Rozdział 8 Gdzie to może być

Przygotujcie sobie inhalator - Autorka 

*Per. Filip*

Nie wytrzymałem i pocałowałem go. Na początku delikatnie połączyłem nasze usta. Blondyn był zdziwiony, ale na moje szczęście po chwili zaczął oddawać pocałunek. Oparłem się mocniej o drzwi od szafy, przez co wylecieliśmy na podłogę. Wydarzenie to sprawiło, że przerwaliśmy pocałunek. Leżałem plecami na zimnej podłodze, a Dominik leżał na mnie. Oboje się śmieliśmy z tego upadku. Blondyn podniósł się ze mnie i oparł o ścianę. Ja usiadłem na podłodze i patrzyłem się na chłopaka, który pusto wpatrywał się w buty

-Filip...

-Tak?

-To coś dla ciebie znaczyło? – podniosłem się i podszedłem do niego

-Oczywiście, że tak – przyznałem szczerze.

Chłopak milczał. Podniosłem jego podbródek zmuszając do spojrzenia na mnie. W jego oczach ujrzałem na raz milion emocji oraz zbliżające się łzy. Ponownie nie myślałem za długo i znów złączyłem nasze usta. Tym razem blondyn oddał mój pocałunek od razu. Delikatnie zdjąłem ręce z jego podbródka i splątałem z jego dłoniami. Przeniosłem nasze splecione ręce nad jego głowę. Kiedy po chwili oderwaliśmy się od siebie, trwaliśmy w takiej pozie jeszcze chwilę patrząc sobie w oczy, Powoli puszczałem dłonie w dół, lecz po chwili napotkały opór, a ściana za blondynem zaczęła się przesuwać. Dominik wystraszony od razu odskoczył prosto w moje ramiona. Spojrzałem o co zahaczyły nasze ręce. Mały kwadrat z symbolem gwiazdki delikatnie odstawał od ściany

-Już dobrze – pogłaskałem chłopaka po włosach, dzięki czemu uspokoił się trochę.

Niebieskooki odsunął się ode mnie i podszedł do owego symbolu na ścianie

-Zobacz – zdjął z ręki obrożę i porównał gwiazdkę z niej do tej na ścianie

-Ale Magda dała mi wisiorek przecież – zdziwiłem się

-Czekaj, jakim cudem, przecież ona dostała go od mojej babci na urodziny – blondyn podrapał się po brodzie

-Porozmawiamy z nią o tym, ale teraz sprawdźmy co jest tam i zbierajmy się, bo zaraz mój ojciec tutaj wróci – przeszedłem do dodatkowego pomieszczenia, a Dominik zaraz do mnie dołączył.

W środku panował półmrok. Wzrokiem odnalazłem jakiś przedmiot pod ścianą

-Patrz na to – ową rzeczą okazał się obraz z jakąś rodziną

-Znasz ich? – zapytał chłopak, na co ja jedynie pokiwałem przecząco głową.

Odwróciłem obraz. Na odwrocie były trzy hieroglify

-To te ze zdjęcia dziewczyn

-Czyli to właśnie to one znalazły – odłożyłem przedmiot na swoje miejsce i obróciłem się z powrotem w stronę wyjścia.

Wróciliśmy do głównego pomieszczenia, a Dominik obrożą zamkną tajne pomieszczenie

-Domiś? – spojrzałem na chłopaka opartego o ścianę

-Daj mi chwilę

-Wszystko okej? – oparłem się obok niego

-Jak może być wszystko okej? Jeszcze kilka minut temu cię nienawidziłem, później się całowaliśmy, a teraz znaleźliśmy jakieś tajne pomieszczenie

-Nienawidziłeś mnie za ten pocałunek z Sylwią? Przepraszam, naprawdę – stanąłem przed nim i delikatnie złapałem go za policzek.

Chłopak lekko się wzdrygnął

-Wybacz mi, mówiłem potrzebowałem sobie to wszystko ułożyć i teraz już wiem

-Co wiesz? Że dalej chcesz się ze mną droczyć, bawić się moimi uczuciami

-Nie, nie i jeszcze raz nie. Nigdy nie chciałem ci zrobić krzywdy, od pierwszego dnia mnie zaintrygowałeś i teraz już wiem, ze po prostu się w tobie zakochałem – powiedziałem mu prosto w twarz.

Chłopaka lekko zatkało. Kiedy przetworzył wszystkie informacje niespodziewanie wbił się w moje usta. Ręce ułożył na mojej szyi pogłębiając pocałunek. Niepewnie objąłem go w tali, naparłem swoim ciałem sprawiając, że jeszcze bardziej przylgnął do ściany. Romantyczną chwilę przerwał huk z dołu. Automatycznie nasze usta straciły siebie nawzajem, a oczy powędrowały w stronę drzwi

-Może lepiej chodźmy stąd – szepnąłem do chłopaka, na co ten potwierdził skinięciem głowy.

Złapałem go za rękę i powoli wyszliśmy na korytarz. Zamknąłem drzwi na strych. Bez pukania weszliśmy do mojej sypialni, a oczy wszystkich skierowały się na nas. Mateusz podszedł i zamknął za nami drzwi

-Co macie? – podszedłem do swojego biurka, do którego szuflady odłożyłem klucz

-Schody, liczbę siedem i wyraz określający gwiazdę – odpowiedziała Ola i pokazała jakieś rozpiski na kartce

-Co to znaczy? – odezwał się Dominik

-Zapytaj ludzi z obrazu – zaśmiała się Magda i podniosła do pozycji siedzącej.

Dlaczego tak właściwie ta dziewczyna leżała na moim łóżku teraz? Nie zważając na nią spojrzałem się pytającym wzrokiem na Matiego

-A wy coś macie? – zapytała Ola

-Właściwie to praktycznie nic – oddałem Magdzie naszyjnik

-Jedno mnie zastanawia – Dominik zdjął obrożę

-Właśnie, odblokowaliśmy to pomieszczenie gwiazdką z obroży – wskazałem na przedmiot

-Dobra, to jest dziwne – skomentowała Ola, a następnie ziewnęła

-Chodźmy spać, już późno, a jutro to obgadamy, dobrze? – zaproponowała Magda

-Jasne, odprowadzić was? – spojrzałem się na trójkę

-Jak chcesz – wyszliśmy we czwórkę.

Mateusz został w pokoju, aby pochować wszelkie informacje. Jako pierwszą odprowadziliśmy pod pokój Magdę. Od razu przypomniała mi się rozmowa z Sylwią. No i masz Filip konsekwencje tego, że nie myślisz. Następnie podeszliśmy z Olą pod jej sypialnię. Kiedy zostałem sam z blondynem zrobiło mi się trochę lżej. Stanęliśmy przed pokojem blondyna

-Dobranoc mały – zmierzwiłem mu włosy, na co zrobił oburzoną minę

-Ej

-No co? – zaśmiałem się i przyciągnąłem go w pasie do siebie.

Złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek i puściłem go

-Dobranoc – uśmiechnął się i wszedł do pokoju.

Ja również się cieszyłem. Mimo, że nie pokazywałem tego swoją mimiką twarzy, to w środku skakałem z radości. Chociaż jeden dobry wybór tego dnia. Zresztą wybranie JEGO to nigdy nie będzie zła decyzja. Na dźwięk otwieranych drzwi Mateusz podskoczył, na co krótko się zaśmiałem

-Weź mnie nie strasz – rzucił we mnie poduszką

-No już dobra – odrzuciłem mu przedmiot i rzuciłem się na łóżko

-A ty co taki... hm... inny? – zaciekawił się

-Daj mi spokój, lepiej mów jak z tobą i Magdą

-A co ma być? Przyjaźnimy się, ona mnie nie chce, a ja nie naciskam – przewróciłem się na plecy i wpatrywałem się w sufit

-Daj jej czas – skomentowałem po chwili, ale Mateusz już zdążył zasnąć.

Podniosłem się niechętnie i zgasiłem światło. Wróciłem do łóżka i przykryłem się kołdrą. Dopiero teraz zrozumiałem, jakie ryzyko podjąłem. Co jeżeli, Dominik by nic do mnie nie czół, a ja jedynie bym się zbłaźnił? Nie. Filip. Nie myśl tak. Stało się inaczej i teraz jest dobrze. Właściwie to co jest dobrze? Jak rodzice się dowiedzą o naszym związku to mnie wyrzucą z domu. A co jak stracę przez to przyjaciół? Dlaczego pomimo dwudziestego pierwszego wieku coś takiego potrafi wywołać w ludziach takie negatywne uczucia? Ah, jutro się tym będę przejmować, teraz zbyt chce mi się spać. Zamknąłem oczy i od razu zasnąłem.

***

Wstałem dość wcześnie. Zabrałem rzeczy i poszedłem do łazienki. Ubrałem czarną bluzkę na krótki rękaw i fioletowe dresy. Ogarnąłem włosy i twarz. Wróciłem do pokoju, gdzie Mateusz właśnie zbierał swoje rzeczy

-Tylko nie spóźnij się na śniadanie – zaśmiałem się odłożyłem swoje graty

-Ha ha – zaśmiał się sarkastycznie i wyszedł.

Sprawdziłem na telefonie godzinę. Zszedłem na dół do jadalni. Z kuchni usłyszałem dźwięki rozmowy. Zajrzałem tam i ujrzałem Dominika, który pomagał mojej mamie w robieniu śniadania. W dodatku był w mojej bluzie, którą ostatnio mu dałem

-O dzień dobry Filip, wyjątkowo wcześnie wstałeś – zaśmiała się moja rodzicielka, a Dominik jedynie się uśmiechnął

-Cześć – przywitałem się niemrawo, chcąc brzmieć jak najbardziej zaspany, a jak najmniej zdziwiony

-Dominik pomógł mi ze śniadaniem, weźmiecie je na stół? – zapytała kobieta

-jasne, oczywiście – odzyskałem lekko przytomność i zabrałem talerze.

Zacząłem rozstawiać zastawę na stole, a zaraz dołączył do mnie blondyn z kubkami

-Co ty kombinujesz? – szepnąłem kiedy stał wystarczająco blisko mnie

-Nic, twoja mama jest super, a że wstałem wcześniej to chciałem jej pomóc – uśmiechnął się pogodnie i wrócił do kuchni.

Jakoś nie kupowałem tego, ale nich już mu będzie. Odłożyłem ostatni talerz, a chłopak wrócił z koszyczkiem, z chlebem. Wyminąłem go w progu i podszedłem do rodzicielki zabrać tacę z wędlinami

-Filip

-Tak?

-Dlaczego Dominik ma twoją bluzę? – zapytała kobieta.

Stanąłemjak pomnik z marmuru. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top