Rozdział 39 Sprzątanie
(Następnego dnia)
(U Bruce'a)
Starszy mężczyzna gwałtownie się obudził. Rozglądnął się dookoła siebie. Leżał pod kołdrą ubrany w same bokserki.
Pov. Bruce
Jestem w łóżku...? Jak to...? Hmmm... Skoro jestem w swoim łóżku... To... Dlaczego nie pamiętam abym się w ogóle kład do łóżka...? Nie wspominając już o samym ściąganiu ubrań... Hmmm... Ostatnią rzecz jaką pamiętam to... Hmmm... Co to było...? Hmmm... Pomyślmy... Na pewno... Po podsłuchiwaniu Damiana wyszedłem z jego pokoju z Dickiem... Ale... Jakoś nie pamiętam abyśmy w ogóle szli do swoich sypialni... Hmmm... Dziwne... Naprawdę dziwne... Ale trudno się mówi... Najważniejsze, że pamiętam to co jest w tej obecnej chwili najważniejsze... Czyli... W ogóle nie wspomniana mi przez Damiana, alergia na smagliczkę skalną... Jego... Kontakty z elfami zwierzęcymi... Oraz fakt posiadania i bycia właścicielem klejnotu ciemności... Mam o tym wszystkim dziś rozmawiać Damianem... Eh... Mam nadzieję, że jakoś mi to wyjaśni...
Kątem oka zauważył stojący na szafce nocnej zegar.
Właśnie...! Która jest w ogóle godzina...?
Mężczyzna ściągnął z siebie kołdrę i usiadł na brzegu łóżka. Po czym wziął zegarek do ręki o uważnie przypatrzył się na tarczę zegara.
Pięć po ósmej... Okej... W sumie można już wstać... Zapisałem sobie wczoraj trzy dni urlopu... Jakby coś się stało to ma do mnie wtedy dzwonić Felix...
Podchodzi do szafy.
W sumie... Nie muszę dziś ubierać garnituru... To jest normalny dzień w donu... Więc... Wystarczy jakaś koszula i spodnie...
Gdy tylko się ubrał, poszedł do kuchni zjeść śniadanie.
(W tym samym czasie u Dicka)
Dick tak samo jak Bruce obudził się tego dnia bardzo gwałtownie. Tak sama rzecz jak starszego mężczyzny. Leżenie pod kołdrą w samych bokserkach.
Pov. Dick
Chwila moment...?! Dlaczego ja jestem w samych bokserkach...?! Ja śpię zwykle w piżamie... No chyba, że jestem u Kory... Czyżby Kora była u mnie wczoraj...? Nie... To wręcz nie możliwe pamiętałbym to... Hmmm... Dlaczego ostatnią rzeczą jaką pamiętam ze wczoraj jest wyjście z pokoju młodszego braciszka...? Nie rozumiem... Dlaczego tak jest... Jednakowoż... Jest już osiem po ósmej... Pora więc wstawać...
Młody chłopak podszedł do szafy. Po pięciu minutach przeszukiwania swojej szafy, stwierdził, że nie ma pomysłu co dziś ma ubrać. Nie miał w tym dniu żadnego zaplanowanego spotkania. Dlatego ubrał pierwszą lepszą bluzę i spodnie. Po czym wyszedł z pokoju i poszedł zjeść śniadanie.
Gdy Dick wszedł do kuchni, zobaczył siedzącego już przy stole Bruce' mającego w buzi tosta i czytającego gazetę.
Really Bruce...? Really...?!
-Widzę, że nawet w czasie wolnym nie możesz się oprzeć się nawykowi jedzenia tosta w czasie czytania gazety...
Pov. Bruce
Czyżby to był Dick...?
Starszy mężczyzna obrócił się w kierunku usłyszanego głosu.
-Ooo... Dzień dobry Dick! Jak się spało...?
-Dobrze... Poza tym, że za bardzo nie pamiętam abym szedł do swojej sypialni... Po wyjściu z pokoju Damiana...
On ma tak samo...?! Naprawdę...?!
-Wiem co czujesz... Mam dziś tak samo...
Pov. Dick
Bruce ma tak samo jak ja...?! Jak to możliwe...?!
-Wiesz może dlaczego...?
-Niestety nie...
-Może wczoraj popiliśmy...
-Na pewno nie... Nie pilibyśmy przecież w pokoju Damiana... To było by irracjonalne i nie poprawne z naszej strony...
-Też racja... No to... Jak wyjaśnić fakt, że pamiętamy tylko wyjście z jego pokoju...
-Tego nie wiem... Jakieś wytłumaczenie na pewno jest...
-Jeśli jest... To nam na pewno nie znane...
-Niestety...
-...
-A w ogóle to... Chcesz to tosta na śniadanie...?
-A chętnie...
Oboje zjedli śniadanie przez jakieś piętnaście minut. Po czym do godziny wpół do dziesiątej, zajmowali się najważniejszymi dla nich, na chwilę obecną sprawami. Około za dwadzieścia dziesiąta zaczęli poszukiwać w rezydencji Damiana. Mężczyźni przeszukali prawie każdy możliwy pokój. Jednakże w żadnym z nich nie było śladu obecności młodego Wayne'a. Ku ich zdziwieniu, nigdzie nie było i Alfreda. W każdym pokoju było nieskazitelnie czysto. Mężczyźni nie mogli wyjść z podziwy, że Alfred tak dokładnie wszystko wysprzątał sam. Po upływie pół godziny dalej nie znaleźli chłopka. Zaczęli się przez to o niego martwić. Sądzili nawet, że wyszedł poza mury posiadłości. Ale po sprawdzeniu stanu zabezpieczeń muru, wiedzieli już, że Damian nawet nie próbował wychodzić. Gdy zbliżyli się do dużych drzwi biblioteki, usłyszeli w jej środku jakąś rozmowę.
(W tym samym czasie u Damiana)
Przez cały czas trwania poszukiwania chłopka, chłopak cały czas spędzał pomagając Alfredowi w sprzątaniu. Przez co ojciec i brat po prostu się z młodym Wayne'em ciągle mijali. W swoim ciągu sprzątania i w ciągłej rozmowie z lokajem, chłopak nawet nie spostrzegł, że spędził z lokajem już około z cztery godziny. Rozmawiało się mu bardzo swobodnie. Od czasu do czasu można było i usłyszeć śmiech ze strony chłopka. Przez co Alfred przez długi czas był bardzo zadowolony. Około godziny dziesiątej lokaj z chłopakiem przenieśli się z sprzątaniem do biblioteki. Po o dziwo dość szybkim odkurzeniu wszystkich znajdujących się tak książek, oboje zajęli się myciem bardzo dużej szyby. Ciągle ze sobą rozmawiając.
-Paniczu Damianie...
-Tak Alfredzie...?
-Dziękuję bardzo za dzisiejszą pomoc... Normalnie nie wyprzątałbym tylu pokoi w tak krótkim czasie...
-Nie ma za co dziękować Alfredzie... To była dla mnie czysta przyjemność... Przynajmniej nie nudziłem się w swoim pokoju...
-Skoro panicz tak twierdzi...
-...
Bruce i Dick weszli ostrożnie do biblioteki. Ku ich zdziwieniu zobaczyli Alfreda stojącego na ziemi i myjącego okno. Oraz Damiana, też myjącego okno tyle, że siedzącego na wysokiej drabinie. Alfred i Damian byli tak pochłonięci rozmową, że nawet nie zauważyli, że przygląda się im dwójka mężczyzn.
-Mogę o coś panicza spytać...?
-Nie widzę w tym żadnego problemu... Pytaj...
-Skąd panicz potrafi tak dobrze i dokładnie sprzątać...?
Pov. Bruce
Naprawdę...?! Damian potrafi dokładnie sprzątać...?! A ja nic o tym nie wiem...?! Hmmm... Damian ma więcej tajemnic niż na początku myślałem...
-Można powiedzieć, że mam w tym temacie coś w rodzaju doświadczenie...
-Doświadczenie...? Jakie doświadczenie...?
Jakie on może mieć niby doświadczenie w sprzątaniu...?
Pov. Dick
Damian i doświadczenie w sprzątaniu...?! No to ciekawie się robi... Ciekawie...
-Prze długi czas mojego wczesnego dzieciństwa... Lubiłem bardzo i to bardzo sprzątać... Większość osób w klasztorze twierdziła, że mam na tym punkcie obsesję... Nie zgadzałem się z tym... Ale po pewnym czasie musiałem przyznać im rację... Dlatego też później... Starałem się trochę opanować w punkcie sprzątania... Udało się po jakimś dłuższym czasie... Obecnie... Nie widzę powodów do aż tak perfekcyjnego sprzątania... Ale sama technika sprzątania jako trwałe doświadczenie pozostała...
Pov. Alfred
Okej... Od strony panicza Damiana... Tego się nie spodziewałem...
Pov. Dick
Co takiego...?! Mój młodszy braciszek miał kiedyś obsesję na punkcie sprzątania...?!
Pov. Bruce
Co...?! Damian miał w swoim wczesnym dzieciństwie obsesję na punkcie sprzątania...?! Eh... Dlaczego Damian nigdy nie mówi mi o tak ważnych rzeczach z nim związanych...?
-Em... Rozumiem...
Lokaj obrócił się w kierunku drzwi. Ku swojemu zaskoczeniu zobaczył stojących nieopodal mężczyzn.
Pov. Alfred
Sir Bruce i panicz Dick...?! Od kiedy oni tu stoją...?
-Dzień dobry Sir... Dzień dobry paniczu... Przepraszam, że wcześniej paniczów nie zauważyłem...
Nagłe powitanie lokaja zwróciło uwagę Damiana. Obrócił głowę. To co zobaczył, bardzo go zaskoczyło.
Pov. Damian
Tata...?! Dick...?! Co oni tu robią...? Od kiedy tu stoją...? Po co tu są...? I czego tak naprawdę chcą...?
-Nic się nie stało... I tak przed chwilą przyszliśmy...
-...
-A właśnie Damian... Szukaliśmy ciebie...
Tata mnie szukał...? Dlaczego...? Nie rozumiem... Hmmm... Czyżby to mogłoby mieć związek z tym, że miałem im dzisiaj wyjaśnić moje kontakty z elfami zwierzęcymi i parę innych rzeczy, które się wczoraj wydarzyły...? Na to by wyglądało... Ale czy mogłaby być to prawda...?
-Mnie...? Dlaczego mnie szukaliście...?
Pov. Bruce
Damian... Naprawdę...? Dlaczego musisz zadawać tak głupie pytania...?! Czyżbyś zapomniał...?!
-Miałeś nam dziś coś wyjaśnić... Pamiętasz...?
Pov. Damian
A jednak o to mu chodzi...
-A o to chodzi... Już rozumiem...
-Skoro rozumiesz to schodź z tej drabiny...
-Okej...
Damian zszedł ostrożnie z drabiny. Pożegnał się lokajem, dostawiając mu resztę roboty na jego głowie. Po czym poszedł z tatą i bratem do biura Bruce'a.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top