{ Rozdział I }
"Dawno temu, zanim jeszcze powstały klany, jakie teraz znamy, koty żyły w mniejszych ale bardziej zżytych grupach zwanymi Koloniami. W jednej z nich, Kolonii Gwiazdy, żyły dwie siostry - starsza, imieniem Słoneczna Ścieżka, o długim, złotym futrze przyozdobionym ciemniejszymi pręgami i błękitnych oczach, jakby ktoś zamknął w nich niebo, oraz młodsza - Nocne Spojrzenie, o krótkim, kruczoczarnym futrze oraz bladożółtych oczach, jak gdyby były nimi dwie gwiazdy. Będąc osierocone w młodym wieku, dorastały będąc bardzo ze sobą blisko, praktycznie nierozłączne. Lecz wraz z wiekiem, popularność Słonecznej Ścieżki rosła, a sama kotka coraz bardziej zostawiała siostrę w swoim cieniu, oddalając się od niej i coraz bardziej zacieśniając swą więź z innymi kotami Kolonii, aż nie została przywódczynią. Nocne Spojrzenie nie miała tyle szczęścia - nie była bowiem aż tak utalentowana, jak jej starsza siostra, więc wkrótce zaprzestała prób ściągnięcia na siebie choć ułamka życzliwości i wsparcia, które otrzymywała Słoneczna Ścieżka, a jej frustracja rosła z każdym wschodem słońca. Nie minęło długi nim inne koty Kolonii zaczęły rozprowadzać różne pogłoski o czarnej kotce. Nie wiele kotów dogłębnie dało radę ją poznać, więc nie trudno się domyśleć, jak łatwo fałsze te zostały uznane za prawdę. Rozpowiadano je tak powszechnie i często, że aż sama Słoneczna Ścieżka wkrótce zaczęła w nie wierzyć, mimo, że to ona znała siostrę najlepiej. Aż w końcu, nadszedł ten jeden dzień, w którym krew w końcu miała się przelać. Nocne Spojrzenie, w akcie desperacji, zaatakowała siostrę podczas jej snu. Słoneczna Ścieżka jednak wybudziła się prędko, i rozpętała się walka, w której wyniku przywódczyni Kolonii Gwiazdy straciła prawe ucho, a Nocne Spojrzenie lewe oko. Jednak starsza z sióstr wyszła z pojedynku zwycięsko i wygnała młodszą z Kolonii za akt zdrady. Mówi się, lecz nie wie nikt, jak bardzo prawdą są te słowa, że obie tej nocy zmarły w wyniku ran otrzymanych w bitwie, oraz, że obie obudziły się w kompletnie innych miejscach. Słoneczna Ścieżka podobno odzyskała świadomość na srebrzystej polanie, jasno oświetlonej przez bezgranicznie, gwieździste niebo. Z kolei Nocne Spojrzenie obudzić się miała w mrocznym lesie, spowitym krwistą mgłą i-"
— Nie wydaje ci się, że to może... Za dużo dla tak małych kociaków, Spalony Pysku? — mruknęła Pstrokate Futro, wskazując czubkiem ogona na trójkę skulonych kociąt.
— To wcale nie takie straszne, Pstrokate Futro. Poza tym, mamy już pięć księżyców, więc niedługo będziemy uczniami — odparł rudy kocurek, odsuwając się od dwóch pozostałych by mieć więcej miejsca dla siebie.
— Kto będzie ten będzie — miauknęła młoda, szylkretowa kotka, kładąc się na mchowym posłaniu. Kocur skomentował to cichym syknięciem.
— Bursztynko! Rodzice cię manier nie nauczyli?! Tak się nie mówi! Przeproś Dźwięka, ale już! — fuknęła była medyczka, lustrując kotkę gniewnym, ale i zszokowanym wzrokiem. Bursztynka otworzyła pyszczek, by przeprosić brata, ale ona, jak i reszta kotów w legowisku starszych, zorientowała się, że Dźwięku już tu nie było, a zostały jedynie wprawione w ruch liście, zdobiące wejście do nory.
W tym samym czasie, Dźwięk biegł po obozie Klanu Pioruna, pociągając smętnie nosem. Był przyzwyczajony do komentarzy i cichych wzmianek, że najpewniej nigdy nie zostanie wojownikiem ze względu na swoją kompletną ślepotę, ale żeby własna siostra też nie była po jego stronie?! Biegł bez celu, praktycznie nawet nie wiedząc, gdzie jest jako, że był zbyt zajęty emocjami, by skupić się na rozpoznawaniu otoczenia słuchem i węchem, aż w końcu odbił się od czegoś bądź kogoś, lądując na ziemi.
— Przepraszam — mruknął, wstając z powrotem na łapy. Kot, na którego wpadł westchnął tylko.
— Co ci? Rzadko widać, żeby coś cię aż tak wyprowadziło z równowagi, że nawet nie wyczuwasz co jest przed tobą — odparła jak się okazało, kocica. Dźwięk od razu rozpoznał lekko ostry, ale i odrobinę zmartwiony ton.
— To nic takiego, Nocny Ogniu. Po prostu uh... Miałem sprzeczkę z Bursztynką, to tyle — odparł Dźwięk, po czym próbował odejść, lecz wojowniczka zablokowała mu drogę.
— Nic takiego, a wyglądasz conajmniej jakbyś się za dużo mysiej żółci nawąchał. Teraz na serio, co się stało? — Nocny Ogień mruknęła, siadając obok kociaka. — I nie próbuj znowu się wymigać. Swoje wiem o tym, kiedy ktoś kłamie — dodała. Rudy kocur westchnął i usiadł obok niej. Nie lubiał się nikomu zwierzać ale czuł, że jak tego nie zrobi, to wybuchnie.
— Spalony Pysk opowiadał nam legendę, i gdy Pstrokate Futro mu przerwała, mówiąc, że to może dla nas za dużo, odpowiedziałem, że przecież niedługo będziemy uczniami, a Bursztynka skomentowała, że kto będzie to będzie! Wiem, że wszyscy mówią, że najpewniej nigdy nie będę wojownikiem, ale dlaczego nawet ona musi mi to wypominać?! To nie moja wina, że jestem ślepy, a poza tym daje sobie radę, a wszyscy mnie traktują jak gorszego! Mam tego serdecznie dość!
Nocny Ogień spojrzała na niego współczująco.
— Nieciekawa sytuacja — stwierdziła smętnie.
— Taa... — odparł kociak, ponownie pociągając nosem. Wojowniczka pozostała przed dłuższą chwilę w ciszy, a następnie ponownie się odezwała.
— Powiedz, co dla ciebie znaczy bycie wojownikiem? — spytała, wpatrując się w ślepego kota. Dźwięk zamrugał i zaczął rozmyślać.
— Ja... Nie wiem. Ale to nie znaczy, że mi na tym nie zależy! — odpowiedział kociak, zdziwiony pytaniem.
— W takim razie przemyśl to dokładnie i jak będziesz miał odpowiedź, to przyjdź do mnie. — po tych słowach Nocny Ogień wstała i odeszła z powrotem do legowiska wojowników.
Jego rozmyślania przerwało wołanie sióstr.
— Dźwięku! Dzwieku!
Kocur odwrócił się w stronę rodzeństwa.
— Czego chcecie? — syknął.
— Przepraszam — wydukała Bursztynka. — Nie chciałam cię urazić — dodała, spuszczając wzrok. Dźwięk tylko westchnął.
— Już... Po prostu o tym zapomnijmy. Nie mam ochoty o tym rozmawiać. Idę do żłobka — odparł żółtooki po czym wstał i odszedł.
---------------------
Nie umiem zaczynać książek :')
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top