Rozdział 28 Przed przyjęciem

(Dwa dni później)

(Dzień balu)

  Czarnowłosy chłopak wstał o godzinie piątej. Od jakiegoś już czasu nie zdarzało się, że chłopak budził się wcześniej niż zwykle. Wszystko było jak w najlepszym porządku. Chociaż i tak chłopak miał umówioną wizytę u specjalisty. Bruce wiedział, że syn nie ma już z zasypianiem tak dużego problemu. Jednakże i tak wolał być przygotowany gdyby się jednak bezsenność syna powtórzyła. Przez co na wszelki wypadek Bruce dał Damianowi tabletki na bezsenność gdyby przypadkiem nie mógł chłopak kiedyś zasnąć. Czarnowłosy chłopak nie musiał jeszcze ani razu zażywać tabletek więc opakowanie zostało jeszcze w nienaruszonym wstanie. 

Pov. Damian

       Dziś jest to przyjęcie w firmie taty... Jak pomyślę o tym, że będę musiał przebywać z dużą ilością ludzi w dodatku ubrany w garnitur... To już mam po plecach ciarki... Mogę z czystym sercem powiedzieć, że się boję... Po prostu się boję... Na szczęście przyjęcie biznesowe zaczyna się dopiero o godzinie siedemnastej... Chociaż... Czy fakt, że przyjęcie zaczyna się o godzinie siedemnastej cokolwiek zmienia...? Tak czy siak się trochę boję... Do taty z tym przecież nie pójdę...! Bo co powiem... Tato nie chcę iść na to przyjęcie bo się boję... To by było głupie... Bardzo głupie... A poza tym obiecałem mu, że pójdę... Wyglądał na szczęśliwego z tego powodu... Nie chcę tacie sprawić przykrości...

_ Damian nie martw się tym tak... Wszystko będzie dobrze... To tylko małe przyjęcie z ciut większą ilością osób... A poza tym nie będziesz tam sam... Będziesz tam z Natalią. Bo przecież obiecałeś, że z nią zatańczysz walca...

_ Wiem Debeliuszu... Ale i tak nie zmienia to faktu, że mam jednak stracha...

_ Wiem co ci poprawi humor...

_ Co takiego?

_ Wyobraź sobie Natalię w czerwonej sukience...

_ Dlaczego w czerwonej...? Nie lepiej w niebieskiej...?

Dlaczego akurat w niebieskiej...?

_ Natalia wygląda bardzo pięknie i strasznie uroczo w niebieskim kolorze...

_ Emmm... Okej... Skoro tak twierdzisz...

_ ...


(Jedenaście godzin później)

 Dick zapukał do drzwi do pokoju Damiana.

-Damian?! Młodszy braciszku?! Jesteś tam może?!

Pov. Damian

        Co?! Młodszy braciszku?! Dick?! Coś ty znowu wymyślił w swojej pustej głowie?! Fakt jesteśmy w jakiś sposób braćmi ale to nie znaczy... Że może o tym mówić tak głośno...! 

-Jestem...! Coś się stało?

-Bruce chce wyjechać za dziesięć minut... Jesteś gotowy?

-Tak...

  Drzwi przed Dickiem otworzyły się. Przed mężczyzną stanął Damian ubrany w granatowy garnitur, niebieską koszulę i czarne buty. Na sam widok takiego młodszego brata, Dicka zamurowało.

Pov. Dick

         Damian...? Dlaczego wyglądasz tak dobrze w garniturze?! Zupełnie jakbym widział Bruce'a, który normalnie w świecie wybiera się do pracy. Oczywiście w młodszym jego wydaniu...

-Wiem... Garnitury nie są dla mnie stworzone... 

-...

-Dick...? Słyszysz mnie w ogóle...? Dick?!

-...

-Dick...?! Słyszysz mnie...?! Co się stało?!

       Damian nawet brzmi jak Bruce... Eh... A niby to ja jestem podobny do Bruce'a... Chyba jednak jest trochę inaczej...

-Nic się nie stało... Tylko... Bardzo dobrze wyglądasz w garniturze... Jakbym widział twojego tatę w młodszym wydaniu...

Pov. Damian

    Powinienem uznać tą wypowiedź za komplement...? Czy może jednak nie...?

-Powinienem uznać to za komplement...?

Pov. Dick

      Damian... Co to w ogóle jest znowu za pytanie... Wiadomo, że był to komplement...

-Tak powinieneś uznać to za komplement...

-...

-Okej... To może pójdziemy już do salonu... Skoro jesteś już gotowy...

  Czarnowłosy chłopak wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Po czym wraz Dickiem poszli długim korytarzem.

-A w ogóle to byłeś już kiedyś na taki przyjęciu albo podobnym...?

-W swoim życiu... Raz...

       Czyli był już na takim przyjęciu... Musiał być wtedy bardzo mały... Na pewno nie wytrzymał do końca przyjęcia...

-Wytrzymałeś do końca przyjęcia...?

-Niestety nie miałem takiej możliwości...

     Wiedziałem...! Pewnie zasnął... Hahahahaha...

-Jak to...? Co się wtedy stało? Zasnąłeś...?

-Nie, nie, nie... Nie zasnąłem... Byłem wtedy tylko do pierwszego tańca... A raczej do pięć minut po nim... 

-Dlaczego...?

-Jakieś pięć minut po pierwszym tańcu, moja mama i mama Natalii znalazły sobie nowy powód do kolejnej kłótni... Tak bardzo się znowu ze sobą powściekały, że po bardzo krótkiej chwili ja jak i Natalia dostaliśmy zmuszeni aby wrócić do domu...

-...

      W takiej sytuacji... Rzeczywiście... Nie da się dotrwać do końca przyjęcia... 

-Damian... Mogę cię zapewnić o jednym... Przy Bruce'ie taka sytuacja nigdy się nie zdarzy... 

-To akurat wiem...

-Skąd to niby wiesz...?!

-Z obserwacji... A poza tym... Ojciec nie jest aż tak awanturniczy jak moja matka... On jest bardziej opanowany...

            Bardziej opanowany...Tak samo jak ty... Damian... Odziedziczyłeś to po nim...

-Z tym się muszę zgodzić... Chociaż wiedz jeszcze jedno...

-Eeee... Co takiego...?

-Bruce jak musi to umie być kłótliwy...

-Cóż... Każdy człowiek ma w sobie i diabła i anioła... W tym temacie nie ma wyjątków...

        To prawda... Niestety to bolesna prawda...

-Też racja...

Dick i Damian po dłuższej chwili doszli do salonu. Na kanapie siedział Bruce a koło niego Jason.

-Hej Bruce!

-Hej Dick! Gdzie Damian..?

-Damian powiedział, że garnitury nie są dla niego stworzone... Więc może ty Bruce będziesz potrafił zmienić jakoś jego zdanie na ten temat... 

Pov. Bruce

          Co?! Jak to garnitury nie są dla niego stworzone...? Aż tak źle wygląda w garniturze...?Jeśli było mu w garniturze aż tak niekomfortowo to... Wystarczyło tylko powiedzieć...

-Garnitury nie są dla niego stworzone...? Nie rozumiem... Damian aż tak źle wygląda w garniturze...?

-Nie powiedziałbym tego... To raczej jego indywidualne zdanie... Moim zdaniem wyglada bardzo ładnie w garniturze...

-Dick... A w ogóle to gdzie on jest...?

-Gdzie...? Jest tu... Gdzie on polazł...?!

Dick robi krok do tyłu. Damian niedaleko Dicka rozmawiał przez telefon.

-Dziwne, kto może do niego teraz dzwonisz...?

-Dick... Co się dzieje...?

-Damian z kimś rozmawia przez telefon...

-Z kim on może teraz rozmawiać...?

-Chcesz może podsłuchać jego rozmowę...?

-Normalnie nie toleruję podsłuchiwania rozmów telefonicznych... Ale w tym konkretnym przypadku... Mogę zrobić wyjątek...

Mężczyźni podeszli bliżej framugi drzwi.

(W tym samym czasie u Damiana)

  Chwilę po tym jak Dick wypowiedział słowa, ,,Damian powiedział, że garnitury nie są dla niego stworzone... Więc może ty Bruce będziesz potrafił zmienić jakoś jego zdanie na ten temat...'', czarnowłosy chłopak poczuł w kieszeni spodni wibrację telefonu. Chłopak poszedł w stronę rogu pomieszczenia. 

Pov. Damian

     Kto w tej chwili może do mnie dzwonić...? 

Damian wyciągnął telefon z kieszeni. 

          Natalia... Co ona może teraz ode mnie chcieć...?

Odbiera telefon.

-Halo...

-Hejka Damian! Jak tam u ciebie?

-Dobrze... A po co w ogóle zdzwonisz...?

-Sprawdzam czy dotrzymasz danej mi obietnicy?

-Jakiej obietnicy...

Pov. Bruce

      O jakiej on obietnicy mówi...? Komu on złożył obietnicę...? Z kim on w ogóle  rozmawia...?

-Jakiej...? Obiecałeś mi, że zatańczysz ze mną walca na przyjęciu...!

-To nie była żadna obietnica... Można raczej powiedzieć, że postawiłaś mnie pod ścianą bez możliwości innego wyboru...

                Postawiłaś...? Hmmm... To jakaś dziewczyna! Znając go to pewnie Natalia... Tyle, że... Co ta dziewczyna takiego zrobiła, że postawiła mojego syna pod ścianą bez możliwości innego wyboru... Hmmm... O co może chodzić...?

-Dałam ci wybór...

-Dałaś mi wybór...? Niby jaki?

        Natalia dała Damianowi jakiś wybór... Tylko jaki...?

-W razie gdybyś poszedł na przyjęcie... Miałeś do wyboru po pierwsze zatańczyć ze mną albo zatańczyć ze mną...

-Natalia...?

        A więc jednak to Natalia...

-Tak...? Słucham Damianku...

-Dałaś mi do wyboru opcję bym z tobą zatańczył albo opcję bym z tobą zatańczył... To jest to samo Natalii... To żaden wybór...

             To żaden wybór... Ale... Chwila moment...? Kiedy Damian miałby niby zatańczyć z Natalią...? Hmmm... A no jasne...! Przecież jej matka jest na liście gości...! Pewnie gdy w mieście nie ma jej męża... To bierze na przyjęcie swoją córkę...  To ma sens... Ale współczuję trochę Damianowi... Dziewczyna nie dała mu żadnego innego wyjścia... 

Pov. Dick

          Kiedy Damian znalazł sobie partnerkę do tańca...?! Jak ten chłopak to robi...?

-Damian... Niech ci ta będzie... Ale... Nie zabieram ci więcej czasu. Widzimy się na przyjęciu... Pa pa...!

-Pa

Dziewczyna się rozłączyła.

-Eh... Natalii... Co ja z tobą mam...?

  Czarnowłosy chłopak obrócił się. Ku swemu zaskoczeniu zobaczył przed sobą Bruce'a i opartego o framugę drzwi Dick. Pierwsze odezwał się Bruce.

-Damian...?

-Tak...

-To Natalia dzwoniła...?

-Niestety tak...

-Dlaczego niestety tak? To źle, że dziewczyna chce być twoją partnerką do tańca...?

-Dick... Natalia jest... Jakby to powiedzieć... 

-Wprost... Damian... Wprost...

-Damian...? Chcesz powiedzieć coś w rodzaju, że Natalia jest piękną dziewczyną...?

Pov. Damian

          Tato?! Na coś ty wpadł?! Nigdy bym tego nie powiedział...! Przynajmniej nie w twojej obecności... Chociaż... Natalia jest naprawdę piękna i urocza... Gdybym był z Natalią na  osobności i gdyby nikt inny nie słyszał... To może bym jej powiedział... Nie!  Co ja gadam...! Obowiązuje mnie przecież obietnica... 

_ Obietnica mówi, że nie możecie do siebie wrócić... A nie to, że nie możecie się wzajemnie kochać... Ty i ona... Wy dalej coś do siebie czujecie... I na to nic nie poradzisz...

_ Może i tak...


- Nie miałem tego teraz na myśli... Chodzi mi o to, że... Bardziej upartej kobiety jak Natalia chyba na świecie już nie ma...

-Może...  Nie wiem... Nie znam jej aż tak dobrze jak ty... 

-...

Dick zerknął na zegarek na ręce.

-Bruce...?

-Tak Dick...?

-Jest już pięć po czwartej...

-Dzięki, że mówisz... Chłopcy...! Musimy już jechać... 









Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top