{ Rozdział III }

Wraz ze wschodem słońca, biało-srebrny, pręgowany kocur wdrapał się na wzgórze nad swym legowiskiem. Przywódca omiótł obóz spojrzeniem. Koty Klanu Pioruna dopiero się budziły, poza porannym patrolem prowadzonym przez Gepardzie Futro, który właśnie wyruszył. Nie było więc powodu, by na nich czekać. Zamieciowa Gwiazda wziął oddech, po czym zawołał głośno:
- Niech wszystkie koty wystarczająco dorosłe, by samodzielnie łapać zwierzynę, zbiorą się pod Wysoką Górą na spotkanie klanu!

Koty Klanu Pioruna zaczęły wychodzić ze swych legowisk, zbierając się nieopodal legowiska przywódcy, które leżało pod Wysoką Górą. Irysowa Chmura wyszła ze żłobka wraz ze swoimi kociakami, wylizując ich futra swoim szorstkim językiem. Szara Burza usiadł nieopodal swojej partnerki i kociąt, pomagając je wyczyścić.
- Mleczko, Bursztynko, Dźwięku, podejdźcie bliżej - przywódca rozkazał. Trójka kociąt wyrwała się spod języków rodziców, wysuwając się przed resztę klanu. Kotki podniosły świecące z ekscytacji oczy na kota na Wysokiej Górze, podczas gdy Dźwięk po prostu stał z głową nisko.
- Mleczko, Bursztynko, Dźwięku, macie już sześć księżyców i czas, żebyście zostali uczniami. Mleczko, od dzisiaj, aż do momentu gdy otrzymasz pełne imię wojowniczki, będziesz znana jako Mleczna Łapa. Twoim mentorem zostanie Płonące Serce. Mam nadzieję, że przekaże ci wszystko, co wie. Płonące Serce, jesteś gotowa, by przyjąć ucznia. Otrzymałaś świetny trening od Brunatnej Chmury i wykazałaś się wielką lojalnością oraz rozwagą. Będziesz mentorką Mlecznej Łapy i oczekuje, że przekażesz jej wszystko, co wiesz - wygłosił pierwszą z ceremonii podczas gdy kotki dotknęły się nosami, a Płonące Serce poprowadziła swoją uczennicę na koniec polany.

Zamieciowa Gwiazda odczekał, aż skandowanie klanu trochę ucichnie zanim kontynuował.
- Bursztynko, od dzisiaj, aż do momentu, gdy otrzymasz pełne imię wojowniczki, będziesz znana jako Bursztynowa Łapa. Twoim mentorem będzie Chmurzy Kieł. Chmurzy Kle, otrzymałeś porządny trening od Bladego Futra oraz wykazałeś się determinacją oraz dobrocią. Będziesz mentorem Bursztynowej Łapy i oczekuję, że przekażesz jej wszystko, co wiesz - szylkretowy kocur podskoczył na dźwięk swojego imienia i podbiegł do uczennicy, stykając się z nią nosem. Wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć z ekscytacji, nawet bardziej niż sama Bursztynowa Łapa, po czym zaprowadził ją na koniec polany jak wcześniej i Płonące Serce swoją uczennicę.

Koty ponownie zaczęły skandować imię nowo mianowanej uczennicy, a Zamieciowa Gwiazda czekał, aż hałas ucichnie.
- I w końcu, Dźwięku, od dzisiaj, aż do momentu, gdy uzyskasz pełne imię wojownika, będziesz znany jako Dźwięczna Łapa. Twoją mentorką będzie nasza medyczka, Piaskowy Świt. Piaskowy Świcie, otrzymałaś dobry trening od Pstrokatego Futra i wykazałaś się uczynnością oraz mądrością. Będziesz mentorką Dźwięcznej Łapy i oczekuje, że przekażesz mu wszystko, co wiesz - przywódca ogłosił. W tle słychać było głośny syk niezadowolenia Nocnego Ognia jak i kilku innych kotów, które wiedziały, że medyczka nie wybrała sama ucznia, jak to być powinno. Medyczka westchnęła i podeszła do Dźwięcznej Łapy, który wbijając pazury w ziemię, ze skwaszoną miną dotknął niechętnie jej nosa i odszedł za nią na koniec polany. Kocur położył uszy po sobie gdy słyszał klan skandujący jego imię. Nie chciał tego. Nie chciał by skandowano jego imię jako ucznia medyka.

Zamieciowa Gwiazda ogłosił koniec spotkania, a Dźwięczna Łapa usłyszał za sobą głos.
- Przykro mi - odwrócił się i poczuł stojącą teraz przed nim Bursztynową Łapę, która po tych słowach wsunęła pysk w jego futro. - Nie chciałam, żeby tak było. Ja wtedy tylko żartowałam bo... Myślałam, że pozwolą ci zostać wojownikiem - kotka mruknęła. Jej brat westchnął tylko.
- To nie twoja wina. To Zamieciowa Gwiazda się uparł. Wiem, że tylko żartowałaś. Nie masz teraz jakiegoś treningu?
Bursztynowa Łapa cofnęła się i pokręciła głową.
- Dopiero o wysokim słońcu. Będziemy zwiedzać terytorium - wyjaśniła, a Dźwięczna Łapa tylko przytaknął.
- Chyba powinienem iść. Piaskowy Świt pewnie na mnie czeka
Bez kolejnego słowa, Dźwięczna Łapa odszedł od siostry w kierunku legowiska medyczki. Jak widać, teraz i jego legowiska. Jednak gdy postawił kolejny krok, usłyszał głos.
"Czy po prostu się poddasz, Dźwięczna Łapo?"
A jaki mam wybór?, odparł w myślach. Z przywódcą nie wygrasz.

Głos ucichł gdy kocur zbliżył się do legowiska Piaskowego Świtu i wszedł do środka.
- Piaskowy Świcie? - miauknął, starając się słuchem lub węchem zlokalizować medyczkę.
- Tu jestem - kotka wyłoniła się z drugiej części legowiska, gdzie leżały mchowe posłania dla chorych. - To ty, Dźwięczna Łapo? - zamrugała zdziwiona. - Myślałam, że pewnie nie przyjdziesz. W końcu, nie chcesz być medykiem - przyznała, podchodząc bliżej.
- Bo nie chcę. Ale jaki mam wybór? Zamieciowa Gwiazda nie zmieni zdania, a nie zamierzam się z nim o to kłócić Klan Gwiazdy wie, jak długo.
Głos w głowie kocura powrócił, lecz tym razem nie dało się wyróżnić słów. Jedynie głośny, niezrozumiały, przerażający bełkot. Oczy Dźwięcznej Łapy rozszerzyły się gdzy opanował go strach. Zdezorientowany nie wiedział, co się dzieje. Co to za głos, skąd pochodzi ani kogo jest. Nie zauważył nawet, że Piaskowy Świt go woła. Wybrnął z "transu" dopiero, gdy kotka dotknęła jego barku nosem.
- Dźwięczna Łapo, wszystko w porządku? - spytała zmartwiona. Uczeń oddychał szybko, lecz starał się uspokoić oddech.
- Tak - skłamał - Po prostu... Za dużo zapachów od tych ziół na raz - mruknął. Nie było to do końca kłamstwem, lecz to nie zapachy wywołały taką reakcję.

Medyczka posłała mu powątpiewające spojrzenie ale nie kwestionowała odpowiedzi swojego ucznia.
- Chyba będziesz musiał się przyzwyczaić, jeśli nie uda się jakoś przekonać Zamieciowej Gwiazdy - stwierdziła. Dźwięczna Łapa z niechęcią przyznał jej rację.
- Czy... Mogę dzisiaj iść z resztą uczniów? Planowaliśmy spędzić noc poza obozem, by Nawałnicowa Łapa i Czarna Łapa pokazali nam jakieś ciekawe miejsca i nauczyli trików.
- Cóż... - kotka westchnęła. - Dobrze, idź. Chociaż tyle mogę dla ciebie zrobić - odparła, uśmiechając się lekko. Uczeń tylko przytaknął.
- Dziękuję.
- To nic takiego. Dziś i tak dużo byśmy nie zrobili. Dzisiaj dam ci wolne, żebyś mógł po prostu się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Jutro , gdy wrócicie z lasu to zaczniemy trening.

Dźwięczna Łapa wyszedł z legowiska medyczki i skierował się do sterty ze zwierzyną, gdzie zabrał ze sobą dwie myszy i wiewiórkę. Jego łapy skierowały się do żłobka, gdzie podarował karmicielkom obecnym w środku - Księżycowemu Ogonowi i Rudej Łacie - po myszy, a następnie położył się między nimi, zajadając się swoją wiewiórką. Ruda Łata spojrzała na niego.
- Co się stało, Dźwięczna Łapo? Coś cię trapi? - karmicielka spytała, odgryzając kawałek z mięsa myszy. Uczeń medyka westchnął tylko.
- Nic, po prostu trudno mi zaakceptować to wszystko. A wam wszystko mogę powiedzieć. Po ceremonii słyszałem jakiś głos, ale nie wiedziałem, skąd dochodzi. Nie wiem też, kogo to głos. To nie był nikt, kogo znam. A gdy rozmawiałem z Piaskowym Świtem, znowu stało się to samo ale... Jakby inaczej. Nie było żadnych słów, tylko dziwny bełkot - wyjaśnił, wbijając pazury w mchowe posłanie. Księżycowy Ogon westchnęła.
- Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Ciekawi mnie jednak, skąd to dziwne zachowanie Zamieciowej Gwiazdy. Normalnie nie kazałby zostać kotu medykiem przez wzgląd na coś, co i tak nie przeszkodziło by w byciu wojownikiem. Już od kilku księżycu Zamieciowa Gwiazda zachowuje się.. inaczej. Trochę przypomina Jagodową Gwiazdę. Wiem, że wasza dwójka nie ma porównania, ale wierzcie mi, wiem, co mówię - nakrapiana karmicielka wbiła wzrok w mysz położoną przed nią.
- Może zmieńmy temat - Dźwięczna Łapa zasugerował. - Jak się czujecie? Kiedy mają przyjść wasze kocięta? Księżycowy Ogonie, to twój pierwszy miot odkąd urodziłaś Żarzącą Plamę, niedługo po tym, jak nasz klan się tu zasiedlił, prawda? - kocur odwrócił głowę w stronę biało-szarej karmicielki, która przytakneła.
- Tak. Jest jest bardzo podekscytowana, że będzie starszą siostrą. Kocięta mają być za około księżyc - Księżycowy Ogon zamruczała z radości, a uczeń tylko się uśmiechnął.
- Moje kocięta będą podobno za niecałe dwa. Nie możemy się ze Szczawiowym Pędem doczekać! A powiedz, Dźwięczna Łapo, jak ci się na razie uczy od Piaskowego Świtu? To dobra medyczka, na pewno dobrze cię wyszkoli.
- Dziś nie miałem jeszcze treningu. Dała mi wolne, a w nocy idę z uczniami spędzić noc poza obozem.
- Wiesz, że będziecie musieli wziąć ze sobą wojownika?

Kocur westchnął.
- Wiem. Pewnie kogoś przyprowadzą. Dziękuję wam za rozmowę, ale idę się przejść. Muszę się przewietrzyć - uczeń wstał i uśmiechnął się do karmicielek, które darzył dużą sympatią. W końcu pomogły jego rodzicom wychować go i jego siostry, nawet, jeśli wprowadziły się do żłobka dość niedawno. Kotki przytaknęły a uczeń medyczki wyszedł ze żłobka, kierując się poza obóz. Teraz, skoro jest uczniem, chyba mu wolno? Przeszedł przez tunel z ostrokrzewu i jeżyn, wychodząc z obozu Klanu Pioruna, zwyczajnie idąc przed siebie bez celu, w końcu nie znał jeszcze ani trochę terytorium. Miał jednak nieodparte wrażenie, że ktoś to obserwuje, co jeżyło mu futro na grzbiecie.

Starał się odeprzeć to uczucie lecz bezskutecznie. Słyszał, że patrol poranny właśnie wracał. Idąc przez leśną ściółkę minął się z członkami patrolu, z Gepardzim Futrem na czele. Złota kotka przywitała go miauknięciem i podeszła z resztą kotów z patrolu.
- Witaj, Dźwięku. Nie powinieneś być w obozie? - wojowniczka zapytała, mrużąc oczy. Uczeń pokręcił głową.
- Dźwięczna Łapo - poprawił ją. - Zostałem uczniem. Uczniom wolno wychodzić, czyż nie?
Gepardzie Futro mrugnęła, zaskoczona i przytaknęła, skołowana.
- Cóż, tak, ale tylko z wojownikiem. Uczniom nie wolno wychodzić na własną łapę, zwłaszcza, że nie znasz jeszcze terytorium i na pewno się zgubisz. - kotka odparła, zerkając na członków swojego patrolu. - Żarząca Plamo, masz jeszcze na tyle siły, by pójść z Dźwięczną Łapą?
Najmłodsza wojowniczka klanu przytaknęła z uśmiechem i gdy pozostałe koty odeszły w stronę wejścia do obozu, została z uczniem. 
- A więc - kotka uśmiechnęła się do kocura - Idziemy?
Rudy kocur przytaknął i ruszył do przodu z szylkretką u boku, która szła pogodnie koło niego. Kocur uśmiechnął się lekko. Lubił spędzać czas z Żarzącą Plamą, gdyż młoda wojowniczka zawsze była dla niego miła i sympatyczna. Jeszcze będąc uczennicą, często bawiła się z nim i rozmawiała. O wiele bardziej przypominała swoją matkę, niż jej ojca, który wiecznie był niezadowolony i wredny. Dziwne, że tak dobra kotka jak Księżycowy Ogon zakochała się w kimś takim jak Poranny Mróz. Po chwili ciszy Żarząca Plama odezwała się.
- Gratulacje zostania uczniem, Dźwięczna Łapo. Przepraszam, że nie było mnie na ceremonii - zielonooka otarła się o rude futro Dźwięcznej Łapy przepraszająco, a kocur odwrócił głowę w jej stronę.
- Nic się nie stało! To nie twoja wina. Jestem pewien, że gdybyś wiedziała, że to dziś rano, to jakoś wykręciłabyś się z patrolu. Nie mam ci tego za złe - zapewnił przyjaciółkę, a ta odetchnęła z ulgą. Po chwili kotka uśmiechnęła się chytrze.
- To jak, ścigamy się do granicy? - zapytała wyzywającym tonem, a po chwili, gdy sobie przypomniała, że kocur nie zna terytorium to dodała: - Trzeba stąd biec prosto, ale uważaj pod łapy, bo można się potknąć o korzenie drzew! 
- Jasne! Na mój znak! - dwójka kotów ustawiło się obok siebie na pozycjach, w gotowości. - Start! - koty ruszyły do biegu, a wojowniczka objęła prowadzenie. Uczeń medyczki wystrzelił za nią, niemal zrównując się z nią tempem. Dwójka przyjaciół mknęła przez las, w miarę możliwości omijając wszelkie korzenie i śliskie liście, na których można było się poślizgnąć. 

Wiatr przyjemnie muskał wąsy i futro Dźwięcznej Łapy podczas biegu. Kocur przyśpieszył, używając wibrysów do wyczuwania rzeczy nieopodal siebie. Jednak w pośpiechu, zahaczył łapą o korzeń, zataczając się. Z niezadowolonym pomrukiem wstał i utykając lekko pomknął dalej. W końcu słychać było plusk wody, co zdziwiło kocura. lecz brnął dalej, aż usłyszał zwycięski krzyk Żarzącej Plamy.
- Wygrałam! - szylkretka ogłosiła.
- Brawo! - Dźwięczna Łapa odparł i zatrzymał się ślizgając się na opadłych liściach. Lecz w miarę jak z rozpędu jechał przez liście, wojowniczka znów krzyknęła.
- Uważaj! - kotka skoczyła do przodu, a kocur czuł, jak woda z rzeki pluska na jego wąsy i pisnął z zaskoczenia, a następnie poczuł ból i szarpnięcie za ogon i ze stłumionym, cichym hukiem upadł na ziemię. Żarząca Plama nachyliła się nad nim.
- Wszystko w porządku? Prawie wpadłeś do rzeki granicznej! - wojowniczka wyjaśniła, trochę zadyszana, a uczeń westchnął, rozmasowując łapą obolały ogon. 
- A więc ta woda to była rzeka - wymamrotał do siebie. - Dziękuję, że mnie złapałaś, zanim wpadłem. Kompletnie nie miałem pojęcia, że tam będzie! - po dłuższej chwili, oboje wybuchli śmiechem. Mimo wszystko, cała ta sytuacja wydawała się dość śmieszna.
- To nic takiego. Chodź, skoro już jesteśmy przy granicy to oprowadzę cię po terytorium. 
- Dzięki! - z uśmiechem na pysku, kocur ruszył za przyjaciółką.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top