oka wypłynęła łza.

Chwyciłem za jego ramię.

-Mamy problem. - wyszeptał.

-Jaki?!

-Nie mogę zmienić się z powrotem w kwami. - oznajmił, a ja zdębiałem. 

///

Hejka! Mamy tu jakiś uczniów trzeciej klasy gimnazjum? Jeśli tak to życzę wam powodzenia podczas tych trzech następnych dni, kiedy będziecie pisać testy!

Mnie, na szczęście, czeka to za rok ;)

ŁAPAJCIE ROZDZIAŁ :)

GRUPA: https://www.facebook.com/groups/789079747947082/

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top