Rozdział 21 Smagliczka skalna

(Między czasie u Bruce'a)

Bruce dojechał do posiadłości. Gdy miał, wchodzić do domu zobaczył Alfreda w ogrodzie.

-Dzień dobry Alfredzie!

-Dzień dobry Sir

-Widziałeś Damiana?

-Panicz Damian przebywa obecnie z Paniczem Jasonem w bibliotece...


Pov. Bruce

       Jason i Damian przebywają razem w bibliotece... Hmmm... Czyżby Jason wziął sprawy gróźb wysyłanych do Damiana we własne ręce...?

-Dobrze dziękuję!

Po czym Bruce wszedł do budynku i skierował się do biblioteki. Gdy dotarł do biblioteki, ostrożnie otworzył drzwi. A raczej uchylił delikatnie drzwi biblioteki.

-Ten list, który dosłałeś przypięty rzutką do Dart... Od kogo był?

Pov. Bruce

       Ooo... Trafiłem chyba na bardzo ciekawą rozmowę...

-O jakim liście mówisz?

-Ty dobrze wiesz jakim liście mowa...!


      Jak widzę, Jason wziął sprawy we własne ręce... Ale czyżby Damian naprawdę nie widział, o co chodzi...?

-Niech ci będzie... Tylko skąd o tym wiesz?

      A jednak! Damian dostał jakiś list...

-Widziałem... Ale to nie jest, odpowiedź na moje pytanie...

      Właśnie! Zgadzam się z tym...

-Jeśli chodzi, o twoje pytanie to nie wiem...

      Jak to?! Jak to jest możliwe?

-Jak to nie wiesz?!

-Czy ja wyglądam na encyklopedię skrótów?

      Dlaczego porównał się do encyklopedii skrótów? Jaki ma to związek z listem, który dostał?

-Jaką znowu encyklopedię skrótów? Pisał skrótami, podpisał się skrótem?

      Bardzo dobre pytanie... Jason... Bardzo dobre pytanie...

-Podpisał się skrótem...

       Kto normalny podpisuje się w liście skrótem?! Oraz jaki to skrót?

-Jakim skrótem...? Może ja będę wiedzieć kto to...

       Kto wie, a może ja będę widział...

-AD

      Co takiego?!

-Co AD?

-Tak się podpisał...

      Skrót AD?! Co to znowu za skrót?!

-Nie znam osoby, która posługiwałaby się takim skrótem...

      W sumie to... Ja też nie znam takiej osoby... Ale może uda mi się znaleźć tę osobę w mojej bazie danych...?

-Ale w bazie danych Bruce może coś znajdziesz?

      O to się już nie martw Jason... Ja się tym zajmę...

-Tam nic na ten temat nie ma...

      Jak to?! Damian skąd to niby wiesz?!

-A skąd to wiesz? A może jednak coś tam jest...

-Gdy byłem sam w domu miałem wystarczająco dużo czasu, by przeszukać bazę danych... Nic tam nie ma...

       Damian... Skoro ty tego nie znalazłeś, to nie znaczy, że ja nie znajdę...

-No to jest mały problem...

      Z tym się muszę niestety trochę zgodzić... Ale chyba nadeszła pora się wtrącić...

Mężczyzna zapukał delikatnie drzwi. Przez co zwrócił uwagę obu chłopaków.

Pov. Damian

      ,,Mała Ewa wyszła przed dom i stanęła w ogródku z zadartą wysoko głową. Po niebie wciąż frunęły Anioły. Było ich setki. Całe stado. Stado...? O Aniołach chyba nie wypada mówić, że są stadem? Więc czym? Dziewczynka nie wiedziała. Anioły tymczasem kłębiły się, frunęły to wyżej, to znowu niżej, płynęły, tańczyły w przestworzach, ich białe skrzydła zaś mieniły się złociście w promieniach słońca. ...nie. Nieprawda. Wśród białozłotych były też Anioły Czarne. Ewa początkowo ich nie dostrzegła, biorąc je za ciemne, burzowe chmury, lecz teraz wyraźnie odróżniła Białe od Czarnych i nawet wydało się jej, że tych drugich jest więcej. Czerń miała w sobie połysk, gdyż pochłaniała promienie słońca, kradnąc jego blask. W urzekającym pięknie tego widoku było coś złowieszczego — nie tylko harmonia i wdzięk. Czarne wydawały się zagrażać Białym. Dziewczynka wyczuła to instynktem, gdyż Anioły znajdowały się na tyle wysoko, że trudno było stwierdzić, co właściwie tam robią. Czy tylko fruną? Czy też walczą ze sobą, tak jak jastrzębie ze stadem synogarlic? Niemożliwe, przecież — jak mówiła babcia — Anioły są dobre i łagodne! Anioły tymczasem przemieściły się znad ich domu i frunęły teraz wzdłuż łąki.''

Słyszy pukanie.

      Tata?

-Przeszkadzam?

      Dlaczego odnoszę wrażenie, że tata był tu już od dłuższej chwili... Nie zdziwiłoby mnie to za bardzo, bo to bardzo do niego podobne... Zwłaszcza że nie słyszałem otwierających się drzwi po pukaniu... Tylko jakiś czas przed pukaniem...

_ Damian... Szczerze to twój tata stał koło drzwi już od dłuższego czasu...

_ Czyli podsłuchiwał? No tego się po nim nie spodziewałem...


-Nie... -Odpowiedział Jason.

-Stałeś przy drzwiach przez jakiś czas, zgadza się?

Pov. Bruce

      Skąd on wie takie rzeczy?! On jest jakimś medium? On zna przyszłość czy co?

-Może... Ale skąd o tym wiesz?

Pov. Jason

      Więc Bruce podsłuchiwał?! No to niezły wymyślił sposób na zebranie potrzebnych mu informacji...

-Nie za często wierzę w zbiegi okoliczności. A poza tym, nie słyszałem, jak otwierałeś drzwi po pukaniu... Ale za to było doskonale słychać otwierające się drzwi jakiś dłuższy czas przed pukaniem...

      Co znowu?! Co było niby słychać?! Nic nie było słychać! Przynajmniej ja nic nie słyszałem...

-Było doskonale słychać?! Niby kiedy?! Jaki ty masz słuch Damian...? Stoję koło ciebie już dość długo i jestem troszeczkę bliżej drzwi, a żadnych otwierających się drzwi nie słyszałem...

-Było słychać tylko trzeba umieć się skupić na więcej niż jednej rzeczy... Ty skupiłeś się tylko na rozmowie...

-Miałem w ręku książkę... A poza tym ją czytałem...

-Wiem, że miałeś... Ale jej nie czytałeś... Ona była tylko jako rekwizyt w twoich rękach... A poza tym to jak mogłeś czytać w czasie rozmowy, skoro książkę masz do góry nogami?


Jason popatrzył na książkę, którą miał w rękach. Rzeczywiście była do góry nogami.

-Na ilu ty rzeczach skupiłeś się podczas rozmowy?

-Dokładnie na trzech...

-Jak to?

-Zwracałem uwagę na rozmowę. Na przestrzeń dookoła nas i w tym czasie dało się też przeczytać trochę książki...

Jasona zamurowało. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Między czasie Bruce podszedł do schodów prowadzących na drugie piętro. Miał nowe buty, przez co było słychać delikatne ślizganie się o podłogę i stopnie schodów.

-Co to za dźwięk?

-Ojciec idzie po schodach na drugie piętro w nowych butach...


      Co takiego?

-...

Bruce poszedł po schodach. Po krótkiej chwili dotarł na górne piętro. Jego twarz wyrażała dość duże zdziwienie o usłyszanej wcześniej informacji...

-A ty skąd wiesz, że to ja?

-Da się rozpoznać po krokach..

-Niby jak?

-Każdy ma odmienny sposób chodzenia i inne tempo.

-A jeśli ktoś chodzi tak jak inna osoba? -Zapytał pewny siebie Jason.


Damian podniósł wzrok od czytanego tekstu. Popatrzył się na Jasona.

-Nie ma dwóch tak samo chodzących osób... To jest wręcz niemożliwe...

-A jeśli znalazłyby się takie osoby, które szłyby w tym samym tempie?
-Zapytał tym razem Bruce.

-Nie da się iść tym samym tempem... Co najwyżej to można iść podobnym tempem, ale zawsze będą jakieś sekundy różnicy...

-Okej tu mnie zaskoczyłeś ale, tak czy siak, muszę cię o coś spytać...

-O co?

-Pochodzisz z gór... Tak?

-No...Tak?


-To pewnie wiesz coś o arnice górskiej...

-Zależy, co chcesz, o tym kwiatku widzieć...

-To... wszystko, co lecznicze...

-To długo zejdzie...

-Czekaj mam pomysł...!

-Jason... Jaki masz pomysł?

-Jeśli jest to takie długie to w sumie... Można, po prostu nagrać jego wypowiedz...

-No w sumie racja...

Bruce wyciągnął z kieszeni dyktafon.

-Okej to powiedz wszystko, co wiesz o tym kwiatku...

Po czym Bruce włączył dyktafon.

Pov. Damian

      Ciekawe, dlaczego tata tak interesuje się tym kwiatem... Skąd on bierze te dyktafony?!

-Arnika górska wywodzi się z rodziny astrowatych, występuje w około 30 gatunkach. Cała roślina ma właściwości lecznicze, ale szczególnie docenia się jej kwiatowe koszyczki. Kiedyś kobiety stosowały arnikę niczym lekarstwa przeciwbólowe np. jako płukanki z nią w składzie po wyrwaniu zęba. Polecały ją też na reumatyzm. Arnika znana jest też jako kupalnik górski, tranek albo pomórnik. To zioło, które uśmierza ból, w tym po zwichnięciu czy skręceniu, bóle głowy, reumatyczne, stawów albo po stłuczeniach i urazach. Zioło to też zmniejsza obrzęki, łagodzi bóle mięśni, nerwobóle, działa przeciwzapalnie, grzybobójczo, ściągająco i przeciwzakrzepowo. Ale działa także żółciopędnie i moczopędnie. Reguluje krążenie krwi oraz łagodzi zaburzenia sercowo-naczyniowe. Arnika wchłania wewnętrzne krwawienia. Mieszanki z arniką w składzie może stosować też ten, kto ma gorączkę, zapalenie gardła albo kogo chwyta przeziębienie. Dzięki arnice wzrasta odporność m.in. na infekcje sezonowe. Okłady z arniki pomagają przyspieszyć gojenie ran oraz ukąszeń po owadach, ponieważ wpływa ona korzystnie na regenerację zniszczonych tkanek. Można ja stosować jako maść w przypadku czyraków i przy innych bolesnych wrzodach czy wykwitach skórnych. Pomaga na odparzenia czy odmrożenia. Mieszanka z nią zalecana jest też na hemoroidy. To również specyfik dla osób, które chcą się odchudzać, bo przyspiesza przemianę materii. Znachorzy zalecają arnikę jako środek pomocny osobom cierpiącym na zaburzenia psychiczne. Podobno arnika pozwala ludziom wyjść z szoku np. poporodowego lub spowodowanego wypadkiem. Zawarte w niej składniki stymulują pracę mózgu po udarze i urazie. Ponadto arnika wpływa na poprawę koncentracji i pamięci, chociaż tutaj zdania są podzielone.

-...

-Zioło to pomaga również pozbyć się niegojącej się opryszczki oraz w problemach z cerą naczynkową, gdy pod skórą pojawiają się tzw. pajączki. Działa kojąco na zmęczone, spuchnięte oczy. Według legend arnika miała ona odpędzać złe duchy, a pomóc domownikom zachować zdrowie psychiczne oraz cielesne. A na polach miała też uchronić plony przed gradobiciem i innymi negatywnymi skutkami pogody. Wewnętrznie arniki nie powinny stosować osoby cierpiące na ostry nieżyt żołądka oraz po zawale serca.

Bruce wyłączył dyktafon. Ale przez następne pięć minut ani Bruce, ani Jason nie byli, w stanie wyrzec ani jednego słowa.

Pov. Bruce

      Liczyłem na krótką historyjkę, a dostałem co... Pełno wartościową charakterystykę zastosowania arniki górskiej... Ciekawe skąd on to wszystko wie...? Co ja gadam?! Przecież to oczywiste! On przecież pochodzi z gór... Ale takie wiadomości powinien mieć bardziej górski zielarz... Hmmm...

Pov. Jason

      O jej... Mój brat powinien zostać po prostu zielarzem. Nawet ja tyle o zwykłym kwiatku nie umiem powiedzieć.

Pov. Damian

_ Debeliuszu? Myślisz, że przesadziłem z ilością informacji?

_ Chciał wszystko, co lecznicze... Więc chyba nie... Ale nie zaprzeczam, rozgadałeś się trochę...

_Ojej...


- Coś się stało?

Pod dłuższej chwili udało się odezwać tylko Bruce'owi. Jason przez szok dalej miał z tym problem.

-Skąd ty tyle wiesz o tym kwiatku...

-Babcia mnie uczyła...

-Babcia? A kim twoja babcia była z zawodu?

-Znachorką i wiejsko-górską zielarką...

Pov. Bruce

      Jego babcia była zielarką? To wszystko wyjaśnia... Chociaż... Dość dużo pamięta na temat tego kwiatu, to chyba lubił do niej chodzić...

-Chyba lubiłeś do niej chodzić, skoro tyle pamiętasz...

-To zależy...


      Co? Od czego zależy?

-Zależy? Od czego?

-Jeśli, miała mieć niańczyć pod nieobecność mamy i dziadka to nie... Ale jak sam przychodziłem się uczyć to tak...


      Chwila moment?! On uczył się zielarstwa?!

-Uczyć? Uczyłeś się zielarstwa?!

-Tak... To było moje którejś tam z rzędu hobby.


      Chyba mój syn miał więcej hobby, niż myślałem...

-...

Nagle usłyszeli dźwięk rozbijanej szyby.

      Co to było?!

Pov. Damian

      Co to było?! Debeliuszu! Mówiłem, nie rób głupot! To znowu twoja sprawka?!

_ Nie tym razem... Przysięgam na własne życie!

Bruce, Jason i Damian wybiegli z w biblioteki. Nie daleko zachodniego skrzydła posiadłości było okno będące granicą między zachodnim a wschodnim skrzydłem domu. Był to w pewnym rodzaju zaułek bez możliwości wyjścia. Chyba że ktoś odważyłby się skoczyć z wysokości, prawie że siódmego piętra. Na co dzień to okno było zamknięte, ale tym razem było trochę inaczej. W samym oknie była wielka dziura, a okno było jednocześnie otwarte na oścież. Tego późnego popołudnia padał deszcz. Ale nie to było najgorsze. Na parapecie okna siedział mężczyzna. Gdy mężczyźni zbliżyli się wystarczająco blisko, by nieznajomy mężczyzna widział wszystkich wyraźne, nieznajomy odrzekł.

-Dobry wieczór panowie! Przeszkadzam?

-Kim ty jesteś i czego od nas chcesz? -Odrzekł Bruce wyraźnie spokojny, ale i jednocześnie zdezorientowany.

-Czego od was chcę...? Hahahahaha... Ja od was nic nie chcę. Ja tylko chcę załatwić pewną sprawę jedną osobą.

Po tych słowach Bruce wystawił rękę przed Damiana, tak jakby chciał chronić syna za pomocą własnego całego ciała.

Pov. Damian

      Co on robi?

_ Nie widzisz... On chce cię chronić... A w ogóle to znasz tego mężczyznę?

_ Z twarzy nie kojarzę, ale głos wydaje się trochę znajomy...


-A w ogóle to długo się nie widzieliśmy Damian... Jak widzę, wszedłeś w nową rodzinkę...


      On mnie zna? Ale dlaczego ja go nie kojarzę?

Bruce popatrzył to na nieznajomego to na Damiana.

-Damian...? Znasz tego człowieka?

-Z twarzy go nie kojarzę, ale głos wydaje się mi znajomy...


Pov. Ktoś

       Damian mnie nie pamięta? Jaki z niego szczęściarz! Jak ja bym chciał zapomnieć o jego istnieniu! Ale stanie się to, dopiero gdy on odejdzie z tego świata...

-Nie pamiętasz mnie Damianie? Jaki z ciebie szczęściarz... Też bym chciał za pomnieć o twoim istnieniu... Ale cóż... A w ogóle to odkryłeś, co oznacza skrót AD...

-...

-Nie?! Kto by pomyślał... Wszyscy mówili, że jesteś geniuszem, a zwykłego skrótu imiennego odszyfrować nie potrafisz... Hahahahahahahaha...

-Przestań się z niego nabijać!


Pov. Damian

      Chwila? Co?! Jason staje w mojej obronie? Nie spodziewałem się tego...!

- To Damian już sam nie potrafi się wypowiedzieć...? Jak to się mogło stać... Zawiodłem się na tobie... Braciszku...

Pov. Bruce

      Co takiego?! Jaki znowu ,,Braciszku''?! Damian nie wspominał, że ma jeszcze jednego brata?!

Pov. Jason

      Co?! Damian ma jeszcze jakiegoś brata?! Dlaczego ja nic o tym nie wiem?!

Pov. Damian

      Braciszku? Chwila... Coś mi ten sarkastyczny sposób mówienia tego słowa przypomina... Chwila? Nie to niemożliwe! Alejandro?! Co on by tu robił?

_ Proste... On chce cię zabić...!



-Niemożliwe... Alejandro?

-Oooo... Damian... A jednak mnie pamiętasz...

Bruce był bardzo zaskoczony. Obrócił się w kierunku syna.

-Damian, o co chodzi? Dlaczego ten mężczyzna, powiedział do ciebie ,,Braciszku''?

- Ten mężczyzna nazywa się Alejandro... I... To mój pierwszy starszy brat...

-Co?! Jak to brat?! Dlaczego nie powiedziałeś, że masz jeszcze jednego brata...?

-Ja i Alejandro jesteśmy braćmi tylko w teorii...

-Jak to tylko w teorii?


-Genetycznie jesteśmy braćmi, ale jeśli chodzi o same relacje braterskie i tolerowanie siebie nawzajem to byliśmy raczej bardziej wrogami niż rodziną...

-Eeee...


Pov. Alejandro

      Ten starzec chyba dalej nic nie rozumie... Eh... Ciekawe kto jest bardziej tępy mój młodszy brat Damian... Czy ten staruch... Nie przepraszam... jego biologiczny tata...

-Może ja to wyjaśnię? Bo jak widzę, na zrozumienie tego jesteś trochę za tępy...

Pov. Bruce

       Jestem za tępy?! Za kogo ten Alejandro się uważa?!

-...

-Ja i Damian pochodzimy od tej samej matki mamy tylko innych ojców...

-Dlaczego wyglądacie, tak jakbyście się nie dogadywali...?

Pov. Damian

      Jason... Co to znowu za pytanie?!

- Jason... Odpowiedź jest bardzo prosta. My się po prostu nienawidzimy prawie przez całe życie...

- Chwila...?! Prawie przez całe życie?! Coś ci się grubo pomyliło braciszku!

-...


- Naprostuję niedociągnięcie... Ty mogłeś mnie nienawidzić prawie przez całe życie. Ale ja nienawidziłem cię już od samego początku twojego istnienia na tym chorym świecie...!

      Eh... Ale naprostował...! No udało mu się, jak nie wiem... - (sarkazm)

- Może i prawda, ale Alejandro... Co ty w ogóle robisz w Gotham? Ty przypadkiem nie byłeś w Internacie kolonialnej walki czy coś takiego?

- Byłem... Ale to były raczej ala studia a poza tym skończyłem naukę rok temu... Ale nie przyszedłem z tobą dyskutować...!


Alejandro wyciągnął z kieszeni średniej wielkości kulę w kolorze ciemnofioletowym.

Pov. Bruce

      Chwila? To nie jest przypadkiem ta kulka dymna, przez którą ja i Jason nie mogliśmy oddychać na powszedniej misi?

Pov. Damian

      Ciekawe, po co mu ta kulka?

Alejandro pokręcił górną połowę fioletowej kulki o trzysta sześćdziesiąt stopni. Oraz rzucił kulkę na ziemię. W tej chwili dolna część kulki zmieniła swój kształt podobny do zabawki bączka. Górna część kuli zmieniła swój kształt na kształt talerza satelitarnego. Z tej zmodyfikowanej kuli szybko zaczął wydobywać się dym. Przeciągu minuty dym opanował miejsce, gdzie stali mężczyźni. Dym był tak gęsty, że znajdujący się tam mężczyźni mieli problem z oddychaniem. No prawie wszyscy mężczyźni. Alejandro miał maseczkę przeciwgazową, więc nie miał tego problemu.

-Damian... Pamiętasz może ten zapach?

Zapytał sarkastycznie Alejandro. Przez co jego pytanie zwróciło uwagę Bruce'a.

Pov. Bruce

      O co może chodzić z tym zapachem? Ten dym jest tak gęsty, że ledwo można w nim oddychać a co dopiero wyczuć jakiś zapach...

Pov. Damian

     Ten zapach... Dlaczego on wydaje się być mi taki znajomy...? Chwila moment! Czy to może być smagliczka skalna?! O nie! Tak to ten zapach! Ja mam na smagliczkę skalną alergię!

_ Damian... On to musiał zrobić specjalnie...

_ Wiem, wiem Debeliuszu... On zna moje słabe strony... To... Nie dobrze...


Nagle Damianowi zrobiło się słabo.

      O nie! Smagliczka skalna zaczyna działać!

Damianowi robiło się ciemno przed oczami. W tym samym czasie Alejandro z zawieszonej na ramieniu torby wyciągnął średniej wielkości patelnię. Po czym niezauważony przeszedł koło mężczyzn. Gdy był już za czarnowłosym chłopakiem, zrobił zamach ręką, w której miał patelnię i uderzył od tyłu chłopaka w głowę. Damian stracił przytomność. Jednakże nikt tego nie mógł zauważyć, bo dym był za gęsty. Słychać było tylko uderzenie czegoś o coś metalowego. Alejandro złapał brata drugą ręką. Podniósł i zawiesił na swoim ramieniu. Po czym znów niezauważony przeszedł koło mężczyzn. Gdy stał już koło okna, włożył patelnię z powrotem do torby. Wyciągnął z kieszeni pilot z jednym czerwonym przyciskiem i przycisnął przycisk. W tym momencie koło okna pojawiła się maszyna latająca. Mężczyzna wrzucił Damian do kabiny maszyny.

-Damian słyszałeś to?

Jason nie otrzymał odpowiedzi na zadane przez niego pytanie. Przez co Bruce się trochę zaniepokoił.

-Damian? Jason się ciebie o coś spytał... Może odpowiesz...?

Bruce też nie otrzymał odpowiedzi.

-Damian? Słyszysz mnie? Damian?!

Po wrzuceniu chłopaka do kabiny maszyny, Alejandro po dłuższym czasie nieodzywania się, odezwał się do trochę już spanikowanego Bruce'a.

-Spokojnie staruszku! Oszczędzaj głos... W twoim wieku to trzeba już uważać... A poza tym... Damian już ci na żadne pytanie nie odpowie. A skoro już o tym mowa to ja będę się już zbierał...

Pov. Bruce

      Ja?! Staruszkiem?! Nie no! Gdybym tylko mógł, to bym mu w tym momencie porządnie przyłożył!

Alejandro wyskoczył przez okno. Wylądował w kabinie na miejscu prowadzącego maszynę. Już miał wciskać przycisk zamykania kabiny. Jednak się jeszcze na chwilę z trzymał. Obrócił głowę kierunku okna i krzyknął.

-A zapomniałbym jeszcze! Panie Bruce! Pański lokaj obecnie przebywa w składziku związany i ogłuszony. Do widzenia i życzę wam miłego dnia!

Po tych słowach zamknął kabinę i poleciał.



(Pięć minut później)

Dymu już nie było w pomieszczeniu. Mężczyźni poszli do składzika. Otworzyli drzwi i zobaczyli związanego już obudzonego Alfreda.

-Alfredzie wszystko w porządku?

-Tak Sir... Teraz tak...

-Dymu już nie ma ... Jason, Damian a u was wszystko u porządku?

-Ze mną tak, ale Bruce...

-Coś się stało Jason?

-Tak... Damiana nie ma...

-A niech to! Ten Alejandro go porwał...!


***********************************************************************

Pierwsza publikacja: 06.07.2020

Druga publikacja (po korekcie błędów): 22.08.2021



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top