Królicza Nora
Alicja
Od rana byłam na maksa podniecona, prawie nie wytrzymałam kolacji z babcią i ostatnimi siłami woli powstrzymywałam się od natychmiastowego wybiegnięcia z domu i pognania prosto do tego zaczarowanego świata książek który odkryłam razem z Leonem.
Szłam teraz szybkim krokiem w stronę szkoły, dziś mamy sześć lekcji. Do tego jest piątek!!! Spotkamy się z nim dziś od razu po lekcjach. Zrezygnowaliśmy nawet z obiadu i wzięliśmy sobie kanapki do biblioteki. Jeszcze nie próbowaliśmy niczego jeść będąc ,,w książce'', wiemy tylko że pod żadnym pozorem nie możemy zgubić książki bo inaczej nie wrócimy i to, że czas płynie dwa razy szybciej.
Jesteśmy w klasie pierwszej ,,c''. Można by się domyśleć że jako pierwsze klasy, jest nas tylko trzy mamy łączone szatnie. Wchodząc rozejrzałam się za Leonem, miałam nadzieję że już w szkole ustalimy naszą następną książkę. Jednak w szatni było tylko parę dziewczyn z przeciwległej klasy, rzuciłam im krótkie cześć, szybko zmieniłam buty i już mając wychodzić wpadłam na kogoś.
Już miałam mu zrobić reprymendę na całą szkołę, jak śmie nie zwracać uwagi czy ktoś wychodzi czy nie?! Staną jak taka święta krowa i stoi! Spojrzałam konfidentowi w oczy a moja twarz przybrała kolor jeszcze ciemniejszy od najczerwieńszego buraka. Najprzystojniejszy chłopak z mojego rocznika patrzył na mnie jak na wariatkę, ogarnęłam że bezgłośnie otwieram i zamykam usta jak ryba... Zamiast dać mu porządny wpierdol prześlizgnęłam się pomiędzy nim a ścianą, usłyszałam jeszcze chichot tamtych dziewczyn.
-No jasne że mi się podoba-rozpoczęłam rozmowę sama ze sobą, żeby nie wyjść na jeszcze większą wariatkę toczyłam ją w myślach-szaleją za nim nie tylko dziewczyny z pierwszych klas ale i starsze...
Pod salą od polskiego zobaczyłam Leo
-Cześć-powiedział-co się stało?
Powiedziałam mu wszystko jako dobremu kumplowi.
-Walić go, nie ćwiczysz z nim na W-F-ie, straszny dupek i tyle, nawet z nim nie rozmawiałaś.
-Dobra... Wiesz już-zniżyłam głos do szeptu-jaką książkę dziś wybieramy?
-Może coś spokojnego i mało krzywdzącego, nie wchodźmy od razu w bitwę z Sauronem bo chcę jeszcze trochę pożyć. Powinniśmy przetestować co możemy zrobić a czego nie, czy na przykład możemy tam jeść albo... no nie wiem, oberwać Avada Kedavrą.
-Dobra i pamiętaj musimy pilnować książki, skoro już przy zaklęciach co powiesz na Harrego Pottera?
-Dobra, ale pierwszą cześć...-zaczął Leo
DZYŃŃŃŃŃŃŃŃŃŃŃŃŃŃŃNN
-I następnym razem ja chce komiks!
-Dobra, choć babka już idzie.
-Miałem ci powiedzieć poczytałam trochę o tej bibliotece...
-Ruszcie się, chcecie nieobecność?!-krzyczała nauczycielka.
-Dokończysz potem, choć.
1.Polski
2.Angielski
3.Chemia
4.Religia
5.Matematyka
6.Muzyka
Leo powiedział że nigdzie niema nic o tej bibliotece, nie pamiętał nazwy, ale na planie miasta, w internecie a nawet na Google Maps nic nie znalazł.... Może to punkt dla nas?
-Jezu, jeszcze muzyka...-jękną Leo
-Może by tak...
-No co?!
Spojrzałam na niego z nadzieją w oczach.
-Rozchorował byś się?
-Zaraz... ty chcesz się zerwać?!
-Dostaniemy dodatkową godzinę i...
-KIM JESTEŚ I CO ZROBIŁAŚ Z ALICJĄ!?
Przystaną na chwilę, wiesz jakoś mnie głowa boli.
Poszliśmy do pani od muzyki, Leo okazał się świetnym aktorem. W łazience oblał się trochę wodą przez co przypomniał spoconego. Od razu po dzwonku podeszliśmy do biurka nauczycielki.
-Proszę pani, Leo źle się czuje, odprowadzę go do pielęgniarki.
Nauczycielka spojrzała na nas podejrzliwie.
-Idźcie-powiedziała w końcu.
Podeszliśmy pod gabinet pielęgniarki. Leo staną przed drzwiami a następne wrócił do mnie.
-No trudno niema jej, chyba musisz odprowadzić mnie do domu-powiedział, a potem już zbiegał jedno rożcowym chodem po schodach.
Mnie nie było tak łatwo, wcześniej nie naganne oceny i wzorowe zachowanie, analizując w głowie wszystko co czeka mnie na muzyce a co wśród książek, pobiegłam z kolegą.
Dochodziliśmy już do skrętu w ulicę Powstańców Polskich, staraliśmy nie za bardzo rzucać się w oczy wchodząc w uliczkę. Podeszłam do witryny która tym razem ukazywała zupełnie inne książki tym razem znajdowały się tam- Baśniobór, Igrzyska i Dary Anioła
-Szybciej, zawszę będziesz się tu zacinać?
-Nie, ale... Zobacz staruszek wymienił wszystkie książki z wystawy, wydawał się mało ruchliwy ostatnim razem.
-Dobra choć rzesz.
Przypomniało mi się że miałam sprawdzić nazwę biblioteki, spojrzałam w górę, trochę już brudny, biały napis głosił ,,Królicza Nora'', pasuje-pomyślałam i weszłam do środka za kolegą
Wewnątrz było schludnie i wszystkie książki stały na sowich półkach, jakby nikt tu nie przychodził i niczego nie dotykał. Leo już pobiegł po Harrego Pottera.
-To co? bierzemy pierwszą część, tak?-krzykną zza półek
-No.
-Dobra-podszedł do mnie z książką w ręku-sprawdzamy czas, jedzenie i czy możemy dotykać innych rzeczy.
Pokazał mi zegarek-12:56
-Tak, i czy mamy wpływ na fabułę.
-Nie, przecież wczoraj nas nie zauważyli, prawda? Pamiętaj aby nie zgubić książki. Dobra to kiedy, może podczas ceremonii przydziału, czy jakiś tak.
-Ok, tylko która to strona?
-Czytałaś to tak?
-No, to gdzieś na początku-starałam się otworzyć książkę w odpowiednim miejscu i... BŁYSK!
Staliśmy na peronie w Hogsmeade
-Było blisko, to tylko parę stron dalej.
Rozejrzałam się po dzieciakach stojących na stacji, niski, chudy blondynek i dwóch tłustych chłopaków obok niego. Musieliśmy zobaczyć go w tym samym momencie bo Leo krzykną:
-Patrz, widzę Draco!-podbiegł do chłopaków, oblizał palec i starał się włożyć go do ucha Crabbowi lub Goylowi-zapamiętać, bohaterzy nas nie widza i nie czują...
-Pirszoroczni! Pirszoroczni tutaj!-Hagrid wołał wszystkich jedenastolatków, następnie się schylił i zaczął rozmawiać z jednym z uczniów w czarnych szatach Hogwartu.
-Dobra choć, idziemy z nimi do łódek.
&^&
Rozglądaliśmy się po Wielkiej Sali, dzieci z którymi przyjechaliśmy ustawiały się w rządku przed Tiarą Przydziału. Usialiśmy razem z Puchonami i odsłuchaliśmy piosenki.
-Abbott Hanna-krzyknęła czarownica w długiej zielone szacie.
Wstaliśmy oboje i przechodząc przez całą salę patrzyliśmy na twarze czarodziejów. Przez chwilę miałam wrażenie że Dumbledore spojrzał mi prosto w oczy przez swoje okulary połówki...
-HUFFELPUFFF!-krzyknęła Tiara.
Zatrzymałam przyjaciela:
-Czekaj, chodźmy gdzieś, do Zakazanego Lasu, albo do Dormitoriów.
-Ja cię dziś naprawdę nie poznaje.
Wyszliśmy z Sali zostawiając uczniów ze swoją fabułą.
-Może zobaczymy jednorożca-powiedziałam uradowana.
Stanęliśmy w sali wyjściowej.
-Patrz Quirrell, wprowadza trolla do szkoły.
Faktycznie, Profesor w fioletowym turbanie prowadził jakimś zaklęciem wielkie, niebiesko szare stworzenie. Gigant spojrzał na nas i zamachną się łapą. Na szczęście czarodziej zatrzymał go w ostatniej chwili.
-Myślisz że nas widział?-powiedziałam w biegu kierując się w stroną chatki Hagrida.
-Chyba tak
Podeszliśmy do rozwalającego się domku, pod drzwiami usłyszeliśmy szczekanie Kła, otworzyliśmy je a pies stał, i merdając ogonem czekał na pieszczoty od strony obcych.
-Zwierzęta nas widzą-stwierdziłam-dlaczego?
-Wiem tyle ile ty, musimy to jeszcze rozpracować!
-Pracować-pomyślałam.
-Wracamy szybko jesteśmy tu już kupę czasu!
Otworzyłam książkę, BŁYSK
-Godzina, Leo szybko!
Pokazał mi zegarek 22:47
-Już po nas...
Co czytamy następnym razem????????????????????????Podobało się???????????????????
Ziomki pytanie ,,co czytamy następnym razem'' polega na tym że w klikujecie przycisk ,,skomentuj'' i piszecie co chcecie następnym razem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top