Rozdział 12 Przybysz z piekła

Pov. Damian

      Nie podoba mi się ten szmer... Coś jest nie tak...

Z cienia wyszła dziwna, ciemna postać. Miała metr siedemdziesiąt wzrostu, lśniące czerwone oczy, a na prawym oku miała ranę jakby po przecięciu nożem. Na głowie zaś miała grube rogi podobne do baranich. Ubrana była w długą ciemną szatę z czerwonymi płomieniami, na końcach zaś z pleców wystawały duże demonie skrzydła.

      Kto to...?! Demon?! Dlaczego odnoszę wrażenie, że kiedyś widziałem tę postać...

Postać przybliżyła się do łóżka tak, że światło księżyca delikatnie ją oświetliło. Co przyczyniło się to tego, że było widać jej delikatne, a jednocześnie wyraźne rysy twarzy.

      Chwila...? Debeliusz?! Tak to na pewno on! Ale co on tu robi?! Powinien być w piekle pośrednim...

- Co tu robisz? Nie powinieneś przebywać na ziemi...

-Oooo...?! A jednak mnie pamiętasz Damianie...

-Jak mógłbym cię, nie pamiętasz Debeliuszu...?

-Kopę lat tak w ogóle...


Chłopak wyszedł spod kołdry i usiadł na krawędzi łóżka. Popatrzył na przybysza badawczym wzrokiem.

-Co tu robisz?

      Może się w końcu dowiem, po co przyszedł... Musiał mieć jakiś konkretny powód, by przyjść do ludzkiego świata...

-Wiesz, o co chodzi...

      Nie Debeliuszu... Nie wiem...

-Nie rozumiem, o co ci chodzi...

-Damian!


      Okej... Spokojnie... Nie musisz od razu krzyczeć...

-Tak?

-... Zbliżają się twoje trzynaste urodziny! Wiesz, co to oznacza... Obiecałeś, tak samo, jak i Natalia, że w momencie, gdy wasza dwójka ukończy trzynaście lat, oboje powrócicie na swoje stanowiska jako opiekunowie! Obiecaliście! Nie możecie złamać przysięgi!

      Nie! A jednak o to mu chodzi! A niech to zapomniałem o tym aspekcie życia i tej przeklętej obietnicy! Eh... Dlaczego czas musiał aż tak szybko przelecieć...?! Nie chciałem wracać na to stanowisko...! Ale cóż mogę zrobić... Obiecałem... To obietnicy muszę dotrzymać...

-Wiem... Ale ten czas szybko przeleciał... Już trzynaście lat...

      Zaraz będzie jakaś riposta albo pogrążenie mnie jeszcze bardziej w fakcie, że zbliża się czas powrotu...

-Widzisz Damian... nadszedł już prawie czas waszego powrotu... Przygotuj się więc na dużą ilość roboty. Bo Mahomet narobił dość dużego chaosu w piekle pośrednim.

      Wiedziałem! To było aż zapewne... Ale chwila...? Chaos...?! Hahahahaha... To przecież piekło! Tam zawsze był i zawsze będzie jakiś chaos...

-Jak to ,,narobił dość dużego chaosu w piekle pośrednim.''? To piekło! Tam zawsze był chaos...! Może kontrolowany chaos, ale jednak chaos...

-Ale teraz on nie jest w ogóle kontrolowany...! Nawet jak na piekło obecny tam chaos jest zbyt chaotyczny...! Zrozum, proszę! Jesteś nam bardzo potrzebny! Tylko twoje opanowanie i twarda ręka jest w stanie jakoś w miarę uporządkować panujący tam chaos! Proszę! Musisz do nas wrócić! Wrócisz?!


      Aż tak źle...? Myślałem, że Mahomet sobie poradzi...

-Eh... A mam jakieś inne wyjście...? Obiecałem, że wrócę na stanowisko, po ukończeniu trzynastych urodzin to tak będzie...

      Choć nie za bardzo mi się do tego śpieszy... Ale chwila...? Skoro jest tam aż taki chaos... To co z dostawionymi przez mnie regułami postępowania...?

-Dzięki Bogu!

Pov. Debeliusz

      Dlaczego Damian wygląda, jakby się nad czymś zastanawiał? O czym on teraz tak myśli?

-Dlaczego jest tam aż taki chaos? Czyżby dostawione przeze mnie reguły postępowania były niewłaściwe sformułowane...?

      Reguły postępowania?! Jakie znowu reguły postępowania?! Dostawiał coś takiego?! Mahomet mówił o jakiś regułach, ale to były raczej zasady mające przynieść mu korzyści, a nie naszemu domowi, jakim jest piekło pośrednie... Czyżby to mistrz Damian je wymyślił i w taki, a nie inny sposób zadecydował?! Dlaczego?!

-One były bardzo niewłaściwe! Jak mogło ci przyjść coś tak głupiego do głowy?! Wysoka i surowa cenzura, ciągła walka z niebem i innymi częściami świata pośredniego, ryzyko stracenia formy pośredniej poprzez wrzucenie osoby to wiecznego ognia, surowe kary cielesne za małe błahe przewinienia i dodatkowo nieuczciwe sprawy sądowe... Jak mogło ci coś takiego przyjść do głowy... Jak ty przecież...

Pov. Damian

      Wysoka i surowa cenzura?! Ciągła walka z niebem i innymi częściami świata pośredniego?! Ryzyko stracenia formy pośredniej poprzez wrzucenie osoby to wiecznego ognia?! Surowe kary cielesne za małe błahe przewinienia?! Nieuczciwe sprawy sądowe?! Co to są za reguły, ja ich nie dawałem!

-Czekaj?! Co?! Co to za reguły?! Ja ich nie dawałem!

-Jak to?!

-Ja dawałem porozumiewanie się w zgodzie z niebem i innymi częściami świata pośredniego. Brak wojny, chyba że wystąpi taka ewentualność. Szacunek dla wszystkich bez względu, jaki jest... Nie było tam kar za błahostki, było tam co najwyżej, ostrzeżenie by się to więcej nie powtórzyło. I nie było tam żadnych nieuczciwych spraw sądowych... Wszystko miało być odprawiane uczciwie...

-Naprawdę?! Czekaj to znaczy, że Mahomet zmienił sobie twoje zasady na własną korzyść?!

-Na to wygląda... Hmmm... Jesteście, w stanie, wytrzymać do moich trzynastych urodzin? Wrócę na stanowisko i zajmę się Mahometem...

      Załatwię go! Nawet jeśli go nie pilnuję, to nie znaczy, że on może zmieniać sobie moje reguły...! Takie zmienianie reguł jest karalne!

-Postaramy się...

-Coś jeszcze potrzebujesz?

-Nie a co?

-Szczerze...? To chciałem wrócić do spania...

-Dobrze... Nie przeszkadzam ci. Wrócę jutro, to porozmawiamy...

      Chwila co?! Jak to jutro wróci?!

-Czekaj?! Jak to wrócisz jutro?!

Chłopak nie dostał na to pytanie odpowiedzi. Demon niknął w świecącym jaskrawo-czerwonym portalu. A w pokoju znów zapanowała cisza.

      No i zniknął... Eh... Co ja mam z tym demonem... Zawsze dostawia mnie bez odpowiedzi na moje pytanie... Ale... O co mogło mu chodzić, z tym że jutro wróci? Nie rozumiem tego teraz...

Chłopak wrócił pod kołdrę i zamknął oczy. Jednak nie udało mu się od razu zasnąć. Podniósł się z pozycji leżącej i oparł się o puchaty nagłówek łóżka. Skierował wzrok na lewą stronę. Było tam duże okno, z którego doskonale było widać księżyc. Była tej nocy pełnia księżyca, przez co jeszcze bardziej chciało się oglądać to zjawisko z dachu. Jednak chłopak nie miał szans na oglądanie pełni z punktu widokowego, jakim był dla niego dach. Był bardzo słaby. Wcześniej ledwością udało mu się wstać w celu zwykłego usiądnięcia na krawędzi łóżka. Więc wstanie i dostanie się na dach, było w tym momencie wręcz niemożliwe do wykonania.

      Piękny widok... Szkoda, że nie dam rady, wyjdź z łóżka... Jeszcze jakieś dwie godziny temu nie miałem z tym żadnego problemu... A teraz... Eh... Nie lubię siedzieć, a zwłaszcza leżeć bezczynnie w łóżku. To zdecydowanie nie mój świat...! Okej wystarczy... Trzeba się kłaść, spać... Alfred rano przyjdzie...

Damian znów wrócił pod kołdrę i próbował zasnąć. Zasnął po upływie kwadransa.

Pov. Dick

      *Ziewa* Co za noc... Ten patrol mnie wykończył... Ale przynajmniej wyręczyłem trochę Bruce'a. Od chwili, gdy Damian zachorował, Bruce był bardzo zamyślony i jednocześnie zagubiony.


Retrospekcja

Dick i Bruce znajdują się w batjaskini. Bruce sprawdzał coś w bazie danych.

-Jak Damianem?

-...

-Bruce?

-...

-Bruce!

-Tak... Coś się stało?

-Mógłbym zapytać o to samo... Ciągle nad czymś myślisz... To ma związek z Damianem?

-Tak... Od tygodnia mógł się źle czuć, a i tak nic mi o tym nie powiedział...

-To Damian... On nigdy nie mówi wszystkiego...


-Racja... Ale jednak jestem jego tatą i może mi on powiedzieć wszystko...

-Powtórzę... To jest... Damian... Dobrze wiesz, jaki on jest... A poza tym, co teraz robisz?

-Szukam informacji potrzebnych na patrol... A co?

-Damian opowiadał mi co się z tobą działo podczas twojego długiego zamyślenia...

-I?

-A jeśli się to powtórzy? Od zachorowania Damiana jesteś bardzo zamyślony... Może lepiej będzie, jak ja pójdę, a ty trochę odpoczniesz...?

-Może jednak masz rację... Może tak będzie lepiej...

-Idź się trochę przespać, wyglądasz na zmęczonego... a ja już pójdę...

-Zgoda...


Bruce poszedł do swojego pokoju, a Dick wyruszył na patrol.

Koniec Retrospekcji

      Może sprawdzę, czy Damian śpi...? Jestem już koło jego pokoju, więc nie zaszkodzi sprawdzić, czy leży w łóżku, czy może nie słucha zaleceń i siedzi na dachu...

Dick uchyla delikatnie drzwi do pokoju Damiana.

      Śpi... Dzięki Bogu... Nie będę mu dziś przeszkadzał... niech śpi... Może jutro z nim porozmawiam...

Mężczyzna zamknął drzwi do pokoju i pomaszerował przez korytarz do swojej sypialni.




***********************************************************************

Pierwsza publikacja: 05.06.2020

Druga publikacja (po korekcie błędów): 13.07.2021

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top