Rozdział 3 Długo jeszcze

*Per. Dominik*

Dalej nie dowierzałem, że jestem tu, gdzie jestem. Tak niedawno byłem małym dzieckiem i bawiłem się zabawkami, a teraz jestem pełnoletni i uczęszczam do szkoły z akademikiem. Siedziałem dalej na łóżku bruneta, zaniepokojony całą sytuacją. Równie dobrze chłopak mógł po prostu sobie z nas żartować, ale w to wątpię. Spojrzałem na Pawła, przyjaciel był równie zaniepokojony. Podszedłem do dwójki przy oknie i wepchnąłem swoją głowę między nich, aby również wyjrzeć. Na dworze było ciemno, wszelkie lampki, które wcześniej się świeciły teraz były zgaszone, sprawiając, że czułem się jakbym patrzył do studni bez dna. Automatycznie pomyślałem, że jakaś postać zaraz zacznie wspinać się po ścianie w naszym kierunku, więc szybko przestraszony cofnąłem się do tyłu

-Wszystko okej? – zapytał zaniepokojony Filip kładąc rękę na moim ramieniu.

Magda spojrzała się na mnie niepewnie i zamknęła okno. Potwierdziłem skinięciem głowy

-Już późno powinniśmy iść – zwrócił na siebie uwagę Paweł

-Jasne, sprawdzimy jutro co to było? – zaproponował Filip

-Oczywiście, widzimy się na śniadaniu – odpowiedziała blondynka.

Rozeszliśmy się do pokoi. Równo o dwudziestej drugiej trzydzieści nastąpił trzask drzwi, a gospodarz wszedł na korytarz

-Właśnie zaczęła się cisza nocna, od teraz nikt nie wychodzi z pokoju, bo będzie go czekać surowa kara – oznajmił donośnym głosem i wrócił do swojego gabinetu.

Nie mogłem długo zasnąć, wierciłem się na łóżku, aż w końcu napotkałem wzrok Pawła na sobie

-Wszystko okej? – zapytał zaniepokojony

-Sam nie wiem – przekręciłem się na plecy – dziwnie się czuję

-To znaczy? – szatyn podniósł się i usiadł obok mnie na łóżku

-Jakby, wiesz, to wszystko jest dla nas nowe, ci ludzie, mam do nich dziwne przeczucia – zastanowiłem się chwilę

-Ty nie myśl tyle bo myśliwym zostaniesz, a teraz kładź się spać, rano śniadanie – zielonooki wrócił na swoje łóżko i zakrył się pod sam nos kołdrą.

Po chwili słyszałem już jak jego oddech się uspokoił i stał się jednomierny, musiał zasnąć. Ja osobiście nadal nie mogłem odpłynąć do krainy morfeusza. Sprawdziłem telefon, dochodziła godzina pierwsza. Nagle usłyszałem jakieś głosy i kroki z góry. Wystraszony zakryłem się cały kołdrą. Po chwili zasnąłem starając się nie myśleć o dźwiękach z piętra.

Wstałem dość wcześnie, bo o piątej dwadzieścia. Zabrałem świeże ciuchy, kosmetyki. Paweł jeszcze śpi, wiedziałem, że ma nastawiony alarm, więc spokojnie mogę go zostawić. Wszedłem do wspólnej łazienki, położyłem kuferek z kosmetykami. Sam wszedłem do kabiny toaletowej i przebrałem się w świeże ciuchy. Po umyciu zębów przeczesałem włosy, a do pomieszczenia wszedł Filip

-Hejka – przywitał się i jako pierwsze oblał sobie twarz wodą

-Cześć, jak tam? – zapytałem podczas układania włosów

-Kompletnie nie mogłem zasnąć wczoraj – przyznał szczerze

-Ja też, cały czas byłem jakiś niespokojny – schowałem wszystkie swoje rzeczy do kuferka, a chłopak podszedł bliżej i oprał się o blat praktycznie przede mną

-Całkowicie cię rozumiem, nowe miejsce ludzie i ta sytuacja z wczoraj pod koniec – niepewnie wyjął rękę w moim kierunku, nie wiedziałem jak zareagować, więc jedynie obserwowałem co się stanie.

Chłopak położył dłoń na moim policzku i delikatnie przejechał po nim kciukiem. Od razu na moją twarz wlał się czerwony kolor, a ja speszony zabrałem kuferek i wyszedłem z pomieszczenia. Po wejściu do sypialni jak najszybciej zamknąłem drzwi i szukałem wzrokiem Pawła. Szatyn zdezorientowany zaprzestał szukania ciuchów w szafie spojrzał na mnie

-Zostawiam rzeczy i idę do Magdy, nie spóźnij się na śniadanie – powiedziałem szybko i wyszedłem na korytarz modląc się w duchu, aby nie spotkać tam bruneta.

Stanąwszy pod drzwiami blondynki zapukałem do nich, po chwili otworzyła mi we własnej osobie Madzia

-Mogę? – zapytałem i rozejrzałem się na boki

-Jasne, Sylwii i tak już nie ma – odpowiedziała przepuszczając mnie w drzwiach.

Od razu rozpoznałem, które łóżko jest jej i usiadłem na nie. Dziewczyna zaniepokojona spojrzała się na mnie i usiadła przy biurku kontynuując robienie sobie makijażu. Opowiedziałem jej dokładnie sytuację z łazienki, na co ta się zaśmiała.

*Per. Magda*

Zeszłam z Dominikiem do jadalni. Za parę minut miało być śniadanie, więc na spokojnie usiedliśmy tam gdzie wczoraj. Byłam zaszokowana słowami blondyna, ale starałam się za dużo o tym nie myśleć, bo prędzej czy później i tak dowiemy się o co Filipowi chodziło. O wilku mowa! Do stołu zasiadł Filip, znowu z tą samą poważną miną co większość wczorajszego dnia . Brunet był dla mnie jedną wielką zagadką, jego nastrój potrafił się zmienić w ciągu sekundy. Miał w sobie coś tajemniczego, co sprawiało, że jeszcze bardziej chciałam się dowiedzieć jakie są jego zamiary, niż zazwyczaj chcę. Po wczorajszym dniu miałam już kompletnie wywalone w dziewczyny, zazwyczaj i tak się z nimi nie dogadywałam, a Ola to jedyny wyjątek, chociaż i tak często nie pojmowałam toku jej myślenia. Cieszyło mnie, że chociaż Sylwia chce mieć jakikolwiek przyjacielski stosunek ze mną i nawet nam to wychodziło. Z Mateuszem też ostatecznie znalazłam wspólny język, chociaż na początku rozmowa nam się też nie za bardzo kleiła, w sumie jedynie czarnowłosy był osobą, od której mogłam się dowiedzieć czegoś więcej o brunecie, oczywiście nie licząc samego Filipa. Nagle pojawiła się gospodyni z pierwszymi talerzami, aż w końcu każdy dostał swoją porcję. Szybko zjedliśmy i wyręczyliśmy kobietę w sprzątaniu. Usiadłam z Dominikiem na kanapie, Ola siedziała cicho przy stole, a po zjedzeniu bez słowa wróciła do pokoju. Oparłam głowę na ramieniu blondyna i patrzyłam się przez okno

-Idziecie z nami sprawdzić te szczekanie psa z wczoraj? – wyszeptał do nas Filip, kiedy stanął za kanapą, na której siedzieliśmy

-Z nami, to znaczy? – zapytałam równie cicho

-Ze mną i Matim – jak na zawołanie podszedł do nas czarnowłosy

-Jasne – powiedział Dominik i podniósł się

-Za dziesięć minut na ławce przed domem – chłopcy odeszli, a ja spojrzałam zdezorientowana na blondyna

-Co jest? – spojrzał na mnie zaciekawiony

-Czy ty czasem z Sylwią nie miałeś się spotkać?

-No to idę odwołać z nią spotkanie, wybacz, ale wolę iść na przygodę z tobą i Filipem niż siedzieć z Sylwią – zaśmiał się i wstał.

Zostałam sama na kanapie. Rozsiadłam się wygodnie i czekałam, aż nadejdzie wyznaczona godzina

-Mogę? – spojrzałam na właściciela charakterystycznego, dobrze mi już znanego głosu

-Jasne, chodź Paweł – poklepałam miejsce obok siebie, które szatyn od razu zajął

-Jak tam?

-Jakoś leci

-Dlaczego tak sama tu siedzisz?

-Czekam na chłopaków – przyznałam szczerze

-Fajnie, nie uwierzysz, ale ja umówiłem się na spotkanko z Natką

-Nie wierzę, ona chciała się spotkać z kimś od nas? – zdziwiłam się

-No tak, także życz mi powodzenia – zaśmiał się i wstał.

Zauważyłam kontem oka, że Dominik właśnie wychodzi z budynku, więc poszłam w jego ślady. Przysiadłam się do blondyna na ławce

-Jak Sylwia zareagowała? – zapytałam przerywając ciszę

-Była trochę zła, ale...

-Idziemy? – przed nami stanęli Filip i Mateusz

-Tak, a gdzie konkretnie? – zapytałam zaciekawiona

-Przejdziemy się na polanę do lasy i do starej obory – sprostował brunet.

Poszliśmy w pierwsze miejsce. Polana, gdzie wczoraj byłam z chłopakami wydawała się teraz bardziej straszna. Na niebie były ciemne chmury zwiastujące o nadchodzącej burzy. Do Filipa nagle przyszła wiadomość

-Jedziemy do miasta, będziemy przed obiadem, pilnuj reszty – przeczytał na głos chłopak

-Czyli mamy czas – stwierdził Mateusz idąc na drugi kraniec zakątka.

Dominik się spojrzał na mnie, na co ja jedynie wzruszyłam ramionami.

*Per. 3os.*

Blondynka podeszła szybkim krokiem do Mateusza i razem powoli weszli w las. Dominikowi nie podobało się tutaj. Wizja zbliżającej się burzy jedynie sprawiała, że tym bardziej chciał już wracać

-Wszystko okej? – Filip stanął przed nim

-Tak szczerze – przełknął ciężko ślinę – mam lekkie obawy

-Będzie dobrze, nie jesteś tutaj sam – brunet posłał mu pytające spojrzenie i wystawił dłoń.

Niebieskooki nie myślał długo i chwycił ją. Dołączyli tak do pozostałej dwójki. Dzięki temu małemu gestowi Dominik czuł się bardziej bezpiecznie. Mateusz i Magda nie skomentowali tego, można powiedzieć, że nawet nie zauważyli ich złączonych dłoni. Przeszli kawałek, aż dotarli do kolejnego zagajnika, tylko tym razem na jego środku stała drewniana, zapewne opuszczona chatka

-Skąd wiedzieliście o niej? – zaciekawiła się blondynka

-Odkryliśmy ją w wakacje, jak byłem zły na rodziców przychodziłem tu i mogłem się odstresować, jak Mati przyjeżdżał to piliśmy tutaj – sprostował brązowooki

-Myślisz, że coś tam mogło się skryć? – dopytał blondyn

-Musimy to sprawdzić – cała czwórka weszła do środka.

Było to jedno duże pomieszczenie całe zagracone. Nie było dostępu do prądu, jedynym źródłem światła były okna, przez co znajomi musieli włączyć latarki w telefonach

-Słyszycie to? – wyszeptał Mateusz

-Dochodzi spod tamtego łóżka – trafnie zauważyła Magda.

Dziewczyna chciała podejść bliżej, ale wyprzedził ją Filip. Spojrzał zatroskany na nią i skiną głową, na co ta odsunęła się do tyłu robiąc mu miejsce. Brunet powoli podniósł stary, lekko podziurawiony koc. Nagle rozległ się huk, w pomieszczeniu zrobiło się jasno, a spod koca wybiegł na nich średniej wielkości pies. Przestraszona Magda przytuliła się do Mateusza, a Filip wywalił się na tyłek. Do bruneta od razu podbiegł Dominik sprawdzić, czy chłopak jest cały oraz przy okazji uspokoić się. Kiedy pierwsza fala szoku minęła znajomi otrząsnęli się i spojrzeli na zwierzaka

-Skąd tu się wziął pies? – zdziwił się brunet

-Hej maluchu, spokojnie – blondyna zaczęła powoli iść w stronę psa z wystawioną jedną ręką.

Futrzak powąchał jej dłoń i dał się pogłaskać. Dołączył do nich Mateusz, którego zwierzak też od razu obdarował zaufaniem. Dominik pomógł wstać Filipowi. Brunet chciał podejść do okna, ale niebieskooki zatrzymał go chwytając za przedramię. Chłopak najpierw spojrzał się zły i zaszokowany, ale widząc lekko wystraszoną twarz Dominika od razu mu przeszło i chwycił jego dłoń. Podeszli do jednego z otworów, gdzie jeszcze kiedyś było okno, aby wyjrzeć na zewnątrz. Dookoła panowała ostra ulewa, pioruny dudniły dookoła. Krople deszczu dawały o sobie znać poprzez uderzanie w stary sufit, dostając się do pomieszczenia poprzez dziury w niektórych miejscach

-Musimy tutaj przeczekać, aż zrobi się lepiej na dworze – zauważył Filip

-Co zrobimy z psem? – zaciekawiła się dziewczyna

-Zostawimy go tutaj, wieczorem przyniosę mu coś do jedzenia i powiem o nim rodzicom, pewnie zawiozą go do schroniska – stwierdził brunet

-Jasne, wygląda na to, że trochę tutaj posiedzimy – Magda westchnęła.

Dopiero teraz Dominik rozłączył ich dłonie i podszedł do Mateusza, który to dalej głaskał psa. Dziewczyna podeszła do starego łóżka, pod którym wcześniej siedział zwierzak, następnie ściągnęła z niego materac, poduszkę i koc. Położyła przedmioty na ziemi. Filip od razu zrozumiał, jaki miała zamiar, więc zaczął jej pomagać. Przejrzał kilka rzeczy, znalazł stare krzesło biwakowe, które postawił obok prowizorycznej kanapy. Po próbie wytrzymałości krzesła, to nie wytrzymało i pękło wydobywając przy tym niemiłosiernie głośny huk. Mimo wszystko pies polubił to miejsce i wygodnie położył się na materiale. Mateusz odnalazł kawałek palety, którą mogli zakryć dziurę w oknie najbliżej. Po kilku minutach przygotowali sobie miejsce. Dominik i Magda usiedli na środku, przy dziewczynie usiadł czarnowłosy, ta jedynie położyła głowę na jego ramieniu. Filip niepewnie zasiadł obok blondyna

-Filip, mówiłeś, że nigdy nie było tutaj żadnego psa – zaczął niebieskooki

-Tak, od kiedy tutaj mieszkam, a wprowadziliśmy się jak miałem jakieś trzy lata – dokładnie odpowiadał, bez chwili zawahania

-Byłeś kiedykolwiek na strychu albo w piwnicy? – zaczęła Magda

-Nie, ale miałem w planach kiedyś się zakraść z Matim, jeszcze nigdy nam się nie udało – chłopak posmutniał

-Nawet w wakacje, po jedenastej nie mogliśmy wychodzić z pokoju – dodał czarnowłosy

-Zawsze mnie przytłaczała ilość pokoi, rodzice mieli pokój tak daleko, a ja od małego miałem ten sam pokój co teraz – przyznał się szczerze

-Nie próbowałeś nigdy porozmawiać o tym z rodzicami? – zapytał Dominik

-Oczywiście, że tak, zawsze zmieniali temat, albo mówili, że wrócimy do tej rozmowy – zapadła cisza.

Magda pogrążyła się w myślach, aż w pewnym momencie zasnęła na ramieniu chłopaka. Dominikowi zrobiło się zimno, Filip zobaczywszy to objął go ręką i przycisnął do siebie, blondyn wtulił się w niego.

W końcu burza się skończyła, na niebie  zaczęło świecić słońce. Na widnokręgu pojawiła się również tęcza. Znajomi wyszli przed chatkę, nie domknęli oczywiście drzwi, aby pies w każdej chwili mógł wyjść. Pokierowali się do domu. Na ich szczęście pozostała godzina do obiadu, co oznaczało, że rodzice bruneta jeszcze nie wrócili

-No gdzie wyście byli?! – krzyknęła do nich Aga na wejściu

-Zwiedzać, jesteśmy cali, więc dzięki za przejęcie się – odrzekł oschle Filip.

Nie przypomniał już tego samego szczerego, wesołego i opiekuńczego bruneta. Teraz znowu był w trybie szefa, nie ukazywał złości czy szczęścia, a jedynie znużenie i spokój. Aga oburzona odpowiedzią przyjaciela poszła do jadalni. Znajomi udali się po schodach na górę, zatrzymali się wszyscy przed drzwiami chłopaków

-Pójdę po obiedzie zanieść psu jakieś jedzenie – stwierdził Filip

-Okej, iść z tobą? – zaciekawiła się blondynka

-Nie trzeba, doprowadźcie się do użytku i schodźcie na jedzenie – brunet znikną w swoim pokoju, a Mateusz zaraz za nim. 

-2039 słów 

Zastanawiam się, czy nie wstawiać rozdziałów we wtorki i czwartki już na stałe. Co wy na to?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top